Nie wiedzieliśmy że byliśmy obserwowani przez... mojego, brata.
Tak, mnie też to zaskoczyło kiedy się dowiedziałam, ale żebyście teraz i
wy mogli to lepiej zrozumieć, opowiem wam w skrócie, historię jaką
niesie przeszłość mojej Matki...
~
Moja Matka, miała potężną moc...
Zamieszkiwała w "Krainie Cienia" będąc partnerką najsilniejszego Wilka w całej tej Krainie.
Po paru miesiącach narodził się, Sadatake... mój brat... i mój wróg.
Wszystko było by dobrze gdyby któregoś dnia,
nie popełniła strasznego czynu, gdzie zdradziła swoją Krainę dla dobra innych.
Została wygnana za zdradę, i nieposłuszeństwo.
Znalazła w końcu swoje miejsce, daleko od byłego domu, gdzie spotkała swoją drugą połowę, zakochała się...
I tak urodziłam się ja.
Odziedziczyłam dużą część jej mocy, o której nic nie wiedziałam. Dorastałam, a wraz ze mną moja moc.
Dorastał i Sadatake...
Który był ze swoim Ojcem nadal w Krainie Cienia. On niestety odziedziczył niewielką część tej mocy. Wiedział co to była za moc, i jaka potężna ona jest.
Za wszelką cenę próbował, stać się taki jak Matka, i być niepokonanym.
Ale cały czas odnosił porażki, a z każdą porażką jego wściekłość wzrastała.
Któregoś dnia, w przypływie agresji zabił swojego Ojca...
stając się nowym panem Krainy Cienia.
A jego rządy były okrutne. Niegdyś piękna Kraina, stawała się coraz bardziej podobna do swej nazwy. Kiedyś ona nie była pustkowiem, ze zgniłym powietrzem i bez roślin. Była to piękna Kraina jedynie tylko położona w części świata gdzie szybko zapadał zmrok... Sadatake mimo swojej słabej mocy, wyczuł moją.
W końcu byliśmy rodzeństwem, z jednej Matki i różnych Ojców. Obserwował mnie... wszystko co robiłam, przez cały czas.
Na początku chciał mnie zabić i posiąść moją moc...
Ale zamiast tego pokochał mnie...
nie jak siostrę,
ale jak partnerkę. Zapragnął być ze mną. I mieć ze mną potomstwo które
by odziedziczyło w pełni moc naszej Matki...
~
Sadatake widząc mnie, leżącą w deszczu i oblizywaną przez Tsuginoriego...
Nie wytrzymał...
- Zabieraj! swoje łapy od niej...
Tsuginori, spojrzał w jego stronę, nie odsuwając się ode mnie, ani na krok
- Powiedziałem... zabieraj się od niej!!!
- Czego od niej chcesz?
Warkną Tsuginori na niego, a on ze strasznym uśmiechem i spokojem powiedział
- Co... nie pozwolisz mi, przywitać się z własną siostrą?
Powiększyły mi się oczy, wstałam i agresywnie powiedziałam
- Łżesz! nie jesteś moim bratem, ja nigdy nie miałam brata...!
Zaśmiał się jak opętany, i zaczął krążyć wokół mnie i Tsuginoriego, co chwila szyderczo się uśmiechając, opowiedział Historię mojej Mamy. Nie mogłam uwierzyć, Tsuginori bacznie go obserwował, warcząc na niego.
Kiedy zaczęło do mnie dochodzić, to co teraz się działo i wszystko poukładało się w jednolitą całość...
- Ty... to ty... porwałeś moich rodziców!
Sadatake wybuch swoim szyderczym śmiechem.
Tak i jesteśmy blisko, twojego domu... tego przeklętego domu, gdzie nasza Matka i twój ojciec, związali się ze sobą...
i w tym momencie Tsuginori
rzucił się na niego gryząc, gdzie popadnie. Ja stałam jak opętana,
On, był temu wszystkiemu winny i na dodatek był moim baratem... on...
~
Zagryzł Tsuginoriego bardzo boleśnie i zaczął uciekać, moje oczy się zaszkliły i
pobiegłam zanim w szaleńczym tempie, Tsuginori mimo ran biegł równo ze mną. Dzięki temu dobiegliśmy do Krainy Cienia, do tego pustkowia. A pośrodku niego była wieża, z dwiema smoczymi czaszkami...
Byliśmy wewnątrz niej, Sadatakę też został mocno poraniony przez Tsuginoriego, krew leciała mu z pyska... i znów zaczęła się konfrontacja, atakowałam razem z Tsuginorim, odskakiwaliśmy i znów atak.
Rozpoczął się morderczy taniec życia i śmierci...
Sadatake używając swojej mocy, odepchnął nas gwałtownym wybuchem...
i rzucił się na Tsuginoriego, zagryzając go na śmierć, jedyne co usłyszałam to głośny pisk, i cichy chichot...
- NIEEE...!
Skoczyłam na Sadatake, ze łzami w oczach, ale on był silniejszy, chwycił mnie łapą za gardło, lekko je rozcinając. Krew spłynęła mi z pyska na jego łapy...
Jak przez mgłę usłyszałam...
- Dlaczego tak cię kochają? co nas różni? masz wszystko, o nic nie musiałaś walczyć, o miłość Matki, przyjaciół...
Czułam jak oczy mi się powoli zamykają...
- Zasadzę w tobie nasienie, i urodzisz dla mnie istotę godną tej mocy...
Ale ta moc jest przeklęta, na co mi ona? jest s hańbiona, głupotą matki...
nie! nie potrzebuję cię...
Zabije, tu i teraz...
Stało się...
wbił mi swoją łapę w serce, zabił... bez litości, ale czemu potem mnie wskrzesił?
był roztrzęsiony że to zrobił, miał inne plany, ułożone ze mną... chciał mieć potomstwo... dlatego. Wydawało się że sam ze sobą toczył walkę... Zapomniał że nie chce mojej mocy, dla siebie. Tylko dla istoty którą miałam urodzić... nawet nie mogę sobie tego wyobrazić, co by się z tym szczeniakiem mogło stać, byłoby nieszczęśliwe, to nie byłoby wilczątko tylko narzędzie w jego łapach... pół wilk - pół duch... bez uczuć, emocji, bez nadziei na lepsze życie. Moja mama, wspaniała istota z mocą wskrzeszania i uzdrawiania, którą wykorzystywała do pomagania innym, gdzie za to została ukarana i wygnana, teraz była wykorzystywana do zabijania, i robienia z
normalnych wilków, bezdusznych zabójców...
Umarłam, a moja krew rozlewała się po szarym piasku...
Sadatake bez namysłu, wbił swój pazur w swoją żyłę w łapię, gdzie płynęła jego
zatruta krew... jedna jego kropla krwi, kapnęła mi do pyska, dając mi nowe życie, ale nie zrobił ze mnie swojej sługi, dostałam uczucia...
Wstałam w lekkim szoku i w przypływie agresji znów podjęłam się próbie ataku, kiedy nagle przede mną stanęło Wielkie Smoczysko, pół martwe... widać było jego stare ciało i kości. Opętane chroniło swego pana. Sadatake jak tchórz poszedł nie patrząc na rozwój wydarzeń. Ja wskoczyłam na grzbiet Smoka i zagryzłam w jego długą szyję z jego martwymi tkankami ciała. Nie było to trudne bo były już uszkodzone z
poprzedniego życia. Smocze ciało upadło a ja w pysku trzymałam jego
czaszkę. Kątem oka spojrzałam na to miejsce gdzie moje życie straciło sens... gdzie umarłam, i gdzie straciłam ukochanego... Już nie miałam siły na szukanie moich rodziców, czułam się rozdarta. Wiedziałam o tym że mnie zabił, dlatego coraz bardziej ściskałam w kłach trupią głowę Smoka... by być pewną że żyję...
Wyszłam ledwo na siłach, pozostawiając za sobą ślady krwi...
Zaczęłam błądzić, bez celu.
Przez parę długich lat.. coraz bardziej wyczerpana
Nie jadłam, nie piłam, dość długo wytrzymywałam pod wpływem zatrutej krwi
Aż w końcu doszłam... do was...
Straciłam przytomność
~
A wy zaopiekowaliście się mną, przygarnęliście... dając mi szansę
na drugie lepsze życie
gdzie jestem wam za to niezmiernie wdzięczna
i zawszę będę,
aż do końca
...
Teraz już wiecie...
Jaką ze sobą niosę historię
i jakie niebezpieczeństwo nam grozi...
jeśli tu zostanę
On nie odpuści...
nigdy...
~
Każde stado jakie mnie przygarniało, i kiedy opowiadałam im o swojej historii, wyganiało mnie... traciłam przyjaciół... i znów szukałam domu, i tak w kółko.
Nie chce żeby i tu, to samo się powtórzyło,
ale zrozumiem to...