29 marca 2013

Szczęśliwi Ci, którzy widzą barwy...


Mniej niż człowiek, nic stałego. Bardziej duch, niż jakakolwiek inna istota. Stworzenie strącone do krainy szumnie nazwanej Fantazją, jak Lucyfer do piekieł. Właściwie za nic, przynajmniej ja nie przypominam sobie żadnej mojej winy. Jestem, bo jestem, nie widzę w cieniu żadnego celu mojej drogi. Jedyną pewną rzeczą jest to, że jestem. Wszystko inne jest zmienne. Mogę być czarną panterą, która przemyka między drzewami, spłoszoną wiewiórką na górskiej grani, albo dziewczyną, która stoi nocną wpatrzona w niebo na bagnach.
Moje życie wyglądało kiedyś inaczej, ale nie jestem w stanie powiedzieć jak. Uśmiechałam się nie częściej niż dzisiaj, ale niewiele nad tym myślałam. Byłam, opisana, znajoma i kochana. Tak było dobrze i miałam rodzinę. Nie wiem tylko, czy były to zwierzęta czy ludzie. Pamiętam ich, chociaż nie jestem stanie przypisach im twarzy. Pamiętam ich słowa i mój śmiech, brzmiący w umyśle, choć nie pamiętam ich głosów, ani dotyku ich ciał. Pamiętam za to gonitwy po lesie – choć równie dobrze mogły mi się śnić.

Pamiętam mój żal, który co jakiś czas budził się w głębi duszy i szaleńcze zaprzeczenia nadchodzących chwil. Czegoś, co zawsze nadchodziło. Pamiętam tęsknotę, większą niż cokolwiek i pamiętam prawdziwe słowo „rodzina”. Teraz nie czuję już ani tęsknoty, ani zawodu.
Chyba chcę to poczuć. Wracam więc.

*


Problem, przyjacielu ze mną jest taki, że nie do końca wiem kim jestem. Wiem tylko tyle, że jestem i jest to fakt niezaprzeczalny, i pewny. Reszta jest o niebo bardziej problematyczna. Niestety kartezjańskie filozofie to jeden wielki fake i nie mam pojęcia co dalej, oprócz tego, że jestem. Nie wiem teraz, czy mam przybrać jakiś głupawy pseudonim, czy jedno z imion, które pamiętam ze snów. A może to, którym nazwali mnie tamci, którzy zepchnęli mnie tutaj? Prosto do mojego maleńkiego piekła?
Boże drogi, ale pieprzę.
Nie umiem w żaden sposób sprecyzować swojego istnienia. Przykro mi. Musicie czekać. Z czasem… Z czasem dowiecie się coraz więcej. Może z czasem dowiemy się wszyscy.
Czasami trzeba po prostu dać sobie czas. Odnaleźć siebie.


Atrrick Smoke
Zmiennokształtna
To wszystko kłamstwo.

To tylko słowa.

Gdy pytacie mnie o imię, mam ochotę odpowiedzieć "dym", to słowo wydaje mi się takie bliskie. Nie wiem jeszcze do końca dlaczego. Pewnie ma to coś wspólnego z  tą dziwną ulotnością. Mam straszną ochotę odpowiedzieć "dym", ale orientuję się, że nie powinnam. To by dziwnie brzmiało, tak nie brzmią imiona. Patrzycie na mnie mrużąc oczy i zastanawiacie się, czemu jeszcze nie odpowiedziałam. Mijają kolejne chwile, nieubłaganie stracone cząstki czasu. W końcu odzywam się ustami czarnowłosej dziewczyny, której postać przybrałam. 
- Atrrick Smoke. - Uśmiecham się jakby niepewnie, zerkam na Was, czy zdałam egzamin z normalności. "Atrrick" nie znaczy nic, przynajmniej nic o tym nie wiem. To zbitek liter, który wpadł mi do głowy trzydzieści sekund temu. Smoke? Powiedziałam tak, bo bardzo chciałam, ale nie wiem czemu. tak już jest. Może z czasem dowiemy się więcej. 




*

Stoję po kolana w zimnej, śmierdzącej wodzie. Patrzę przed siebie. Przede mną leży upolowany zając, którego oczy jeszcze błyszczą się w świetle księżyca. Tak naprawdę nie mam pojęcia co tu robię. Tak właściwie nie powinnam się temu dziwić. Chyba przyszłam dowiedzieć się właśnie tego. Zostawiam zająca na pastwę wody i butwiejących roślin. Odchodzę z trudem, zapadając się w miękkim mule po same biodra. Idę przed siebie.


***

Cóż mogę powiedzieć? To bardziej eksperyment, niż postać. To właściwie nie jest wcale postać. To nieokreślony byt, który zaczął powstawać w którymś momencie pisania tego tworu. Gdy zaczęłam pisać tę notkę, nie miałam pojęcia, że powstaje jakaś postać. Zaczęłam pisać po prostu coś i coś zaczęło powstawać. Atrrick Smoke to właściwie nie jest jeszcze nawet ktoś.




Kartki z pamiętnika. Nr.1

''Nienawidzę go. Drażni mnie jak mało kto. Myśli, że może wszystko, choć nawet nie jest jednym z nas. No i niesamowicie śmierdzi benzyną. Mam go dość i ciągle marzę o tym, by go nie spotkać. Najlepiej by było, gdyby się gdzieś wyniósł i nastałby błogi spokój."

"Śmieszy mnie. Jakimś cudem poprawia mi humor. Okazał się nie taki zły, za jakiego go uważałem. Ale jest ćpunem, więc to nadal nie towarzystwo dla mnie. Nie mam zamiaru myśleć o nim bardziej niż o koledze. A na przyjaźń to już w ogóle nie ma co liczyć. Na mózg by musiało mi paść, gdybym miał zmienić zdanie."

"Cholera. Moje postanowienia poszły na marne. Nie udało się i wpadłem po uszy. Nie chciałem się nigdy zakochać. Miało to pójść całkiem inaczej. Chciałem być wolny jak ptak i żyć samotnie. Ciężko mi teraz o nim nie myśleć. Spróbujemy być razem. Mój humor o ile to jeszcze możliwe wszedł na wyższy poziom myślenia pozytywnie. Nikt tego nie zniszczy. Nikt."

"Przejechałem się. Myślałem, że wyjdzie inaczej, a teraz mam żal sam do siebie, że się nie udało. Widocznie nie jesteśmy sobie pisani. Nigdy nie przypuszczałem, że może tak to boleć. Ale nie stracimy kontaktu. Przynajmniej nie tak bardzo. Na chwilę obecną jednak nie mam ochoty o tym z kimkolwiek rozmawiać. Byłem zawsze chętny do rozmowy. Teraz umilkłem i nie umiem sobie z tym poradzić. Potrzebuję czasu."

"Minęło dużo czasu, odkąd z nim rozmawiałem. Przyjaźnimy się, tak? I nie czuję się tak źle jak na początku. Ale z kimś innym mi nie wyszło. Po raz kolejny. Fakt faktem chyba chciałem po prostu o nim zapomnieć i w kolejnym związku nie czułem się tak zobowiązany. Może to i dobrze. Nie każdy stworzony jest do związku, no trudno. Czuję się spokojniejszy, gdy jest obok, choć może to trochę śmieszne. Nie czuję potrzeby płakania, może nawet nie mam siły. Jest obok i to poprawia mi humor."

"Zakochałem się? Może nie przestałem kochać? Nie chcę o tym myśleć, ale tym razem nie dam wszystkiego zepsuć. Nie mam zamiaru już sobie odpuszczać i będziemy razem choćby nie wiem co. Nie muszę nikogo udawać i bez skrępowania mogę się zachowywać jak duże dziecko. Zresztą... I tak jestem tym dojrzalszym w naszym związku. Jeju... Odzwyczaiłem się od tego, że z kimś jestem. Kurde, kurde, kurde. Czuję się dziwnie. Prawie jak jakieś dziewuszysko, które ciągle się chwali, jakie to jest szczęśliwe, zakochane i w ogóle urocze aż do mdłości. Ale mam to gdzieś. Współczuję otoczeniu."

"Minął ponad rok. Nadal jesteśmy razem. To mój najdłuższy związek. Aż się dziwię, że tyle mógłbym z kimś wytrzymać. No i że sam jestem jakoś znoszony. Ufam mu, ale to nie znaczy, że czasem się nie boję. Bywały sprzeczki, ale nie na tyle poważne, by chcieć się rozstać. Trzeba ciągle go pilnować, bo trudno odgadnąć co planuje. Z mojego przypływu masochizmu mam bliznę po wbitym scyzoryku. Wtedy naprawdę się bałem, ale moja psychika wróciła do względnej normalności. Jestem szczęśliwy. Chcę, żeby trwało to już tak zawsze. Przecież go kocham, nie?"


Lis, który aktualnie był w ludzkiej postaci uśmiechnął się pod nosem, patrząc na swoje całkiem zgrabne pismo w zeszycie, którym mógł być jego pamiętnik. Śmieszyło go to, że tyle się zmieniło. Nigdy by przecież nie przypuszczał, że w ciągu kilku lat jedna osoba może tak namieszać. Ale nie chciał tego zmieniać. Podniósł wzrok na śpiącego zielonowłosego. Tknął go palcem w policzek, słysząc zaraz jakiś niekontrolowany pomruk bądź inny bliżej niezidentyfikowany dźwięk. Odłożył zaraz zeszyt, czując napływającą senność. Położył się wygodnie przy Asmosiu, obejmując się jego rękoma, by bezkarnie kraść ciepło. Wtulił się w kochane ciało, wdychając już nie tak straszny zapach benzyny. Przymknął powieki i chwilę później po prostu odpłynął.


[Tak, to mój dobry czas na aktywność. Nie jestem tak dobra w pisaniu jak reszta, ale jakoś daję radę. Numerowane, bo może jeszcze coś w tym stylu napiszę. ]

Wyniki2

Witajcie, witajcie !
Dziś, z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy zlituje się nad waszymi ciekawskimi pyskami/mordkami/czy jak kto woli. W tej turze ogłoszę trzech wygranych ! 
Zaczynajmy !

Najbardziej rozsądną w naszym stadzie jest:
Stworzonko o przyjacielskiej duszy, niewielka ciałem, ale duża umysłem, pomysłowa, ,,łatwo zdobyć jej zaufanie, ale po jednym niewłaściwym kroku, można je stracić na długo,, nasza Lisia Mama:

Error Buen !
(ale ta nasza Alpha się pcha do zwycięstw hah)

Najbardziej radosnym zostaje ogłoszony:
Najbardziej radosny ! (buhehe) Wiecznie uśmiechnięty, no chyba że śpi, ,,w każdej osobie potrafi znaleźć zalety,, , syn naszej Alphy, lubiący zwracać uwagę, szczery, bezpośredni i zbyt leniwy by zajmować jakiekolwiek stanowisko w hierarchii, lis:
Ser, Syriusz !

Najbardziej tajemniczy waszym zdaniem jest: 
Duży, o karmazynowych ślepiach, starający się pomagać innym, dość spokojny, otwarty dla wybranych, strażnik naszego stada:
Ja ! Baru Saya !
(nie wiedziałam co napisać w opisie o sobie)

27 marca 2013

Here I am - this is my

"It's a new world - it's a new start
It's alive with the beating of - young hearts
It's a new day - it's a new plan
I've been waiting for you
Here I am"

*Przed zgromadzonymi pojawiła się drobna osóbka, młoda dziewczyna, ubrana w błękitną, zwiewną sukienkę. Jej długie, brązowe włosy, powiewały na wietrze.
Oczy miała magiczne, kolorem dorównujące materiałowi okrywającego jej ciało. Nie była wysoka, raczej filigranowa, jednak nogi, nie tylko zgrabne ale i długie. Rysy twarzy miała delikatne. Uśmiechnęła się*
- Przepraszam za tak długą nieobecność.
*Nie czuła się zobowiązana to dalszych tłumaczeń, zmieniła się, wyrosła*
- Postaram się traktować to miejsce lepiej niż dotychczas, może nawet zastąpi mi dom.
*Dodała nadal się uśmiechając*
- Przepraszam też za formę w jakiej teraz przebywam, długo nie rozstawałam się ze swoją wilczą połową i dla równości muszę trochę pobyć w tej. Nie potrwa to długo.
*Spojrzała na zebranych i ruszyła w stronę jednego z drzew, raczej nie bardzo interesowała ją reakcja na jej nagłe ,,odnalezienie się,,*

***
Tak wiem, nie było mnie, problemy, będę częściej, ale na pewno nie zaliczę się do tych najbardziej aktywnych. Dziękuję za uwagę.

Papatki

 - No tak skoro i tak macie mnie wygnać to podpisuję się pod tym. Miała tu do odegrania pewną rolę - odegrałam ją. Miała cel - nie zrealizowałam go. Ale nei szkodzi.
Dziękuję za przypomnienie mi o HOTN, o ciekawych, wspólnych chwilach.


Usłyszycie o mnie jeszcze, w tej czy innej postaci, jako widmo, zwierze lub człowiek. Nic mnie już tu nie trzyma, ale zawsze będę tu zaglądać.

Do widzenia.

26 marca 2013

"Nie dawaj wilkowi paść owiec i nie noś ognia w podołku. "

 Imię: Asmodeusz
 Pseudonim: Asmosia, Smosia, Menda, Ciocia Asmo, Ćpun, Debil.
 Wiek: W ludzkich to będzie 21 lat.
 Gatunek: Wilk/Wampir
 Charakter: O Smosi można powiedzieć jedno: jest zdrowo kopnięty. Możliwe, że przez to ćpanie zrobił się z niego taki wiecznie wesoły osobnik. Śmieszą go dziwne rzeczy, takie które śmieszyć nie powinny. Często robi z siebie idiotę, tylko po to, by rozśmieszyć innych lub żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie potrafi trzymać języka za zębami, nie umie zachowywać się odpowiednio do sytuacji. Ale jeśli się postara może zachowywać się spokojnie, jednak jest to rzadkie zjawisko. Asmo jest osobą niezwykle upartą. Tylko cudem można go nakłonić do zmiany decyzji bądź też skończenia drążenia jakiegoś tematu. W zależności od nastroju może się strasznie wstydzić bądź też zmieniać w zboczeńca. Uważa się za gorszego od innych i jeśli ktoś go zrani, mówi, że nikt go nie kocha oraz że idzie powiesić się na drzewie/utopić w jeziorze. Są to jednak tylko zwykłe słowa. Można go łatwo wytrącić z równowagi, co dosyć często kończy się atakiem, w łagodniejszym przypadku zwyzywaniem. Zdarzyło mu się nawet zaatakować i zranić ukochanego. Niby błahy powód, ale skutek poważny.

 Opis:

Zwierze: Normalnej, wilczej wielkości wilk. Wzrostu ma 83 centymetry, długość ciała niecałe 122 centymetry. No i problem z wagą teraz. Asmodeusz przez swoje ćpanie, głodówki i inne stany doprowadził do znacznego wychudzenia, osłabienia kości i ogólnego brzydkiego wyglądu. Więc jego waga jest dużo za mała, waży około 37 kilogramów, wygląda jak kościotrup obciągnięty skórą z ciemno szarym futrem. Jedynym, pełnym życia punktem w ciele wilka są dokładniej oczy. Zielone, wiecznie rozświetlone wesołymi ognikami. Często też macha ogonem i właśnie w takich chwilach przypomina psa, a nie wilka za którego się uważa i którym jest. Robi z siebie po prostu idiotę.

Człowiek: Normalnego wzrostu jak na kogoś kto ma dwadzieścia jeden lat, o wychudzonym ciele, z widocznymi żebrami. Włosy najczęściej są kolorowe, zielone, niebieskie, a to znów jakieś inne. Zależy od okazji. Na święta bożego narodzenia maluje na czerwono na przykład, ale jego ulubionym kolorem jest zielony, który teraz ma. Zielone oczy, szeroki uśmiech, lekko spiczaste kły. Drżą mu dłonie.  Najczęściej ubrany jest w zniszczone, obdrapane glany o zielonych, neonowych sznurówkach, normalne spodnie, czasami trafi się coś innego np. szorty do kolan w hawajski wzorek. Koszulki czarne, rzadziej w innym kolorze, trafiają się też jakieś z nadrukami różnego rodzaju. Ubiera się dosyć lekko, nigdy nie jest mu zimno, z powodu benzyny płynącej w jego żyłach. No i tych kilku iskierek ognia, w końcu jakoś trzeba podpalać paliwo.

 

Historia: Kilka faktów. Jego rodzina to patologia, matka pije, ojciec pije, siostra pije i ćpa, sam Asmo, jak tylko ma okazję, upija się na umór. No i był uzależniony od amfetaminy, sam sobie zafundował odwyk w specjalnym ośrodku. Nie wytrzymał i po wyjściu z niego, zaczął ćpać na nowo. Z czasem przeszedł na cięższe narkotyki, kolejny odwyk. I znów się nie udało. Ale po kolejnym wyjściu powrócił do swojej ukochanej fety i przy niej został. Założył nawet swoją własną fabryczkę amfetaminy. Jego kumple w niej pracują, kilku jest dilerami na mieście, ćpają dzieci, buehe. Zaczynając tak jakby od początku  jego historii będzie to tak. Urodził się, mieszkał szczęśliwy z rodzinką, troszczył się o młodszą siostrę, słuchał kłótni rodziców. Gdy tylko trafił do gimnazjum, znalazł sobie fajnych kolegów, zaczął z nimi robić wypady na miasto, często męczyli ludzi, ale nigdy nic im się nie stało. W wieku około  piętnastu lat odkrył bardzo odkrywczo, że może zmienić postać na wilczą. Opanowanie tego zajęło mu rok, zaczął to wykorzystywać. Włamy różnego rodzaju, tropienie i napady na dilerów. Nie miał pieniędzy, więc trzeba było sobie jakoś radzić. I oto dilerzy połączyli siły i, gdy tylko dowiedzieli sie co ich atakuje, zrobili na niego zasadzkę. Asmodeusz dosyć porządnie oberwał, nawet miał złamaną rękę/łapę. Wiele siniaków, nawet zagrożenie wylewem było. Ale, no cóż, ślady zostały. Kilka blizn na ciele, jedna z tyłu głowy zasłaniana przez włosy. Gdy tylko się wylizał z ran, postanowił się zmienić. Przez około dwa miesiące żył jak na dobrego obywatela przystało, było to po pierwszym odwyku. Wyniszczony organizm, chęć dalszego ćpania nie dawały mu spokoju. Kolejny napad zakończył się powodzeniem, ale był tragiczny w skutkach. Zaćpany chłopak jakimś cudem zmienił się w wilka i zasnął w jakimś zaułku. Znalazła go trójka dzieci w wieku gimnazjalno-podstawówkowym. Idealnym celem dla nich był nic nie ogarniający, śpiący, wychudzony wilk, wyglądający na psa, o spowolnionych reakcjach. Oblany benzyną, następnie podpalony, wycierpiał się za całe swoje życie. W jakiś sposób łatwopalne paliwo połączyło się z krwią i ciałem Asmodeusza, pozwalając mu w każdej chwili wywołać zapłon. Kolejnego dnia znaleziono ciała trójki dzieci z rozszarpanymi gardłami i licznymi ranami gryzionymi. Zemścił się ćpun. Przez to wydarzenie Asmo zyskał umiejętność i zaczął towarzyszyć mu smród benzyny. Zawsze, gdy używa tego, by coś podpalić lub po prostu, by się pochwalić, zapach staje się intensywniejszy, gdyż na co dzień jest ledwo wyczuwalny. Gdy Smosia używa "magicznego ognia" wygląda tak, jakby płonął. A dokładnie, jakby płonęły mu dłonie, oblane benzyną i podpalone. Nie dzieje mu się wtedy żadna krzywda. Według Asmosi najszczęśliwszym okresem w jego życiu było od tego, jak poznał i zaczął być z Serem, aż do teraz. Mimo tych kilku spięć, które między nimi występują, kocha Sera. Ot, cała tajemnica. Syriusz sprowadził go na dobrą drogę, zresocjalizował go. I namówił do dołączenia do Stada Nocy.

Miejsce w hierarchii: Uczeń Strażników
Powiązania: Ma siostrę, Alcarin, z którą kilka razy się przespał. Ot, wspólne ćpanie i picie zrobiło swoje.
W związku z Syriuszem od ponad roku.

...

Samotność. Zazdrość. Złość. Ale także zwątpienie i rezygnacja. Coraz więcej nieprzyjemnych uczuć kotłowało się w małym, lisim sercu. Radził sobie? Uśmiech na pysku to nie radzenie sobie. To zakrywanie uczuć negatywnych pod pozorem tego, że nic się nie dzieje. Nie martwić nikogo - to cel najwyższy. Ale czy najlepszy? Z tym jest już gorzej. Podobno, gdy o problemach się nie mówi, są one jeszcze straszniejsze. Jeśli to prawda, to jakiś czas temu stał się sadystą dla swojej psychiki.

Kierując się w stronę jaskini nawet nie oczekiwał, że kogoś tam zastanie. Nikogo i tak nie spotka, więc nawet się nie łudził. Przestał już jakiś czas temu. Osamotniony, ale wciąż tkwiący w nadziei. Otoczony jedynie przez kotłujące się myśli i pustą ciszę, która wręcz raniła uszy zwierzęcia. Jedyne dźwięki to szum na zewnątrz, nierówny oddech i niespokojne bicie serca. Jakby na coś czekał, ale bał się, że to co miało by się zjawić nie będzie takie, jakie powinno. Przyjaźń wymuszona, potrzebna tylko do tego, by cegiełki, które tworzyły stado nie zniszczyły kruszącej się budowli. Jak cement, który kruszeje, ale jakimś cudem choć niezbyt dokładnie rozrobiony nie chciał przestać istnieć.
Przyjdź tu. Bądź obok. Pozostań na zawsze. I powiedz, że kochasz bez względu na to kim się stanę i co postanowię. Stań u mego boku, gdy będę bezbronnie błagać o litość los, by znów dała ukojenie i te pozytywne myśli, które chroniły przed zgubą. Miały swój początek w chwili narodzin. Skończą się, gdy nie będzie tych, które podtrzymywały je jak ogień.
Oczy wysuszone. Pieką praktycznie już każdego dnia. Noce nieprzespane, a nawet jeśli to nie na tyle, by czuć się wypoczętym. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że obok bije inne serce, tak głośno słyszalne wśród tej cholernej ciszy. Myśli kotłujące się w głowie, nie na tyle silne, by się przebić w miejsce, gdzie analizowane są słowa. Drażniące na tyle, by mieć ochotę uderzyć głową w cokolwiek, co było by twarde.
Plany ogniska. Czekanie z niecierpliwością. Dobry humor. Dziwne, prawda? Nieme błaganie o to, co uciekło. Za ciche, by ktokolwiek usłyszał. Nikt nie przyszedł. Próbuje kolejny raz, ale nadal nic. Komuś innemu się udaje, jemu jakimś cudem nie. Niegdyś lubiany-dziś zapomniany i zostawiony na pastwę otoczenia, które trzyma go jak w klatce. Jeśli ktoś kieruje jego życiem to jest to strasznie nieudolny lalkarz, który widocznie nie ma tyle chęci bądź werwy by utrzymać przy sobie więcej niż tylko rude stworzenie.

Widząc to nawet nie reagujesz. Jesteś tylko widzem i nie masz prawa mieszać się w sztukę, nawet jeśli jest najgorszą z możliwych. W końcu nie Ty jesteś autorem, prawda? Niech tak zostanie. Patrz jedynie jak potoczą się losy i czekaj na szczęśliwe zakończenie.



[Nie wiem czy jest do ogarnięcia. Nie wiem czy jest dobre, ale skoro była wena na takie coś to jest.]

25 marca 2013

Zasłużeni


Tak moi drodzy! Nastał ten moment, że bez żadnych zahamować jestem gotowa by przedstawić Wam pierwszych zasłużonych.

"♥ Zasłużeni ♥ Odznaczeni za swój upór w dążeniu do swoich celów, za czas oddany Stadu, wielkie ambicje i wkład w życie społeczne HOTN i osobiste poświęcenie na jego rzecz. Osoby te zazwyczaj są odznaczone pokaźną ilością plusów, są wzorcem dla innych i angażują się w rozwój stada."


Tak więc, zapewne dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że pierwszym zasłużonym zostaje samiec, który angażuje się w życie stadne ze wszystkich sił, nominowany do najprzyjaźniejszej osoby HOTN, sympatyczny, będący podporą dla każdego, kto tylko tego potrzebuje. Tajemniczy ten, który zgubił po drodze życia swoją pamięć.

Baru!
Od dziś Nieustępliwa Ciszo.
Baru. Dziękuję Ci za Twoje starania, mam nadzieję, że wcale nie przygasną, wręcz przeciwnie.
 

Oto talizman. Sam niebawem odkryjesz, w jaki sposób jest połączony z Twoim od teraz nieodłącznym towarzyszem
Cettei
Contumax Silentium
[Nieustępliwa Cisza]

Jest to demonica niezwykle rozważna, posiadająca ogromną wiedzę. Odrobinę zamknięta w sobie, sprawia wrażenie bardzo płochliwej, jednak jak każdego przedstawiciela jej rasy, nie trudno ją sprowokować. W walce nie działa pochopnie, potrafi dobrze wykorzystywać swoje atuty, jakimi są jej wielkość, gdyż jest większa niż Ty, oraz umiejętność spojrzenia w głąb tego, w kogo oczy wlepi swoje błękitne ślepia. 
Mam nadzieję, a nawet jestem przekonana, że z jej pomocą łatwiej Ci będzie dowiedzieć się o przeszłości.

Oraz całkiem konkretna, żywa, ale o połamanej nodze owca, która czeka na Ciebie w Twojej jaskini - jako nagroda za wygrany konkurs podczas dnia wiosny. Smacznego.
_________________________________________________________________________

Drugą zasłużoną zostaje jedna z bardzo nielicznych w naszym stadzie kotek, na pozór cicha i spokojna, ta, którą nie sposób zauważyć nocną porą na naszych terenach, gdyż zlewa się z mrokiem. Jest z nami od samego początku i odczułam, że bardzo zależy jej na Stadzie Nocy. Wygrała jako najmroczniejsza osoba marca 2013.

Raksha!
Od dziś Oddechu Nocy
Tobie również chciałam podziękować, jesteś jedną z tych osób, które są podporą dla Stada Nocy.

Oto talizman. Sama musisz wydobyć z niego swoją drugą połowę - demona. 
 
 
 Eishame
Spiraculum De Nocte
[Oddech Nocy]
Jej umaszczenie zachwyca, sprawia, że nie można oderwać od niej wzroku - co jest przydatne jako rozproszenie podczas walki - futro mieni się barwami nocy, nieraz w jej wnętrzu można dostrzec gwiazdy. Jeżeli tylko tego nie zapragnie, niełatwo ją dostrzec, za dnia kryję się w cieniu, nocą potrafi stać się zupełnie niewidzialna. Przez jej umiejętności nieraz mylona była z Cieniem, jednak posiada temperament i inteligencję demona. Jak przystało na kota, porusza się bezszelestnie.


_______________________________________________________________________
 
Pałam dumą, moi drodzy. 
Jeżeli tylko chcecie, zostaniecie operatorami na chacie, oraz od tej chwili i od Was zależeć będzie komu należą się plusy, z Wami zaradzę się też w sprawie następnych zasłużonych. Jeżeli tylko macie jakieś uwagi dotyczące bloga, czy funkcjonowania stada - możecie decydować, po moim uprzednim zatwierdzeniu. 
 
I są już osoby, którym blisko jest do tej rangi.
Swoją drogą, operatorami zostaniecie niebawem, kiedy założę chata, gdyż pojawiały się prośby o zmianę na taki, nad którym będę miała dostęp do logów
 
Cóż. Gratuluję Wam. 
I Fleur, proooszę, napisz część stadnego opowiadania.   

 
 
 

23 marca 2013

Hilarem cz.5

Chwilę to trwało, zanim Angel się przełamała. Moja ciekawość dosyć mocno wzrastała, zmrużyłem ślepia i patrzyłem na nią wyczekująco. Otarła samotną łzę z pyska i zaśmiała się.
- Ach... Ta twoja dyskrecja - posłała mi czarujący uśmiech. Bez słowa odpowiedziałem jej tym samym. Nabrała powietrza...

Nigdy nikogo nie faworyzowałeś, to też odróżniało cię od reszty stada. Oni zrobiliby wiele dla Duxa, w końcu był synem Alph. Myślę, że gdyby nie to, uważaliby go za zwykłego oprycha. Tak czy siak, chciałam poczuć się najważniejsza dla ciebie, chciałam wyróżniać się wśród tych wszystkich samic oblegających cię dookoła. Wdzięczyłam się i prężyłam, przeszkadzałam w rozmowach z innymi, chciałam pokazać, że dla mnie przerwiesz każdą rozmowę. Niestety, zawsze byłeś bezpośredni i moje próby kończyły się raczej fatalnie. Po twoich uwagach co do mojego zachowania czułam się raczej zażenowana niż wyjątkowa. Nie myśl sobie tylko, że sława odbiła ci do głowy, o nie. Zachowywałeś się wobec mnie tak samo jak wcześniej. Po prostu teraz co chwila nam ktoś przeszkadzał, szczególnie kiedy jedno z nas wtulało się w drugie albo w inny sposób okazywało czułość. Pewnego dnia wybuchłam, właśnie wychylałam pysk żeby liznąć się w pysk, cieszyłam się tą naszą intymnością, nie trwało to jednak za długo... Zleciała się szarańcza, tak nazywałam te wszystkie idiotki lepiące się do ciebie. Były we cztery, może pięć, wypchnęły mnie na dalszy plan i zaczęły opowiadać ci coś, jedna przez drugą, chyba sam nawet straciłeś na chwilę orientację. Mimo wszystko lekko się uśmiechnąłeś, wtedy nie wiedziałam, że to jeden z twoich uśmiechów wołających o pomoc. Warknęłam głośniej i skoczyłam między nie, wściekła rozepchałam je na boki i spojrzałam ci prosto w oczy... "Koniec! To koniec, nie chcę być przeszkodą miedzy nimi a tobą!". Wykrzyczałam to zdanie i wbiegłam w las, lekko w szoku, ale ruszyłeś za mną krzycząc moje imię. Płakałam, tak strasznie płakałam, nie reagowałam, nie wiem czemu, nie chciałam cię widzieć. Jednak ty nie poddawałeś się, nadal wołałeś, wciąż biegłeś. Wywiało mnie, i to dosłownie wywiało, na jedną z naszych gór. Nie wiem jak długo tam siedziałam, wiem tyle, że mnie nie znalazłeś. Postanowiłam wyruszyć na małą wyprawę. Wróciłam tydzień później, na święto naszego stada. Jednak kiedy weszłam na polanę, ta oblana była jakimś kolorowym badziewiem. Kilka wilków się śmiało, inne komentowały naganny wybryk. Wiedziałam, wiedziałam, że to twoja sprawka. Ruszyłam pędem do twojej jaskini, chciałam cie przeprosić. Ta wycieczka wiele mi dała, dotarło do mnie, że od zawsze traktowałeś mnie wyjątkowo, chciałam ci wszystko powiedzieć, wytłumaczyć, ale ciebie już nie było. Przed jaskinią zastałam tylko twoją matkę. Kiedy zapytałam o ciebie, odpowiedziała krótko ,,odszedł,,.

Spojrzała na mnie.
- Ale teraz jesteś - patrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Poczułem jakieś ukłucie w środku, wspomnienia były, ale niewyraźne, jakby ktoś blokował ich dostęp do mego umysłu. Zauważyłem wtedy, że gdy mowa o dobrych rzeczach wspomnienia nie są tak wyraźne, jak te złe. Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi śmiech kogoś zza drzew.
- Pięknie Angel, niezła z ciebie kłamczucha - zza drzew wyszedł Dux z szerokim, złośliwym uśmiechem - A więc nasz Hili stracił pamięć, ojj... - udał smutną minę - jak mi szkoda - zatrzymał się i spojrzał na mnie spod byka.
- Podsłuchiwałeś?! - Angel wyraźnie się zestresowała.
- Cicho mała. Chętnie ci przypomnę jak to było z twoją małą Angel - złośliwy uśmiech nie odstępował go na krok. Nie bardzo wiedziałem o co tu chodzi, ale reakcja wilczycy na jego widok spowodowała, że miałem pewne wątpliwości co do jej wersji.
- Mów - odpowiedziałem krótko. 
- Hil nie słuchaj go! - szturchnęła mnie w łapę, nie zareagowałem.

Twoja słodka samiczka owszem, biegła przez ten cudny las, racja płakała. Lecz nie przypominam sobie, aby trafiła na jakąś górę. Trafiła tak, ale prosto na mnie. Twoje wołanie umilkło. Zapytałem się grzecznie gdzie jesteś, widzisz, obmyśliłem plan, jak cie dorwać. Twoje owe wielbicielki miały cię znaleźć, a Angel, kochaniutki, zaprowadzić w odpowiednie miejsce.

- Przestań ! Stop ! - wilczyca krzyknęła i strumień łez spłynął po jej pysku. Czułem narastające w sobie napięcie, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale czułem się wkurzony.

"Biegnie za mną" odpowiedziała krótko, jednak nie spodziewała się, że jesteś już na miejscu i wszystko słyszysz.

"Biegnie za mną" te słowa dźwięczały mi w uszach. Zaraz potem pokazał się obraz, wspomnienie wróciło.

- Angel? - stałem wryty, patrząc jak rozmawia z Duxem, odwróciła się gwałtownie - Co to ma być? - rozejrzałem się dookoła. Dochodziły mnie dziwne odgłosy, biegło tu więcej wilków.
- To koniec, nie słyszałeś? - Dux posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Nie rozmawiam z tobą. - warknąłem w jego stronę - Angel? Powiesz coś? - zapytałem, a wilczyca uśmiechnęła się do mnie.
- No chyba nie brałeś nas serio co? Otoczony tyloma pięknościami, nie wiem co w tobie widziały. Ach no tak, nic - zaśmiała się - a ja myślałam, że są dla mnie rywalkami. 
- Nie kłam... - bezradność, nic więcej nie potrafiłem powiedzieć, poczułem jakby ktoś mi wyrywał serce.
- Dux jest świetny - spojrzała na niego i owinęła jedną z jego łap ogonem.
- Dux? - zaśmiałem się - A kto to jest?! - warknąłem w jego stronę.
- Wygrany, wilczyca moich pokrojów właśnie z kimś takim ma świetlaną przyszłość.
Poczułem się oszukany, tak strasznie oszukany i naiwny.
- Boli? - zapytał Dux z tym samym wciąż uśmiechem - I dobrze, moich kumpli też bolało, jak zrywały z nimi z twojego powodu.
Stałem i patrzyłem z niedowierzaniem na Angel, coś dziwnego było w jej oczach. Bolało... Gwałtownym ruchem wykonałem w tył zwrot i pobiegłem przed siebie, powstrzymałem łzy, mocno zaciskając zęby.
- Jeszcze cie dorwiemy ! - usłyszałem za plecami.

Wróciłem do rzeczywistości i spojrzałem na Angel.
- Okłamałaś mnie... - złość, żal, smutek, zawód, ból, ból w klatce piersiowej... Nowo poznane emocje.
- Hil nie, ja nie... To nie tak, ja to powiedziałam żebyś był zazdrosny, żebyś o mnie walczył... - płakała.
- Okłamałaś mnie... - powtórzyłem.
- Miałeś walczyć nie uciekać ! Okłamałam żebyś do mnie wrócił ! - krzyknęła, a w tle usłyszałem śmiech 
- Hilarem. Proszę cię wysłuchaj mnie - dodała cicho. Śmiech w tle nie ustawał, ogromna złość, poczułem ją z całym ciele. - To nie tak... - mówiła dalej.
Ten śmiech...
śmiech...
złośliwy śmiech...
Jego śmiech...
Z głośnym warknięciem rzuciłem się na Duxa, nie spodziewał się tego, Angel też nie.
- Hilarem ! - krzyknęła, gdy ja szarpałem syna Alph, miotałem nim jak ścierką, nie mógł nawet wstać. Nie wiem co mnie napadło, ale ledwo się powstrzymałem przed zadaniem ostatecznego ciosu. W ten czas zleciało się kilka innych wilków i odciągnęło mnie od Księcia.
- Hilarem ! Coś ty... - Angel chciała dokończyć,
- Baru ! Baru Saya ! - warknąłem jej w pysk. Miała przestraszone oczy - Twój Hilarem nie żyje - odepchnąłem trzymających mnie i ruszyłem w stronę jaskini. Oblizałem jeszcze tylko kły ociekające krwią i poczułem na sobie wzrok obserwatorów tej sceny. Powoli dochodziło do mnie co zrobiłem, ale nie wiem co czułem, nowo poznane uczucia miały teraz nade mną kontrolę...

CDN.

/ średnio mi się podoba ale może być.



Koniec listy obecności.


Lista Obecności zakończona
 
Aramis -1

Anaid Eilhart -1
Black Hollow -1
Chloe -1

Florence Revy -1
Rozalia -1
Destroy -1
Tandwiel -1
Tenebres -1



Żegnamy ze Stada Nocy Lunę, której jest to trzeci minus.

 




Wciąż zastanawiam się po co czekać na cud obecności niektórych z tych, którzy się nie podpisali - są wśród nich przecież i tacy, co odwiedzili Naszą jaskinię tylko raz i słuch o nich zaginął.
Nie chciałam być niedelikatna, więc pytam Was, moje drogie Stado Nocy, co Wy na to, by wygnać kilkoro z tych, którzy nie tylko nie stawili się podczas listy, ale nie stawili się też nigdy wcześniej ani później?

Mimo tego, że bardzo przygnębia mnie fakt nieobecnych, cieszy mnie też to, że wielu z Was jest i nie zapowiadają się zmiany. Stoimy już twardo na ziemi właśnie dzięki Wam. Dziękuję.

22 marca 2013

Wyniki

A więc bez owijania w bawełnę, pierwszy etap konkursu dobiegł końca ! Ponieważ ciekawskie z was jajca to nie ogłoszę od razu wszystkich wyników. Poznajmy dwóch pierwszych laureatów !
Najbardziej mroczną z nas jest: 
zabójczyni szczepu trzeciego, uczennica magów mroku i cienia, solidnie zbudowana, o silnych szczękach i idealnym nocnym kamuflażu, samica Jaguara Melanistycznego... 
Raksha Morte !
Najbardziej przyjazną zostaje ogłoszona:
 ,,bardzo roztrzepana istotka,, , pełna sprzeczności, szczera, służąca pomocą w potrzebie, zawadiacka, sprytna, jak na lisicę przystało, uczennica zwiadowców i magów ognia oraz głowa naszego stada... 
Error Buen !

Kolejną dwójkę poznacie już w następnym odcinku! Premiera:
29.03

/ hyhy... Wasz kochany Baru. 

18 marca 2013

Impreza z okazji Rozpoczęcia Wiosny.

 Impreza z okazji Rozpoczęcia Wiosny.

Panie, Panowie i inne bliżej nieokreślone stwory.

W sobotę 23 marca 2013r.
Od godziny 18.00-19.00

Pamiętając Zabawę Noworoczną zezwala się na przybranie ludzkiej formy, choć nie jest to obowiązkiem.
Obowiązkowe przebranie w motywie wiosny - zostanie wylosowana Najbardziej Wiosenny Członek Sojuszu.
Przewidziane:
-Atrakcje-niespodzianki [Muszę wymyślić jakieś. Propozycję chętnie przyjmę w komentarzach.]
-Topienie Marzanny w naszym jeziorku.
-Masa zabawy.
-Tańce do białego rana.
-Integracja w stadzie i poza nim.

Właśnie. Co do tej integracji. Był turniej. Może by tak zaprosić SZK i BOTRT?

Liczę na obecność z Waszej strony.

EDIT.
Wyprawa do świata ludzkiego po alkohol/inne rzeczy odbędzie się w środę o godzinie 19.00.

Serek

17 marca 2013

Hilarem cz.4

Wilczyca siedziała patrząc gdzieś w dal, błękitne obłoki dookoła niej delikatnie muskały jej sierść. Usłyszałem ciche westchnienie.
- To jak? - zapytałem już lekko zniecierpliwiony. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Nigdy nie widziałem tak smutnego uśmiechu, znowu coś zabolało mnie w środku. Dziwne i cholernie dokuczające uczucie.
- To było troszkę jak sen... - spojrzała znowu gdzieś daleko, jej uśmiech zmienił się diametralnie, jakby na wspomnienie tego co było, zniknęły wszystkie smutki.

Od małego zawsze mnie interesowałeś, wyróżniałeś się wśród tłumów. Każdy w stadzie zawsze chciał udowodnić swoją siłę i wielkość, każdy, tylko nie ty. Chodziłeś taki pogodny, uśmiechnięty od ucha do ucha. Pamiętam heh, pamiętam jak kiedyś, zaciekawiona tym twoim zachowaniem, postanowiłam śledzić cię i sprawdzić, co jest źródłem tego pozytywnego nastawienia do świata. Nigdy nie zapomnę, gdy okazało się, że nic. Po prostu nic, twój dzień wyglądał tak zwyczajnie, a ty czerpałeś radość ze wszystkiego. Nawet gdy wpadłeś do lodowatego strumienia, to wynurzałeś łeb roześmiany. Mimo tej twojej pogody ducha, byłeś samotnikiem, mieli cię raczej za słabeusza niż kogoś, z kim warto trzymać. Potem ech, wszystko się zmieniło, ale nie u ciebie, u mnie. Zostałam zmuszona do opuszczenia stada. Nie wiem jak wtedy się zachowywałeś, ale często myślałam o tym, jak być równie pocieszna co ty. Kiedy wróciłam na tereny, a było to równy rok po opuszczeniu ich, mieliśmy już prawie dwa lata. Wszystko stało się takie obce, wszyscy się zmienili, ja też. Pamiętam, że pierwszym moim ruchem, zaraz po przywitaniu się z Parą Alpha, było poszukanie starych znajomych, no i ciebie rzecz jasna. Ruszyłam szybko na polanę, na której wszyscy często kiedyś przesiadywali. Nadal była równie oblegana co przed rokiem. Chciałam udać się do grupki przyjaciół, którzy zauważyli mnie, gdy tylko pojawiłam się na ich widoku, ale zatrzymał mnie Dux. Zaczął posyłać zalotne spojrzenia i gadać coś o tym, jak to wyrosłam. Nigdy nie należałam do zbyt pyskatych, więc po prostu chciałam go wyminąć, ale nie pozwolił mi. Zobaczyłam w oczach znajomych strach i coś w stylu współczucia, ich uśmiechy zamieniły się w pyski pełne politowania. Zrozumiałam, że mam do czynienia z ważniakiem, naszym stadnym księciem. Nie chciałam z nim gadać, nie z nim. Zaczęłam z paniką w oczach szukać jakiejś drogi ucieczki przed tym jego napastowaniem wzrokiem, co jego samego chyba bawiło ale i denerwowało, że nie jestem wobec niego uległa. Miałam za złe wszystkim dookoła, że nie odważą się zwrócić mu uwagi. Wtedy usłyszałam ciche warknięcie. ,,Zostaw ją,, powiedział głos, a wszystkie oczy powędrowały za moje plecy. Odwróciłam łeb i... Ty, stałeś tam ty. Byłam tego pewna, poznałam cię po oczach, fiołkowe oczy, nikt takich tu nie miał. Jeny... Pamiętam to uczucie, byłam prze szczęśliwa i zdziwiona. Nigdy nie spodziewałam się zobaczyć cię z wyszczerzonymi kłami, czy zmarszczonym nosem. Chyba nikt się nie spodziewał. Wyglądałeś dużo solidniej niż kiedy traciłam cię z widoku. Zaczęłam nawet obawiać się, że już nie jesteś tym wesołym wilczkiem. Tyle myśli przeszło przez moją głowę, a ty, ty zatrzymałeś je wszystkie jednym, delikatnym uśmiechem, który właśnie mi posłałeś. Zrobiło mi się gorąco, nie słyszałam twojej rozmowy z Duxem, widziałam tylko jak patrzysz na niego i że coś mówisz. Głosy dookoła były stłumione, ale wiedziałam, że i on do ciebie przemawia. Z tego błogiego stanu wyrwała mnie wasza szarpanina i tłum jaki się zbiegł. Zostałeś wtedy pokonany, ale Dux nie wyszedł z tego bez szwanku. Wszyscy się rozeszli, aby wiwatować wygranemu, ty podnosiłeś się z ziemi, spojrzałeś za nimi i uśmiechnąłeś do siebie. Stałam jak wryta, ten cały czas. Podszedłeś do mnie i zapytałeś czy nic mi nie jest, na co po prostu wybuchłam śmiechem. Heh, cały poraniony pytasz się, czy nic mi nie jest. Byłeś taki dzielny. Tak właśnie się poznaliśmy.  Później spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Mało kto nam w tym przeszkadzam, ciebie unikali bo byłeś ,,przegranym,, a mnie, bo nie uległam wielkiemu Duxowi i zadawałam się z tobą. Z czasem jednak reszta stada zaczęła się do nas przekonywać, nie zwracaliśmy uwagi na ich dziwne spojrzenia czy komentarze. Bawiliśmy się i wydurnialiśmy w ich otoczeniu, nie raz ktoś zaśmiał się z twojego dowcipu, który usłyszał zupełnie przypadkiem. Każdemu posyłałeś uśmiech, doczekałeś się tego, że odpowiadano ci tym samym. Moi dawni przyjaciele przełamali się pierwsi, pewnego dnia podeszli grupką do nas i po prostu usiedli. Mnie nie musieli się przedstawiać, ale bardzo ucieszyłam się kiedy przedstawili się tobie. Heh, zawsze gadałeś, że czujesz się strasznie nieswojo, nie przywykłeś do takich tłumów. Tym bardziej, że z wtedy nie znanych mi powodów, wzbudzałeś ogromne zainteresowanie. Z czasem zauważyłam, że to u płci przeciwnej wzbudzasz taką ciekawość. Przez co, nie ukrywajmy, traciłeś w oczach swoich braci. Byłeś niesamowity, uśmiechałeś się do każdej wilczycy, nie podrywałeś ich, to raczej one podrywały ciebie, ale ty nawet tego nie zauważałeś. Za to ja zauważyłam, zaczęło mnie to mocno drażnić...

Dopiero wtedy spojrzała na mnie.

Chyba właśnie dlatego wszystko jest tak, jak nie powinno.

- Możesz jaśniej? - zapytałem zaciekawiony.
- Mogę.
- A więc? Co się stało?
- No właśnie... eh...

CDN.

[wiem, kochacie mnie za te zakończenia ]

[ZAWIESZONA]

Wbrew pozorom...
WYGLĄD :
















MIANO : Dalia Seron
WIEK : Hm... Niedużo, ale wystarczająco by wiedzieć co to jest cierpienie.
PŁEĆ : Każdy widzi, że ta tutaj to w 100% Samiczka.
CHARAKTER : Tak, jak kwiat, z którym dzieli imię, jej charakter jest wręcz tęczowy.
Wadera na pewno jest uparta. Do nieznajomych nieufna. Na początku znajomości nieśmiała. Czasami tajemnicza. Czuj się zaszczycony, jeżeli Cię zaczepi. Zaczepność to jej sposób na pokazanie, że Cię bardzo lubi. Masz rany ? Jeśli nie chcesz widzieć zatroskanej miny, uważaj żeby ich nie wypatrzyła. Troskliwość bierze nad nią górę. Jest w jednej osobie niepoprawną optymistką i pesymistką. Jak chcesz wiedzieć więcej musisz ją poznać.
LUBI : Wyprawy, patrzeć w niebo nocą, grzmot wodospadu, zimę (śnieg), szaleństwa, ,,bawić'' się żywiołem powietrza.
NIE LUBI : Kłótni, wtrącania czyjegoś nosa w jej sprawy, błagań o życie.
HISTORIA : Była jedynym dzieckiem pary Alpha : Krotona i Lilai. Gdy tylko ukończyła 6 miesięcy, ojciec zaczął ją szkolić na wojowniczkę. Brała udział w przeróżnych polowaniach i walczyła z najsilniejszymi basiorami. Walki nie zawsze kończyły się zwycięstwem. Uczyła się astronomii i magii. Jednak jej ulubionym zajęciem było wsłuchiwanie się w grzmot wodospadu. Rodzice często brali ją na wojny. Widziała jak giną jej bliscy i wrogowie. Matka i ojciec wbrew pozorom kochali ją. Ona nie wyobrażała sobie bez nich życia. Los jednak postanowił odebrać jej ich szybciej niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać.
Pewnego dnia, wstała jeszcze przed świtem. Postanowiła wyruszyć na swe pierwsze samodzielne polowanie. Zazwyczaj towarzyszył jej ojciec lub inny z dorosłych wilków.
Polowanie było udane. Wróciwszy na Polanę chciała od razu biec do ojca by mu wszystko opowiedzieć. Jednak gdy tylko weszła do jaskini... Ojciec, matka i inne wilki leżały w ogromnej kałuży krwi. Jej przednie łapy niechcący zanurzyły się w szkarłatnej posoce. Wybiegła z groty i zaczęła pędzić przed siebie. Dobiegła aż na wzgórze, gdzie po raz pierwszy zawyła. Tamto wycie było pokrzepiające i zachęcające do walki. Tym razem z jej pyska wydobyło się wycie rozpaczy. Nie płakała. Ojciec wpajał jej, że nie wolno okazywać słabości. Siedząc na wzgórzu postanowiła się zemścić. Szybko wytropiła ludzi i pozabijała, gdy spali.
Włóczyła się długie miesiące, aż znalazła się na terenach HOTN i postanowiła tu zostać.
RODZINA : Baru Saya & Liam

LUDZKA POSTAĆ :
WYGLĄD :




















DODATKOWE INFORMACJE : Dalia w ludzkiej postaci ma czarne skrzydła, rude włosy i szmaragdowe oczy, które zmieniają kolor, gdy jest zła na szkarłat. Jako człowiek włada żywiołem ognia. Rzadko ukazuje się w tej postaci. Skrzydła może ,,chować''. Jako człowiek nie musi bać się ognia, gdyż jest on dla niej nieszkodliwy. Jest ona swoim przeciwieństwem.
OPOWIADAIA :
Why do not chase for past ?
Jedyny Słuszny Pan #5
Jedyny Słyszny Pan #7
Sen I
Sen II
Gdy serce tęskni to znak ze pora coś zmienić
___________________________________________________
Kontakt : GG : 45262167
Wybaczcie, ale jak chciałam zaktualizować to mi lapek strajka strzelił dlatego tak.

"Who will tell the story of your life?" Cz.3

 Nikłe promyki południowego słońca ledwie przebijały się przez gęste korony drzew. Puszcza zdawała się być cicha i tajemnicza, gęste poszycie lasu zapewniało kryjówkę niejednemu stworzeniu. Powietrze było tu tak wilgotne, że niemal wydawało się ciężkie i nawet żaden powiew wiatru nie burzył tego spokoju. Ogromne, wysokie konary wznosiły nad głową czarnej pantery i przypatrywały się z ciekawością temu niezwykłemu gościowi. Raksha przemierzała tą puszczę już od dobrych kilku dni, odkąd niedawno wyruszyła poza tereny Stada Nocy, by poszukać tego tajemniczego osobnika. Wiedziała, że odchodziła w złym czasie, ale coś usilnie próbowało ją zaciągnąć do tego miejsca. I oto jest. Po środku ogromnego lasu, kryjąc się w długich cieniach, nie mając pojęcia dokąd zmierza.
 Schylona nisko nad ziemią, na ugiętych łapach, powoli poruszała się między drzewami. Niestety musiała iść dołem, zamiast, tak jak lubiła najbardziej, skakać po gałęziach, a to dlatego, że nie chciała zostać zbyt szybko zauważona. Jej fiołkowo-zielone oczy sondowały teren w poszukiwaniu jakiś znaków, które mogłyby świadczyć o obecności kogoś oprócz niej. Kierowana dziwnym odczuciem spojrzała w górę, by zaraz przed sobą, na jednym z drzew, ujrzeć poszukiwanego przez nią czarnego lamparta. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, gdyż ukryta w gęstwinie krzewów była niewidoczna dla leżącego na gałęzi samca. Przesunęła wzrokiem po całym drzewie, na którym się znajdował i wypatrzyła dogodne miejsce. Cieszyła się teraz w duchu, iż był odwrócony do niej tyłem, mogła spokojnie pojawić się na gałęzi umiejscowionej tuż za nim. Skupiła się na owym miejscu i poczuła jak powoli jej ciało zaczyna rozpływać się w cieniach, by po chwili zmaterializować się za plecami niczego niedomyślającego się lamparta. Nie miała pojęcia, że wyczuł ją, kiedy tylko się tam pojawiła, dlatego jego słowa były dla niej niemałym szokiem.
 - W końcu raczyłaś się pojawić, Raksho - powiedział, zwracając na nią swe błękitne ślepia. Po raz kolejny zaskoczył ją kolor tych oczu i pewność, że wie kim on jest, że skądś go zna.
 Otrząsnęła się już z początkowego zszokowania i zmrużyła swoje ślepia, wpatrując się w samca.
 - Skąd wiedziałeś, że to ja? Niczym się nie zdradziłam, co więcej, na pewno mnie nie zauważyłeś - rzekła, nieco chłodniej niż chciała i po nie w czasie zdała sobie sprawę, iż zabrzmiało to jakby była nieco zbyt pewna siebie, czego nie miała w zamiarze. Stwierdziła tylko oczywisty dla niej fakt.
 Lapmart podniósł się i spojrzał na nią z tym swoim tajemniczym półuśmiechem.
 - Wyczułem twoją aurę i to, że użyłaś mroku, by się tu dostać - odpowiedział, wyglądając na niemal zadowolonego z faktu, iż udało mu się ją czymś zaskoczyć.
 Pantera przekrzywiła pysk, zastanawiając się nad jego słowami. Zaciekawiła ją aura, o której wspomniał, czyżby miał umiejętność widzenia ich? Na to wyglądało. Spojrzała na niego z kiepsko ukrywanym zainteresowaniem wymalowanym w ślepiach, ale samiec zdążył ją uprzedzić z odpowiedzią.
 - Zanim zdążysz zapytać, tak, widzę aury innych, ale twoja jest inna, dlatego potrafiłem wyczuć ją z większej odległości nawet cię nie widząc - wyjaśnił, obserwując jakie wrażenie wywrą na niej nowe informacje.
 - Inna? Pod jakim względem? - zapytała, teraz już wcale nie próbując zamaskować zainteresowania, ale także niewielkiego zdziwienia.
 Tym razem to on przekrzywił pysk, spoglądając na nią w nieco inny sposób niż wcześniej, jakby ze... smutkiem? Nie, musiało jej się wydawać. Cokolwiek pojawiło się przez tą chwilę w jego ślepiach, zniknęło zbyt szybko, by mogła jednoznacznie stwierdzić.
 - Jest podobna do mojej - odpowiedział. Po raz kolejny zbił ją z pantałyku tak, że nie wiedziała co powiedzieć, jednak nawet gdyby chciała, nie zdążyłaby. - Widzę, że ciągle nie pamiętasz. - Westchnął i odwrócił się, jakby chcąc odejść. - Wróć, kiedy dowiesz się wszystkiego - dodał i już chciał zniknąć jak poprzednio, jednak słowa Rakshy zatrzymały go w półkroku.
 - Nie wiem nawet jak się nazywasz...
 Spojrzał na nią tymi swoimi błękitnymi ślepiami i uśmiechnął się lekko.
 - Dowiesz się wkrótce Raksho, lub jak kiedyś zwykłem do ciebie mówić, Akallabeth - powiedział i rozpłynął się w mroku, pozostawiając panterę w jeszcze większym szoku.

***

 Białowłosa weszła do białego budynku tuż za nieznaną jej szatynką, która nie wydawała się być zbyt przyjaźnie nastawiona. Wnętrze nie różniło się zbytnio od domku, który został jej przydzielony. Przy ścianach stały drewniane meble, w dużych oknach wisiały bladożółte zasłony, a podłoga wyłożona była jasnym drewnem. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że znajduje się w hallu i właśnie kierowali się do jednego z pomieszczeń umiejscowionych na jego końcu. Weszli do pokoju urządzonego w równie ciepłych barwach, jednak tutaj można było dostrzec więcej brązu z akcentami zieleni. Po środku stało duże, dębowe biurko, a za nim skórzany fotel, w którym to zasiadła owa tajemnicza kobieta. Pomieszczenie to pewnie było gabinetem, o czymś świadczyły, właśnie biurko i rzędy półek pełnych rozmaitych książek, ustawione przy dwóch równoległych do siebie ścianach. Akallabeth nie zdołała dobrze przyjrzeć się pomieszczeniu, gdyż jej obserwację przerwał chłodny, kobiecy głos.
 - Jestem Aldamir, przewodzę tutejszym magom - zaczęła, po raz kolejny swoim spojrzeniem niemal przeszywając duszę dziewczyny na wskroś. - Rozumiem, że chcesz tu zostać by rozwijać swoje umiejętności? - zapytała, chociaż znała już odpowiedź. 
 Białowłosa spojrzała w oczy przywódczyni i dopiero teraz zrozumiała, dlaczego jej spojrzenie wydawało się tak niezwykłe. Nie sposób było określi jakiego koloru były jej oczy, raz wydawały się stalowo szare, raz jasno zielone, a po chwili brązowe. Akallabeth zebrała się w sobie i odpowiedziała.
 - Tak, zawsze też chciałam poznać innych podobnych do mnie. 
 Aldamir uśmiechnęła się lekko, przez co nie wydawała się już tak straszna jak jeszcze przed chwilą, mimo to dziewczyna nie wyzbyła się tego dziwnego zaniepokojenia, jakby coś było nie tak z tą kobietą. 
 - W takim razie myślę, że Alcarin i Lithia z chęcią przedstawią ci innych, prawda? - spojrzała na pozostałą dwójkę, która dotychczas milczała. 
 - Oczywiście - odpowiedział chłopak, uśmiechając się lekko do białowłosej.
 - A ja z chęcią nauczę ją co nieco o naszym żywiole - dodała entuzjastycznie rudowłosa, puszczając Akallabeth perskie oko. 
 - No dobrze, w takim razie nie zatrzymuję was dłużej, gdybyś miała jakieś pytania, możesz zawsze do mnie przyjść - powiedziała na koniec Aldamir, uśmiechając się do nieco zakłopotanej dziewczyny, która jednak teraz uśmiechnęła się lekko.
 Cała trójka wyszła z gabinetu i wszyscy zgodnie odetchnęli, po czym sami nie wiedząc dlaczego, zaczęli się śmiać. Mimo iż niepokój ciągle dręczył umysł posiadaczki białego płomienia, w końcu poczuła, że jest właśnie tam, gdzie być powinna i gdzie zawsze należała.

***

 Akallabeth siedziała właśnie na polanie przed domkami, przyglądając się Alcarinowi, który pokazywał młodszemu magowi, jak powinien łapać promienie słońca, oświetlające ich teraz swoim złotym blaskiem. Spędziła tu już dwa tygodnie, ucząc się coraz to nowych rzeczy o swoim żywiole i żywiołach innych, ale ciągle nie mogła wyzbyć się uczucia niepokoju, które zawsze nawiedzało ją, gdy Aldamir obserwowała jej ćwiczenia. Zwłaszcza, gdy inni magowie po raz pierwszy widzieli jej biały płomień, nie mogąc się temu nadziwić, prosili ją o pokazywanie go raz za razem, aż w końcu jakoś się do tego przyzwyczaili. Teraz już nikt nie reagował tak na jej ogień, jednak wiedziała, że ta tajemnicza kobieta coś wiedziała na ten temat. Szczególną uwagę zwracając zawsze na jej włosy. Tylko co było w nich takiego niezwykłego? Prawda, były białe z czerwonym pasmem, ale także odzwierciedlały jej żywioł, więc nie wiedziała, dlaczego tak bardzo wszyscy się nimi zachwycali. Zauważyła już, że większość miała wygląd w jakimś stopniu wskazujący na ich żywioł. Lithia miała rude włosy, jak ogień, Alcarin złote, wskazujące na światło, użytkownicy ziemi brązowe, często także posiadali zielone oczy. Żywioł wody charakteryzował się niebieskimi oczami, a wiatru - szarymi. Tu także wyjaśniła się tajemnica oczu Aldamir. Od Alcarina dowiedziała się, iż jest ona pobłogosławiona nie tylko ziemią, ale także i wiatrem. Rzadko, kiedy spotykany był mag, posługujący się dwoma żywiołami, dlatego wzbudzała ona powszechny szacunek i wszyscy zdawali się ją podziwiać i lubić. Więc dlaczego białowłosa ciągle czuła niepokój, gdy tylko ją widziała? Nie potrafiła tego stwierdzić, widocznie miało to pozostać tajemnicą jeszcze przez jakiś czas.
 Jej rozmyślania zostały przerwane przez szmer dobiegający od strony domków. Zwróciła tam swoje spojrzenie i zobaczyła, iż kilku innych magów wyszło na polanę i rozmawiało ze sobą przyciszonymi głosami, równocześnie spoglądając na ścieżkę przecinającą ścianę lasu. Akallabeth wstała, marszcząc brwi i już chciała zwrócić się z pytaniem do Alcarina, jednak ten zdołał ją uprzedzić.
 - Czekają na przybycie jakiegoś nowego maga - powiedział, spoglądając na dziewczynę i ich oczy spotkały się.
 Dotarły do nich pogłoski, iż zmierzał do nich ktoś posługujący się cieniem, jednak nikt tego nie potwierdził, ani temu nie zaprzeczył. Białowłosa zagryzła wargę i odgarnęła czerwone pasmo z oczu, zakładając je na powrót za ucho. Spojrzała na wyjście ścieżki z lasu. Dziwne uczucie zakiełkowało w jej sercu, jakby napięcie pomieszane z oczekiwaniem, zupełnie jak wtedy, kiedy zmierzali w to miejsce. Jednak tym razem uczucie było jeszcze silniejsze, podświadomie czuła, że to wydarzenie będzie miało niebanalne znaczenie dla jej przyszłości. 
 - Chodź, podejdziemy bliżej - dodał.
 Skierowali swe kroki do grupki innych magów, jednak nawet nie zdążyli tam dojść, kiedy z lasu wyłonił się czarny, jak noc jeździec. Wjechał na polanę lekkim kłusem, zatrzymując się tuż przed nimi i spoglądając na nich z końskiego grzbietu. Czarna sierść rumaka lśniła w blasku słońca, a długa grzywa poruszana była lekkimi podmuchami wiatru. Jeździec również cały odziany był w czerń, a na jego plecach można było dostrzec przymocowany długi, obusieczny miecz. Zeskoczył lekko na ziemię i odwrócił się do zebranych na polanie magów, zatrzymując swój wzrok na białowłosej. Długie do ramion włosy były rozwichrzone przez wiatr i niemal zasłaniały połowę jego twarzy, przykrywając całkowicie jedno oko. Akallabeth podniosła swój wzrok, ich spojrzenia skrzyżowały się i poczuła, jak przez jej ciało przeszedł dreszcz. Wstrzymała oddech. Tak błękitnych tęczówek nie widziała nawet u magów wody. Zastanawiało ją tylko dlaczego zasłaniał drugie oko, skoro były tak pięknego koloru. 
 - Witaj, czekaliśmy na ciebie. Jestem Aldamir, przewodniczka tego klanu. - Jakby znikąd pojawiła się brązowowłosa, po raz kolejny wzbudzając dziwny niepokój w sercu białowłosej. Uśmiechała się, w jej mniemaniu pewnie bardzo uroczo, witając nowo przybyłego. - Może zechciałbyś pójść ze mną?
 Nieznajomy zwrócił swój wzrok na mówiącą, jednak jej słowa i nawet uśmiech, zdawały się nie sprawiać na nim większego wrażenia. Pogładził delikatnie szyję swojego wierzchowca i skinął, zgadzając się pójść za nią. Aldamir uśmiechnęła się i odwróciła, idąc w stronę głównego budynku.
 Gdy czarnowłosy mijał milczących magów, jego spojrzenie jeszcze raz napotkało fiołkowe tęczówki, a białowłosa po raz kolejny poczuła, jak jej ciało przeszywa dreszcz. Wiedziała, że właśnie jej przeznaczenie powoli zaczynało się formować.

*** 

[Uff, w końcu. Strasznie długie mi to wyszło, więc jeśli komuś chciało się to przeczytać i dotrwał do końca, gratuluję. Jak zwykle chciałam zamieścić zbyt wiele informacji w jednej notce. Myślę, że będę jeszcze może ze dwie notki tej serii, a potem zacznę kolejną, już w większości dziejącą się w czasie obecnym. Miło by mi było, gdyby jednak ktoś to przeczytał. Jeśli ktoś zastanawiał się, kim był samiec z poprzedniej notki "Jedyny Słuszny Pan", którą pisałam, to mam nadzieję, że właśnie się dowiedział. No, koniec ogłoszeń.]

Lista Obecności.

Lista Obecności;
 
Anaid Eilhart
Black Hollow
Chloe
Dalia Seron
Diacyloglicerole
Envy
Error Buen
Florence Revy
Kayoko
Luna
Mai Fleur
Raksha Morte
Rozalia Issis Signora del Vento
Suey Destroy Limone
Tandwiel
Tenebres
Tiffany Tara III
Xeattie Tav
Aramis
Baru Saya
Kendal Handerson
Seth Della San De'Kairn
Syriusz

Od 17 marca do 23 marca.
To bardzo długo, mam nadzieję, że wiele osób zdąży się stawić, ponieważ ta lista wykreśli ze stada tych kilka osób, które zebrały już minusy.
Zgłaszajcie się po plusy za komentarze.
Zasłużeni po liście.

12 marca 2013

Od nowa [EDIT]

Od początku, jesteście dosyć trudną grupką w kwestii pytania każdego z osobna co i jak. Skoro to mój konkurs to podejmuje pewne kroki.
- Po pierwsze, eliminuje osoby nieobecne, widniejące na naszej stronie, nie będzie można na nie głosować:
- Aramis
- Chloe
- Destroy
- Envy
- Luna
- Rozalia
- Xeattie
(osoby te mogą być brane tylko pod względem pytania o stadne ciacho, bo tam bierzemy pod uwagę TYLKO wygląd)
-Rezygnuję z sondy. Na najmroczniejszą osobę było już razem 25 głosów. Tyle stworzeń nawet nie mamy w stadzie więc to wątpliwy system.

11 marca 2013

Organizacyjna.

Jeżeli tak miało być, zróbmy coś żeby stąpać na przód.

 Lisica jak zawsze siedziała na jednym ze skalnych wzniesień Wielkiej Jaskini. Jej wyraźnie gasnące spojrzenie powiodło po obecnych.

- Moi drodzy. Nagła zmiana w czołówce stada spadła jak grom i mam wrażenie, że spodziewaliście się jej tak samo jak ja, czyli wcale. Naprawdę do tego nie dążyłam. Organizujemy turniej walk, znamy już zakamarki naszych terenów, ale to nie wystarczy. Sprawa wygląda następująco; Sama nic nie zdołam. Potrzebujemy siebie nawzajem. I nie chcę tu wzbudzić w Was żalu, raczej ducha walki. Każdy z Nas jest członkiem Stada Nocy, stada które znaczy przecież coś więcej niż tylko teren, to my reprezentujemy dumny tytuł HOTN.
Proszę, zaangażujcie się, ja również się zaangażuję i tylko w ten sposób możemy coś zdziałać. - Uniosła wzrok, jej ciemne ślepia zabłysnęły, w nadziei na odzew.

__________________________________________
  • Niedługo pojawi się lista obecności, czuwajcie, bo wielu kisi się pośród tych autorów bez sensu
  • W dniach przedstawię Wam też pierwszych zasłużonych tej odsłony Stada Nocy
  • Konkurs stanął w miejscu - Baru, wypytaj pozostałych chociażby na facebooku, proszę.
  • Pilnie potrzebna osoba do ciągu dalszego stadnego opowiadania. Fleur?
  • Proszę, napiszcie, czy nie macie aby pomysłów na eventy, działania, dalsze kroki.
  • Albo dajcie chociaż znać, że jesteście. 



Notka (nie)organizacyjna.

Wszystko, co pragnę przekazać, to jeden, prosty komunikat.
Czas podjąć nieprzemyślaną i głupią decyzję i liczyć się z jej konsekwencjami.

Rezygnuję ze stanowiska Alphy HOTN na rzez Error Buen. Jest to kwestia nieodwołalna i nie chcę się tłumaczyć z powodów jej podjęcia. Decyzję o tym, kto będzie piastował stanowisko, jakie zajmowała Error pozostawiam jej i ona rozstrzygnie, jak i komu zostanie ono przekazane.


  • Dziękuję za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście, pozwalając wspiąć się tak wysoko.
  • Szczególnie dziękuję Lisbeth, Rakshy i Kayoko. 
  • Ja wiem za co, choćby i nawet one nie wiedziały.Od teraz rządzi Wami Error Buen. Do niej się kierujcie z problemami.

10 marca 2013

Międzystadny Turniej Walk

Ostatnią międzystadną imprezą była Wigilia HOTN, która udała się nawet dość dobrze, zatem od razu powstała inicjatywa, by organizować więcej kooperacyjnych zabaw.

Tym razem, wraz z Stadem Zwierzęcych Kłów i niedawno powstałym Brotherhood of the Red Tear postanowiliśmy zorganizować turniej walk, który odbędzie się na naszym chacie w sobotę (16.03), o godzinie 18:00.

Wypadałoby przybliżyć nieco zasady i zarys imprezy:

     Przed turniejem:
  • Każde stado, dowolną drogą, wytypuje dwoje czempionów do turnieju. Wybór czempionów może odbyć się choćby drogą walki między chętnymi do udziału w turnieju.
  • Każde stado wyznacza sędziego, który nie będzie walczył, a podczas turnieju będzie wyznaczał zwycięzcę w walkach, w których nie uczestniczył członek jego stada. (Np. Error nie mogłaby sędziować w walce, w której walczyłby Baru)
  • Każde stado wyznacza jednego, zapasowego czempiona, w razie, jeśli należałoby zastąpić innego, który nie może przyjść lub ma problem z walką.
  • Należy zgłosić (Najlepiej tutaj, pod notką, by każdy to widział) swoich czempionów i sędziego do czwartku (14.03). W piątek pojawi się rozpiska, kto z kim walczy.
     Turniej:
  • Podczas walki, prawo do pisania na chacie mają TYLKO osoby walczące i sędziowie. Jeśli ktoś chce grać - na privie, nigdzie indziej, jeśli nie będziecie się stosować, będziecie bezpardonowo wyrzucani z chata, a na niego narzucona zostanie rozmowa moderowana.
  • Osoby walczące otrzymują wyraźny, taki sam kolor, pozostałe dostają szary.
  • Każdy czempion walczy tylko z jednym innym. (Pierwszy czempion HOTN walczy z jednym z BOTRT, drugi czempion HOTN z jednym z SZK i tak analogicznie do wszystkich walczących.)
  • Walka odbywa się w maksymalnie 6 wypowiedziach:
    • Pierwsza - Pierwszy atak jednej ze stron.
    • Druga, trzecia, czwarta i piąta - Wypowiedzi zawierające informacje o sposobie obrony lub szkodach, jakie wyrządził atak przeciwnika na Twojej postaci, oraz kontratak. Ataki magiczne nie są dozwolone w turze pierwszej i drugiej, a ataki o największej sile powinny miećmiejsce jedynie w piątej, jako ataki końcowe.
    • Szósta - Pożegnanie z przeciwnikiem, ewentualnie dogrywka i ostatnia obrona strony, która zaczynała walkę.
  • Na napisanie swojej kwestii ma się góra 3-4 minuty, walka nie może trwać dłużej, niż 30 minut.
  • Nie wolno decydować o szkodach, jakie Twój atak wyrządził na przeciwniku, chyba, że jest to szkoda nieznaczna, np. drobna rana.
  • Między walkami długość przerwy będą wyznaczali sędziowie.
  • Forma postaci jest dowolna, może się zmieniać podczas walki.
  • Nikt nie jest niezniszczalny.
Ponadto konieczne są podstawowe zasady etyki i dobrego zachowania. Żadnego obrażania przeciwnika przed, podczas i po walce. Proszę, aby każde ze stad zastosowało się do powyższych instrukcji i poleceń. Pamiętajcie jednak, że to tylko zabawa.

Warto zaznaczyć, że w turnieju nie chodzi o wytypowanie najlepszego wojownika, czy też stada, które ma wygrać. Chodzi o samą przyjemność z walki!

Odgórnie mówię, że samemu zgłaszam się do udziału w turnieju, jeśli będzie więcej, niż 2 chętnych, sugeruję ustalenie walki, która wyłoni reprezentantów do turnieju.

Życzę Wam powodzenia i udanych walk.


____
Turniej rozstrzygający kto będzie reprezentować HOTN odbędzie się  we środę, 
13 marca o godzinie 19.00
Wszystkich chętnych prosimy o stawienie się przed wielką jaskinią (flash-chat)

9 marca 2013

Dom Nauki Wrażeń


          W jaskini było ciemno. Ale nie była to taka zwykła ciemność. To jedna z tych, której nie odróżnia się od pustki. Niezależnie od tego, czy zamkniesz oczy, czy też pozostaną one otwarte i tak nie czujesz różnicy i nawet się już nie boisz, bo sam nie wiesz czego bać się powinieneś. Wiesz, że przed tobą znajduje się jakaś przestrzeń, czas, może granica, ale jednocześnie jej nie ma. Nie istnieje, gdy jej nie widzisz, bo nie chcesz, by istniała. Za bardzo się lękasz, że może stać tam, gdzie wcale, ale to wcale nie powinna.
          W jaskini było zimno. Ale nie był to taki zwykły chłód. To jeden z tych, który przeszywa aż do szpiku kości, który czuje się wszędzie niezależnie od tego, jak bardzo się skulisz, otulisz puszystym ogonem, czy jak szybko będziesz pocierał łapy o siebie. Taki, który zamienia krew w lodowaty kamień, a rozmrozić go później ciężko. To taki chłód, którego nie można w sobie zwalczyć.
            A co najważniejsze, w jaskini nie było nadziei.
          Ale gdyby podejść trochę dalej, kilka kroków w głąb bezkresnej pustki dałoby się zauważyć mały płomyk światła palącej się świeczki, a tuż przy nim zielonooką samicę, która dawno już poddała się dwóm jaskiniowym czynnikom. Wciąż walczyła z trzecim. Wpatrywała się w ogień, jakby siłą woli chcąc go utrzymać przy życiu, jakby w tamtej chwili był on jedyną rzeczą trzymającą ją na tym świecie. Poświęcała mu całą swoją energię, bo gdyby nie on straciłaby rozum. Kiedy zły wiatr zawiewał w ich stronę, ona stawała w obronie swojego przyjaciela ochraniając go własnym ciałem przed zdmuchnięciem, za to on oddzielał ją od obłędu. Trwali w symbiozie. Fleur kochała swój płomyk, a on kochał ją. I tak było cały czas.
          Jednego z tych dni postanowiłem jednak zadziałać, gdyż uznałem, że i samicy i płomykowi było razem za dobrze. Podkradłem się do nich, gdy Mai zasnęła i jednym dmuchnięciem zgasiłem całą jej nadzieję. Wszystko, co trzymało ją w tym miejscu i dzięki czemu była w stanie funkcjonować. Obudziła się tylko na chwilę i spojrzała na mnie swoimi pistacjowymi ślepiami. W tej sekundzie zrozumiałem, że serce rozerwało się jej na pół. Bezgłośnie wołała: „Dlaczego?”. Nigdy jej nie odpowiedziałem.
          Może ktoś spyta mnie ponownie? Również nie odpowiem. Mogę tylko powiedzieć, jak mi na imię, choć to nie tajemnica. 
            Możecie mi mówić Życie. 

Strasznie długo już nie pisałam.    

7 marca 2013

Mapa 3

Wybaczcie, że dopiero ale skaner nie bardzo chciał się słuchać. 
Oto końcowy efekt:

Sorry za tą kreskę oddzielającą nowo dorysowane fragmenty, ale z pewnych przyczyn trzeba było artystycznie uciąć kartkę i dokleić inną.
14 nie bardzo jest widoczna ale dobra hehe.

.
.
.
13. Pustkowie.
14. Bagna.

6 marca 2013

Organizacyjna 003

Good, cóż to za żałoba po Lisbeth. Rozumiem ją, ale istniejemymy, nie umieramy.


Moi drodzy parafianie. Sethciu również.

 1. Playlista
Postanowiła zżerać bloga, kiedy tylko zostanie na nim zainstalowana, wobec tego muszę Was zmartwić, iż ów playlisty się nie doczekamy. Będziemy szukać czegoś podobnego, ale z poprzedniej musieliśmy zrezygnować.

 2. Stadne opowiadanie
Mordeczki, bardzo się ucieszyłam, że opowiadanie ruszyło, ale w tej chwili pozostaliśmy bez osoby która winna była napisać ważną część. W tym wypadku ktoś będzie się musiał posłużyć nią jako postacią, mam już nawet pomysł na włączenie jej zniknięcia do fabuły, ale jeżeli napiszę teraz ja, zatoczymy krąg, a nie chcę żeby brały udział raptem cztery osoby. Baru Saya, drogi Baru. Jako Betha HOTN proszę Cię serdecznie o napisanie kolejnej części.

 3. 'Konkurs'
 Idziemy do przodu, brniemy, ale jakże dokończyć konieczne wypytywanie członków stada, jeżeli nie pojawiają się oni na chacie? Drodzy moi. Liczę na Was.

 4. Ogniska
Zgodnie z Serową propozycją, on poprowadzi takież ogniska w piątki, a ja we środy.
(Co wynika z ankiety, notabene zagłosowało więcej osób niż powinno cziterzy.) Oficjalnie;

Ogniska odbywają się w każdą środę od godziny 19:00 
oraz w każdy piątek od godziny ___
(Sir, proszę o uzupełnienie, nie wiem o której chcesz je organizować.)
Odnawiamy tradycję podtrzymywania ognia?

5. Plusyyy należą Wam się, ale to po ustaleniu z Sethem. Seth, lamo, zgłoś się.


4 marca 2013

Żegnajcie.

Ostatnimi czasy naprawdę niewiele się udzielałam. Nie mam zwyczajnie wolnej chwili na prowadzenie wirtualnego życia, gdyż moje realne zaczyna się powoli sypać. Wzięłam na siebie pewną odpowiedzialność i ciąży mi ona teraz na barach. Jeśli uda mi się wytrwać i osiągnąć sukces - wrócę. Mam nadzieję, że nadal tu będziecie.
Dziękuję Ci, Złodzieju, za wspaniałą znajomość. Jakby co, to wiesz, gdzie mnie szukać.

Do zobaczenia.
Lisbeth

3 marca 2013

Jedyny Słuszny Pan #4

 Czarna jak noc pantera powoli przemierzała las, zgrabnie przeskakując między gałęziami, niemal szybując pośród drzew, a jednak skrzydła miała zwinięte. Całe stado dziś zebrało się, żeby uczcić pamięć Kitsune, ale jaguar nie przybył. Oddalał się do miejsca pogrzebu, nawet nie oglądając się za siebie. Nie poszła, choć powinna. Nie potrafiła. Śmierć - jedyne czego możemy być pewni, przyjdzie po każdego, choćby krył się całe życie.
 Kotowata przystanęła na jednym z drzew, pochylając łeb i nasłuchując. Czuła dziwne wibracje powietrza. Uniosła łeb akurat w momencie, w którym nad jej głową przeleciał ogromny kruk. Sprężyła się, gotowa do ataku, odsłaniając kły, ale ptak odleciał tak szybko, jak się pojawił. Warknęła cicho, nie wiedząc jak zinterpretować to zdarzenie. Wiedziała, że właśnie zobaczyła coś ważnego.
 Zeskoczyła z gałęzi, miękko lądując na śniegu i rozglądając się. Wyczuła go na chwilę przed tym, zanim się na nią rzucił. Uskoczyła i obróciła się do intruza, warcząc wściekle. Jej skrzydła rozłożyły się na tyle, ile mogły w gąszczu drzew, nadając mrocznej postaci jeszcze groźniejszego wyglądu. Przeklinała się teraz w duchu, że wyszła tak daleko poza granice terenów Stada Nocy. Zmrużyła ślepia, obserwując napastnika i nagle zdała sobie sprawę, że wygląda niemal jak ona sama. Czarna, ogromna sylwetka nieco tylko bardziej przypominała lamparta aniżeli jaguara. Spokojne, błękitne ślepia również wpatrywały się w nią, tak iż niemal miała wrażenie, jakby przewiercał jej duszę na wskroś. Była pewna, że zna te oczy. Dziwne ciarki przeszły ją na samą tę myśl, ale czuła, że nie zrodziła się ona z niczego.
 Przez długą chwilę milczeli, nawzajem mierząc się wzrokiem i oceniając swoje siły. W końcu pantera nie wytrzymała dłużej tej niepewności i odezwała się pierwsza.
 - Czemu mnie zaatakowałeś? - zapytała chłodno, prostując się i składając skrzydła.
 - Wiedziałem, że nie dasz się powalić - odpowiedział jej niski, zachrypnięty głos.
 Ponownie poczuła tą dziwną pewność, że skądś zna tego osobnika, a jednak nie potrafiła go rozpoznać. Pamiętałaby, gdyby spotkała czarnego lamparta o tak błękitnych ślepiach. 
 - Więc po co ci to było?
 Nieznajomy przez chwilę milczał.
 - Nie poznajesz mnie, prawda? - Pytanie to nieco zbiło ją z pantałyku. Spojrzała na niego z niemym pytaniem wymalowanym w ślepiach.
 Lampart westchnął cicho i już chciał coś powiedzieć, ale w ostatnie chwili zmienił zdanie.
 - To teraz nie jest ważne - powiedział, co nieco zdziwiło panterę, którą już zdążył zaintrygować tajemniczy osobnik. - Mam dla ciebie wiadomość, możliwe że już o tym słyszałaś, ale muszę ci ją przekazać.
 Czuła w jego głosie, jak ważna może być ta informacja, dlatego skinęła tylko pyskiem, by kontynuował.
 - Zwierzęta znikają i to coraz częściej, jeszcze jakiś czas temu było to jedno zniknięcie na parę tygodni, teraz na kilka dni - wyrzucił z siebie niemal na jednym oddechu, ciągle nie odrywając od niej wzroku. - Musisz zawiadomić o tym... swoje stado, podobno możecie coś zdziałać - zakończył, mając nadzieję, że krótkie zawahanie w jego głosie nie zostało zauważone. Jakże płonna była to nadzieja.
 Pantera wyczuło to. Niechęć, kiedy wypowiadał się o stadzie. Teraz jednak nie to było najważniejsze, informacje te dotarły już do niej jakiś czas temu, jednak uważała je tylko za plotki, teraz stały się poważniejszym problemem. Przez chwilę uważnie obserwowała lamparta, namyślając się nad wszystkim co jej przekazał.
 - Dobrze - odpowiedziała w końcu, skinąwszy pyskiem. - Zawiadomię o tym stado.
 Obcy także skinął jej, jakby na pożegnanie i odwrócił, chcą odejść.
 - Spotkamy się jeszcze? - Głos skrzydlatej zatrzymał go w pół kroku, a nikły uśmiech zawitał na jego pysku. Czyli jednak musiała go kojarzyć, widocznie wspomnienia zaczęły do niej powracać.
 - Kiedyś na pewno -  odpowiedział, teraz już znikając pomiędzy drzewami.

***

 Był już zmierzch, kiedy Raksha w końcu zaczęła zbliżać się do jaskini, skacząc po drzewach ile sił w łapach. Czuła w powietrzu dziwny zapach i skądś wiedziała, że przechodził tędy człowiek. Ale czego tu szukał? Ostatnio spotkała tu kłusowników, ale był to jednorazowy przypadek i szybko się stąd wynieśli. Przyspieszyła jeszcze, teraz jednak wzbijając się w powietrze i pokonując w locie dzielącą ją od jaskini odległość. Wylądowała zgrabnie na polanie, niemal niewidoczna w mroku nocy. Tutaj zapach stał się jeszcze wyraźniejszy. Złożyła skrzydła przy bokach i wkroczyła do jaskini, nagle ukazując się w jasnym kręgu światła i niewątpliwie napędzając strachu dziewczynce. Zmrużyła ślepia, wpatrując się w ludzkie szczenię, nieświadomie odsłaniając kły. Jej ogon strzelił po bokach, a ona już miała się odezwać, kiedy uprzedził ją inny głos.
 - Rakshasho Morte, raczysz przedstawić nam swoje wieści? - ozwał się głęboki głos, w którym bez problemu rozpoznała Seth'a. 
 Przez chwilę jeszcze przypatrywała się małej, jednak zaraz potem zwróciła swój wzrok na zgromadzonych w jaskini. Skinęła im pyskiem na powitanie, zanim zaczęła mówić.
 - Byłam poza naszymi granicami i spotkałam kogoś, kto potwierdził nasze przypuszczenia - zaczęła, wiedząc, iż do każdego doszły już te plotki. - Zwierzęta znikają, coraz częściej i podobno w naszej mocy jest, by temu zaradzić - zakończyła, spoglądając na Seth'a.
 - Owe dziewczę nie trafiło do nas bez powodu, a jak się okazuje, jest ich nawet więcej niż jeden. - Pantera znów spojrzała na dziecko, podczas gdy półsmok mówił, próbując rozgryźć dlaczego to właśnie do nich trafiła.
 - Co więc zrobimy? - zapytała Lisbeth.
 - Winniśmy otworzyć portal i sprawdzić co się ma na rzeczy - odpowiedział, a głos jego poniósł się po wnętrzu jaskini i wszyscy ucichli.
 Po dłuższej chwili, w końcu głos zabrała lisica.
 - Na nasze nieszczęście nie jest to takie łatwe, a czasu widocznie nie mamy za dużo.
 Raksha podniosła pysk, spoglądając na Error z zamyśleniem wymalowanym we fiołkowych ślepiach.
 - Czasu rzeczywiście mamy mało, jednak co dokładnie masz na myśli?
 - Musimy zdobyć szereg przedmiotów i to bardzo trudnych do znalezienia, w dodatku nie znamy receptury ich połączenia - oznajmiła czarna kotka.
 - Tylko Fuzja zna tą tajemnicę, a chowana jest gdzieś przez ludzi - ozwał się ponownie półsmok.
 - Pewnie w głównej siedzibie Stowarzyszenia Nocy, myślą, że jest tam najbezpieczniejsza - powiedziała Raksha, sama nie wiedząc, skąd przyszły do niej te słowa, a jednak wiedza ta wydawała jej się naturalna. 
 Ponownie w jaskini zaległa krótkotrwała cisza, podczas której każdy obecny zastanawiał się nad słowami poprzedników.
 - A więc znamy już powody, teraz wszystko musimy znaleźć czego nam trzeba, by móc portal otworzyć i zbadać ową sprawę. Czy się ze mną zgadzacie? - Głos Seth'a po raz kolejny rozniósł się po jaskini, a wszyscy zgodnie skinęli w potwierdzeniu. 

***

[Wyszło, jak wyszło. Mi się nie bardzo podoba, wena gdzieś mi uciekła i zostały mi marne jej resztki. Wybaczcie, jeśli kwestie nie pasują zbytnio, nie potrafię kierować innymi postaciami. Nie wiem kto następny, ale sugeruję Lisbeth lub kogoś kto podjąłby się rozdzielenia zadań, już chyba na to najwyższa pora. ]