Shayla Della była niebywale ozdobioną przez życie wilczycą. Długie, smukłe ciało pokryte było wiecznie czystym i puszystym szarym włosem w delikatne, białe pręgi. Oczy miała jak woda, można by nawet rzec,
że nie miały koloru, były po prostu tonią. Wszelki wzrok w nich znikał.
Nigdy nie szczyciła się swą urodziwością.
Nim zmuszono ją do dzielenia tronu z Białym Królem kochała pewnego błękitnego smoka. Ród jego
nie nadawał imion, a miano, a te znów zasługiwali tylko ci najważniejsi, to znaczy zasłużeni. Wybranek Szarej Królowej nosił miano "Sonat Argumentum", co znaczy "Dźwięki Kłótni", bo podobno każdy spór łagodził tylko wzrokiem, jednak Shayla Della nazywała go "Seth".
Zły los chciał, by owoc ich miłości był już w łonie Szarej Królowej nim jeszcze ta wzięła rękę Białego. Niedługo potem widocznym już było, że Szara jest brzemienna. Ileż dóbr miał otrzymać Maledictus Et'Odio, (Smok, którego miano znaczyło "Przeklęty i znienawidzony", nadane przez ową zdradę rodu) kiedy wypowie imię kochanka Szarej. Otrzymał swą zapłatę, złoto z Wielkich Gór. Bóg tylko wie, czy
mu smakowało, kiedy pył ów złota nakazano mu jeść na oczach Białego Króla aż do śmierci.
Zapłonął ołtarz, a na nim rodząca w bólach Shayla Della. Wszyscy patrząc z boku jedynie odwracali wzrok, jednak nikt nie sprzeciwił się woli Białego Króla. Urodziła syna. Biały spoglądał przerażony na owoc zdrady, ponieważ dziecka ogień się bał. Mijał go i nawet nie tknął, a w swoim zdziwieniu nie zdążył zareagować, kiedy jeden młody lis porwał nowo urodzonego i zbiegł z nim do lasu.
Nikt nie nadał mu imienia, nikt wtedy nie chował. Młody był sam, umierający z głodu. Krew czystej wilczycy i szlachetnego smoka w nim płynęła. Bóg jedyny wtedy tylko wiedział, czemu każde zwierze, co podejść go i zabić chciało po prostu padało martwe na ziemię, nim jeszcze uniosło na półsmoka rękę. Bóg jeszcze jedyny tylko wtedy wiedział, że narodzony nie odziedziczył Duszy po nikim z rodziców. Bóg wtedy jeszcze jedyny wiedział, że moc w małym tkwiła taka, że kradł życie, nie będąc tego nawet świadomym.
Złodziej Dusz.
Po dziewięćdziesięciu trzech dniach obudził się. Nie jako jeden z dziewięćdziesięciu trzech, a jako ten, którym się narodził. Pamiętając już swoją historię nazwał się jak ojciec, jak matka i jak jej śmierć. Seth Della San De'Kairn, czyli Seth Della, syn Ołtarza Spalonych Serc.
-~~---~~-
Nie trzymajcie mnie za słowo, jednakowoż podobnych opowiadań przewiduję jeszcze dziewięćdziesiąt dwoje. Tyle, ile form miał Seth i tyle, ile medytował. Te opowiadania będą spisem historii, jaką wspominał Seth przez ponad 3 miesiące medytacji, każdego dnia wspominając inną swoją formę. Dziewięćdziesiąt trzy formy.
[Wciągnęło mnie, choć muszę przyznać, iż niektóre fragmenty musiałam czytać kilkakrotnie. Powiem ci też, że planuję coś podobnego, jednak nieco innego, co będę kontynuować w kolejnych moich notkach. Wracając do rzeczy, zaciekawiłeś i to bardzo. Z chęcią przeczytam kolejne twoje opowiadania.]
OdpowiedzUsuń[Dzięki i powodzenia w pisaniu, Rakshasho Morte.]
OdpowiedzUsuń[Ah, teraz wszystko jasne, dlaczego jesteś pół-smokiem. Bardzo mnie wciągają wasze opowiadania, dzięki temu i ja się niedługo rozkręcę ze swoim]
OdpowiedzUsuń[Mam nadzieję. Niech blog będzie równie aktywny, co chat.]
UsuńMomentami tak topornie, że aż zgrzytało pomiędzy zębami, ale poza tym korzystnie, bardzo nietypowy styl. O ile tylko jest dla Ciebie naturalny. Liczę na dziewięćdziesiąt dwa twory równie przemyślane jak ten.
OdpowiedzUsuń