***
Basior wyskoczył na brzeg i otrzepał się z szerokim uśmiechem, przyglądał się Jej wyraźnie zadowolony
- Fajnie wyglądasz - położył się obok nadal uśmiechnięty, przymknął powieki i wciągnął głośniej powietrze - uwielbiam to miejsce - wyszeptał i spojrzał na zamknięte oczy wilczycy.
- Mrrr... - mruknęła iście zadowolona. Otworzyła oczy i ze zdumieniem napotkała krwiste ślepia Basiora. Spuściła szybko wzrok i przewróciła na brzuch składając skrzydła - opowiesz mi coś ? - zapytała.Wilk odwrócił łeb w przeciwną stronę kiedy Dalia zmieniała pozycję, spojrzał na nią dopiero, gdy usłyszał pytanie, uśmiechnął się ponownie.
- Opowiedzieć? Hm... Nie wiem czy jestem dobry w opowieściach. Wolisz wesołe czy smutne historie? - zerka na nią zaciekawiony. Zastanowiła się chwilę.
- Życiowe... - szepnęła, nieśmiało na niego zerkając - z elementami i smutnymi i wesołymi - dodała po chwili. Westchnęła i spojrzała na spadającą wodę wodospadu. Zamyślił się spoglądając w niebo.
- W takim razie mogę Ci opowiedzieć historię o dwóch wilkach - spojrzał na nią z lekkim uśmiechem
- o tym, jak przeciwieństwa się przyciągają. Zainteresowana? - patrzy jej w oczy. Chytry uśmieszek przyozdobił jej pyszczek. Podczołgała się bliżej niego i oparła łeb na łapach.
- Opowiadaj - poprosiła patrząc w jego szkarłatne oczy. Chrząknął.
- Pewnego dnia urodziły się dwa wilki, ten sam czas, miejsca iście podobne, a jednak tak odległe, że owe wilki nie miały prawa wiedzieć o sobie. Legenda głosi, że taki rodzaj ,,bliźniaków,, jest niezwykle rzadki i wyjątkowy. Dlaczego bliźniaków pewnie spytasz - spogląda na nią z tajemniczym uśmiechem - nazwano tak ich nie ze względu na identyczny wygląd. Ze względu na to, że jak to bliźniaki, jeden był dokładnym przeciwieństwem drugiego.
Patrzy na jej pysk, aby zorientować się czy choć odrobinę jest zainteresowana. Słuchała z zainteresowaniem jakie można było dostrzec tylko u uczniów, którzy w swej ambicji chcą prześcignąć mistrza. Nic nie było w stanie jej oderwać od wsłuchiwania się w jego głos
- Dalej... - szepnęła ciszej niż mogło się wydawać to możliwe. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Jeden z nich, mieszaniec dobermana z wilkiem, o sierści niczym likaon i oczach okrytych tajemnicą, nazwany został Malum, drugi, wilk czystej krwi, czarny jak noc o oczach niezwykle urodziwych - Bonum. Przeze mnie nazwani Zły i Dobry. Który przydomek pasuje do którego? To już sama ocenisz, przy końcu opowieści. Życie obu miało swoje zloty i upadki, jednak dla wielkich mędrców wiadome było, że ich przeznaczeniem jest... - spojrzał na nią znowu z tym tajemniczym uśmiechem - jest stać się jednością.
Kąciki jej smolistych warg uniosły się ku górze. Nadstawiła uszu nie chcąc uronić ani słówka. Nagle poczuła gorąco i kropelki potu na skórze. Zerknęła niepewnie na samca i przybrała ludzką formę. Uśmiechnęła się przepraszająco i położyła na ziemi.
- Mów dalej... - poprosiła cicho, uciekając wzrokiem, zmieszana. Odruchowo i on przybrał postać humanoidalną, siedział w siadzie skrzyżnym, dłonie ułożone miał za plecami, podpierał się. Omiótł dziewczynę wzrokiem fiołkowych ślepi, zatrzymał wzrok na jej tęczówkach i puścił z uśmiechem oczko.
- By wszystko stało się dla Ciebie jaśniejsze, dodać muszę, że oba wilki wychowywały się w nieco staroświeckich stadach. Malum żył w gromadzie wierzącej w przepowiednie, jedną z tradycji było, że wilczyca spodziewająca się potomstwa wyruszała do stadnego proroka, aby dowiedzieć się czegoś o szczenięciu. Na jego nieszczęście prorok przepowiedział u nienarodzonego wybicie całego ich stada, przez co malec, jeszcze nie narodzony, obdarzony był nienawiścią od wszystkich członków, nawet własnego ojca. Tylko matka nie wierzyła w słowa przepowiedni. W rodzinie Bonum'a było inaczej, szczenie po porodzie nie posiadało imienia, wierzono, że imię jest częścią charakteru danego osobnika, dlatego nazywano maluchy dopiero wtedy, gdy pokazywały swoją prawdziwą naturę. Temu zdecydowanie bardziej się poszczęściło, jako przeciwieństwo "bliźniaka" był uwielbiany w stadzie, za swoją pogodę ducha - zamilkł na chwilę, nie odrywał od niej wzroku - mimo wszystko jedna cecha łączyła te wilki... Oba stały się utrapieniem swoich własnych rodzin.
Znów ten tajemniczy uśmiech. Ciemny rumieniec wystąpił na jej lico. Spuściła zawstydzona wzrok. Słuchała go uważnie wystawiając twarz na łagodne podmuchy wiatru. Kątem oka lustrowała jego sylwetkę. Gdy przerwał zerknęła na jego twarz. Wydawała się być zmieszana. Ułożył się obok niej, na boku, podpierał głowę na ręce, aby nie stracić dziewczyny z oka. Na chwilę spuścił z niej wzrok i wplątał palce w długie źdźbła trawy, jednak zaraz potem znowu uchwycił jej spojrzenie z tradycyjnym uśmiechem.
- Malum zmuszony był szybko dorosnąć, kiedy trochę podrósł, schwytano go i zamknięto w odosobnieniu. Tam odwiedził go ojciec, Alpha stada, i poinformował o śmierci matki. Malum dostał szału, wtedy pierwszy raz odkrył moc swoich oczu, przypadkiem wtargnął do umysłu ojca i zobaczył, że to on jest mordercą jego rodzicielki. Serce wilka przepełniło się mrokiem - chwila przerwy - w tym samym czasie Bonum przeżywał najlepsze chwile młodości, z wesołego samotnika stał się obiektem westchnień wielu wilczyc, jednak on trzymał się tylko jednej. Starszyzna stada nie bardzo za nim przepadała. Dlaczego? Uwierz mi na słowo - zaśmiał się - straszny z niego był dowcipniś. Nikt nie spodziewałby się, że już za tak krótki czas, role "bliźniaków" zmienią się, szczęśliwy będzie cierpiący, cierpiący zażyje szczęścia.
Patrzył na dziewczynę trochę nieobecnym wzrokiem, nadal się uśmiechał. Urwał źdźbło trawy i przejechał nim po jej ręce.
- Podoba się coraz bardziej czy coraz mniej? - zapytał. Spuściła wzrok na swoją dłoń, jednak jej nie cofnęła. Przez cały ten czas rosło jej zaciekawienie. Odwróciła wzrok i spojrzała w górę. Jej myśli krążyły, gdzieś przy postaciach o których mówiła Baru. Wyrwana z tego zamyślenia w pierwszej chwili zastanawiała się jaki było pytanie po czym się zarumieniła.
- Coraz ciekawsze. - Przyznała wreszcie. Zastanawiała się chwilę. Podniosła się z ziemi i nieśmiało spojrzała mu w oczy. Włosy opadły jej na ramiona rdzawą falą, jednak słońce dało im efekt jakby płonęły żywym ogniem - Baru..? Czy.. - zawahała się. Nabrała w płuca powietrza i podjęła wątek na nowo - Czy tęsknisz za rodzicami i... - szukała odpowiedniego słowa. - ...i innymi ze swojej watahy ? - wyszeptała. Uśmiechnął się nikle i założył jej włosy za ucho, patrzył w oczy.
- Czy tęsknie? - pokręcił głową - prawdę mówiąc nie doznałem jeszcze tego uczucia, trudno mi więc odpowiedzieć - zamyślił się na chwilę i położył na plecach. Spojrzał w niebo, po chwili jednak wrócił wzrokiem do dziewczyny - nie czuje z nimi rodzinnej więzi, może to trochę brutalne, ale na tą chwile są dla mnie zwykłymi informatorami - uśmiecha się do niej - a inni to kompletnie mnie nie interesują, teraz jestem tu. Jeżeli chodzi o przeszłość chce ją poznać, ale do niej nie wracać.
[...]
Ułożyła pysk na łapach.
- Baru ? Opowiesz mi co było dalej ? - zapytała patrząc na niego.
- Jak się wysilisz na uśmiech i zdradzisz mi na czym skończyłem to owszem, dokończę - uśmiechnął się szerzej. Uśmiechnęła się.
- Hm... To chyba było coś o tym, że ,,bliźniaki'' zamienią się miejscami czy jakoś tak - spojrzała na Baru lekko zakłopotana.
- Ach, no tak, już pamiętam - chrypnął głośniej.
- Bonum był niezwykły w swojej pogodzie ducha, tolerancji czy bezinteresowności. Pomagał, bo uważał, że należy pomagać, nic więcej nie było mu do tego potrzebne. Rzecz jasna, mimo wszystko, jak prawie każdy z nas, miał wrogów. Starali się oni uprzykrzyć mu życie, a on wydawał się nie do złamania. Jednak zawsze musi być ten pierwszy raz. Bonum miał wszystko, obojga rodziców, stado, ukochaną wilczycę, wszystko co było ważne dla wilka w jego wieku. Jak to jest? - spojrzał na wilczycę tajemniczym wzrokiem - nie dość, że ktoś zada Ci cios w plecy, to jest to istota, której ufasz nad życie. Jak to jest? - chwila milczenia - Bonum się dowiedział. Jego ukochana wilczyca złamała mu serce, roztrzaskała na małe kawałki. Właśnie wtedy przeżywał najgorsze momenty swojego życia, na długi czas zamknął się w sobie, nie przywykł do porażek - pokręcił głową - w tym samym czasie Malum przeżywał rozkwit, można to tak ująć. Żył nienawiścią, która dawała mu niezwykle dużo siły. Stado obawiało się go, obawiało się spełnienia przepowiedni, więc nadal trzymano go w zamknięciu. Jednak ten zdołał uciec. Uciekł i przysiągł zemstę. Poznał wiele nowych istot, które pomogły mu w rozwijaniu swojej mrocznej strony, rozwijaniu zdolności. Wyrobiono w nim niezwykle wielką samoocenę, bano się go, co najbardziej sprawiało radość młodemu wilkowi. Stał się na tyle egoistyczny i apatyczny, że w przypadku sprzeciwu potrafił zabić nawet swoich sprzymierzeńców. Właśnie ten okres uważał za odpłacenie wszystkich złych chwil. To był dla niego raj, dopóki nie wybił wszystkich będących przy nim, dopóki nie został sam. Nie dla tego, że poczuł się samotnie, nie... - spojrzał na wilczycę lekko nieobecnym wzrokiem - po prostu nie miał już kim pomiatać, nie było już kogo zabić...
Zamyślił się i utkwił wzrok w nieznanym mu punkcie. Słuchała go z rosnącym zainteresowaniem. Z każdym słowem czuła narastające w niej napięcie. Gdy przerwał przyglądała mu się.
- I co się z nimi stało? - zapytała cicho, nieśmiało. Uśmiechnął się lekko.
- Pytasz co się z nim stało? - spojrzał na wilczycę.
- Zupełnym przypadkiem trafił do sporego stada. Nie wiedząc czemu dołączył do niego, był oziębły, oschły, apatyczny, niezbyt lubiany. Jednak zwrócił uwagę pewnej wilczycy, zakochała się w nim - jego oczy zrobiły się bardziej puste - rozumiesz? W nim. Ranił ją, ale ona go nie opuściła. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo ją pokochał - pokręcił łbem - tak na prawdę, to właśnie ten okres był najszczęśliwszym z całego życia wilka, tyle, że on nie zdawał sobie z tego sprawy. Zmienił się, chociaż nadal żył zemstą - zamilkł na chwilę, jego wzrok wrócił do normy, uśmiechnął się ciepło do wilczycy - Bonum nadal żył w swoim odosobnieniu, nie chciał z nikim gadać, nikogo widzieć, nawet na ten czas opuścił stado. Kręcił się tylko w jego pobliżu, schudł, nawet bardzo, zmarniał, nie uśmiechał się. Znalazł sobie miejsce, urwisko... Siedział nad nim godzinami, dniami i nocami, siedział i rozmyślał. Nad czym? Myślał co by tu w swoim życiu zmienić.
Uśmiechnął się szeroko. Utkwiła wzrok przed siebie. Rozmyślała co ona by zrobiła na miejscu Maluma.
- Dowiedział się co chce zmienić? - zapytała. Sama już znała odpowiedź na to pytanie. Spojrzał z uśmiechem na wilczycę,
- Tak, dowiedział.
- Bonum w końcu wrócił do stada, wrócił taki jaki był wcześniej, wesoły, uśmiechnięty. Jednak nie pobył tam długo, znowu stał się samotnikiem, pozytywnie nastawionym ale samotnikiem. Z niewiadomych mu przyczyn chciano z niego zrobić popychadło, myśleli, że pozwoli na to. Stało się jednak inaczej, odegrał się na wszystkich, którzy traktowali go z góry. Jak już wcześniej wspominałem, nie należał do agresywnych, złość okazywał zaczepkami, żartami. Tak też właśnie zakończył pobyt w swoim stadzie. Zepsuł najważniejszą uroczystość stada, ośmieszył parę Alpha i znokautował ich syna. Zanim został wygnany, pożegnał się ze swoimi i ruszył w świat - zaśmiał się lekko i puścił jej oko - Malum... - przerwał na chwilę i westchnął ciężko - Bonum się pozbierał, a więc Malum musiał upaść. Dokonał swojej zemsty. Stare stado tak bardzo chciało chronić się przed nim, że zasiało w jego sercu żądzę zemsty. Przepowiednia się dokonała. Zamordował wszystkich, ojca także. Wrócił do nowego stada, wrócił do ukochanej, został ojcem - pokręcił łbem - jednak nie na długo, znowu był zimny i apatyczny, oszalał... Nie miał celu w życiu, musiał zabijać, a nie miał kogo. Nie potrafił kochać, znikał. Kiedy urodził się jego syn mało kiedy miał go nawet na rękach. Potem... Dowiedział się, że ta która była przy nim oddała się innemu. Ta którą obdarzył uczuciem, nie dbał o to uczucie ale kochał. Chciał ją zabić i zabrać syna. Spróbował - spojrzał smutno na wilczycę - jednak nie dał rady i po prostu zniknął ze stada - zamilkł i spojrzał w głąb lasu - dotknął dna. Bonum sięgał zenitu - spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, jednak nie do końca był on radosny - wtedy nadszedł dzień ich spotkania...
Wsłuchana w jego słowa nie spostrzegła ciszy jaka między nimi zapanowała po ostatnich słowach. W końcu potrząsnęła łbem i spojrzała na Samca.
- Co było dalej? - zapytała z powagą w oczach i lekkim uśmiechem na pysku. Spojrzał jej w oczy.
- Dalej? Sam nie jestem pewien, wiem tyle, że są jednością, że ciągle walczą. Wiem, że mają jedno ciało i dwa umysły. Wiem też, że za cholerę nie dam Mu nad sobą zawładnąć - uśmiecha się do niej pod nosem - wiem, że ich historia nadal się toczy - szturchnął lekko jej pysk - I wiem, że uwielbiam Twój dotyk i zapach - ułożył łeb na jej łapach, przymykając ślepia. Liznęła go po pysku. Uśmiechnęła się.
- To bardzo podobna historia do Twojej - położyła łeb na jego łbie i przyglądała się gwiazdą. Mlasnął cicho wyraźnie zadowolony.
- Śniła mi się ta historia, mam wrażenie, że jest moja - wyszeptał nadal przymykając ślepia - nigdy wcześniej nie miałem takiego snu. Nie dość, że zapamiętałem wszystkie słowa, to śnił mi się w częściach, trzy noce z rzędu - wtulił się w jej białą sierść - jeden jedyny sen, który trochę rozświetlił mój umysł, reszta raczej stara się mnie doprowadzić do jakiejś depresji - uśmiechnął się pod nosem - ale ja się nie dam - dodał z kolejnym mlaśnięciem i zaczął przysypiać z szerokim uśmiechem na pysku.
***
[ Opowiadanie stworzone z komentarzy, czyli można powiedzieć, oparte na faktach heh. ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz