6 grudnia 2012

Moja Historia cz. 2

Parę lat później...

Stałam się, nastoletnią Waderą.
Przepełniona bólem i nienawiścią do wszystkich i do wszystkiego co mi
było obce. Po tym co w moim życiu się wydarzyło, nie myślałam o niczym

innym jak o zemście...

Właśnie w tym momencie, zaatakowałam Lidera Stada Sarn.
Nie zwracając, nawet najmniejszej uwagi na popłoch, który tak szybko
stworzyłam, położyłam się pośrodku polany tego Stada i skręciłam
Rogaczowi kark na oczach jego młodych. Nie licząc się z ich uczuciami.
Pozbawiając Stado Przywódcy i Ojca Koźląt. żaden z członków nie odważył
się go obronić, ani mnie przepędzić, patrzyli tylko wszyscy bezradnie
jak wgryzałam się coraz bardziej w jego mięso, i oblizując się z krwi.
Wstałam jak gdyby nigdy nic i poszłam w swoją stronę, nie wiem co dalej
działo się ze Stadem, nie interesowało mnie to. Pozbawiałam się swoich
uczuć, już nie byłam tamtą szczęśliwą Wilczycą za czasów szczeniaka
chciałam mieć tylko pustkę w Sercu, nie czuć bólu ani smutku, chciałam
stać się groźna żeby mnie się wszyscy bali...
Zamyślona, poszłam w stronę mojego byłego domu i próbowałam sięgnąć jak
najdalej pamięcią, w którą stronę zabrano moich rodziców. Stanęłam za
drzewem tak jak wtedy kiedy się ukrywałam, kiedy obrałam już prawidłowy
kierunek, zerknęłam jeszcze po raz ostatni na mój dom, przypomniałam
sobie wszystkie wspomnienia aż do chwili obecnej i zaczęłam biec. Po
chwili zdezorientowana nie miałam pojęcia gdzie dalej iść... wiedziałam
że nie mogę się tak łatwo poddać, i od razu na wejściu. Ale nic nie
przychodziło mi do głowy gdzie mogli dalej pójść.
I dokładnie teraz usłyszałam szelest, zanim się zorientowałam ktoś lub ,

coś, powaliło mnie na ziemię obezwładniając.
Szarpałam się nie dając za wygraną. Kiedy się oswobodziłam, moim oczom
ukazał się Wilk.


- Spokojnie, nie chciałem cię aż tak przestraszyć
Milczałam...
- nie jesteś zbyt rozmowna...
- to dlatego że mnie wystraszyłeś!
- nie chciałem cię spłoszyć żebyś przypadkiem nie uciekła bo bym cię nie
dogonił...
- czego chcesz ode mnie?
- Porozmawiać... widziałem jak zabiłaś tego Kozła, dość niespotykane
zachowanie, ale wspaniała technika
- co masz na myśli mówiąc dość niespotykane?
- wyglądałaś na zagubioną, albo opętaną
- i śledziłeś mnie tylko po to by mi to powiedzieć?
- nie, nie do końca, przyglądając ci się pomyślałem że mogę zaoferować
ci swoją pomoc
- kto ci powiedział że potrzebuje pomocy? sama sobie świetnie radzę, nie
potrzebuje niczyjej łaski...

Sama sobie zaprzeczałam, ale nie byłam pewna czy mogę mu zaufać,
zaczęłam, próbowałam dalej węszyć, Basior widział moje zagubienie więc
znów spytał

- jesteś, tego pewna, że nie potrzebujesz mojej pomocy?
- Eh... ale ty jesteś natrętny... jeśli to cię usatysfakcjonuje to
szukam Krainy Cienia, zapewne nie wiesz gdzie to jest, a teraz idź i
mnie nie denerwuj...
- wiem...
Spojrzałam się na niego nie dowierzając
- dlaczego od razu zakładasz że nie wiem, no ale skoro nie chcesz mojej
pomocy...
- Nie! czekaj... przepraszam, że tak cię potraktowałam. Jestem
podenerwowana minęło tyle czasu odkąd zabrano moich rodziców, i muszę
ich odnaleźć, i nie wiem gdzie szukać...
- Zabrano ci rodziców...?

~

Opowiedziałam, mu całą Historię aż do teraz...
Dowiedziałam się że ma na imię Tsuginori, był oczywiście ode mnie
stosunkowo wyższy, jak inne Basiory, Ciemno-brązowy gdzieniegdzie
szczególnie w okolicach pyska i brzucha jasny brąz, może nawet beż.
Klika dawnych ran w okolicach szyi i nosa. Niebieskooki tak jak u mojej
mamy...


Długo chodziliśmy, aż w końcu się ściemniło... Ciemne chmury coraz
bardziej się zaczęły kumulować, zapowiadając deszcz. Tsuginori pobiegł w
stronę skał, szukając jakiejś wnęki żebyśmy schronili się przed deszczem
i odpoczęli. Nie chętnie schyliłam łeb i schowałam się razem z nim...
Popatrzył na mnie, rozbawiony tą sytuacją

- co cię tak bawi?
- nic, nic mnie nie bawi
Próbował powstrzymać śmiech
- Ej, to nie jest zabawne o co ci chodzi?!
I w tym momencie polizał mnie w pysk, ja zaszokowana odskoczyłam od
niego, czerwona, stałam w deszczu a serce szalało
- wracaj tu, bo zamokniesz
- Co to miało znaczyć?!?!
- wyznałem ci gestem moje uczucie...
Wstał, powoli podszedł do mnie nie zważając już na deszcz, i znowu mnie
polizał, upadł ze mną na mokrą trawę. A ja, wciąż zaszokowana pozwalałam
mu na to. Jeszcze nigdy nie zaznałam takiego uczucia, przez które
brakowało mi tchu, i robiłam się czerwona.
Pierwszy raz odkąd zabrano moich rodziców, nie zaznałam takiej radości
aż do teraz, chciałam żeby czas się zatrzymał. Już nic innego mnie nie
interesowało. Niestety jego też nie...

Nie wiedzieliśmy że byliśmy obserwowani...


Cdn...

3 komentarze:

  1. - Inaczej jest, kiedy widzę czyjąś historię pośród ławicy wspomnień, a inaczej odczuwam, kiedy widzę, jak ponownie każecie sobie wypowiedzieć to, co dla Was najcięższe...

    OdpowiedzUsuń
  2. - Widzę, że jednak łączy nas o wiele więcej niż sądziłam na początku. - Powiedziała i pochyliła pysk, jakby chciała okazać jej tym szacunek i pewną sympatię.

    OdpowiedzUsuń
  3. *siedział spokojnie, zastrzygł uchem i przyglądał się jej w milczeniu, nie bardzo wiedział co powiedzieć w takiej chwili, był jak szczenie uczące się życia*

    OdpowiedzUsuń