Hiacynt
Urodzona 22 grudnia 2015 roku w HOTN jako córka Dalii Seron i Baru Sayi, tym samym stając się młodszą siostrą Liama. Członkini młodszej rady stada, matka dwóch córek - Tallulah i Mahet, żona Tristana. Ośmioletni mieszaniec posługujący się żywiołem powietrza, który traktuje jak zabawkę oraz magią, na którą nie ma logicznego wytłumaczenia.
Hiacynt, lub jak to woli - Kwiatek, na przestrzeni lat ewoluowała pod względem charakteru. Niegdyś, za szczeniących lat, emanowała radością i czystym optymizmem, obdarowując każdego serdecznym uśmiechem i dobrym słowem. Była małym-wielki, promyczkiem radości, który nie potrafił usiedzieć w miejscu, gdy wiecznie czujący różne zapachy, czarny nos, swoją ciekawością zaprowadzał ją w najróżniejsze zakamarki terenów stada.
Po tym, jak tylko urodziła, stała się wiecznie niezadowoloną marudą, w której mimo wszystko tlą się nadal szczenięce zachowania. Ponadto, gdy tylko może, perfidnie wykorzystuje swoją umiejętność zachowania poważnej twarzy, zdradzając się jedynie chytrym uśmieszkiem, który często widnieje na jej pysku. Lekkoduch, ot co - jednym uchem wpuści, zatrzyma za pewien okres czasu, by następnie drugim uchem wypuścić. Dlatego też jest dobrym słuchaczem - gorszym mówcą motywacyjnym i... ogólnie mówcą. Dawniej jej jadaczka się nie zamykała - mówiła o wszystkim, co jej ślina na język przyniesie, jednak teraz stara się dobrze dobierać słowa, by albo kogoś nie urazić, albo nie powiedzieć czegoś, co może źle zabrzmieć, jednak w większości przypadków się zapomina. Wychodzi z założenia, że przez swój wiek nie musi przejmować się rzeczami, które robi, skoro i tak wszystko to będzie kiedyś przeszłością, z której będzie mogła się kiedyś śmiać do rozpuku.
Jasne umaszczenie odziedziczyła po matce wraz z umiejętnością panowania nad powietrzem, jednako po ojcu ma postawę - jest wyższa i masywniejsza od zwykłego wilka. Niegdyś cyjanowe ślepia, które teraz straciły na swym młodzieńczym blasku, są teraz blado-niebieskie, jednak nadal biją z nich nieodgadnione emocje, którymi spogląda na większość spod pół przymkniętych powiek, a długa bujna kita, przy której przywiązany jest cienki, czarny rzemyk z przymocowanymi do nich szklanymi kulkami, zbierającymi w sobie powietrze, ciągle zamiata ziemię. Bije od niej chłód, jednak tylko przez to, że od małego otula się zimnym powietrzem, a zapach, który już od dawna pozostaje przy niej w wilczej formie, przywodzi na myśl winogrona. Warto również wspomnieć o tym, że jej sierść w niektórych partiach ciała jest wybrakowana, a na jednym udzie (a raczej jego połowie) widnieje sporych rozmiarów blizna, po dość niemiłym incydencie z Nitroglyzerin, 7 stycznia 2019 roku. W ludzkiej formie jej blado-niebieski odcień ślepi zastąpiła szarość, choć czasem nadal zdarzają się świecić cyjanowym blaskiem. Włosy długie, równie białe, co sierść, jednak nie tak długie, jak kiedyś - teraz sięgają zaledwie do pasa przez pewien incydent zza młodu, gdzie była zmuszona je ściąć. Nieodgadniony, delikatny uśmiech na twarzy, spokojnie spojrzenie. Metr sześćdziesiąt wzrostu. Po ciąży zostało jej parę kilogramów, przez co nie jest już tak chorobliwie chuda. Blada. O całkowicie innym zapachu, niźli wilk - w tej postaci często można wyczuć od niej palone drzewo, zmieszane z czymś słodkim, acz niemdlącym.
17.09.2023 - edycja kp
[Chyba nie muszę pisać, że bardzo się cieszę :D Biedna córka ma, tatuś ją z radości o zawał przyprawi ^^ Oczywiście życzę owocnych wątków i cichaczem dodam, że nie mogę doczekać się rodzinnego spotkanka!]
OdpowiedzUsuńBaru
Basior rzadko przebywał w swojej jaskini, wracał tam od czasu do czasu na noce. Głównie jednak lawirował między polaną, a dawnym domem Dalii. Fakt, że zapach samicy już praktycznie był nie wyczuwalny w tej budowli przyprawiał go o bardzo depresyjne myśli. Nawet po młodych nie było tu śladu. Spędził pod domostwem ostatnie trzy noce, zapomniał nawet o polowaniu. Od depresyjnych myśli oderwało go wspomnienie, to w którym wybierają go na przywódcę Stada Nocy. Zacisnął kły i wstał z ziemi. Ruszył w stronę polany, jednak w połowie drogi do jego nosa dotarł przyjemny zapach. Zatrzymał się nieco zdezorientowany.
OdpowiedzUsuń- Hiacynt? - zapytał sam siebie z niedowierzania. Jego źrenice zaraz się rozszerzyły i ruszył w stronę zapachu. Wpadł do jaskini kiedy młódka była w połowie drogi, ku jej końcowi. Zapowietrzył się, widząc jak urosła.
- Hiacynt... - wyszeptał patrząc na nią tak, jakby zobaczył ósmy cud świata.
Tatuś
[Pewnie, ja zawsze na tak :] tylko zeby mala nie padla na zawal, jak go zobaczy, bo z tego co czytam boi sie go jak diabel swieconej wody xD Masz jakis pomysl na watek? Mozemy zrobic tak, ze ona by sie bawila, ale byla tak bardzo pochlonieta zabawa, ze odeszlaby dalej i sie zgubila w tej trudniejszej czesci lasu. I Liamek by ja znalazl, ale z poczatku nie poznal. Troche by ja zastraszyl bo naruszyla jego ee.. Samotnie, ale w koncu by poznal w niej siostrzyczke :P]
OdpowiedzUsuńBraciszek
Basior przez pierwsze sekundy myślał, że po prostu śni, jednak kiedy młódka podbiegła do niego i wtuliła się, on odetchnął z ulgą.
OdpowiedzUsuń- Bałem się, że już nigdy Cię nie zobaczę - przyznał kładąc swój łeb na łbie córki i otulając ją mocniej.
- Czekam tu na Was już jakiś czas... - odsunął się o dwa kroki od wilczycy i przyjrzał jej dokładnie. - Ależ Ty wyrosłaś - pokręcił łbem i zaśmiał się lekko. - Gdzie byłaś? Widziałaś gdzieś brata albo matkę? - zapytał zaraz. W prawdzie powrót jednego dziecka było dla niego już wystarczającą radością, ale musiał wiedzieć co się właściwie stało, że zniknęli.
Dadi xD
Kary zmruzyl oczy, kiedy slonce zaczelo intensywniej przedzierac sie przez nieprawdopodobnie geste korony drzew, nieprzyjemnie drazniac przyzwyczajone do polmroku zrenice. Liam lezal w trupim bezruchu na masywnym konarze jednego z drzew, skad nie dostrzegloby go najbystrzejsze oko. Kiedy jednak swiatlo stalo sie zbyt natarczywe, postanowil ulokowac sie w innym, bardziej przyjaznym refleksjom miejscu. Wciaz mial ogromna luke w pamieci, ktora staral sie desperacko zalatac odkad tylko zawital znow na terenach Stada Nocy. Podniosl sie zgrabnie i otrzepal dlugie futro z mchu i pylkow pierwszego kwitnacego w tym roku kwiecia, po czym opadl miekko, bezszelestnie na ziemie. Zastrzygl dlugimi radarami, jednoczesnie badajac ciezkie, pizmowe powietrze. Wyczul cos dziwnego. Won, ktora w jakis sposob wydala mu sie.. Znajoma? Paradoksalnie byl pewien, ze czuje ja pierwszy raz. Z cala pewnoscia nie nalezala do zadnego z tutejszych mieszkancow lasu, a Kary bywal bardzo rygorystyczny dla intruzow, naruszajacych jego prywatna strefe. Postanowil to zbadac, skradajac sie cicho wiedziony zapachem. Poprowadzil go stosunkowo daleko od szlaku,wglab lasu. Bardziej zaskoczylo go jednak jego zrodlo. Wytezyl wzrok, lustrujac nieduzy, bialo-bury klab futra. Szczenie? Co prawda troche wyrosniete, jednak mloda byla ostatnim, czego sie spodziewal. Rozluznil nieco nqpiete jak struna miesnie, lecz nadal pozostawal czujny. Sytuacja wydala mu sie calkiem.. Intrygujaca. Stawiajac kolejne bezdzwieczne kroki, zaszedl samke od tylu, opuszczajac przy tym leb nisko na dlugiej szyi. Nie polowal. Badal. Slyszal doskonale jej bijace po wysilku jak dzwon serce. Nqpawal sie jego porywczym rytmem. Wciaz nie byl w stanie rozpoznac jej zapachu, jednak nie uznal jej za specjalne zagrozenie. Wiatr powiewal korzystnie w jego strone, wiec nie mogla go wczesniej wyczuc. Kiedy zblizyl sie wystarczajaco, wyciagnal przednia konczyne i natarl nia na tyle mocno, by wybic wilczyce z rownowagi. Blyskawicznie przyszpilil ja szponiasta lapa do ziemi, uwazajac, by nie uszkodzic jej delikatnego, szczeniecego cialka. Zlustrowal ja chlodnym spojrzeniem stalowych slepi.
OdpowiedzUsuń- Malo rozwazne miejsce na zabawe.. To nie jest miejsce dla dzieci. -Rzucil w jej strone, nie pozwalajac mlodce sie wyrwac.
Braciszek
Powrót był długi i pełen niebezpieczeństw, a jednak jej nic złego nie spotkało. To było co najmniej dziwne, lecz postanowiła się nad tym nie zastanawiać. Coś podpowiadało jej, że to tylko czysty przypadek. Odkąd wróciła, czuła się inaczej. Była inna, lecz nie było po niej tego widać. Nadal się uśmiechała, nadal żartowała i wyglądała na beztroską samkę. Wiatr szeptał jej swym łagodnym głosem, że w lesie jest ktoś. Ktoś podobny do niej. Wiedziała również, że owa istota jej szuka. Bo jaka córka nie szukałaby długo niewidzianej matki. Dalia udała się na klify, tam postanowiła czekać, na skraju przepaści. Ciche "matko" wyrwało ją z zamyślenia. Zamknęła na kilka sekund oczy, po czym otworzyła je nagle i odwróciła się do swego dziecka.
OdpowiedzUsuń- Moja Hiacynt. - Wyszeptała, podchodząc powoli do córki i ocierając się policzkiem o jej kark, gdyż młódka była wyższa od swej rodzicielki. - Moja mała córeczka. - Ciepły uśmiech rozjaśnił na chwilę jej szare oczy. Przyglądała się swemu dziecku szarymi tęczówkami, pragnąc wyryć jej obraz w swoim kanciastym sercu.
Taksował ją uważnie spod lodowatych oczu. Miał nieodparte wrażenie, że kogoś mu przypominała.. Tylko kogo? Absurd, przemknęło mu przez głowę. Wyraz jego smolistego pyska pozostawał nieodgadniony, tak jak i jego zamiary. Samiec zamarł w bezruchu, przez chwilę bijąc się z myślami, czy nie dać młodej małej nauczki. Choć propozycja wydała mu się niezwykle kusząca, fakt, że była byle brzdącem wziął nad nim górę. Agrr, niech stracę.
OdpowiedzUsuń- Skąd jesteś? - Rzucił bez zbędnych ceregieli. Nie zapytał nawet o imię, bo też nie czuł takiej potrzeby. Kary zawahał się, nim ostatecznie uniósł kończynę, która twardo i pewnie przytwierdzała szczenię do ziemi. Nie sądził, by uciekła. W końcu, na litość boską, chciał jej pomóc.
Braciszek
Basior usiadł przy niej i kiwnął łbem. Miał nadzieję, że samiczka nie jest jedyną żyjącą członkinią jego rodziny. W końcu resztę ostatnio widział w dość dwuznacznej sytuacji. Westchnął głośno i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze się znajdą - zapewnił ją i spojrzał na wejście do jaskini, zupełnie tak, jakby spodziewał się właśnie tam zobaczyć pozostałą dwójkę. Zaraz wrócił wzrokiem do młódki i zastrzygł uchem.
- Nie musisz odpowiadać, rozumiem, sam mam wiele pytań, dotyczących moich zachowań, na które nie znam odpowiedzi - szturchnął ją lekko dla otuchy.
- Skoro już tu jesteś... Jesteś głodna? Może jakieś polowanie? Jestem ciekaw jak spisujesz się jako łowczyni - uśmiechnął się szerzej. Dosyć smętów. Córka wróciła na tereny i miał zamiar wykorzystać dobrze czas, który mógł z nią spędzić.
Dadi
Skrzydlata wilczyca przechadzała się po lesie rozmyślając. Rozrastające stado cieszyło jej dusze i serce, ale czuła się trochę nieswojo. Bowiem większość dołączających to powrotny starych członków. Przed jej odejściem kiedy stado jeszcze kwitło, nie miała z nikim mocno zacieśnionych więzi i czuła się tu obco. Jednak postanowiła to zmienić i wyjść z inicjatywą, poznać nowych członków i tych starym. Stać się prawdziwą częścią tej społeczności. Nagle poczuła znany jej zapach, wiec ruszyła w jego kierunku. Źródłem zapachu była wilczyca zwana Hiacynt, córka Dali. Kiedy ją widziała była taka mała, a teraz już dorosła. - Witaj Hiacynt z powrotem. - Powiedziała wychodząc z cienia. - Ależ ty wyrosła. - Posłała jej lekki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Niekoniecznie. - Odparł, wciąż intensywnie taksując młodą spod stalowoszarych, lśniących zwodniczo ślepi. Długi, ciągnący się za samcem ogon wił się niespokojnie, natomiast strzeliste radary drżały uważnie monitorując okolicę. Nic dziwnego, w końcu zmierzch na dobre opatulił czarnym kirem las, pogrążając go w nieprzeniknionych ciemnościach. Pozorny urodzaj puszczy był zwodniczy. Noc bowiem obnażała większość czających się w cieniu niebezpieczeństw. - Zboczyłaś pół mili na wschód. - Skwitował krótko, pozwalając sobie na chwilę oderwać wzrok od zguby. Karosz wysunął szary ozor, zwilżając kurczowo nozdrza. W przeciwieństwie do wilka, z którym coraz częściej go utożsamiano, ciemność nie stanowiła dla jego oczu większej przeszkody. Zdolność ta odpłacała mu się jednak odrazą do zbyt jaskrawego światła, dlatego za dnia często znikał. Dosłownie, przepadał jak kamień w wodę.
OdpowiedzUsuń- Nie będę powtarzał, ani odpowiadał, więc słuchaj uważnie. Zaprowadzę cię do domu... Pod jednym warunkiem. Mianowicie obiecasz, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy cię tu widzę. Jeśli złamiesz obietnicę, ta historia potoczy się inaczej. - Spojrzał na nią tak znacząco, że niemal obarczył Białą materialnym ciężarem. Cofnął się jednak, jak gdyby chciał potwierdzić swoje dobre do pewnego stopnia intencje.
Brat
Położył jeszcze bardziej po sobie uszy, krzywiąc się nieznacznie gdy ta go dotknęła. Opuścił łeb, odrobinę kuląc się w sobie. Nie był przyzwyczajony do dotyku obcych. Zawsze był sam i to mu odpowiadało. Ale teraz dziwnie się poczuł, a w jego sercu nagle znalazło się jakieś dziwnie miłe uczucie.
OdpowiedzUsuńOdetchnął ciężko i uśmiechnął się nieznacznie w jej stronę słysząc pytanie. - Jeśli kiedyś będziesz chciała.. Możemy. - Mruknął cicho. Wyglądał jakby ten miły uśmiech na jego pysku przyszedł mu z dużym trudem. Odetchnął i podniósł się, a potem znów usiadł, otaczając łapy ogonem. Wzrok zawiesił na kulkach na jej ogonie.
- Po co Ci one? - Domyślał się i zauwazył, że miało to jakiś związek z tą jej magią powietrza ale nie rozumiał jaki.
ZuyIMrocznyPieseu
- Po co? - Spojrzał na nią, przechylając łeb. Kompletnie nie rozumiał. Skoro siedzi w zimnym to po co to robi skoro wie, że to niedobre. Potrząsnął głową, nie spuszczając z niej wzroku.
OdpowiedzUsuń- Skoro wiesz, że możesz stracić przytomność po co to robisz? - Mruknął cicho, taksując ją uważnie wzrokiem. Samica jak samica, tyle, że młoda. Westchnął ciężko. Kompletnie nie rozumiał magii, nie rozumiał jak ona działa i dlaczego. A zwłaszcza w jego przypadku gdy te wszystkie dziwne zdolności aktywowały się w róznych momentach. Znów potrząsnął łbem, skupiając się na Hiacynt.
Tristuś.
- Nie znam nikogo kto wychowany w cieple lub zimnie nie może wytrzymać przeciwności. - Mruknął zdziwiony jej defektem. Dla niego to było bezsensowne niedostosowanie się do warunków przetrwania.
OdpowiedzUsuńSłysząc wzmiankę o mocach położył po sobie uszy i skrzywił się. - Nie wiem czy je mam. - Mruknął jakby chciał zakończyć i ominąć ten temat. Połozył się również, spoglądając na samicę.
- Znaczy.. Niby je mam ale kompletnie nie wiem co one robią, jak ich używać i w ogóle. - Burknął, strzygąc uszami. Wolał być jednak czujny niż jakby coś miało ich zaatakować gdy sobie tak rozmawiali.
- Te "moce" zaczynają działać same, kiedy chcą. Głównie w sytuacji zagrożenia i w ogóle.. Nie rozumiem. - Potrząsnął łbem, żeby pokazać jej swoją konsternację.
Chwaścik.
- Tak. Dla mnie jest to tylko problem. Coś co jest nieopanowane, może wybuchnąć w nieodpowiednim momencie. Wolę mieć kontrolę nad swoim życiem. W każdym razie od czasu gdy mogę robić co uważam za słuszne. Prawda, ta "moc" pomogła mi w kilku przypadkach, sytuacjach.. Ale to nie to samo. Polegam na tym czego się nauczyłem, polegam na twardych zasadach Głuszy. - Mruknął, rozgadując się.
OdpowiedzUsuńZaraz zganił się w myślach. Nie powinien był tak dużo o sobie mówić. Ale był coś winien Wilczycy za jej pomoc. Zerknął na nią i rozprostował łapy, pochylając nieznacznie łeb.
- Wolę tradycyjne i normalne metody życia. - Dodał jeszcze, podnosząc się. Przeszedł się kilka kroków, podkulając jednak łapę. Odetchnął i usiadł znów na poprzednim miejscu, rozglądając się. Zastrzygł uszami, kierując je w stronę linii drzew. Usłyszał cichy tupot łap, ale nie przejął się tym. Miał dobrze rozwinięte wszystkie zmysły więc ufał im. Tak jak instynktowi który nie kazał mu jak na razie walczyć czy bronić Samki. Dlatego uznał, że jest spokojnie i położył się, wyciągając tylne łapy w bok.
Trist.
- Nie potrzebuję pomocy innych.. Umiem radzić sobie sam. Nie jestem małym szczenięciem. - Mruknął cicho, odrobinę bez przekonania, patrząc na nią. Kompletnie nie rozumiał jej postępowania i nie wiedział za bardzo jak przy niej się zachowywać. Było to dla niego nowe doświadczenie, co prawda nie takie złe, ale jednak.. To było dla niego i tak zbyt dużo.
OdpowiedzUsuńParsknął pod nosem, potrząsając łbem i położył po sobie uszy, nie spuszczając z niej wzroku. Czuł się dziwnie zagubiony.
Jak małe dziecko.
Tristek.
- Gdybyś miała skrzydła, nie musiałabyś spadać. - Mruknął cicho, przyglądając się uważnie jej wygibasom. Odetchnął cicho. - Nie wiem. Skąd mogę wiedzieć dlaczego nie masz po niej skrzydeł? I tak możesz latać bez nich skoro na mnie spadasz.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się półgębkiem i potrząsnął ostrożnie łbem.
- Po co odlatywać jak najdalej? Masz tu Ojca którego kochasz. Co Ci więcej potrzeba? - Zamruczał z nieznaczną zazdrością w głosie. Zacisnął zęby, szybko odganiając myśli które owładnęły jego głową na temat spraw rodzinnych.
Uśmiechnął się szerzej, słuchając jej. Dopiero gdy ta skończyła mówić, postanowił odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Wiesz.. Wiem jak to jest gdy boli Cię każdy mięsień w ciele po wielodniowej wędrówce. Gdy czujesz, że nie dasz rady, że zaraz padniesz tam gdzie stoisz. Ale wbrew sobie zmuszasz się do dalszego wysiłku, chodu czy nawet biegu. To dla mnie jest satysfakcja. Uczucie które towarzyszyło mi całe życie. - Mówił z uśmiechem na pysku, jakby te przeżycia sprawiały mu przyjemność. Tak też było. Uwielbiał wędrować, być w nowych miejscach, nie musieć przejmować się niczym.
- Co chciałbym zrobić..? - Zamilkł na dłuższą chwilę zaskoczony pytaniem. Próbował odnaleźć jakąkolwiek myśl czy rzecz mogącą być odpowiedzią ale nie znalazł jej. potrząsnął mocno łbem.
- Nie mam zielonego pojęcia.. - Mruknął cicho, wybity z rytmu. Spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem. - Naprawdę nie wiem..
Tristen.
Najpewniej wyprawa w góry w tę pogodę była szaleństwem. Najpewniej była ostatnią rzeczą, jaką zrobiłby na jej miejscu logicznie myślący wilk. Problem jest w tym, ze Kirke, pozostając więcej jak kilka dni w głębi swej zaśnieżonej jamy, zaczynała sobie przypominać, że wątpliwą z punktu widzenia sensu wolność, wydarła sobie nie po to, by nadal gnić w jaskini. Wtedy próbowała sobie przypomnieć jak wyglądają tereny Stada Nocy i z uporem maniaka postanowiła je wszystkie zwiedzić. Kawalątek po kawałeczku. I tego dnia właśnie padło na góry.
OdpowiedzUsuńKirke znajdowała się już na zboczu jednej z pomniejszych gór, uparcie zmierzając w stronę Valu, gdy przemyślała raz jeszcze sprawę.
Podsumowując, mieliśmy tutaj jedną sztukę chudej psowatej, niedobór sierści i trzy sprawne łapy. Kichnęła, brnąć uparcie przed siebie. W zawiei ledwie widziała. Daleko przed nią, na łysym zboczu góry, zobaczyła ruchomy kłąb śniegu. Tak przynajmniej się jej w pierwszej chwili wydawało. Potem otrzepała się, przekrzywiła łeb i z trudem dojrzała, że kłąb miał cztery łapy i łeb i niewątpliwie należał do wilka. Szczeknęła głośno, co przypominało nieco lwi ryk, jednak tak tylko szczekać umiała. Dziwny dźwięk poniósł się po górach. Z tej odległości jeszcze nie poznała Kwiatka.
Kirke
kys
OdpowiedzUsuń