22 grudnia 2015

Ogłoszenie

Ogłaszam wszem i wobec, że większości spodobał się pomysł o tematycznych nagłówkach, związanych z porą roku, tak więc daję Wam do wyboru dwie grafiki oraz czas, dokładnie 7 dni, na to, aby zagłosować, która grafika bardziej Wam odpowiada.

Z góry mówię, że nie, nie wchodzi w grę wprowadzanie kolejnych grafik, gdyż do dziś nie otrzymałam pomysłów od osób, które się zobowiązały, że takie dostarczą. Tylko jedna osoba pomogła mi w tej sprawie i mam nadzieję, że niedługo do nas dołączy.

A

B
Mam nadzieję, że pojawią się jakieś komentarze, oczywiście związane z tematem.
Czas głosowania 
29.12.2015r.

7 grudnia 2015


Tin | narzeczona

Tristan | syn

Baru | "brat"






5 grudnia 2015




Violet | Matka | Wataha Elf berbulu


Niger | Ojciec | Wataha Elf berbulu


Liam | pierworodny | Stado Nocy


Hiacynt | córka | Stado Nocy


Dalia | partnerka | zaginiona


Membu | "brat bliźniak" | Stado Nocy











1. Człowiek
2. Białe Stado
3. ...
- Komunikowanie się z roślinami,
- kontrolowanie roślinności (potrafi nawet opleść swoje ciało 
korzeniami/pnączami w celu stworzenia naturalnej zbroi),
- w pazurach posiada paraliżującą truciznę, nawet w formie
humanoidalnej.

Dodatkowym atrybutem samca jest posiadanie demona, który związany jest z amuletem wręczonym mu za zasługi dla Stada Nocy:

Cettei Contumax Silentium.  
[Nieustępliwa Cisza] 
Niezwykle rozważna, posiadająca ogromną wiedzę. Odrobinę zamknięta w sobie, sprawia wrażenie bardzo płochliwej, jednak jak każdego przedstawiciela jej rasy, nie trudno ją sprowokować. W walce nie działa pochopnie, potrafi dobrze wykorzystywać swoje atuty, jakimi są jej wielkość, gdyż jest większa niż Ja, oraz umiejętność spojrzenia w głąb tego, w kogo oczy wlepi swoje błękitne ślepia.
Talizman połączony z demonicą:
 

31 października 2015


Paint the visions there inside
with emotions of the palette in my mind.



Baru Saya
[ ciemny fiolet ]
Odcięłam się od Ciebie w chwili, gdy wszystko znów upadło, gdy straciłam Cię po raz drugi. Znów nie ma Cię w moim życiu. Nie z mojej winy. Sam zdecydowałeś. Tato dlaczego? Chciałabym Cię teraz wypytać o wiele rzeczy, poznać odpowiedzi. Tato to boli. Znów zostanę sama, z milionem pytań, na które nie dostanę odpowiedzi, z żalem minionych wydarzeń wyrytym na dnie niedbale poskładanego serca. Zobaczę Cię jeszcze kiedyś?

On an afternoon without the wind
The echoes become even more distant,
I can’t hear the whispers of everyday life.
just the shimmer of hot air swaying.



Dalia Seron
[ brudny róż ]
Mamo. Chciałabym cofnąć się w czasie i powstrzymać Cię przed zabraniem mnie od Baru, gdy jeszcze byłam zaledwie malutką kulką białej sierści. Uratowałabym go, byłabyś z nami, ze mną. On również by był. Jedyny syn, który jest Twoim oczkiem w głowie. Wszystko byłoby tak doskonałe. Byłoby. Nie znam Cię, nie pamiętam Twojego dotyku, zapachu, wzroku, jakim mnie obdarowywałaś. Mam po Tobie jedynie kocyk, którym co noc będę otulała moje przyszłe dziecko. I zero wspomnień. Garstka uczuć. Nienawiść wymieszana z żalem. Nic takiego.

What do you seek, and what do you accept?
Pick one. As for me, the answer is still "I don't know".
You are laughing next to me.



Tristan
[ biały ]
Pożądanie wymieszane z niepewnością i ciągłym strachem. Jednostronna miłość, która walczy o zrozumienie. Jednostronna miłość, która swoją siłą spowodowała ciągłą potrzebę przebywania przy sobie. Nie sądziłam, że tak wszystko się rozwinie. Nie sądziłam, że będziesz w stanie się we mnie zadurzyć, nie mówiąc o pokochaniu mnie. Jeśli Twoje wszystkie słowa są kłamstwem i któregoś dnia stwierdzisz, że życie u mojego boku nazbyt Ci ciąży - wtedy poproszę Cię o ostatnią rzecz, którą chciałabym, byś zrobił bez względu na wszystko. Tymczasem pozwól mi się jeszcze nacieszyć z tej bliskości. Śnieżna przestrzeń zimowego krajobrazu. Nienaruszona.

I'm certain, the future
From the days we spent together back then,
Can be found right here.



Liam
[ granatowy ]
Chciałabym Cię poznać. Dowiedzieć się, jaki jesteś, by w końcu przestać się Ciebie bać. Mieć w Tobie jakiekolwiek oparcie, móc się wygłupiać, przedrzeźniać Cię. Nie potrafię. Nie przełamię się, skoro spotkałam Cię zaledwie kilka razy w życiu. I ani ja, ani Ty nie dążymy do lepszego zapoznania się. Znikasz. Pojawiasz się. Znów znikasz. Choć raz zostań. Na dłużej. Na dzień, dwa, tydzień, miesiąc. Bądź przy mnie, poznajmy się. Jesteś w końcu moim bratem. Jedynym, jakiego mam. Chcę Cię poznać.

I've got you brother
And if we hit on troubled water
I'll be the one to keep you warm and safe
And we'll be carrying each other
Until we say goodbye on our dying day



Aldieb
[ szary ]
Zasłona zapadającego zmierzchu. Istoto owiana mgłą, tajemnicą. Mam wrażenie, że kryjesz się ze wszystkimi emocjami przed światem, modląc się w duchu o odpowiedzi na nurtujące Cię pytania. Możesz na mnie liczyć - pomogę, nawet jeśli nie będziesz o to prosiła. I choć mnie nie znasz, mnie, szczeniaka, zwykłego Kwiatka, który Cię znalazł pośród śniegu i zaopiekował się - możesz mi zaufać. Wygadać się lub zwyczajnie ze mną porozmawiać. Będzie mi niezmiernie miło.

what you are basically
deep deep down
far far in
is simply the fabric and structure of existence itself



Vendela
[ jasny pomarańcz ]
[ w budowie ]

---



Valkkai
[ zielony ]
[ w budowie ]

---

Aimer | One Ok Rock | Luck Life | Kodaline | Nuages |

tu jeszcze będzie parę innych osób, ale za cholerę nie wiem, jakie przypisać kolory.

27 października 2015

Ściśle tajne... (zawiera treści +18)

Basior siedział nad jeziorem wpatrzony w swoje odbicie, wyglądał na nieobecnego. 
Wróciła. Po długiej nieobecności znów zawitała na tereny stada i co zastała? Pustkę. Nie wyczuła prawie żadnego znajomego zapachu. Prawie, gdyż ten jeden, który był jej szczególnie bliski, należący do ukochanego przychodził razem z wiatrem. Wabił ją niczym miód. Łapy same pokierowały nią nad jezioro i nim się obejrzała - nim on się zorientowała również - wskoczyła mu na grzbiet z radosnym śmiechem i okrzykiem bojowym. Była to niesamowicie zabawna mieszanka, która na pewno go ostrzegła, lecz nie w porę. 
Wyraźnie zszokowany całą sytuacją padł płasko na ziemie mocząc przednie łapy w wodzie. Rozpoznał jej zapach dopiero, gdy na nim lądowała, obejrzał się na wilczycę i zaśmiał głośno. - W końcu Cię widzę... - Wyszeptał. Jego wzrok był radosny, jednak po chwili trochę jakby zblakł. On jednak cały czas miał uśmiechnięty pysk. 
Zlazła z niego, pełna radości, że go widzi i szturchnęła pyskiem na powitanie. Ogon kołysał się na boki, niczym u zwykłego psa. Przebywanie wśród ludzi dało jej się we znaki, lecz on o tym nie wiedział, a ona nie wiedziała czy mu powiedzieć. Na pewno wyczuł ludzki zapach. Chociaż jego resztki, gdyż ona nadal go czuła mimo przyzwyczajenia do niego. Skrzydeł nie miała, lecz nie miała też blizn. Była od krwi i nie wszędzie jej własnej. Nie wiedział, lecz na pewno zaraz zauważy, że ma podpalone ucho. Wyglądała strasznie, lecz była pełna wigoru co gryzło się z tym. Nie mówiła też. Dlaczego? O tym mu za chwilę powie. Za chwilę, jeżeli będzie chciał wiedzieć.
Na jego sierści też dało się wyczuć ludzi, a raczej ich negatywne emocje. Spojrzał po wilczycy. - Co robiłaś u ludzi? - W jego oczach pojawiła się lekka nieufność i ciekawość.
Uśmiechnęła się. Tak jak zawsze tylko do niego się uśmiechała, z miłością. Nie zbliżyła się, wyczuwając jego nieufność. - Byłam... zobaczyć. - Odparła z lekkim wahaniem, lecz spokojnie i bez większych emocji. On nie wiedział czemu była. Ona dopóki tam nie poszła, sama nie wiedziała czemu tak robi. Ale zrobiła i mimo tego co jej się potem przytrafiło, nie żałowała. Może miała lekkie poczucie winy, że nie powiedziała nic nikomu, ale była to niewielka cena za to czego była świadkiem i uczestnikiem. - Oni... nadal nie rozumieją. Nie... nie umieją zrozumieć. - Powiedziała. On też nie umiał zrozumieć jej. Wiedziała o tym, ale to nic. Za chwilę zrozumie. Ona mu powie. Niech tylko dobrze zapyta. 
Zastrzygł uchem i wstał. Obszedł Ją dookoła i usiadł naprzeciw. - Zobaczyć? W takim razie co takiego zobaczyłaś, że jesteś w ludzkiej krwi? - Spojrzał na ucho. - A ucho? Kto Ci je przysmażył? - Patrzył na Nią pytająco. - Nadal nie rozumieją? Czego? Tego kim jesteś?
Spojrzała gdzieś w dal. Lazur jej oczu się zamglił, jakby w napływie łez, lecz po chwili zmienił odcień na szmaragd. To była dziwna zmiana. Nagle jej głos też się zmienił. Był przerażająco spokojny. - Oni nie rozumieli jak to boli. Nie rozumieli, że ogień sprawia ból. Uratowałam ją, a oni mówili, że odebrałam jej szansę... - Potrząsnęła głową i spojrzała na niego już normalnie. - Szansę na śmierć. - Dodała cicho. Poruszyła się, a krew na jej sierści błysnęła. - To jej krew i moja. Musiałam oddać jej trochę własne, bo nie przeżyłaby tego. Ucho... - Zawahała się, jakby zastanawiała się czy mu powiedzieć. Przecież to co zrobiła było głupotą, prawda? - Wskoczyłam w ogień by zobaczyć jak boli... Jak boli, gdy on Cię trawi. Skończyło się na uchu. Więcej nie byłam w stanie znieść. - Odwróciła się od niego zawstydzona. 
Potrzepał łbem. - Czekaj, czekaj... Chcesz powiedzieć, że chcieli spalić jakąś dziewczynę, a Ty ją uratowałaś? Czy skoczyłaś w ten ogień tylko z ciekawości? - Otworzył szeroko oczy. 
Westchnęła. - To było małe dziecko. Drobna dziewczynka, która nawet nie wiedziała co ją czeka. - Spojrzała na niego z niedowierzaniem, lecz łatwo było się domyślić, że chodziło o to co oni chcieli zrobić. - Chcieli zabić dziecko! - Krzyknęła i znów odwróciła wzrok. - Skoczyłam by ją ratować, a potem drugi raz... - Spuściła łeb. - Żeby poczuć. - Dodała o wiele ciszej.
Wstał na cztery łapy i zrobił kółko dookoła miejsca, w którym przed chwilą siedział. - Oszalałaś?! - Krzyknął lekko. - Uratowałaś dziecko, fajnie, ale po co ten drugi skok?! - Walnął łapą w taflę wody, tak, że rozprysła się w różne strony. Znowu usiadł i spojrzał na poruszoną wodę. - Co kolejne sprawdzisz, hm? - Dodał po chwili ciszy. - Wydłubiesz sobie oko, żeby zobaczyć jak to jest być ślepą? - Obejrzał się na Nią z surową miną. 
Skuliła uszy. - Nie krzycz na mnie. - Powiedziała cicho. Wyglądała jakby była przerażona, lecz ona czuła tylko żal. Żal za to, że ludzie nie rozumieją. - Jej matka błagała, by oddali jej dziecko, a oni się śmiali i wiwatowali. Ona płakała. Jako jedyna płakała. - Znów to spojrzenie w dal. Widział je na pewno. Nieruchome i pełne zamyślenia i złych myśli. - Jeżeli to w przyszłości pomoże, to wydłubię sobie oko. - Odpowiedziała po bardzo długiej chwili ciszy. Spojrzała na niego. - Bo mój skok pomógł. Pomógł mi zrozumieć. 
- Tak?! - Wstał i zaczął wchodzić do wody. - To teraz może pora na wodę. Z ogniem dałaś radę... - Wchodził coraz głębiej. - Zaraz nie będę miał gruntu i uwierz... - Patrzy na Nią. - Nic z tym nie zrobię, będę szedł na dno. - Woda dosięgała mu do szyi. - Uratujesz mnie, a przy okazji zrozumiesz jak to jest się topić, same plusy. - Mówił dość agresywnie, szczególnie jak na niego, słowa były przepełnione sarkazmem. 
Dalia uniosła dumnie łeb. Próbował ją? Miał pecha. Była w tym momencie wściekła na niego i nie miała zamiaru go ratować. Ani tym bardziej się topić. - A idź na to dno! - Wrzasnęła na niego gniewnie i odwróciła się do niego tyłem, dając tym znak, że je to wisi, choć nie do końca była to prawda. Nie przyzna się i nie uratuje go. Umie pływać? To niech z tego korzysta!
Zrobił kilka kroków w tył. - Ty możesz robić głupoty, to czemu ja miałbym nie móc. A do tego ja nie mam prawa się gniewać na Ciebie, więc zapamiętaj, że jak przeżyję, to nie masz się na mnie gnie... - Chciał dokończyć, lecz nagle stracił grunt pod łapami i zniknął pod wodą. Zachłysnął się i zaczął kaszleć, przez co połykał jeszcze więcej wody. 
Usłyszała, że nagle urwał i odwróciła się. - Głupi... - Mruknęła pod nosem i skoczyła za nim. Ona przynajmniej była uważna na to co robi. Dopłynęła do niego i utworzyła wokół niego bańkę z powietrza. - Idiota! - Wrzasnęła na niego, zła. - Mnie nikt nie ratował z płomieni. Sama wyskoczyłam, ale ty nie pilnowałeś dna. - Wyskoczyła na brzeg i go na nim również osadziła. Otrzepała futro z wody i odeszła trochę dalej. Czekała, aż on się wysuszy i łaskawie sam do niej podejdzie. 
Kiedy wylądował na suchym lądzie przestał kaszleć, wypluł trochę wody i spojrzał na Nią. - Głupi idiota udawał... - Otrzepał się i podszedł do Niej. Usiadł za jej plecami. - Nie mam za złe, że ratowałaś to ludzkie coś. Pasożyt prawie mnie spalił żywcem, więc okaż trochę zrozumienia. Gdybym ja ci powiedział, że skoczyłem sobie w ogień ot tak, żeby zobaczyć jaki to ból, to zapewne byś biła brawa... - Skrzywił się.
Spojrzała na niego z wyrzutem. - Wiele spraw jest dla mnie niezrozumiałych, a najlepszym sposobem by się czegoś dowiedzieć jest sprawdzenie tego samemu. - Jej słowa były zbyt poważne jak na nią. Ona to wiedziała i on zapewne też.
Pokręcił łbem i wstał. - Jak tam chcesz. Dowiaduj się w takim razie po swojemu. Sory, że się martwię... - Odwraca się do niej plecami. - To się więcej nie powtórzy. - Patrzy za Nią i rusza znowu na brzeg jeziora, tam siada i dalej patrzy w swoje odbicie. 
Warknęła pod nosem. - Czyli będziesz zły tylko dlatego, że przyjarałam sobie ucho? - Spytała, nadal na niego nie patrząc. Wolała, żeby nie widział jak ją boli jego niezrozumienie. Niech się domyśla. Ona lepiej mu tego nie wytłumaczy, ewentualnie poda więcej szczegółów. Jeśli by chciał, w co zaczynała poważnie wątpić. 
Westchnął. - Tak, Dalia, tylko dlatego, bo mam dosyć...
Wściekła wstała i zaczęła krążyć. - Zacznijmy od tego, że po raz pierwszy odkąd się znamy, widzisz mnie w... - Zawahała się. - W gorszym stanie, niż ty po takich wypadach, choć ja Ciebie nigdy po czymś takim nie widziałam. Tylko ślepe szczęście - lub nieszczęście,(zależy jak na to patrzeć) - sprawiło, że ci się trafił ten... - Warknęła po raz kolejny. - Zaszczyt! - Podeszła do niego i wpatrywała się gniewnym wzrokiem w jego czerwone ślepia. 
Spojrzał na nią, jakby te krzyki wcale go nie ruszyły. - W starym stadzie jestem wygnańcem... - Powiedział spokojnie. - Mój ojciec wyrzeka się mnie, bo zabiłem swoją byłą. Nie mam prawa zbliżyć się do matki... - Mówił coraz głośniej. - Stado w którym żyję zniknęło, a gdy po długim zniknięciu pojawiasz się Ty, to uświadamiasz mnie, że wskoczyłaś w ogień, bo chciałaś zobaczyć jaki to ból płonąć... - Mówił, zaciskając zęby. - Mam dosyć tego, że wszystkich powoli tracę, więc może oszczędź mi krzyków i też postaraj się zrozumieć, co?! - Słowo "co" wykrzyczał jej w pysk i spojrzał gniewnie.
Wzrok jej nieco złagodniał, lecz nadal był w nim gniew. - Staram się. - Powiedziała cicho, niemal tak, że sama siebie nie słyszała. Jakby te słowa były tylko jej myślami. Odwróciła się, żeby nie zobaczył jej łez. - Staram się, ale jest ciężko zrozumieć cokolwiek, czego nie przeżyło się na własnej skórze. - Spojrzała gdzieś w dal przed siebie. - To boli kiedy tych, których kochasz najmocniej, tracisz bezpowrotnie, bo już nie żyją. - Spojrzała na niego smutno. - A boli jeszcze bardziej, gdy żyją, a ty ich straciłeś. Wiem, że boli, ale nie wiem jak bardzo. - Odwróciła się i odeszła trochę dalej. Nie chciała, by na nią krzyczał. Przecież nie musiał. Mógł po prostu powiedzieć, ale rozumiała, że niekiedy nad emocjami nie da się zapanować. 
Podszedł do niej powoli. - Tak Dalia, boli. Wiem, że nie jesteś w stanie tak dobrze tego zrozumieć, ale zrozum, że zostałaś mi tylko Ty... - Sztura jej pysk. - Tylko Ty jesteś już teraz powodem dla którego walczę z tym pajacem, który siedzi w mojej głowie. - Liznął jej pysk i spojrzał w oczy. - Mogę zrozumieć dlaczego to zrobiłaś, ale nie wymagaj ode mnie abym to tolerował, bo nie będę. 
Zerknęła na niego spode łba. - Nie chcę byś to tolerował. Chcę byś rozumiał i nie prawił mi kazań o mojej głupocie. Ja doskonale zdaję sobie z niej sprawę. Jestem - jak to mówią - młoda i głupia. To chyba normalne, prawda? - Nikle się uśmiechnęła.
- Tak, zdecydowanie jesteś. - Wtulił pysk w jej szyję. - Nie wiem jak tam z Twoją młodością, ale co do głupoty mam pewność. - Uśmiecha się pod nosem. - To co? - Patrzy jej w oczy. - Może opowiesz mi na spokojnie jak to było z tym uchem? 

26 października 2015

"Tajemnicza notka"

Aldieb

     Długo by wymieniać to, co zrobiłaś dla Stada Nocy. Równie długo wymieniać by to, co zrobiłaś dla Dzieci Nocy. Twoja obecność tutaj była, jest i zawsze będzie wyczuwalna. Nawet kiedy Ciebie nie było, My wiedzieliśmy, że zawsze gdzieś tam jesteś. Jesteś fundamentem, na którym powstała Nasza Rodzina. Tak, wiem, wiele osób mogło mieć do Ciebie pretensje, wiele skoczyłoby za Tobą w ogień, jedni traktowali Cię jak matkę, a inni po prostu znali Cię czy widywali. Teraz to jest nie ważne, walić te wszystkie podziały... Mimo to, że nie ma już Ciebie z nami ciałem, zawsze będziesz z nami duchem, tutaj, w Twoim domu.

Kendal
"Z Aldieb tak nie na temat HOTN zdarzyło mi się pogadać tylko raz i wydaje mi się całkiem w porządku, nawet bardzo. Tyle co byłam na HOTN kiedy była ona to wyrobiła sobie u mnie opinie bardzo ogarniętej i odpowiedzialnej osoby. Wydaje mi się zorganizowana, o fajnie było z nią pograć, czy popisać. Szkoda, ze już jej nie ma, ale jak napisała nie ma czasu i szanuje to. Jeśli wróciłaby ucieszyłabym się mimo, ze nie znam jej za dobrze."

Seiye
"Nie znałem Aldieb zbyt dobrze, nie było okazji do tej pory tak po prostu porozmawiać, ale na tyle co ją zdążyłem poznać nie była zła. Wydaje mi się, że byłoby można z nią normalnie porozmawiać i zapewne byłaby pomocna."

Dalia
"Ja? Hm... słabo ją znałam, ale zawsze gdy z nią grałam było ciekawie. Zawsze wyczekiwałam aż odpisze, bo czułam taki dreszczyk ciekawości."

Syriusz
"Alutka to chyba najbardziej kochana osoba, którą miałam okazję poznać w HOTN. Widziałam się z nią i co kilka minut miałam ochotę ją przytulać. Zawsze można jej się wygadać, wątpię, żeby kogoś zbyła. Jest wrażliwa i czasem łatwo ją zranić. No i narysowała mi lisiałka, za co ją kocham. Nie sądzę, żebym miała jakiś powód, żeby myśleć o niej negatywnie. Żałuję tylko, że mieszka tak daleko."



Oficjalnie Aldieb zapisuje się w szeregi Zasłużonych naszego stada jako Wieczny Ślad.

Wybacz, że dopiero teraz.

Niestety nie jest mi dane przydzielić jej żadnego demona, w zaświatach raczej się nie przyda.

***

A w kwestii spraw dotyczących Stada Nocy:

1. Pomyślałam o odświeżeniu, mam propozycję trzech grafik, wybierzcie najlepszą poprzez komentarze. Gdyby był ktoś chętny pokazać swoje pomysły to pisać  na gg (1096765).

A














B













C




















2. Poza tym, wyszły dwie propozycje od Seiye:

- Playlista na blogu - Co o tym sądzicie?
- Stworzenie czterech różnych grafik (zima, wiosna, lato, jesień) i zmiana wizerunku bloga zgodnie z porą roku. Oczywiście grafiki nie muszą być przypisane na stałe, mogą się zmieniać. - Co o tym sądzicie?

19 września 2015

Podsumowanie

Moje osobiste podsumowanie: Umieramy.

Tak czy siak, ogłaszam, że lista obecności została zamknięta.
Plusy za obecność dostają:

Arjuna
Dalia
Etta
Poducha
Raksha
Tin
Asmo
Baru
Fujo
Seiye
Kendal
Syriusz

Minusy dostają:

Ves
Liam
Phobus

Podjęłam decyzję, że usunięci zostaną nie tylko Ci, którzy mają po -3 w zasługach, ale i Ci, którzy nie podpisali się i nie dają jakichkolwiek znaków życia.
Oto te osoby:

Arfassa
Eluvi
Kitsune
Luka
Nike
Shrew
Tiffany

Oczywiście nie zostają wypisani na zawsze, zawsze można wrócić i chociaż ZACZĄĆ SIĘ UDZIELAĆ.
Wszelkie reklamacje proszę zgłaszać pod tą notką ub na gg.

Proszę podliczyć swoje pk. za opowiadania i w razie co napisać, jeżeli jest ich za mało. Przypominam 3 opowiadania = 1pk.

Event odwołuję. W razie co, po prostu się odbędzie ten lub inny, równie spontanicznie.

Niedługo pojawi się "tajemnicza" notka, wyczekujcie jej.

4 września 2015

Notka Organizacyjna

Dobra, jest już po wakacjach, przez które przeszliśmy niczym zombie, ale zostawię to bez dalszego komentarza, gdyż sama miałam problemy z obecnością (siły wyższe). Tak czy siak, wydaję mi się, że jest kilka spraw do ogarnięcia.

Po pierwsze: czy poza mną żyją jeszcze Aldieb i Raksha? Bo prawdę mówiąc nie widzę obecności żadnej z was, a chciałabym chociaż wiedzieć czy wszystko teraz jest na mojej głowie, czy też nie. Do tego Al zniknęła z listy członków stada i nie wiem czy to zamierzony cel, czy ja coś spsułam.

Po drugie: co z eventem "Poszukiwanie zaginionego Orzecha"? Z tego co pamiętam, był to pomysł Tin i widnieje w ogłoszeniach już dłuższy czas, a nikt nic w sumie o nim nie wie.

Po trzecie i najlepsze... Lista Obecności:
  • Arfassa
  • Arjuna
  • Dalia Seron
  • Etta
  • Kitsune Kageerou De'Ayamari
  • Luka
  • Nike
  • Poducha
  • Raksha Morte
  • Shrew
  • Tiffany
  • Tin
  • Ves
  • Asmodeusz
  • Baru Saya
  • Eluvi
  • Fujo
  • Kendal
  • Liam
  • Phobus
  • Seiye
  • Syriusz 
Czerwony - nieobecny/a
Zielony - obecny/a
Niebieski - usprawiedliwiony/a

Jak coś jeszcze komuś przyjdzie do głowy to pisać w komentarzach. Czas na podpisanie się: 14.09.15r.

16 lipca 2015

Reaktywejszyn modyfikejszyn.

PODUSI

Yeah I own this beat 
You can call me the king or the ruler
Felon on bass, getting hoarse at the mic
We're getting 20 percent cooler


Imię: Czikita aka Taboret Poducha
Wiek: Poducha nie zna się na kalendarzu, a swoje urodziny obchodzi codziennie więc trudno stwierdzić jej wiek. Wyglądem i zachowaniem przypomina szczeniaka, ale formalnie nim nie jest. Załóżmy, że świat próbuję się jej pozbyć już od sześciu lat
Płeć: A kiy wie, chyba samica
Gatunek: Nieznany
Rasa: Nieznana
Orientacja: Podusia kocha wszystkich! i wszystko.. na każdy sposób. Panseksualizm. Handluj z tym!



CHARAKTER

Stadium I

Podusia to świruska, wariatka i idiotka której pyszczek nigdy się nie zamyka. Wszędzie jej pełno i wszędzie musi wepchnąć swój wścibski nosek. Straszna przylepa, nie.. nie przylepa. Raczej rasowy wrzód na dupie, jak już sobie upatrzy jakąś "ofiarę" potrafi nigdy się od niej nie odwalić. Często myśli, że cały świat kręci się wokół niej więc zazwyczaj nie traktuje spraw które tego wymagają poważnie. Jest zarówno kłębkiem nieskończonej energii jak i wielkim leniem. W większości przypadków zgłasza się do wszystkiego i wszystko chce robić sama, ale jeśli ktoś od niej wymaga jakiejś konkretniej sprawy to potrafi się uwziąć i za chiny ludowe tego nie zrobić. Po prostu usiądzie i będzie udawać, że nie słyszy, albo mówić, że to nie zadanie dla jej jakże wysokiego poziomu. 
Szaleństwo najwyraźniej nie wytrzymuje uwięzione w jej małym ciałku, więc Podusia przy każdej okazji stara się wyładować. Dla osób, które nie lubią hałasu i nieogaru może stać się irytująca. W końcu już jeden tajemniczy ktoś chciał zaprzestać jej panoszenia się w świecie żywych, ale jak widać niezbyt mu się to udało bowiem Poducha wraca by siać spustoszenieeee!
I jeszcze jedno, osobowość tego stwora w niektórych przypadkach może okazać się zaraźliwa. Jeśli wystąpią objawy poduchowatości należy niezwłocznie udać się do szpitala (najlepiej psychiatrycznego)


Stadium II

Poducha od incydentu z tajemniczą fiolką (wyjaśnienie w historii) cierpi na analgezję - nie odczuwa bólu fizycznego w żadnym stopniu. Niby fajna sprawa, ona też sądzi, że to kul i czasem nawet może wydawać się to przydatne, jednakże mimo wszystko musi być wobec siebie bardzo ostrożna, aby to przypadkiem samej się nie zabić.. Ale nie o tym my to. Aby zrównoważyć obojętność fizyczną Podusia jest za to bardzo wrażliwa.Ta, może trudno w to uwierzyć, ale tego przesadnie wesołego stwora bardzo łatwo jest zranić i rozsmucić, czy nawet przyprawić o wymioty (hihi, o tym później). Oczywiście Poducha chowa to wszystko w sobie, bo przecież gdyby było to po niej od razu widać to już nie byłaby tą ześwirowaną i wariatkowatą Podusią, co nie?Gdy jednakże jest sama wyrzuca to wszystko z siebie poprzez hm.. wymiotowanie! Niektórzy płaczą, a ona rzyga (rzygać teńćzo od razu nabiera nowego znaczenia), ale nie tak zwyczajnie. Pozbywa się z siebie wszystkich kolorów, tęczowa grzywka i ogon stają się szare, ponure i nijakie, a ich właścicielka chodzi przygnębiona i zdesperowana przez kilka kolejnych dni. Jednakże zachowuje pełną świadomość i stara się przez ten czas unikać wszystkiego co żyje. 

Stadium III

Ostatnia i chyba najkrótsza część jej charakteru. Po kilkudniowym użalaniu się nad sobą i nad swoim nędzym życiem Poducha stwierdza, że nie ma co się mazać i trzeba pokazać swą siłę! O tak, groźna Poducha. Czy może być coś piękniejszego od stwora wielkości przerośniętego kota, który prosi się o wpierdziel? No chyba nie. Koloryzacja Podusi z ciemnoszarej przechodzi na czerwoną. W tym stanie Poducha zazwyczaj nie wie co robi i mówi, ale z pewnością dąży do tego by wszystkich pozabijać (nie dosłownie, chociaż..)
Pyskowatość, kąśliwość i narastająca nienawiść z każdą chwilą zazwyczaj przemija już po 1-2 dniach, by znów stać się starą, dobrą i przede wszystkim kolorową PODUCHĄĄ!!



HISTORIA
Coś się dzieje, coś się dzieje! Trzęsienie ziemi? A może coś gorszego! Na wszystkie kluski i makarony przenajświętsze, no ewidentnie coś się dzieje! - No właśnie mniej więcej taka była moja pierwsza myśl przy przychodzeniu na świat. Oczywiście już na samym początku moje grube siorki musiały zapchać wyjście i nie obeszło się bez solidnego kopa w zadek! Kto wie, gdybym wtedy nie wzięła spraw w swoje tylne łapki to pewne do dzisiaj siedziałabym w brzuchu mame. Tak, czy siak. Udało mi się wydostać i od razu tego pożałowałam, zimno jak w psiarni, a ciemno jak u lodowego giganta w nie powiem czym! No mówię wam, tak było. Już chciałam się poddać, ale coś w środku pchało mnie do życia, później się okazało, że to nie w środku, a na zewnątrz. Wieeelki jęzor mojej mame lekko kierował mnie w stronę czegoś dziwnego (całe życie jestem deską, dopiero niedawno dowiedziałam się, że to się nazywa cycki), wepchnęłam się pomiędzy rodzeństwo i badając dokładnie czubkiem noska cóż takiego mam przed sobą to gdy tylko poczułam ten piękny, ciepły zapach pochwyciłam skórę mamusi przez następne kilka minut rozkoszując się napojem młodych bogów - mlekiem. 
I tak właściwie mi się żyło przez następne dni, nawet fajne to życie - myślałam. I chyba pochwaliłam dzień przed zachodem słońca bo znowu zaczęła dziać się dziwna rzecz. Nie potrafię tego opisać, ale w jeden z chwili z otaczającej mnie miłej pani ciemność przebiła się struga oślepiającego mnie niemal światła. No myślałam że zdechnę - tak właśnie wyglądało moje pierwsze otwarcie ślepi.
Potem odkryłam, że te galaretowate łapy w cale nie są takie galaretowate i można nawet na nich ustać, a nie tylko się bezcelowo czołgać. Nawet spodobało mi się chodzenie, a nie chwaląc się nauczyłam się go najszybciej z mojego rodzeństwa. Nigdy nie zapomnę chwil kiedy wystarczyło trącić te wieloryby, a one już się przewracały, ryczały i wymachiwały łapkami leżąc na plecach. 

Dzieciństwo było spoks, nawet kul. Wszystko dostawałam pod nos i niczego mi nie brakowało. Mama była fajoska, taty nie miałam, ale pewnie też byłby fajoski. Ba! Na pewno byłby, przecież inaczej nie stworzyłby czegoś tak pięknego, atrakcyjnego, zabawnego i skromnego stworzenia jak ja, co nie? Moje siorki niestety nie miały tego szczęścia, by odziedziczyć epickość, były głupie. Nie lubiałam ich, nudne takie jakieś.. 
No ale mniejsza o to! Tak mi się właściwie żyło.. wiecie, pierwsze polowania i te sprawy. Właściwie to większości nauczyłam się sama, bo w mojej rodzinie byłam takim na swój sposób geniuszem, hihi. Mame często krzyczała na mnie i mówiła, że jestem niegrzeczna i ciągle powtarzała coś w stylu "tak nie wolno", gdy robiłam to co do mnie należy. Chyba w ten sposób wyrażała swoją dumę z tak mądrego dziecka, nie wiem, bo nie miałam nigdy dzieci i nie matkowałam nikogo, ale raczej tak było.

Kiedy już byłam prawie dorosła to stwierdziłam, że marnuję się na tych terenach, a świat mnie potrzebuję i muszę wyruszyć ku przygodzie. Tak postanowiłam więc tak zrobiłam, pewnego dnia powiedziałam mame że idę, ona się rozpłakała, ale pocieszyłam ją mówiąc, że już mi się znudziło życie tutaj i ogólnie to nudy straszne c'nie no i poszłam już tak na serio.
No i tak sobie chodziłam i zwiedzałam, ogólnie to nudy nadal były straszne, ale jak już się rzekło to się rzekło, wrócić przecież nie mogłam bo wiocha trochę by była i siorki by pewnie beke miały, żem głupa jes. A nie jesem.

No, ale opłacało się tak chodzić bezsensu w kółko, w kwadrat, czy cokolwiek, chemia to nie moja działka więc mniejsza o to.
Była noc i ciemno było, zimno też trochę to musiałam poszukać jakiejś nory coby się przespać w niej. No i jak na zawołanie gdzieś w oddali światełko przyuważyłam, tak migało jakoby też mnie zobaczyło i chciało zawołać do siebie. To poszłam zapytać się o co biega, a gdy już doszłam na miejsce to się okazało, że to żadne światełko magiczne, a zwykła żarówa ludzka co na drucie se wisiała i migała, bo już chyba wyczerpana była. Westchnęłam, ale życ trzeba było dalej i już miałam odejść, ale pod moimi łapkami zamiast błotnistej ziemi poczułam coś zimnego i twardego. Blacha to była, jakaś klapa chyba. W końcu coś ciekawego! Jakiś skarb tam pewnie jest czy coś - pomyślałam więc i wejścia zaczęłam szukać. W końcu się doszukałam takiego chwytaka, to chwytłam, pociągłam i otworzyłam. A tam ciemniej było niż u tego lodowatego giganta, ale raz kozie śmierć. No i wskoczyłam do środka.
I dobrze, że nie stchórzyłam, bo w cale tak ciemno nie było. Jakieś kałuże tu były zielone i tak świeciły, że droge było widać. To poszłam wzdłóż nich, a tam jeszcze więcej świecidełek. Tylko takich zamkniętych. Świecąca woda to chyba była, a może galaretka albo kisiel bo takie trochę gęste było jak tym w łapkach przewracałam. 
Ogólnie to wszystko dookoła takie poniszczone było jakby tu pantheon na ulcie wylądował, ale mało się tym przejmowałam. W końcu miejsce stare i opuszczone to pewnie je czas swoimi zębami trochę pogryzł. Pozwiedzałam tu jeszcze trochę i już miałam jakiego kąta do spania szukać, ale zobaczyłam leżącą pod stołem jeszcze jedną fiolkę, ale nie była to taka zwykła fiolka! Wszystkie inne tutaj miały określony kolor i na taki też kolor się świeciły, a ta miała chyba wszystkie kolory świata w sobie, kiedy ją podniosłam to tak zaczęła walić po paczałach jak słońce jak się w środku dnia obudzi i popatrza prosto na nie. 
Tak odruchowo zbliżyłam tą buteleczkę do nosa i wąchnęłam i ojjj.. nie żałuję tego, oj nie żałuję. Pachniała jak lody truskawkowe, jak żelki malinowe, jak świeżutki arbuzik czekający na tależu aż się go zje! No dokładnie tak pachniało, pamiętam po dzień dzisiaj i chyba nawet jak kopnę w kalendarz to zamiast kwiatki od spodu wąchać to będę ten zapach wspominać i wdychać go ciągle, bo taki przecudowny był.
No, ale ja sobie pomyślałam.. skoro to tak pachnie fajosko to jak smakuje? No i powiedzcie mi tak szczerze, czy wy byście nie spróbowali? Bo ja bym spróbowała, ba! spróbowałam nawet. Pewnie zazdro teraz macie, c'nie? Ale powiem wam tak w sekrecie, że do teraz nie wiem jak to smakowało, bo zaraz po wypiciu taką inbę miałam w łebku, że głowa mała. No i nie wiem co się dalej działo, bo się obudziłam gdzieś na pustkowiu, a kac morderca nie ma serca, bo cała obolała byłam i ledwo ruszyć się z miejsca mogłam. 

No, ale jakoś się doczołgałam do lasu i do jakiegoś jeziorka, musiałam się napić, bo tak w gardle suszyło jakbym wcześniej się ognia nałykałam. No i tak się wychyliłam nad tą wodę i myślałam, że mi oczy z orbit wypierdzieli. Taką grzywę jak Mufasa z króla lwa żem miała, a chyba i jeszcze bardziej bujniejszą! A ogon.. o luju, ogon to był po prostu kosmos. A wszystko to takie kolorowe jakby jednorożeć mnie przetrwaił i wypluł, no mówię wam! Jak to wszystko zauważyłam to od razu mnie męczyć przestało i poszłam dalej podbijać świat. Potwierdzone info.

Po roku czasu znalazłam HOTN i dołączyłam tutaj, bo coś takie ponure było na moje oko. A oko mam dobre nawet jak je ta kilkukilogramowa grzywka przywali. No i nawet fajosko to było, męża znalazłam nawet. Shun się nazywał, ale wypierdzielił w kosmos szybko, to ja za nim c'nie. Ale za miłością się nie goni powiem wam szczerze, jak ucieka to niech już ucieka w to swoje nieznane. Wróciłam tutaj, bo fest nudno gdzie indziej było, siemandero.


Coś więcej
  • Żelki życiem
  • Nutella też
  • Poducha nie śpi
  • A jak już śpi to średnio 24 godziny dziennie
  • Nie potrafi czytać i się nie nauczy bo to nudne
  • Nie zajmuje żadnego miejsca w hierarchii i nie zajmie bo to też nudne
  • Już kiedyś należała do HOTN
  • Nigdy nie zmądrzeje
  • Ani nie dorośnie
  • Zachowuje się jak dzieciak
  • Ma swoich wymyślonych przyjaciół
  • Wygląda na wilka ale jest o wiele mniejsza
  • Jej uszyska są mega długie, a w niektórych miejscach wypalone
  • Kita i grzywa której przyszło jej być właścicielem to najbardziej puszysta rzecz jaka mogła powstać na świecie
  • Są również zaczarowane i mogą zmieniać kolor w zależności od stadium charakteru
  • Wymiotuje tęczą gdy jej smutno
  • Ogon to na swój sposób taka torba z nieskończoną pojemnością, może przechowywać tam różne rzeczy o różniej wielkości (chyba, że są większe od objętości ów ogona)
  • Kiedyś wlewała roztopioną nutellę do rzeki, by stworzyć czekoladową rzekę
  • Nie udało się
  • Za 5 minut zapomni co tu napisała
I'm so dope like ooh la la
So so fly like a helicopter

kontakt: 53168483
na multikonto mam pozwolenie od Baru |D
jako iż ktoś mi zabambuszył hasło do konta "Poducha" to na chacie będę się pojawiać jako "Poduchaa" no i na głównym koncie oczywiście też - czyli na Kendalu :3
Jak ktoś chętny na granie w komentarzach to pisać pisać pisać!! Bo chcę mieć ich miliard pod tą kartą D< enjoy

8 lipca 2015

Prorocze sny....

Młoda wadera biegnie przez ciemny las, a właściwie ucieka nie wiadomo przed kim, bądź przed czym, w cieniu drzew nie widać co takiego ją goni. Wadera ma na sobie liczne krwawiące rany, a zaokrąglony brzuch zdradza oznakę ciąży, mimo tego wszystkiego ucieka co sił w łapach. W ostatniej chwili zatrzymuje się przed przepaścią, po szybkim rozejrzeniu się kontynuuje ucieczkę wzdłuż przepaści, zdołając przebiec zaledwie kilka naście metrów gdy to coś ja dopada i....
Basior zerwał się na równe łapy, głośno dyszał a serce waliło mu jak oszalałe. Znów śnił mu się ten sam koszmar... Uspokajając się po chwili podszedł do niewielkiego strumienia który wypływał z jego groty by się napić a następnie usiadł w wejściu i myślał nad snem który śni mu się od ostatnich dwóch miesięcy.
- znowu ten sam sen...
- co może oznaczać...
- kim jest ta wadera...
- i czym jest to coś co ją goniło...
Wiele pytań bez odpowiedzi krążyło po jego głowie... miał właściwie nadzieję że ów zagadka w najbliższym czasie się rozwiąże. Z zamyślenia wyrwała go jego magia która poinformowała go że w pobliżu znajdują się znajome mu wilki, ale ostatnio nie miał chęci by widzieć się z kimkolwiek, był mocno zamknięty w sobie i raczej chyba nikt by do niego nie dotarł.
W końcu wstał z pozycji siedzącej i mocno przyciskając skrzydła do swych boków, ruszył w głąb lasu, odsunął od siebie myśli o tym śnie by nieco od niego odetchnąć i rozkoszował się promieniami letniego słońca przebijającego się przez wierzchołki drzew. Minęło zaledwie kilka minut a basior znów myślał o tym śnie, w zamyśleniu podążał przed siebie, otoczenie jakoś przestało dla niego istnieć bo nawet nie zauważył tego że wyszedł z lasu... przeszedł przez sporą łąkę i ominął jeszcze kilkadziesiąt innych miejsc, do zmroku dotarł do gór i szedł tak jeszcze przed siebie jeszcze kilka godzin po zapadnięciu nocy. Droga którą szedł biegła ku górze a dookoła niego rozciągała się pusta przestrzeń, w końcu jednak zatrzymał się przy jednym jedynym drzewie które napotkał po drodze. Ogromny dąb dał mu schronienie miedzy swymi korzeniami, a basior czując się tam bezpiecznie po prostu zasnął.
W nocy jednak śnił mu się ten sam koszmar... Znów ta sama wadera którą nie wiadomo co goni, sen znów urywa się w tym samym miejscu a basior zrywa się znów dysząc. Wyczołguje się z pomiędzy korzeni i wtedy dopiero odkrywa że jest nieznanym mu miejscu poza granicami HOTN i mimo tego nie zamierzał wracać. Po rozejrzeniu się po okolicy ruszył w kierunku lasu który porastał jedną część gór, a dotarłszy do niego zatrzymał się na jego granicy przez chwile się rozglądając a kiedy wszedł do lasu który się przed nim rozciągał doznał deja vu miał cholerne uczucie że kiedyś już tutaj był... mimo że sobie tego w ogóle nie przypominął, wszystko było dla niego podejrzanie znajome. Po pokonaniu kolejnych kroków poczuł jakieś wilki, nie było ich wiele bo zdołał wyczuć zaledwie sześć. Nie chcąc być zauważonym podkradł się by tylko zerknąć i wtedy ją zauważył... w śród wilków była wadera z jego snu, miała brązowo białą sierść i leżała u boku czarnego basiora, a pozostałe cztery wilki spędzały czas na zabawie. Seiye postanowił nie podchodzić bliżej, chcąc pomyśleć nieco się oddalił i usiadł.
Wtedy do się stało, poczuł jak złe siły chcą się ponownie z niego wydostać a ciało zaczyna ulegać transformacji, wstał z miejsca chcąc oddalić się jak najdalej ale zdołał przejść tylko kilka metrów kiedy  padł na ziemie, śnieżno biała sierść stopniowo stawała się czarna a ciało większe niż zwykle, skrzydła praktycznie całkowicie zanikły, oczy stały się złote a czarną już sierść zdobiły czerwone runy. Seiye walczył z tym bezskutecznie... nagle doszło do wybuchu wywołanego energią która wydobyła się z ciała Seiye, nie był już wtedy sobą
Na nieszczęście wybrał stadko które znalazł kilka chwil wcześniej, wtargnąwszy na polanę wzbudził strach w znajdujących się tam wilkach, lecz one mimo strachu były gotowe walczyć... nie wiedzieli jednak na kogo trafiły, chwile później Seiye został zaatakowany, lecz mimo znacznej przewagi wilków szybko się z nimi rozprawił, nie oszczędził nawet wadery która była w ciąży. Wadera mimo głębokich ran zdołała uciec, Seiye podażał za nią do samej przepaści gdzie z dużą siłą staranował waderę wrzucając ją w przepaść następnie przeraźliwie wyjąc zniknął w lesie
Nazajutrz rano budząc się z przeraźliwym bólem głowy, podniósł się z ziemi czując ostrą woń krwi gwałtownie sie rozejrzał, widząc wszystko dookoła dotarło do niego że to coś z jego snu co goniło waderę to był on... od był sprawcą tego wszystkiego...
Od tej chwili zaczął się bać, bać samego siebie uciekł z tego miejsca mając łzy w oczach schronił się wśród korzeni dębu, był mordercą... nie chciał wrócić do domu... Bał się tego ze to samo stanie sią w stadzie hotn... siedząc wśród korzeni ciągle powtarzał przerażony, nie mogę tam wrócić... jestem mordercą...

(nie, nie chcę odejść ze stada, żeby nie było :P  )

28 czerwca 2015

Co cię nie zabije...

Liam przerzucił koszulkę przez głowę. Letnie słońce w zestawieniu z intensywnym treningiem były wyczerpujące. Zacisnął kurczowo pięści, spoglądając z rezygnacją na spokojną toń jeziora. Czuł, że może je wzburzyć siłą własnej woli, jednak nie wiedział do końca jak. I choć próbował dopiąć swego od samego rana, coraz bardziej powątpiewał w swoją intuicję. Chłopak zmierzwił palcami włosy. Wzdrygnął się wyczuwając w pobliżu czyjąś obecność. Zupełnie jakby coś próbowało bezszelestnie się do niego podkraść. Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że synek raczej zaskoczyć się nie da. Zaszła go od tyłu i poklepała po głowie, jakby nadal był szczeniakiem, a nie nastoletnim chłopcem. - Synu, na takie ciało to każda jest twoja. - Zakomunikowała mu zamiast powitania. Stanęła z nim twarzą w twarz z szerokim wyszczerzem. Liam wyprostował się i uśmiechnął leniwie, taksując matkę wzrokiem.
- Każdy ma inne fetysze, nieprawdaż? - Zaśmiał się cicho, po czym przeniósł wzrok z powrotem na wodę. - Mam dość.. - Westchnął, kierując to bardziej do siebie niż do niej. Zmarszczyła brwi, przyglądając mu się z konsternacją. Wyciągnęła rękę i złapała go za podbródek, zmuszając by zwrócił swe patrzały na nią.
- Nie poddawaj się. To zawsze zajmuje trochę czasu. - Przekrzywiła głowę. - A tak właściwie to co próbujesz zrobić?
- Podołać swoim wymaganiom. Z marnym skutkiem. - Odparł. - W każdym bądź razie sprawdzam kilka teorii. - Dodał niejednoznacznie. Dalia złapała się pod boki, mierząc go podejrzliwym wzrokiem.
- Czy ja o czymś nie wiem? - Uniosła znacząco brew. Chłopak zabłysnął kompletem zębów w uśmiechu.
- Wszystko w granicach moralności.
- Nad tym poważnie bym się zastanowiła.
- Zmierzasz do czegoś? - Jego uśmiech nabrał głupkowatego wyrazu.
- Kochanie, jakoś musiałeś pojawić się na tym świecie.. Poza tym jaki ojciec taki syn.
Liam wywrócił oczami.
- Tego mogłaś mi już oszczędzić, wiesz? - Wymamrotał, a Dalia uśmiechnęła się przebiegle.
- Może i bym mogła, ale nie widzę powodów, dla których miałabym to zrobić.
- Eh. Skoro syn wdaje się w ojca, to już się boję, co za perwersje mogłaby snuć córeczka. - Odparł ofensywnie, na co Dalia obruszyła się.
- To był cios poniżej pasa. - Stwierdziła. Chłopak skrzyżował ręce na piersi.
- To ty próbujesz dorobić się na siłę wnuków.
- Jak na razie próbuję dorobić się synowej.
- Co za hipokryzja, najpierw mówi "ty gówniarzu", a teraz próbuje mnie w śluby wrobić. - Wydął ostentacyjnie wargę, przez co wyglądał co najmniej komicznie.
- O, jaki pamiętny! A o tym, żeby matki słuchać to się już nie pamięta, co?
- Słucham rozsądku, a on mi podpowiada, że słuchanie ciebie nie byłoby najlepszym pomysłem. - Wyszczerzył się szeroko, dobrze wiedząc, jak zareaguje na te słowa.
- Ty gówniarzu! Jak ty się do matki zwracasz?! - Złapała go za ucho i pociągnęła by był na jej poziomie.
- Złość piękności szkodzi, mamusiu.
- Mi dodaje uroku. - Warknęła.
- Nie moja wina, że urodziłaś mnie takim pyskatym smarkiem. - Urwał na moment, udając zamyślenie. - Równie dobrze mógłbym być kochaną córusią, ale z reklamacjami proszę zwracać się do Baru.
- Nie muszę. Za dziewięć miesięcy będziesz niańczył siostrzyczkę. - Uśmiechnęła się złowieszczo. Liam otworzył szerzej oczy, a uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Że co proszę..?


***
Trudnych spraw ciąg dalszy. W roli wyjaśnienia - Dalia nie jest jeszcze w ciąży.
Liam: *chrząk* jeszcze


16 czerwca 2015

Tak szybko dorastają...

Dawno, dawno temu....
A nie, to nie ta historia. xD

- Gdzieś się szwendał?! - Warknęła ostro, widząc syna w progu drzwi domu. Liam wsparł się ramieniem o framugę, a z jego twarzy nie spełzał zawadiacki uśmiech.
- Tak, mamo, też się stęskniłem. - Odparł spokojnie. Oczy jej rozbłysły morderczym blaskiem. Podeszła do chłopaka, złapała za ucho i zaciągnęła na kanapę. Chodziła w kółko naprzeciw niego, niczym tygrys zamknięty w klatce.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Nie jesteś dorosły, żeby łazić, gdzie ci się podoba! Co ci strzeliło do łba, aby znikać nie wiadomo gdzie, z kim i dokąd?! Jaki ja z ojcem... - Urwała raptownie, zdając sobie sprawę ze swej pomyłki. W końcu Baru i ona też znikali w "magiczny" sposób.
- Polemizowałbym w kwestii dorosłości.. -Odparował niezrażony. Wbrew charakterowi całej tej sytuacji, w  malachitowych oczach chłopaka tańczyły wesołe ogniki. - Hmm? - Wymruczał, kiedy urwała, a uśmiech nieco się poszerzył. - Coś nie tak? - Spytał z miną niewiniątka, doskonale wiedząc, czemu nagle zamilkła.
- Szczeniaku! Ty masz 17 lat! - Zmarszczyła brwi. W rzeczywistości miał mniej. - W ludzkich standardach. - Dodała po namyśle. - Masz zakichany obowiązek siedzieć w domu i pytać się o zgodę na cokolwiek! Czy ty wiesz jak ja się martwiłam?! - Wyrzuciła ręce w górę w geście totalnej irytacji. - Nie! Oczywiście, że nie! - Spojrzała na niego, a w jej oczach dało się widzieć ledwo hamowaną złość. Liam oparł się o kanapę, krzyżując ręce na piersi. Ciemne, zmierzwione i zbyt długie włosy opadały mu nieco na oczy, prosząc się o obcięcie. Cóż, zdążył się zdeczka zapuścić.
- Heej, za małego było się grzeczniutkim, to czas najwyższy pobroić. Wybacz, ale to nieodzowny element macierzyństwa, nic nie poradzę. Nie miałbym serca was tego pozbawiać. - Przechylił nieco głowę. Wyraz twarzy miał rozbrajający. Dalii rozszerzyły się źrenice. Podeszła do stołu i chwyciła leżący na nim talerz, po czym cisnęła go w chłopaka. Ten jednak się uchylił. Warknęła, będąc bliska wybuchu nieopanowanej furii.
- Jak ja ci dam element macierzyństwa, to zapamiętasz go do końca swojego życia! - Cisnęła kolejnym talerzem, lecz nie trafiła. Gdzieś na pograniczu świadomości cichy głosik podpowiadał jej, że zniszczenie całej porcelanowej zastawy nie rozwiąże problemu, ale miała to gdzieś. Była wściekła i miała ochotę wszystko rozwalić. - Twój "nieodzowny element" dzieciństwa również został zaniedbany. Na przykład typowy dla każdego normalnego dziecka szlaban! - Jej usta wykrzywiły się w pełnym zadowolenia, okrutnym uśmiechu. Liam przygryzł wargę, próbując pohamować poszerzający się uśmiech. Widok matki na skraju szaleństwa wydał mu się zabawny.. poniekąd. Jak dotąd nieczęsto miewał okazję widywać ją w takim stanie. W ogóle, nieczęsto miał okazję ją widywać.
- Od każdej reguły są wyjątki. - Odparował, dalej nie tracąc dobrego humoru pomimo gróźb skierowanych pod jego adresem. Kiedy Dalia już, już miała dać upust całej swojej złości, on podniósł się z siadu, podszedł do niej i po prostu mocno ją przytulił, wprawiając matkę w niemałą konfuzję.
- Kocham cię, mamo. -Wymruczał tylko, wtulając się w nią jak za czasów, kiedy ledwie odrastał od ziemi. W pierwszej chwili, gdy poczuła oplatające ją ramiona, zesztywniała, lecz gdy usłyszała słowa syna cała dotychczasowa złość ją opuściła. Poczuła się kompletnie bezsilna.
- Jak ojciec... - Mruknęła, w marnej próbie gniewania się na niego dalej. Objęła go jednak mocno, a po policzkach pociekły jej małe strumyczki łez.

* * *
Dalia i Liam wracają do żywych. W ramach przeprosin fundujemy pisane wspólnie "Trudne Sprawy" wersja HOTN xD 

24 marca 2015

You're my river running high, run deep run wild

Phobus

 Pretendent na stanowisko wojownika

Pies | Człowiek

Samiec

 Na pograniczu dorosłości

??.05

Pochodzenie nieznane

Brat Kendala

Nikt



~*~

The scars that mark my body, they’re silver and gold,
My blood is a flood of rubies, precious stones,
It keeps my veins hot, the fire's found a home in me.
I move through town, I’m quiet like a fight,
And my necklace is of rope, I tie it and untie.

  Nikt go nie zwał. W praktyce dopiero od niedawna zaczął należeć do stada, przedtem zaledwie je nawiedzając. Gustował w samotności, przepełnionej jedynie sobą i przebłyskami, które nie są pełnymi wspomnieniami. Ciepłe uśmiechy, szczęście, uczucia. Nic konkretnego, jakby nigdy nie istniał, a to wszystko komuś ukradł. Nie miał własnej osobowości, zabierał coś każdej nowo poznanej osobie, chwilami można było ujrzeć weń własne oblicze. Rozpoznany został przez swojego brata, po wielu latach zwykłego błądzenia po nowych terenach. Słów Kendala nie poddał wątpliwościom, wolał okrutne kłamstwo od gorzkiej nieświadomości.
 W pewnym momencie coś w nim przeskoczyło, zmieniając tryb. Stał się o wiele milszy i ciekawski świata, jakby szczenięce lata przeżywał na nowo. Jął pomagać każdej napotkanej osobie, gotów oddać własny żywot. Skoro już raz tego dokonał, a żyje ponownie, to zapewne nic nie posiada do utracenia. Usiłuje się do nikogo nie przywiązać, by oszczędzić ran sobie i innym. Czasem rzuci żartem, by rozluźnić atmosferę, zaśmieje się głośno i uśmiechnie szeroko, ale rzadko kiedy cieszy się szczerze, do tego trzeba czegoś więcej. Szanuje każdego, chociażby najgorszym zbrodniarzem był, więc tego samego oczekuje w stosunku do siebie. Usiłuje nie wtrącać się w sprawy innych, lecz chwilami kiepsko mu to wychodzi. Nieodpowiedzialny.
 Nie jest nadmiernie dużym psem, za to dosyć wysokim człowiekiem, albowiem posiada dwie przemiany, a w ludzkiej przesiaduje równie często, co w pierwotnej, gdyż - według słów brata - ponoć narodził się jako pies. Posiada ciemną sierść, w niektórych miejscach zmieniającą się w biel, a także mieniące się czerwienią ślepia. Jako istota dwunożna zyskuje ciemne, krótkie oraz niesforne włosy i zarost. Nosi zawsze to samo, nie wyróżniając się niczym.

* Imię wymyślił na potrzeby dołączenia do stada, gdyby nie taka potrzeba, do dziś byłby bezimiennym.
* Jest cholernie naiwny, a gdy tylko zdobędzie czyjeś zaufanie, może sobie ostrze w pierś wbić w razie otrzymania takiego polecenia.
* Nie konkuruje z nikim.
* Nie przepada za rywalizacją.
* Czasem dokucza Kendalowi.
* Nigdy nie posiadał magicznych umiejętności, a przynajmniej o niczym takowym nie ma pojęcia.
* Posiadając jedną książkę, czytuje ją w każdej wolnej chwili i skrywa przed światem.
* Zamieszkuje... nic.
* Chomikuje różne przedmioty. Coś zginęło? Jest u niego.

Miejsce na powiązania.

Jeszcze krócej?
| Phobus | Brat Kendala | Facet | Pies | Samotny |
| Pomocny | Naiwny | Niemalże głupi | Nieco zamknięty w sobie |
| Niedostępny | Tolerancyjny | Pozbawiony odpowiedzialności |
| Przeczący samemu sobie (jak ta karta) |
| + Ciekawostki | Postać nieaktywna |
| Bo życie jest niesprawiedliwe | I wkurwiona Anka nie uważa że słusznie otrzymała minus. |
Anka | Manat | Foka | rzadziej Morświn
49364056
wiecznie zajęta | chętna na wątki | powiązania
zastrzega kartę | będzie ona edytowana | bo jest beznadziejna
proszę się doczepiać jak coś jest nie tak
Hei.

17 marca 2015

Koniec listy obecności.

Nie podpisali się:
  • Eluvi
Te osoby dostają po minusie. Niestety dla niektórych jest już to trzeci minus, a to równa się z wydaleniem ze stada. Są to: Arashi, Kirke. 

Podobno jakieś plusy i munsy zostały wpisane, ale teraz nie wiem czy minusy za niepodpisanie LO są wpisane czy nie? I czy plusy za wzięcie udziału w evencie też zostały wpisane? Nie wiem jaka jest teraz sytuacja z plusami.

16 marca 2015

Daydreamer & Nighthinker.

Od razu mówię, że wydarzenia tutaj zamieszczone są tak jakby sprzed kilku miesięcy. Takie nadrabianie mojej nieobecności i tej jednej niepodpisanej LO.
Z góry sorasy za powtórzenia. :x


~


~

Αsk not the sun why she sets
Why she shrouds her light away
Or why she hides her glowing gaze
When night turns crimson gold to grey

For silent falls the guilty sun
As day to dark does turn
One simple truth she dare not speak:
Her light can only blind and burn

Popiół.
Z kolejnymi podmuchami wiatru przybywało go coraz więcej.
Szary, sypki
Popiół.

Przepełniona żywą zielenią trawa jałowiała z każdą sekundą, by końcu każde źdźbło w zasięgu wzroku straciło swą barwę zastępując ją szarą, brudną pustką, która zdawała się pożerać wszystko, co tylko napotakła na swej drodze.
Wkrótce i kora z drzew zczarniała, jakoby właśnie ustały dręczyć ją krwistoczerwone płomienie. Liście, kiedyś tak pięknie przyozdabiały gałęzie, nadawały bujności i w pewnym stopniu siły swym nosicielom. Teraz zbrązowiały i nie mogąc utrzymać się już na zwęglonym drewnie opadły bezemocjolanie na podłoże, które niemal natychmiastowo przemieniło je w
Popiół.
I chmury opadły na ziemie rozstrzaskując się, uwalniając ze swego wnętrza gęstą, mlecznobiałą mgłę, która zdała się otulić panujące wszechobec zniszczenie.
Kruczoczarna, smolista ciecz oblepiła gwiazdy i pochłoneła księżyć raz po raz kapiąc na suchą i szorstką glebe. Zdawać się można było, ze nie pozostało już nic, kiedy tak trwało się w samym środku.. właściwie czego, czyżby końca? Myślę, że to trafne określenie tego typu zdarzeń.
Tak, z całą pewnością, to prawidłowe określenie. 
A może jednak.. zdmuchniesz świeczkę? 
ŚWIECZKA

Blask, rażące światło wschodzącego słońca bezwstydnie wdarło się do jaskini, gdzie zwykł udawać się na spoczynek Kendal - jeden z tych bardziej "drugoplanowych" osób, jeśli chodzi o angażowanie się w życie Stada Nocy, stada do którego należał.
Promienie dzienne sprawnie obudziły psa jednocześnie wyrywając go z pułapki koszmaru sennego. Mimo to zdawał się być mało zadowolony z tego faktu. Niezgrabnie podniósł wychudzone cielsko i wyprostowawszy długie łapy wyciągnął się próbując przyzwyczaić ślepska do zastałej jasności. Chwile zajęło nim obraz przestał się mrowić i kołysać, a Kendal mógł przejść do swych normalnych czynności.
Wpierw wyjrzał ospale zza próg skalnego mieszkania i tutaj pojawił się kolejny powód do niezadowolenia, wszystko bowiem wskazywało na to, że było dość.. wcześnie. Na oko może szósta, siódma nad ranem. Jednakże nie później, no i też zbytnio nie wcześniej, było w końcu jasno.
Ledwo widoczna mgiełka unosiła się nad trawiastym, mokrym od rosy podłożem, a czyste, zimne powietrze natychmiastowo zderzyło się z pyskiem Kendala. Kichnął.
Wyjątkowo paskudny dzień się zapowiadał - ciepły, a to pewnie skłoni wiele istotek do wyściubienia nosków ze swych grot i nor, a jako iż border był typem samotnika to niezbyt uśmiechało mu się spotykać po drodze nawet potencjalne, kicające jedzenie. Właściwie to minęło już dużo czasu odkąd widział on kogokolwiek żywego, odizolował się, stał się kompletnym samotnikiem, a przecież to wszystko powinno iść w inną stronę. Przecież, przecież.. jako szczeniak był taki towarzyski, chyba.. może trochę? Nie pamiętał. Och, taki młody, a tak się zaniedbał. Już nawet jego umysł wydawał się przybliżać do ciała, ale pies zdawał się w ogóle nie odczuwać swojego stanu.
Jeszcze chwilę stał tak i wpatrywał się w głąb boru, w którym środku przyszło mu się osiedlić i myślał.. i rozmyślał tak, właściwie o niczym istotnym. Potrząsnął łbem i odwrócił się na pięcie, by skierować kroki na koniec jaskini.
Jaskinia ta nie była niczym wyjątkowym, w większości była pusta, jednakże w jednym z rogów znajdowała się sterta futer. Kiedy przyszedł, już tutaj była, a jako iż Kendal lubował się w spaniu na podłodze to postanowił, że w owych futrach ukryje swoje.. coś. Nawet nie wiedział cóż to właściwie było, lecz pewnie ktoś bardziej bogaty w słownictwo nazwałby to dziennikiem, zeszytem, czy nawet na swój sposób pamiętnikiem.
Border przesunął białą łapą po podłożu, a zgromadzone futra jakoby pchnięte przez niewidzialną dłoń uniosły się i z impetem uderzyły o skalną półkę kilka metrów dalej, po czym upadły na ziemie. Odsłoniły tym również ów "zeszyt" nie był on duży, przeciętny. Kendal podchodząc zasiadł zaraz przed nim i kolejnym ruchem łapy otworzył go, strony zmieniały się tak długo aż ukazało się puste miejsce.  Pióro, które również leżało nie opodal podniosło się i poczęło kreślić z początku niewyraźne obrazy, tusz pojawiał się z biegiem czasu, a Kendzio zdążył się już wyłożyć i z zainteresowaniem obserwować to magiczne zdarzenie, którego w końcu był autorem.
Dzienniczek snów, ha! Głupota. Jednakże to jedyne "jakieś" zajęcie, ciekawe i chyba.. rozwijające. Kiedy szary i ponury krajobraz spalonych łąk i lasów skończył się już tworzyć zeszyt zamknął się i wraz z piórem z powrotem powędrował pod futra, które teraz znajdowały się w innej części jaskini.

[...]

Trzask.
Wpierw odgłos łamanej gałązki rozniósł się wokół, a źródło dźwięku najwyraźniej musiało być blisko skoro dosięgło też wnętrza jaskini Kendala. Zaraz potem kolejny hałas, gałąź, tak, z pewnością gdzieś niedaleko upadła gałąź.
Szelest
Drzewo, drzewa. Dwa, nie.. trzy. Może cztery?
Border odwrócił się lustrując spojrzeniem wlot do jaskini, którego próg przekroczyły trzy wierzchołki tutejszych sosen.
Jednak trzy, złamały się trzy drzewa. Tak po prostu? Wątpliwe, choć owszem.. złamane, pod naciskiem. Pod naciskiem?

Zwiastun
Był blisko, majestatyczna, czarna jakoby z samej nocy utkana sylwetka nieznanego stworzenia rozrastała się przy korzeniach trzech powalonych sosen. Wielkie, pierzaste skrzydła jeszcze przez chwile dumnie reprezentowały swą rozpiętość po czym złożyły się przylegając twardo do reszty pierzastego cielska o rogatym łbie, biczowatym ogonie i szponach o wielkości co najmniej dziesięciu centymetrów. Puste oczodoły w których tańczyły dwa, białe ogniki wlepiły swój 'wzrok' w Kendala, który najwyraźniej tego obrotu spraw się nie spodziewał.
Czemu znów się spotykają?
~

~
No mercy for the guilty
Bring down their lying sun
Blood so silver black by night
Upon their faces pale white

Cruel moon, bring the end
The dawn will never rise again

~

- Czego tutaj szukasz, Deidro? - Z sukcesem jednakże ukrywając swe zaniepokojenie zapytał cofając się o krok i przysiadając. Czarny stwór dumnym krokiem wszedł do jaskini, by zaraz zająć miejsce naprzeciwko psa. Wydawać się mogło było, że światło pląsające w miejscu oczu istoty przygasło wraz z przekroczeniem progu groty.

- Zrobiłem coś nie tak? - Dodał delikatnie border, gdy nie doczekał się odpowiedzi na pierwsze zadane pytanie.
- Nie, ale masz coś co dałam ci ja, zabrałam ja, a teraz znów masz to ty. Lecz nie przypominam sobie, bym to oddawała. - Przerwała na chwile, ale nim pies zdążył odpowiedzieć rzekła. - Zagramy w karty. - I to powiedziawszy pomiędzy dwójką rozmówcą pojawiła się talia kart, która zaraz została rozłożona przez swą stwórczynie, miały nieco inny wygląd niż pospolite karty do gry, acz nie różniły się od nich niczym więcej.
- A dokładniej co ci skradłem? - Przechylił nieco pysk, acz zamiast odpowiedzi jedyne co dostał to swoją część kart.
Czarna wyjąwszy ze swojego stosiku króla podsunęła go na środek i wlepiła spojrzenie pustych ślepi w Kendala. Ten jedynie westchnął.

Król.
Joker.

Pies uśmiechnął się pod nosem biorąc swoją jak i wygraną kartę. - Słaby początek to zarówno przegrany koniec.

Walet - walet.
Wojna.
Jeździec - jeździec.
Wojna.
Król.
As.

- As? Gramy tarotami, oszukujesz. - Syknęła czarnoskrzydła. 
- Możliwe. - Zgarnąwszy kolejną wygraną pule zaśmiał się. - Mów czego chcesz, zbyt łatwo się z tobą wygrywa.
Karty zniknęły, na dworze ni z tego ni z owego runęła ulewa, szybko poczęły tworzyć się błotniste kałuże, które zapełniły większość polany na której usadowiona była jaskinia. 
Westchnął, a już myślał, że przesiedzi ten dzień w domu oczekując zmierzchu.
- Dwa dni stąd na północ, kiedy droga się urwie poczniesz zmierzać na zachód, a w trzy dni dojdziesz do celu. Tam znajdziesz osobnika na mój wzór, ale innego pod każdym kątem.
Ma zginąć. Wtedy ja zabiorę to co zostało mi odebrane i zapomnimy o sprawie. 
Poof! I znikło kruczoczarne stworzenie zostawiając po sobie jedynie kłąb szarego, gęstego dymu. Kendalowi przez myśl nie przeszło, by przeciwstawić się słowom skrzydlatej wiedział bowiem dobrze, że sprawić mogła iż jego śmierć jeszcze bardziej nędzna będzie od życia na ziemi. Poza tym ze zwiastunami się nie dyskutuje, a tymi z pustki to już zachowaj boże, by czego złego nie zezwiastowały.
Przemieniwszy się w postać białego jelenia opuścił jaskinie, by skierować się w rozkazanym kierunku. I tak rozpoczęła się podróż daleko poza tereny Herd of The Night.

---

Tak, wiem. Nie umiem pisać, lol. Ale nudzi mi się. I tak.. wszędzie wstawiam tą samą piosenkę, ale co poradzę, że jest taka zajebiaszcza <3