17 lipca 2014

Człowiek [Zadanie]



Tereny Stada Nocy od zawsze wydawały się niezwykle tajemniczym i pięknym miejscem, które wielu kusiło do zbadania kryjących się w nich tajemnic. Zwykle groźba zamieszkujących tu zwierząt odstraszała ciekawskich, jednak z czasem sytuacja poczęła się zmieniać. Ludzie robią się coraz śmielsi i ciekawsi. Jeden z nich zapędził się za daleko - już od kilku dni obchodzi z każdej strony tereny Stada, nie raz zahaczając o ważne miejsca. Widać, że pragnie wejść głębiej.
_____________________________
Baru, Obrońco Stada
Twoim zadaniem jest zbadanie, jak daleko w swych czynach posunął się obcy i czy zagraża niewinnym. Jeśli jest niewinny i zagląda tylko przez ciekawość, wypędź go, przestrasz tak, by więcej nie wrócił. Jeśli jednak nastąpią komplikacje lub zobaczysz, że groźny z niego typ, pozbądź się go jak najszybciej - w sposób, jaki uznasz za stosowny. W razie potrzeby lub zagrożenia własnego życia - zabij. Bezpieczeństwo Stada jest najważniejsze.

 ***

      Czarny basior stał na skarpie, pod jego łapami rozciągało się ludzkie miasto. Czerwone tęczówki były lekko zmrużone, a zwykle wesołe ślepia wypełniała teraz pustka,  brak emocji.
    
     Łeb wilka obrócił się powoli w stronę niedalekiej chatki. Nie należała ona do miastowych budowli, było na niej pastwisko, otaczało dom z każdej strony, a wąska dróżka prowadziła do drzwi gospodarstwa. To tutaj zaprowadził go trop. Jednak z zapachu wynikało, że człowiek był tu tylko przechodniem. Samiec przysiadł z zwieszonym ku ziemi łbem i obserwował wejście. Pod wieczór drzwi uchyliły się i wyszedł z nich wysoki mężczyzna, na ramieniu miał zawieszoną broń. Basior podniósł wyżej łeb i warknął pod nosem. Nie lubił zapachu prochu, tym bardziej kiedy mieszał się z tym ludzkim. Za wysokim wyszedł niski i nieco grubszy od poprzedniego mężczyzna, a wraz z nim mała dziewczynka. Wilk zastrzygł uchem.
- Czyli mówisz, że u ciebie spokój? – zapytał Wysoki.
- Tak, nie ubyło ani jednej sztuki – odparł Grubszy kiwając głową i głaszcząc dziewczynkę po głowie. Wysoki pokręcił głową.
- Dzieje się tu coś dziwnego. Nikt mi nie wierzy, ale ja im udowodnię – mruknął jakby naburmuszony ten z bronią. Drugi popatrzył na niego trochę dziwnie, jednak uśmiechnął się lekko.
- Skoro tak mówisz – wzruszył ramionami.
- Dobra, uciekam, a ty młoda uważaj na siebie – dodał Wysoki do dziewczynki i pstryknął ją w nos, na co ta zaśmiała się lekko.
- Dobrze pruczniku – powiedziała niewyraźnie z szerokim uśmiechem.
- Poruczniku – poprawił ją Grubszy zapędzając ręką do domu i zamykając drzwi. Ich gość ruszył w stronę miasta, zatrzymał się jeszcze na chwilę i rzucił w stronę lasu złowrogie spojrzenie. Wilk znowu warknął obserwując dokładnie jego ruchy. Ruszył dopiero po chwili, kiedy człowiek zniknął z pola widzenia. Zatrzymał się na skraju lasu i rozejrzał, przybrał swoją humanoidalną postać. Nie spieszył się, w tej postaci również miał niezwykle czuły węch, więc znalezienie porucznika nie było ciężkie. Mieszkał w ceglanym domu, z którego śmierdziało papierosowym dymem i starymi, przemoczonymi papierami. Chłopak wiedział jak się to skończy, nie ważne co odkryje, będzie musiał TO zrobić. Stojąc przy jednym z okien zamyślił się.
- Dawid Klejn, Olga Jurii – usłyszał, po czym nastała chwila ciszy - … i Megi – zgrzyt zębów - … mała Megi. Coś trzasnęło o ścianę pokoju i rozbiło się na drobne kawałki. Chłopak za oknem mimowolnie warknął. Cisza…
- Halo? – porucznik wyszeptał. – Jest tam kto? – powiedział już trochę głośniej. Usłyszał warkot. Baru powoli wycofał się, musiał przecież być pewny.
- Nie teraz, nie teraz, nie teraz… - chłopak wyszeptał przez zaciśnięte zęby, usłyszał przeładowanie broni. Jego wzrok znowu mimowolnie uległ zmianie, powoli odwrócił głowę w stronę odgłosu. W jego stronę wycelowana była broń.
- Co ty tu robisz młodzieńcze? – zapytał porucznik i opuścił broń. Baru zaciskał zęby. Mężczyzna zaczął podchodzić bliżej. – Wszystko dobrze? – zapytał, a chłopak podniósł gwałtownie na niego fiołkowe oczy. Wysoki odskoczył przerażony i ponownie wycelował broń, jednak nikogo już nie było. Wziął kilka głębszych oddechów.
- To on… - wyszeptał, a po chwili jego krzyk przeszył całe miasto. Nawet Baru go słyszał, kiedy łapy przekroczyły granicę lasu. Wilk spojrzał jeszcze raz na miasto i zmrużył oczy. Zastanawiał się skąd człowiek może go znać. Jedyne co mu przyszło do głowy to jego ostatnie wycieczki po mieście. Potrzepał głową, nie czas na takie rozterki, miał zadanie.
Całą noc obserwował drogę, na której pojawiał się porucznik od kilku dni. Nie spał, nie mógł, miał swoje powody. W końcu, krótko przed świtem jego ślepią ukazał się znany już człowiek. Na plecach miał spory pakunek, broń zawieszoną przez ramię, a spodnie obwieszone kilkoma nożami. Czyżby szykował się na polowanie?
Baru nie musiał długo czekać na odpowiedź, śledził go całą drogę, doszli w pobliże stadnego wodospadu. Koleś zaszedł naprawdę bardzo blisko, a do tego zdjął plecak i zaczął wyciągać z niego różne przedmioty. Wyglądało, jakby chciał zostać tu na dłużej. Wilk podszedł nieco bliżej i z głośnym warkotem zaczął okrążać porucznika, jednak nadal trzymał się za krzakami. Wypakowywanie ustało, Wysoki chwycił broń w dłoń, jednak jej nie podniósł. Rozglądał się. Basior zatrzymał się w jednym miejscu i warknął zdecydowanie ostrzegawczo. Porucznik powoli przysuwał broń do siebie, przez co wilk zaczął szczerzyć kły i warkot wydawał się coraz groźniejszy. Człowiek zastygł bezruchu.
- Nie wiem czym jesteś gnoju, ale dorwę cię… - wyszeptał Wysoki przez zaciśnięte zęby. Warkot ustał. „Czym jesteś”? Chodziło mu o gatunek zwierzęcia czy… istoty? Jeżeli wiedział o istnieniu zmiennokształtnych to był naprawdę groźny. Z zamyślenia wilka wyrwał strzał, bardzo bliski, jednak niedokładny. Człowiek podniósł się i rozglądał z celownikiem przy oku.
- Wszystkich was powybijam! – krzyknął i znowu wystrzelił. To ułatwiało sprawę, Baru wiedział jak się to skończy, jak nie ten to kto inny, a tak, było mu to nawet na rękę. Złość wezbrała w nim maksymalnie.
     
     Membu przyszedł zbierać plony. Tego dnia po Stadzie Nocy rozniósł się zapach ludzkiej krwi, ciało leżało przy jeziorze, a na jego brzegu siedział czarny basior i patrzył w odbicie. Nagle wstał i znowu przybrał drugą postać, podszedł do zwłok na dwóch nogach i butem skierował wzrok zmarłego na swoją twarz.
- Wezmę tylko twoje rzeczy i już idziemy – powiedział z obojętnością na twarzy i ruszył po plecak Wysokiego. Po drodze pozbierał jeszcze te kilka noży, którymi w niego rzucano, oraz rozwaloną broń, zabrał wszystko i zniknął z ciałem za drzewami.

3 komentarze: