7 grudnia 2012

" I, I feel like a monster" (Zadanie)

Stado Misty Land, którego tereny niemal zazębiają się z naszymi nie ma złej renomy - wręcz przeciwnie, ziemie obfitują tam w docenianą przez zwierzynę łowną roślinność, te same wody od lat gaszą pragnienie pokoleń, a istoty żyją tam w harmonii i pokoju.
Rodziną górującą w tym miejscu są białe tygrysy. Stoją na szczycie łańcucha pokarmowego, a także hierarchii.  
_____________________________________ 
 Raksho.
 Wieczorną porą do wielkiej jaskini wparował zwierz, nie sposób było dojrzeć jego oblicza, ponieważ wiatr zadął z ogromną siłą podrywając do lotu piach u stóp. Łypnął złotymi ślepiami przekazując Ci wizję; białą tygrysicę pośród spokojnego śnieżnego południa, bijącą ciepłem i dumą. Majestatyczna kotka trąciła nosem pasiastego kociaka, o ogromnych czarnych oczach i półokrągłych puszystych uszkach.Młody zamruczał i przygryzł ucho swojego szczenięcego kompana. 
- Staw się jutro na polanie przy Wielkim Dębie, ujrzysz dokładnie to. Zabij ich. Ich i wszystkich świadków. W innym wypadku ja zrobię to z Twoją rodziną. - Wycharczał, pozostawiając po sobie wizję pokrytych posoką szczątków na terenach Stada Nocy.


 Stawiła się.
 Siedziała na jednej z grubszych gałęzi Dębu, ukryta w cieniu pnia, w ciszy przyglądając się scenie, która się przed nią rozgrywała. Słońce z ledwością przebijało się przez chmury, śnieg lekko wirował po polanie, ale bynajmniej nie utrudniał widoczności. Było dokładnie tak, jak w tej dziwnej wizji. Tygrysica pochylała się nad dwoma pociechami, promieniując dumą i ciepłem. Musiała być kimś ważnym w stadzie, skoro to zadanie wydawało się ważne dla tego tajemniczego osobnika. Widać było, że kotowata jest silna i stanowcza. Jak urodzona Alpha. Kim jednak była, tego Czarna nie mogła jednoznacznie stwierdzić.
 Jedno z młodych zaczęło zaczepiać swego towarzysza, który z równą chęcią mu się odwdzięczał, a matka spoglądała na nich z rozczuleniem. Jakże sielankowo to wyglądało.
 Pantera zmrużyła ślepia, w których błysnęło coś dziwnego, czego nie powinno tam być. Obnażyła groźnie wyglądające kły w bliżej nieokreślonym grymasie. Pazury mocniej zagłębiły się w korze, ale cała postać nawet nie śmiała drgnąć. Jej oczy uważnie śledziły ruchy białej postaci pod nią, równocześnie próbując wymyślić jak zabrać się do wykonania zadania.
 Jedno z kociąt miauknęło rozkosznie, co nieco zbiło ją z tropu. Spojrzała na nie, a jej ogon poruszył się niespokojnie, na szczęście będąc w powietrzu, nie wyrządził żadnych szkód. Zacisnęła gniewnie szczęki, zła że pozwoliła sobie na rozproszenie. Jeszcze raz prześledziła wzrokiem całą polanę i okolice, żeby nic jej nie umknęło, po czym przystąpiła do działania.

"The secret side of me
I'll never let you see
I keep it caged but I can´t control that
So stay away from me, the beast is ugly
I feel the rage and I just can´t hold that"

 Poczuła jak z każdą sekundą się zmienia. Wewnątrz, głęboko w środku, zaczęła budzić się w niej bestia. Jedyna zdolna kontrolować to, co miała zamiar zaraz rozpętać. 
 Plan musiał wypalić, zbyt misternie go opracowała, zbyt dużo energii miała w niego włożyć. Zacisnęła szczęki, obnażając kły i wbiła wzrok w jakiś punkt na polanie przy przeciwległej ścianie drzew. Na ziemi leżały gałęzie, nie zasypane jeszcze całkowicie przez śnieg. Pojawiły się nad nią cienkie smugi ciemności, które tylko Raksha mogła dostrzec, kierując nimi. Nacisnęły na suche patyki, sprawiając że po polanie rozniósł się charakterystyczny dźwięk. 
 Tygrysica instynktownie odwróciła się w tamtą stronę, a małe zaprzestały zabawy, również spoglądając z ciekawością w tamtą stronę. Biała kocica mruknęła coś do dzieci, po czym zaczęła się powoli kierować w tamtą stronę. 
 Przedstawienie czas zacząć.
 Na pysku Pantery pojawił się uśmiech. Zimny, niemal przerażający. Morderca* się zbudził.

 <muzyka> 

"I feel it deep within
It´s just beneath the skin
I must confess that i feel like a monster"

 Kiedy matka odeszła już na wystarczającą odległość, wokół gardeł młodych pojawiły się te same smugi cienia, które po chwili ciasno zawinęły się na szyjkach kociątek. Zdążyły wydać tylko ciche pisknięcia zanim zabrakło im powietrza i zaczęły się dusić. 
 Raksha wyskoczyła ze swej kryjówki, lądując miękko między Białą i jej dziećmi, w tym samym momencie, w którym ta odwróciła się by sprawdzić co się stało. Podniosła pysk z przerażającym uśmiechem i utkwiła fiołkowe ślepia w przeciwniczce.
 Tygrysica z przerażeniem patrzyła jak jej dzieci się duszą, tylko sekundy dzieliły je od śmierci, a ona była za daleko i jeszcze na przeszkodzie stała ogromna Pantera, która zdawała się cieszyć tym wszystkim. Musiała coś zrobić, desperacko pragnęła ocalić młode, ale to już było niemożliwe. Patrzyła jak życie z nich uchodzi, opuszcza je, a ciemne smugi zaczęły pulsować wokół nich, jakby żywiły się tym. 
 - Ty... - Zmrużyła wściekle ślepia i spojrzała na Czarną Panterę. Zapłaci jej za to. 
Ona tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jej oczy przybrały szaleńczy wyraz, a ogon strzelił po bokach. Były tych samych rozmiarów, ale Raksha miała jedną, znaczącą przewagę. Jej szczęki były stworzone do miażdżenia.
 - Czekam - mruknęła, przybierając odpowiednią pozycję i spojrzała na przeciwniczkę wyzywająco.
Zaatakowała.

"I hate what I´ve become
The nightmare´s just begun
I must confess that I feel like a monster"

 Otoczył ich pierścień ognia, teraz tygrysica nie miała już wyjścia, jedyną opcją było atakowanie z nadzieją na sukces. Czarna sprawnie uniknęła jej pierwszego ciosu, szyderczo się do niej uśmiechając. Była w swoim żywiole, ogień otaczał je zewsząd, cienie oplatały jej ciało, a ona sama czuła jak ożywa. Odskoczyła przed kolejnym ciosem i zaraz kolejnym susem wskoczyła na grzbiet Białej, jednak ta zdołała ją zrzucić. Widocznie zdawała sobie sprawę z tego, jak niebezpieczną broń posiada Pantera.
 Długo to trwało, kiedy to raz jedna, raz druga atakowała lub odskakiwała przed kolejnym ciosem. Wyglądało to jak makabryczny taniec, dwóch zupełnie od siebie różnych stworzeń, każde pragnące uśmiercić to drugie. Czerń i Biel na tle zimowego krajobrazu. 
 Czerwień rozprysła się na nieskazitelnym dotąd śniegu. Naznaczyła to miejsce swym jaskrawym śladem. Śnieg nie był już czysty, a splamiony śladami walki, której nic nie mogło powstrzymać. Tylko śmierć jednej z uczestniczek tego makabrycznego tańca.
 Bok pasiastej rozcięły potężne szramy, odrzucając ją na sporą odległość. Nie zdążyła nawet się podnieść, kiedy poczuła jak jej kończyny zostały oplecione tymi zdradliwymi cieniami. Samica Jaguara doskoczyła do niej w jednym susie i posyłając jej ostatni - niemal szaleńczy uśmiech, wgryzła się w jej szyję, pozbawiając możliwości obrony. W desperackim akcie tygrysica zaczęła się szarpać, powiększając jeszcze swą agonię. Czując pazury na swym boku i miażdżące szczęki na gardle. Wydając ostatnie już warknięcia, zdołała jeszcze zranić zabójczynię, zostawiając na jej boku płytkie szramy po pazurach. 
 W końcu zabójcze szczęki puściły, ogień opadł, a cienie czmychnęły do swych kryjówek. Fiołkowe ślepia obejrzały wszystko to, co uczyniła ich właścicielka. Śnieg naznaczony śladami walki, czerwień odcinała się wyraźnie na jego tle, przypominając co tu się stało. 
 Ciche warknięcie wydobyło się spomiędzy zaciśniętych kłów.

"My secret side I keep
Hid under lock and key
I keep it caged but I can´t control that
Cause if I let him out
He´ll tear me up break me down"

 Skrzypnięcie śniegu wyrwało ją z tego chwilowego zawieszenia, od razu skierowując całą uwagę na niepotrzebnego świadka. Warknęła wściekle, widząc przerażone oblicze innego tygrysa, który musiał właśnie wejść na polanę. O wiele mniejszy od niej, stał w miejscu, jakby nie mógł się ruszyć. Zgięła przednie łapy, przygotowując się to pogoni. Jej obnażone kły i wściekłe ślepia mówiły wszystko.
 Kot zaczął uciekać.
 Z warknięciem ruszyła za nim, pewna że jeśli go nie zatrzyma, wszyscy się dowiedzą co zaszło.
Był szybki, ale nie na tyle by przed nią uciec. W połowie drogi wskoczyła na niską gałąź i skacząc po drzewach dogoniła go. Kiedy ten myślał, że już zdołał uciec, zeskoczyła na niego i uderzyła łapą w biały pysk. Ostatnim co ujrzał, były wściekłe fiołkowe ślepia. 

"I'm gonna lose control
It's something radical
I must confess that I feel like a monster"

 Odeszła stamtąd, nawet nie spojrzawszy na płonące ciało kotowatego. Nikt więcej nie widział, nikt więcej się nie dowie. Bez świadków, bez śladów.
 Nie wróciła na miejsce zbrodni, już pewnie ktoś się tam znalazł. 
 Wspięła się na największe drzewo jakie znalazła. Ciemność zaczęła formować się przy jej barkach, by zaraz potem wyrosły z nich potężne, o rozpiętości niemal czterech metrów, błoniaste skrzydła. Ostatkiem sił wzbiła się w powietrze, ponad chmury, by wrócić do spokojnego zakątka. Do stada.
 Żadnych świadków. Żadnych śladów.

___________________________________________________________

*Morderca - w karcie postaci już uzupełnionej, jest to "trzeci część" osobowości Rakshy.

Za długie? Za krótkie? Błędy? Może nie pasuje do ogólnego zamysłu?
Proszę o wytknięcie wszystkiego, jeśli komuś udało się dobrnąć do końca.
Wybaczcie te wstawki, ale po prostu ta piosenka bardzo mi tu pasowała. 
Mam nadzieję, że sprostałam zadaniu i że się podobało.

6 komentarzy:

  1. Wspaniale... Raksha *uśmiechnęła się złośliwie* kocham ten stan, kiedy pała mną szaleńcza wściekłość, wręcz wpadam w trans opętania... widzę że mamy wiele wspólnego *machnęła ogonem na boki*

    OdpowiedzUsuń
  2. [Nie wiem, czy to wina moich problemów, czy po prostu nie rozumiem, ale ani z zadań, jakie napisała Error, ani z tego opowiadania nie umiem dowiedzieć się, kim właściwie była ta, którą zabiłaś.]
    - Bodaj to, co Ci kazano uczyniłaś, Zwiadowca równie [Nikt nie ma zadania na Zwiadowcę, więc zakładam, że zostało wykonane.], czas na mnie... Zabójco.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Właśnie ja też nie mogłam tego rozgryźć, więc zostawiłam to w takiej formie. Jednak skłaniałabym się do tego, że Melvo po prostu zlecił Rakshy zabicie Alfy. Jakoś ten scenariusz najbardziej do mnie przemawia. Mogę go jeszcze tu wpleść, jeśli zajdzie taka potrzeba.]
    - Chyba nie tak wiele, jakby mogło się zdawać, jednak na pewno dużo. - Odpowiedziała nieco lakonicznie wilczycy. - A więc ruszaj, Skrytobójco. - Rzekła i skłoniła lekko pysk w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Troszkę zmodyfikowałam początek na swoją wersję, więc można uznać, że Raksha zabiła Alfę.]

      Usuń
    2. [W sumie to by miało sens. Na początku myślałem, że Melvo bezpośrednio zabija Alphę, ale tak w sumie też może być. Tylko w takim układzie zadanie Zwiadowcy nie ma sensu, bo znamy zabójcę.]

      Usuń
    3. [Wydaje mi się, że jest to tak przedstawione, by pozostawić tę dozę niepewności. Raksha nie wie kogo zabiła ani kto jej to zlecił, ma tylko podejrzenia. Zwiadowca może po prostu szukać potwierdzenia. Równie dobrze może się okazać zupełnie na odwrót. To już zależy od was.]

      Usuń