4 listopada 2012

"Ciemność nie zawsze oznacza zło..."

Demonie, czego tu szukasz?


Imię:
 Rakshasha "Raksha" Morte.
Wiek:
7 lat - 2 spędzone w HOTN
Rasa:
Jaguar Melanistyczny - "Czarna Pantera"
Hierarchia:
Zabójczyni
 Mag Mroku
Zasłużona, Oddech Nocy


Aparycja
Raksha nawet jak na jaguara jest niezwykłych rozmiarów, nie wliczając ogona mierzy całe dwa metry, a nietoperzowe skrzydła swą rozpiętością dorównują dwukrotnej mierze jej ciała. Posiada szczęki zdolne zmiażdżyć czaszkę bawołu a nawet przedziurawić skorupę żółwia, nie mówiąc o skręceniu karku. Ślepia zwykle są fiołkowej barwy, jednak w ciemnościach często zyskują zielonkawy poblask, a czarna sierść w blasku księżyca mieni się błękitem, srebrem i nawet fioletem. Nocą nie sposób zauważyć pantery, która niemal znika w ciemnościach, za dnia zwykle kryje się w cieniu, również ledwie dostrzegalna.

Przemiana
Nie jest pewna, jak wiele przemian posiada. Jak dotąd odkryła tylko jedną.
Istota humanoidalna, w nocy jej skóra przybiera niemal czarną barwę. Koloru oczu nie da się stwierdzić, jednak jest zbliżony do fioletu. Włosy długie do pasa są proste i czarne jak noc, a jednak posiadają białe i czerwone pasmo tuż przy szyi. Z kociej postaci zachowała błoniaste skrzydła, wydłużone kły i ostre pazury. Narzędzia - katana i sztylet. Podobizna: 1 | 2


Character
Jej charakter to już rzecz o wiele bardziej złożona niż mogłoby się wydawać. To kilka sprzecznych ze sobą osobistości połączonych w jedną postać, zupełnie jakby jedna powstrzymywała drugą od wydostania się. Z początku na świat wychyla się spokojna, wiecznie opanowana i chłodna część jej osoby. Tajemnicza i dyskretna. Podejrzliwie spoglądająca na wszystko i wszystkich, kalkulująca co się opłaca, a co nie. Milcząca, bez jakichkolwiek emocji malujących się na jej pysku. Można by też rzecz, że nieśmiała, jednak bardziej pasowałoby zamknięta w sobie.
Gdy jednak pozostanie się przy niej troszkę dłużej, kolejna osobistość zaczyna powoli wydostawać się z zakamarków tej przedziwnej postaci. Zaczyna się uśmiechać, czasem się zaśmieje, jednak to już jest rzadkość niebywała. Bywa złośliwa - swoim komentarzem, nieraz nieprzemyślanym, raniąca innych. Raczej miło nastawiona, próbująca nie robić sobie wrogów. Jeśli już znajdzie przyjaciół, potrafi być zaborcza i równocześnie troskliwa, opiekuńcza. Ciekawska, najchętniej wypytałaby o wszystko, ale jej pierwsza - powściągliwa natura, jej na to nie pozwala.
Trzecia, najgorsza siedząca w niej osobistość, dostała już nawet własne, wyryte czerwonymi literami, imię. Morderca. Jak można się domyślić, bardzo okrutna, gwałtowna i wybuchowa. Najgłębiej w niej ukryta, najbardziej pierwotna i najsilniejsza - natura drapieżcy. Wychodząca na wierzch tylko przy polowaniach lub gdy przestanie panować nad swym gniewem, który bardzo szybko może zostać wzbudzony. Raksha ukryła ją głęboko w sobie, by nie pokonywała zbyt często dwóch pierwszych, jak to miała w zwyczaju dawno temu. Wszystkie trzy natury, które się w niej zagnieździły, tak naprawdę zostały stworzone przez nią samą. By mogła lepiej nad sobą zapanować i nie pozwolić mrokowi na odzyskanie jej.

Obawia się, że imię, które posiada, tak naprawdę ma o wiele większe znaczenie niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Z każdym dniem odkrywa coraz to nowsze fakty, których tak naprawdę nie chciałaby znać. Była przeświadczona o tym, że śmierć jest jedyną pewną rzeczą w życiu, jednak i w to zaczęła wątpić, kiedy dowiedziała się, że żyła już nie raz...



Opowieści:
♦ Jest tak zwaną "starą duszą". Żyła już kilkakrotnie w różnych postaciach i odradza się po każdej śmierci. Nie zna jeszcze szczegółów, pamięta tylko urywki wspomnień z każdego życia. Można więc powiedzieć, że posiada zdolność reinkarnacji, jednak nie jest ona zależna od niej.
♦ Potrafi wezwać i w pewnym stopniu posługiwać się każdym z żywiołów, możliwe że jest to związane właśnie ze zdolnością odradzania się. Próba połączenia z każdym innym żywiołem prócz cienia pozostawiana tymczasowy ślad na zdrowiu pantery, zwykle sprawiając ból kotowatej.
♦ Dzięki połączeniu z każdym żywiołem, Raksha potrafi stać się całkowicie niewykrywalna. Nie jest to już nawet tylko ukrywanie się w cieniu, a niemal całkowite zniknięcie. Przybiera wtedy prawie niematerialną formę, jednak poruszanie się przez to jest o wiele bardziej skomplikowane i niezwykle męczące, zawsze potem musi uzupełnić zużytą energię. Właściwie tego nie używa.
♦ Umysł pantery spowija mgła mroku, której nikt nie może przebić, a która skrywa wszystkie jej myśli i emocje przed innymi. Nie jest pewna, czy może jeszcze jakoś to wykorzystać, czy jest to zdolność nie do kontrolowania, więc póki co próbuje to rozpracować.


Posiada:
Talizman z zaklętym w nim demonem Eishame
Spiraculum De Nocte [Oddech Nocy]
Jej umaszczenie zachwyca, sprawia, że nie można oderwać od niej wzroku - co jest przydatne jako rozproszenie podczas walki - futro mieni się barwami nocy, nieraz w jej wnętrzu można dostrzec gwiazdy. Jeżeli tylko tego nie zapragnie, niełatwo ją dostrzec, za dnia kryję się w cieniu, nocą potrafi stać się zupełnie niewidzialna. Przez jej umiejętności nieraz mylona była z Cieniem, jednak posiada temperament i inteligencję demona. Jak przystało na kota, porusza się bezszelestnie.

_______________________________________________________



457 komentarzy:

  1. *przyglądnęła się nowej i mruknęła do Pantery* Witaj jestem Kayoko... *patrząc dalej na nią stanowczo*

    OdpowiedzUsuń
  2. Skinął tylko głową, z odległej dali.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rak *uśmiechnęła się do niej lekko*

    OdpowiedzUsuń
  4. *uśmiecha się* miło mi, Padma.

    OdpowiedzUsuń
  5. Licho patrzyła na nieznajomą panterę spomiędzy krzaków. Przez chwilę wydawała się nie być pewna, czy na pewno chce do niej podejść. Przez jej pysk przemykały różne uczucia. Od zwierzęcia czuć było śmiercią. Wilczyca potrząsnęła jednak łbem i ruszyła w jej stronę.
    - Witaj, nowoprzybyła. Witaj...
    Uniosła wyżej pysk, spoglądając jej w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. A czemu nie? Idealne na skrót od twojego imienia *zaśmiała się cicho*

    OdpowiedzUsuń
  7. - Nie poznałam jeszcze tego stada - zwróciła się do niej bez zastanowienia. - Mam prawo czuć się zagubiona, nie sądzisz Raksho? Ty też jesteś nowa, ale masz siłę i prędkie, mocne łapy, ja zaś choć o wilczej postawie, słaba jestem przy wielkim jaguarze. Czy teraz rozumiesz moją niepewność? - zapytała, mimowolnie potrząsając łbem. Cóż zostałoby z biednej Licho, gdyby czarny demon zechciał zrobić jej krzywdę?

    OdpowiedzUsuń
  8. Odchyliła lekko pysk do tyłu, przesuwając językiem po białej sierści na pysku. Uśmiech i zachowanie Rakshy nieco ją uspokoiło. Na tyle, by móc zachować się swobodniej.
    - Może i nie... - powiedziała enigmatycznie. - I niech nie dochodzi, pani. Nazywają mnie Licho. Swe imię zostawiłam za sobą, daleko, zapomniane, ukryte w pamięci tych, którzy nie wyjawią Ci jego brzmienia. Nazywają mnie Licho, właśnie tak... - zamyśliła się na chwilę. Milczenie się wydłużało, a wzrok białej stawał się coraz bardziej nieobecny, lecz w momencie wróciła mu ostrość. - Wybacz mi brak uprzejmości, Raksho.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie, nie pokazał się jej żaden duch. Tu nie było zjaw, jeśli nie liczyć wypełniającej każdą drobinę kurzu magii, która sprawiała, że pomimo chłoduy, powietrze zdawało się ciężkie i odurzające. Tereny HOTN miały własną duszę, to na pewno.
    Duchy jednak bały się towarzystwa. Nie chciały skakać wokół głowy jaguara. Przyjdą niezapowiedziane, by śpiewać pełne szaleństwa pieśni w najmniej spodziewanych momentach i samymi swymi głosami przyprawić białą do utraty zmysłów, przyjdą w dzień, kiedy będzie spać i poniosą ją na kraniec świata, przyjdą i ukradną jej duszę, zabiorą ciało i zgubią w chaosie. Teraz jednak zamyślenie Licho wiązało się tylko z jej wrodzoną skłonnością do popadania w zadumę.
    - Jestem szamanką - powiedziała prosto. - Ty jesteś córą mrocznej magii. I śmierci. Czuję ją. Jesteś morderczynią. - Ostatnie słowa dorzuciła z dziwną wesołością. Nie chciała jej obrazić...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przejmowała się tym, jak zabrzmiały jej słowa i nie obchodziło jej wcale, czy ją uraziła. Prostota jej myśli, nie miała w sobie żadnej szlachetności, ni kultury. Była szczera, nie dbając o to, jak to wyjdzie.
    - Jeśli myślisz, że w życiu nie pozbawiłam życia o kilka istot za dużo... - Zaśmiała się cicho. Znów. - Pozbawiłam. Nie musisz traktować mnie jak świętej.
    ~ Licho

    OdpowiedzUsuń
  11. - Jeżeli masz kilka chwil. - Zaczął rozmowę. Długie, wężowate ciało, uskrzydlone. - Na pewno posłyszałaś, jak mi na imię. - Nie zamierzał mówić o sobie. Nieczęsto zdarza mu się zaczynać rozmowę pierwszym.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Przychodzenie do Ciebie jest dla mnie zbędne. - Oznajmił, ale nie złowrogo. - Oznam się z każdym tylko poprzez kontakt wzrokowy, jako, że wiem, co myślicie i co przeżyliście. Jednak dialekt winien wpływać na braterskie relacje. - Otworzył na chwilę fiołkowe oczy. - Bywa, iż udaje się mnie zaskoczyć. Lecz niemalże nigdy...

    OdpowiedzUsuń
  13. - Widzę, że nie poznałaś mnie jeszcze na dość. Ukryte we mnie jest setki Dusz, które pożarłem, żeby żyć. Smoki takie nie są. Ja taki jestem. Nie ma kogo na świecie, kto potrafi pożreć Duszę i posłużyć się nią jako bronią. Mam w sobie pamięć każdej z nich. Słyszę te historie z Waszych ust. Z ust Waszych Dusz.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Jeśli nawet nie mówisz. Pozwalam jednakowoż zachować Wam pozorną prywatność. Nikt nie dowiaduje się, o czym marzycie... Wśród nad jest największy wróg naszego stada, jednak nie godzien byłbym powiedzieć, kto to...

    OdpowiedzUsuń
  15. - Dowiecie się, jednak zrobicie to sami...

    OdpowiedzUsuń
  16. Tiffany, Tiff, Tiffcia... Jak wolisz *zamachała ogonem*

    OdpowiedzUsuń
  17. - Uważaj, bo zaraz zapytam czy wierzysz w świętych... - mruknął domorosły rozpierdalacz filozof mianem Licho. Przesunęła językiem po pysku i również zerknęła w niebo. - Nie zajrzysz do dusz stworzeń tu mieszkających - zauważyła. - Niemniej, masz rację, tak sądzę. Tu nie ma świętych.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Dar? A może to efekt ciężkiej pracy, samodoskonalenia i oddania swojej duszy nieskończonemu czemuś, czy tam komuś innemu? - zaśmiała się. Widać, taka, nieco bezsensowna rozmowa sprawiała białej wiele przyjemności. Potrząsnęła lekko łbem i spojrzała znów na gwiazdy.
    - Czy mówiłaś o zaglądaniu w dusze? Moja dusza nie jest najciekawszym miejscem do obserwacji. Nie polecam. - Znów śmiech. Co ją tak bawiło? - Jak się mam? A jak Ty się masz? Żyję... To chyba dobrze. Poza tym jest w miarę normalnie. To źle czy dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  19. - Czy masz podejrzenie, jakoby które z nas było zdradzieckim kundlem, Raksho Morte? - Uniósł łeb wyżej, niż wysoka trawa, choć niska do kolano ludzkie, to ciałem snuł nisko, by chłonąć nocną rosę, jak balsam mroźny dla jego skóry.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zamyślona siedziała nad stawem i moczyła w nim łapę. Nie słyszała podejścia pantery. Na dźwięk jej głosu niemalże podskoczyła. "Uspokój się głupia. " Pomyślała.
    - Witaj - spojrzała na towarzyszkę kątem oka.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Patrzę na Ciebie, a jednak zniknęłaś, Raksho Morte. - Jakby zachwalał jej "umiejętne" położenie się na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Nie, nic się nie stało. Po prostu zamyśliłam się i moja czujność została uśpiona. Nie przejmuj się - uśmiechnęła się nikle.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Sądzę, iż nie chcesz nigdy sprawdzać mych umiejęci myśliwskich, Raksho Morte... - Jak to miał w dziwnym zwyczaju zamknął oczy na moment i powoli je otworzył, jednak nie na więcej niż moment tylko spojrzał gdzieś na ciało kotowatej.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Nie. Nie przejmuj się. Ja czasami mam... takie swoje zaiweszenia - uśmiechnęła się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Dziękuję, że nie chcesz, bym kolejny dał powód do znienawidzenia mnie, Raksho.

    OdpowiedzUsuń
  26. *kiwnął doń łbem* witaj *patrzy na nią czerwonymi ślepiami* czy miło tego jeszcze nie wiemy *unosi lekko kącik pyska*

    OdpowiedzUsuń
  27. To dobrze się składa, bo mnie męczyło samotne siedzenie *zaśmiał się lekko* Co takiego cię skłoniło do samotnego spaceru?

    OdpowiedzUsuń
  28. - Pytaj, nie zgorszysz mnie pytaniem. Powiem tyle, ile zechcesz, bym powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  29. Myśli, a raczej przemyślenia *spojrzał na tafle wody*

    OdpowiedzUsuń
  30. - Nie ja. - Tylko tyle odpowiedział, jednak po chwili dodał. - a jednym szli inni. Wielu moich przyjaciół zniknęło. Nie wiem, gdzie są, nie wiem, jak im na imię. Nie pamiętam ich. Nie chcę już ich pamiętać. Stado Nocy rozpada się powoli, nie z dnia na dzień. Nie mogę jeszcze rzec, czy już powstaje, czy nadal upada.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Do po przedniego: Za innym*]
    - A przed nami wielokroć jest ścieżek, nie jednak jednak wiedzie po zmarłych, a inne zmarłych ściągają do żywych. Byleby tylko wiadomo nam było, która ścieżka w którą stronę nas poprowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Być może. - Odpowiedział. - Chcesz jeszcze o czymś pomówić? Może inne tematy Cię gnębią i pragniesz je rozmówić?

    OdpowiedzUsuń
  33. - Mówię głosem tysięcy, a każde potrafi tajemnicę w sobie pochować, jeśli pragniesz. Mów swe sekrety jeśli potrzebujesz, wysłucham i pomówię, o czym tylko chcesz. Jestem wierny sekretom. Wróg wśród nas wciąż jest tajemny, a i widzę, że mówić o nim sensu nie ma, nie czyni złego, czym musiałbym się trwożyć.

    OdpowiedzUsuń
  34. Choć zabrzmi to jak absurd, wygłosił z siebie. - Nie powiem Ci niczego, czego sama nie wiesz, Raksho. - Po chwili milczenia ustanowił sprecyzować. - Jednak uważam, że znasz odpowiedź, dlatego nie ma sensu, żebym Ci ją powtarzał. - Za absurdem nonsens kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  35. Skinął tylko głową. - Nie miej mi za złe, ale moja odpowiedź dotknęła by Cię mocniej, niż niejedne czyny.

    OdpowiedzUsuń
  36. - Bo Twoje własne uczucie zaboli mocniej, kiedy jego ostrze wbije w Ciebie kto inny, niż, gdy sama się nim kaleczysz.

    OdpowiedzUsuń
  37. Niejasne, ciemne, mroczne *patrzy na nią* kłopotliwe i mieszające w moim umyśle *unosi lekko kącik pyska* ale ja się nie dam.

    OdpowiedzUsuń
  38. [To co kończymy nasz przelot?] *uśmiechnęła się do niej*

    OdpowiedzUsuń
  39. *zacisnęła łapy na jej grzbiecie, by nie spaść w szaleńczym tempie na dół, czuła taki bezwład ciała przy pikowaniu, ale zaraz się ocknęła kiedy tylko poczuła jak znów wzlatuje do góry* haha niesamowite!!! *krzyczała z radości, czuła strach ale jednocześnie radość z takiego przeżycia*

    OdpowiedzUsuń
  40. Dziękuję ci że się zgodziłaś, *podziwia widoki, pięknem nocy i zachwyca się podniebnym lotem* nigdy nie myślałam że kiedyś czegoś takiego doświadczę... *jakby się wybudziła, nagle z zachwytu* Raksha, nie jest ci ciężko? może się zmęczyłaś już... przepraszam że cię tak wykorzystuję, pewnie jesteś zmęczona, dźwiganiem mnie, a nie chcesz mi tego powiedzieć, żeby mnie nie zranić... *zaczęła się przejmować*

    OdpowiedzUsuń
  41. Dzięki *uśmiecha się* dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem takich myśli.

    OdpowiedzUsuń
  42. *przyglądnęła się jej oszronionym skrzydłom* tak masz rację, może staną się silniejsze, ale nadal są delikatne... nie mogą być mokre ani zmarznięte, nie będziesz mogła wtedy nimi sprawnie lecieć... *zamilkła*

    OdpowiedzUsuń
  43. Fakt, że istnieje i nie jestem sam *westchnął* jestem pojemnikiem dla mrocznej duszy, wspomnienia tejże postaci mącą mi w głowie, nie mogę przypomnieć sobie kim byłem, kim naprawdę jestem, bo on jest powodem mojej amnezji.

    OdpowiedzUsuń
  44. Podobno zwał się Mebu, czy jakoś tak *patrzy na nią* należał do tego stada, ale czy to on, pewny nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  45. *zeskoczyła z jej grzbietu, i po raz pierwszy od długiego czasu uśmiechnęła się szczerzę, czując w niej pokrewną duszę* Mi również było miło, może jeszcze nadarzy się okazja by to powtórzyć *zamerdała ogonem*

    OdpowiedzUsuń
  46. Nie chowaj, tu w tym stadzie możesz być w pełni sobą. Tu nikt nie powie o tobie źle, a nawet jeśli, to ja się chętnie nim zajmę... *uśmiechnęła się szyderczo do siebie*

    OdpowiedzUsuń
  47. Na swój temat niewiele, niestety jego wspomnienia górują nad moimi. Rzecz jasna wspomnienia nie są miłe, ale Padma mówiła, że ma to swój cel.

    OdpowiedzUsuń
  48. *ucieszyła się na jej słowa z zadowoleniem podziwiała jej skrzydła* pamiętaj to jest twój wielki atut *zamerdała ogonem* jak coś, to zawsze możemy zorganizować ćwiczenia siłowe

    OdpowiedzUsuń
  49. Jasne czemu nie, też kocham nocne spacery, zwłaszcza kiedy księżyc tak jasno świeci *pomyślała chwilę* to może przejdziemy się na polanę? tam musi być pięknie, zwłaszcza kiedy wszystko jest przykryte puszystym puchem, i mam nadzieję, że nikt jeszcze nie postawił tam swojej łapy

    OdpowiedzUsuń
  50. *dotrzymując jej tępa zerkła na nią* no widzisz a ty cały czas je chowałaś, *warknęła przyjaźnie i rzuciła się na nią, razem stoczyły się z górki, o dziwo nie wpadły przy tym na żadne z drzew, zamiast tego przeturlały się wprost na ośnieżoną polanę, wstała i otrzepując się stuliła uszy, podkuliła ogon i zaczęła skomleć* wybacz, chciałam cię lekko pchnąć a nie strącić... mogłyśmy coś złego sobie zrobić, albo ja tobie...

    OdpowiedzUsuń
  51. *wstała chwiejnym ruchem z zaspy śnieżnej z przymkniętymi oczami, powoli podeszła do niej, i gwałtownie się otrzepała żeby ją oprószyć, uśmiechnęła się złośliwie, po czym również ją liznęła ale w policzek* Wybacz mi Raks... *wtuliła się do niej pokazując, skruchę i że jej jest bardzo przykro* dobrze że nic ci się nie stało, stałaś się dla mnie teraz pierwszą osobą, o którą się martwię i którą chce chronić. A przez moje nieumyślne wygłupy mogłam ci ja wyrządzić krzywdę... *nadal wtulona łbem do niej, podwinęła ogon i stuliła uszy*

    OdpowiedzUsuń
  52. *uśmiechnęła się do niej, czując miłe uczucie ulgi* i to jest najważniejsze, hm przynajmniej szybko znalazłyśmy się na polanie *zażartowała chociaż nie miała tego w naturze, rozglądnęła się po całej polanie przykrytą puszystym, zimnym śniegiem, aż wydawało się że jest miękki i ciepły jak pierze ptaków czy zwierzęca sierść, przechyliła łeb w bok* jak tu ładnie

    OdpowiedzUsuń
  53. *Obserwując uważnie zachowanie Rakshy nie mogła się powstrzymać by jej nie z papugować, zaczęła również skakać przy niej, wesoło machając ogonem, rzucać się na śnieg i przewracać się, tak jak kiedyś bawiła się z rodzicami jako mały szczeniak, mimo smutnego wspomnienia nie przejęła się nim, ponieważ była szczęśliwa bawiąc się z Rakshą* No dalej! złap mnie *uśmiecha się złośliwie i ucieka, przy czym się przewróciła*

    OdpowiedzUsuń
  54. Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam *patrzy na nią ciepłym wzrokiem, w tym momencie spadł jej puszek śniegu na nos, gdzie zaraz go zrzuciła, i przechyliła łeb na bok* uh... nie pamiętam kiedy ostatnio tak się bawiłam... *położyła się na śniegu, przy czym się wyciągnęła i westchnęła a para ulotniła jej się z pyska*

    OdpowiedzUsuń
  55. - Wybacz mój zamysł, nieczęsto mnie się zdarza, że podczas rozmowy milknę, lecz kazały mi to istnienia we mnie, których już nie ma, Rakhso Morte.
    [Cholera, masz rację. Nieumyślnie wpisałem nas na przywódców. Wybacz. Poprawiłem plusy.]

    OdpowiedzUsuń
  56. - Czułem, że tak właśnie powiesz. - Odpowiedział i otworzył na chwilę ślepia. - Cóż, kontynuujmy zatem, jednak wybacz, ale mój umysł tak zmącony, że nie wiem, o czym rozprawialiśmy.

    OdpowiedzUsuń
  57. Jaki tam zaszczyt, nie jestem z królewskiego rodu *zaśmiała się, i spoglądnęła na jej kształt skrzydeł w śniegu* piękne są, jak u anioła, szkoda że ja tak nie zrobię, chyba że pół koło jak zamiotę ogonem *zaczęła merdać ogonem po śniegu*

    OdpowiedzUsuń
  58. A ja nie potrawie robić takich Aniołków, e co ty gadasz *zaśmiała się* ty jesteś wyjątkowym Aniołem je potrzebujesz białych, pierzastych skrzydeł *uśmiecha się przymykając oczy, przestała merdać ogonem po śniegu, zostawiając pół-koło, i położyła się na jej śladzie na śniegu rozciągając się* zobacz mam twoje skrzydła!

    OdpowiedzUsuń
  59. - Nieczęsto milczą, ale też nieczęsto krzyczą. - Odpowiedział. - Nie zabijam, ale to minie, wtedy, gdy moja Dusza znów poczuje dotkliwy głód, zacznę żniwa i kosić będą każdą głowę, jaka się panoszyć blisko mnie będzie...

    OdpowiedzUsuń
  60. - A Ty wiesz, kiedy zaboli Cię mięsień lub odczujesz skurcz?

    OdpowiedzUsuń
  61. Tak uważasz? hm... *wstała i lepiej się nim przyjrzała* może i tak, może nie, w każdym bądź razie, nigdy się tego nie dowiem, bo przecież nagle mi nie wyrosną... *zerka na nią*

    OdpowiedzUsuń
  62. - Nie tylko Wy jesteście narażeni. - Mówił. - Jeśli któraś próbuje zagłuszyć moją świadomość, tedy zabijam ją w sobie, staje się otępiała i służy mi jako broń. Nie próbują, bo i one mogą zginąć, nie rozumieją tego, że już nigdy nie będą samodzielne, albo żyją we mnie, albo nie żyją już wcale...

    OdpowiedzUsuń
  63. oj dziękuję ci *uśmiechnęła się* a wiesz... tak się zastanawiając, to ja też nie, znaczy po za moim dzieciństwem, jakie to wspaniałe uczucie, móc cieszyć się, śmiać... *otarła o nią swój łeb*

    OdpowiedzUsuń
  64. - Odmówiłem Kayoko odpowiedzi na jej sprawy, bo pytania nie wynikły z rozmowy, być może opowiesz jej o mnie, kiedy my zaprzestaniemy mówić. - Zagadnął. - Choć moja Dusza jest słaba i niekompletna, to przystosowaną jest do obrony samoświadomej, którą mam wrodzoną, więc żaden inny Duch nie jest w stanie mojego pokonać we mnie, jednak kiedy każę której Duszy, by zaatakowała kogo, tedy mogę panować nad myślą, czynem i życiem ofiary.

    OdpowiedzUsuń
  65. - A co czujesz, kiedy chwytasz w zęby mysz i możesz ją zgnieść? - Odpowiedział krótko, ale jak osądził; wystarczająco.

    OdpowiedzUsuń
  66. Ja takiego zwrotu akcji też się nie spodziewałam, na ogół jestem pesymistką i źle nastawiona do nowych osób, dopóki ich nie poznam czy nawet jak z tobą nie zaprzyjaźnię *rozciągnęła łapy po puszystym śniegu*

    OdpowiedzUsuń
  67. - Moje metody są wymyśle, ale sprowadzają się do "Złap i zabij".

    OdpowiedzUsuń
  68. O, jaki dobry pomysł *wstała i cicho zaburczało jej w brzuchu* yhh... *stuliła uszy z zawstydzenia i cicho się zaśmiała* może byśmy, mogły na coś zapolować?

    OdpowiedzUsuń
  69. - Jedynym pokarmem, jakiego mi czasem trzeba, to czyjeś życie.

    OdpowiedzUsuń
  70. Jak się miewasz Raksho? Jak czujesz się w Stadzie Nocy? - Zaczęła, gdy tylko wyłoniła się z ciemności lasu, która akurat tego wieczoru była nieprzenikniona. Jej rdzawą mordkę rozświetlał uśmiech. Przysiadła tuż obok jaguara, wlepiając weń swoje czarne ślepia.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Pytań więcej nie masz? - Zdziwił się jakby. - Jednak nie taka jesteś ciekawska, jak mówisz.

    OdpowiedzUsuń
  72. Czuła na sobie czyjś wzrok jednak nie odwracała śnieżniej kufy. Wpatrywała się w niebo szukając Strzelca. Dopiero gdy posłyszała przywitanie odwróciła łeb. - Salam. Może tak właśnie jest. - stwierdziła z lekka się uśmiechając. - Zwę się Dalia. - przedstawiła się i powróciła wzrokiem do upatrzonego gwiazdozbioru.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Czuję, jakobyś chciała mnie oblać całym morzem, gdzie każda kropla to jedno pytanie, Raksho Morte.

    OdpowiedzUsuń
  74. - Jakim Narcyz musiałby być samouwielbicielem przy mnie, gdybym ja kazał Tobie pytać się mię o mię? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  75. - Gdybym kazał pytać Cię o mnie, tedy nie było by narcyzów, a tych, co kochają siebie nazywano by moim imieniem. - Sprostował.

    OdpowiedzUsuń
  76. Wybacz *potrząsł łbem i spojrzał na nią* właśnie o tym celu rozmyślałem *unosi lekko kącik pyska* chodzi tu o coś na styl zdołowania. Wiesz, jego złe wspomnienia i moja amnezja mają zniechęcić mnie do życia. Tylko tyle wiem, niestety nie zostałem jeszcze poinformowany dlaczego, trudno trafić na Padmę, a mam wrażenie, że tylko ona jest w stanie mi pomóc *mimo wszystko nadal delikatnie się uśmiechał*

    OdpowiedzUsuń
  77. - Kiedy zadaję pytanie, natychmiast poznaję odpowiedź, jeśli ma ją te, kogo pytam. Nie wiele byłoby w tym sensu, Raksho.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Oczywiście. - skinęła łbem na znak zgody i potwierdzenia zarazem. Posłyszawszy pytanie spojrzała na Panterę. - Już odnalazłam to czego wypatrywałam. Jest to Strzelec. - wskazała łapą owy gwiazdozbiór. - Moi rodzice mówili mi że on zawsze wskaże mi drogę do domu. - przeniosła wzrok na powrót na nieboskłon.

    OdpowiedzUsuń
  79. Spuściła łeb słysząc uwagę Samicy. - Tak oczywiście. Jednak ja mówiąc ,,dom'' miałam na myśli to że to nie jest tylko jaskinia. Dom to też nasi najbliżsi. Moi nie żyją, aczkolwiek miejsce gdzie znajdują się ich groby jest miejscem gdzie mogę zawsze pójść i tam ich spotkać. - zamyśliła się przypominając sobie obraz martwych wilków. Nie wszyscy leżeli w tej jaskini jednak ona nie miała ochoty ich poszukiwać. Podejrzewała że uciekli i zaczęli wszystko od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  80. *ocknęła się* nie no oczywiście że lubię, zmyśliłam się, tylko na moment *zaczęła szukać zapachu jeleni, zanurzając ciepły nos w śnieg*

    OdpowiedzUsuń
  81. Cieszę się, że teraźniejszy czas przypada Ci do gustu, ja również nie narzekam. - Rzuciła samicy przelotny uśmiech, później jednak dostrzegła jej znaczące spojrzenie, zawahała i fuknęła pod nosem. - No dobrze, narzekam, wciąż narzekam, ale poza tą paskudną pogodą nic mi nie doskwiera.

    OdpowiedzUsuń
  82. Jak dotąd nieco zgarbiona widząc ją podniosła łeb wysoko i omiotła ogonem ziemię. Spojrzeniem odgoniła czarnego wilka, który krył się do tej chwili w jej cieniu, a gdy znikną między zaroślami powitała przybyłą szczerym uśmiechem.
    - To samo chciałam powiedzieć. Miło widzieć kogoś swego gatunku wśród licznej rodziny. Mam nadzieję, że nieraz dane nam będzie zapolować razem. - Po tych słowach skłoniła jej się lekko - Flo - i przedstawiła osobiście.

    OdpowiedzUsuń
  83. - Nie ma głupich pytań, tylko głupi ludzie, którzy je zadają. - Odpowiedział. - Niemniej, Ty nie jesteś głupią, więc jakiekolwiek z pytań takową Cię nie czyni.

    OdpowiedzUsuń
  84. To prawda, nie popisaliśmy się z tym ogniskiem. - Zaśmiała się krótko na samą myśl i pokręciła mordką. - Wierzę, że wigilia się uda, od tamtego czasu zrobiło się nas więcej, poza tym może być kameralnie, albo wręcz przeciwnie, ale będzie dobrze jeżeli tylko spędzimy ten wieczór razem i w miłej atmosferze. - Uśmiechnęła się połowicznie żywiąc w głębi duszy szczerą nadzieję, że jej prognozy się sprawdzą.

    OdpowiedzUsuń
  85. Po prostu sporo o tym wie, mój mroczny pasażer chciał zapieczętować się w jej dziecku, Padma nie wyraziła zgody i padło na mnie. Pytanie czemu. *wzruszył barkami*

    OdpowiedzUsuń
  86. - Kto na szacunek zasługuje, ten, co głupi w mądre słowa ubiera myśli, że myślący, co mówić nie umie?

    OdpowiedzUsuń
  87. - A moje czyny każą mnie szanować?

    OdpowiedzUsuń
  88. - Które moje czyny temu dowodzą? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  89. Wzbudzać, faktycznie wzbudza obawy. - Przyznała, po czym zaśmiała się krótko. - Planowałam właśnie iść do jaskini, by popławić się chociaż chwilę w jej względnym cieple, chodź ze mną. - Zaproponowała, wiodąc wzrokiem ku malującym się w tle horyzontu zarysowi wielkiej groty.

    OdpowiedzUsuń
  90. *słysząc jej głos nakierowała swój czuły węch w stronę którą pokazywała, zaczęła iść dalej, z nosem zanurzonym w śniegu. Powoli i dokładnie obwąchując i natknęła się na dobry ślad* jest, czuję... szły, dokładnie w tamtą stronę jakieś piętnaście minut temu *podniosła łeb, zerkając na Rakshe*

    OdpowiedzUsuń
  91. - Więc tym lepiej. - Obejrzała się w miejsce gdzie zniknął przed sekundą Natividad. - Być może przez wzgląd na Ciebie, ale raczej postanowiłam, że w niektórych rozmowach nie powinien uczestniczyć. W tym czasie może zająć się czymś pożytecznym, nieprawdaż? - Starała się wytłumaczyć to wymijająco i jednocześnie dosadnie.

    OdpowiedzUsuń
  92. - Nie ja sprawiam, że wracają, to ich wybór, a i mają powód, by wracać.
    //Seth

    OdpowiedzUsuń
  93. *Patrzyła jak Raksha zaczęła lecieć, i zaraz podążyła za nią, biegnąc na dole, co jakiś czas mocno wyskakiwała w powietrze i odbijała się od drzewa by jeszcze mocniej wyskoczyć i biegła dalej po ziemi*

    OdpowiedzUsuń
  94. - Teraz już nikt nie pamięta o tych, którzy byli przede mną. Czy i ja pójdę w zapomnienie? - Zapytał, choć zabrzmiało to egoistycznie.

    OdpowiedzUsuń
  95. *skinęła głową potwierdzająco i odbiła się z całej siły łapami od ziemi i od drzewa, rozkładając szeroko łapy z pazurami i wyszczerzając kły. Skoczyła na ofiarę a dokładniej na jej grzbiet, gryząc z całej siły w kark*

    OdpowiedzUsuń
  96. Pewnie masz rację *zamyślił się na chwilkę* gdyby nie amnezja pewnie byłoby łatwiej *zaśmiał się lekko* najwyraźniej zależało mu na mojej niewiedzy.

    OdpowiedzUsuń
  97. - Oby pamięć o mnie była jasna, jak światło nocy i dłuższa, niż mój żywot. - Odpowiedział tymi słowy, choć z samolubstwa.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Zbyt wiele wymagam i za mało daję. - Odpowiedział otwierając oczy, by spojrzeć w niebo. - Zbyt mało, by dostać, czego pragnę...

    OdpowiedzUsuń
  99. - Niczego nie wymagam od siebie. To przychodzi samo.

    OdpowiedzUsuń
  100. - Choćby polowanie. - Odpowiedziała chociaż takiego wymogu nie było. - Kim jest? Poza tym, że jest mym towarzyszem? - No właśnie, kim? To należało już do ich tajemnicy, właściwie sama nie wiedziała jak mogłaby przedstawić go inaczej. - No więc...jest ze mną, tylko ze mną rozmawia, jest mi sługą i przyjacielem. Wiernym. Reszta raczej nie ma znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  101. *zaczęła szarpać łbem rozrywając ciało swej ofiary, powalając na ziemię i z szyderczym uśmiechem zeskoczyła z jelenia, była w swoim żywiole, bo nic tak bardzo nie sprawiało jej przyjemności jak zabijanie. Krew spłynęła jej po pysku* no to polowanie zakończyło się pełnym sukcesem... *miała swój charakterystyczny błysk w żółtych ślepiach, gdy oblizywała się z krwi*

    OdpowiedzUsuń
  102. - Taak... - szepnęła po czym dodała. - Jednak tęsknota zostaje. - odetchnęła pełną piersią i utkwiła wzrok w jakiś punkt przed sobą. Przed jej oczyma prześlizgiwały się szczęśliwe chwile z dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  103. - Kiedy kto od siebie czegoś wymaga, tedy dogląda stale, by przypilnować, co przypilnować musi. Kiedy niczego nie wymaga, dogląda dopiero, kiedy jest taka potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  104. Tak masz rację, zwłaszcza że we dwójkę jest raźniej *spojrzała się bez uczuć na jelenia, na jego żałosne oczy i zakrwawiony kark, dalej się oblizując, usiadła przy swojej zdobyczy, czekając aż Raksha pierwsza zacznie ucztować, wtedy i ona dołączy*

    OdpowiedzUsuń
  105. - To przychodzi samo... - Powtórzył, jednak w szczerej odpowiedzi, a nie, jak mogłoby się zdawać, przez brak innej odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  106. Zatem pozostał w bezruchu nasłuchując, kiedy co powie.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Przecież wiem, nie masz mnie za co przepraszać, Rakshasho Morte.

    OdpowiedzUsuń
  108. *uśmiechnęła się widząc jak Raksha zabrała się za posiłek, i również to samo uczyniła, wgryzając się w gardło swej upolowanej zdobyczy, co parę razy unosząc łeb i patrząc jak ona je*

    OdpowiedzUsuń
  109. - Czy i Ty także chcesz mnie na to stanowisko, czy uczciwie pytasz...?

    OdpowiedzUsuń
  110. Może nie z dnia na dzień ale racja, jest ich coraz więcej *uśmiecha się* głównie dowiaduje się do czego jestem zdolny w tym ciele ale i wspomnienia powoli, bardzo powoli, wracają.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Ty, Kayoko, Lisbeth, Error, Dalia i osoby, które w naszym domu nie mieszkają. Jeśli się zgodzę teraz, będę przeczył sam sobie, bo sam sobie tego zabroniłem. Nie ogłoszę się sam czyimkolwiek przywódcą. - Odpowiedział, z niemal zabójczym spokojem, który z innym tonem nigdy się nie zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  112. *Kiedy Raksha przestała jeść, ona również odeszła, od ciała martwego jelenia, i swoim przenikliwym spojrzeniem i uśmieszkiem podeszła do niej i spojrzała się na jej zdobycz po czym znów na nią* Czarna, mroczna, jak noc, tajemnicza... świetnie to pasuje do ciebie. Wspaniała zabójczyni, zauważyłam cienie, wyglądało to jakbyś była wampirzycą wysysającą krew swojej ofiary, albo jej duszę...

    OdpowiedzUsuń
  113. - A wierzysz, że ktoś taki się tu pokaże? - I ten również zwrócił głowę ku niebu. - Kiedy się kto pojawi, a bo, kiedy mnie kto przemoże i na tron wyniesie. - Jakby zażartował, ale nie było w tym cienia radości, jak nigdzie, gdzie mówi, nigdzie cienia emocji.

    OdpowiedzUsuń
  114. - Najlepszym będzie, żeby, jak to tradycją bodaj w naszym stadzie, by Alpha przekazywała stanowisko, jak do tej pory było. Powinno się Tiinkerbell zapytać, kogo ma mianować. - Odpowiedział. - Jednak nikogo na przymus wziąć nie można, bo i Tiinkerbell na przymus wzięta, poradzić sobie nie mogła.

    OdpowiedzUsuń
  115. Pierwszy raz to widzę, myślałam że już bardziej niesamowita być nie możesz a jednak myliłam się *uśmiechnęła się, wybuchając śmiechem* nie sądzisz że dziwne to z mojej strony że się tak zachwycam. Aż mi głupio, ale mówię tak bo ja nie jestem taka jak ty, czego muszę ci się przyznać, bardzo ci zazdroszczę *drgnęła końcówką swojego puszystego ogona*

    OdpowiedzUsuń
  116. Nie masz pojęcia jak bardzo *zaśmiał się lekko* Wydaje mi się, że ten strach jest też powodem amnezji, chcę wiedzieć, ale nie wiem czy wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  117. - Kiedy dziś będzie na Wigilii, tedy poślę kogo do niej, by się z nią na ten temat rozmówił, Raksho Morte.

    OdpowiedzUsuń
  118. - To nie tak, że nas zostawiła. - Odpowiedział. - Chciała jak najlepiej dla stada, ale nie potrafiła poradzić sobie z samą sobą. Oczyściłem swoje imię tak, jak najbardziej się dało, jednak ona na tym ucierpiała. Tiinkerbell...

    OdpowiedzUsuń
  119. Nie odpowiedział tym razem, ale i on wzrok ku górze skierował.

    OdpowiedzUsuń
  120. Szkoda że dopiero teraz to usłyszałaś *uśmiecha się smutno* mnie ta wyjątkowość nie dotyczy, ale cieszę że ty, jesteś taka jaka jesteś *również odwzajemniła jej otarcie* i niech tak zostanie

    OdpowiedzUsuń
  121. *zaśmiała się kiedy ją liznęła* bardzo mi miło że tak i o mnie mówisz. Aczkolwiek i ja dzięki tobie też czuje się w pełni sobą, a nawet odmienioną, bardzo pozytywnie *merda ogonem*

    OdpowiedzUsuń
  122. Zgadza się *odwzajemniła delikatny uśmiech* Wczoraj pojawiłam się na chwilę, by sprawdzić jak moja rodzina świętuje. Ty jesteś Raksha...? Dobrze pamiętam? *położyła po sobie uszy*

    OdpowiedzUsuń
  123. I dla mnie też, to wiele znaczy *otarła się łbem o nią* nigdy nie przypuszczałam że tak się może w moim, drugim życiu poszczęścić. Nie zmarnuje tego

    OdpowiedzUsuń
  124. Tak, HOTN jest moim domem już od 3 lat, więc raczej jasne, że to miejsce jest dla mnie jedyne w swoim rodzaju. *zamachnęła lekko ogonem, podnosząc z ziemi świeżo opadły puch*

    OdpowiedzUsuń
  125. Uhm, nie. Przybyłam tu jako szczeniak.. *poprawiła grzywkę, która całkiem zasłoniła jej oczy*

    OdpowiedzUsuń
  126. Ano, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie pamiętam za dużo za czasów mojego dołączenia *zaśmiała się* byłam tylko dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  127. Może po prostu umiem panować nad strachem *wzruszył ramionami* albo ciekawość go przewyższa *uśmiecha się*

    OdpowiedzUsuń
  128. Dokładnie, zgadzam się z tobą, nie wybaczyłabym sobie tego jakby mój... ehh *warknęła do siebie* nie nazwę go tak nawet... *milczy przez chwilę* mój wróg... by cię skrzywdził

    OdpowiedzUsuń
  129. - Wcześniej mi się właśnie to nie zdarzało. Ale to kwestia zaaklimatyzowania się - powiedziała w przestrzeń patrząc się pustym wzrokiem na towarzyszkę.

    OdpowiedzUsuń
  130. Tak, no masz rację, ale to nie znaczy że przestane się o ciebie martwić. *wyszczerza kły, mrużąc oczy* więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz *śmieje się*

    OdpowiedzUsuń
  131. -Jednym z powodów było moje oddalenie się od stada. Gdy nie czujesz się jak w domu, po prostu odchodzisz... Tak jest łatwiej. - spojrzała na nią, zastanawiając się czy rozumie o co jej chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  132. Spojrzała z podziwem na sylwetkę czarnej pantery ze skrzydłami nietoperza. Szkapa wyglądała przy Niej jak typowe brzydkie kaczątko. -Witaj Raksho. Miło mi Cię poznać. -odpowiedziała delikatnym głosem ukrytym w szkaradnym ciele. Kąciki pyska kończące się za ganaszami wygięły się w nieznaczny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  133. Spojrzała zaskoczona na pantere, jednak po chwili na jej pysku pojawiło się coś na kształt uśmiechu - Miło mi Cię poznać. - powiedziała cicho i przymknela oczy wdychajac głośno zimne, nocne powietrze.

    OdpowiedzUsuń
  134. Powiodła wzrokiem za skrzydłami, a później skierowała się na ogon pantery. Zamyślona zaczęła: -Errmm. Tak. Należałam już do Stada Śmierci. Jednak często odchodziłam i powracałam. I historia się powtarza. Taka już moja natura, że nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu na czterech literach. -Uśmiechnęła się szeroko i przeniosła wzrok na oczy rozmówczyni.

    OdpowiedzUsuń
  135. Przeniosła wzrok na gwieździste niebo. Chwilę odwlekając z odpowiedzią. -Czas pokaże, czy nadal czuję, żeby to miejsce znaczyło dla mnie tyle, co trzy, cztery lata temu. Mam nadzieję, że mnie nigdzie nie zwieje. -Uśmiechnęła się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  136. Chyba jestem zmęczona. - Wymruczała, spoglądając na kotkę. - Ostatnimi czasu śpię dużo, zdaje się, że zbyt dużo, to wbrew pozorom całkiem toksyczne uzależnienie. - Pokręciła mordką, stając się wydobyć z letargu. - Ciągnie mnie w dół.

    OdpowiedzUsuń
  137. Na chwile utkwiła wyraźnie zachwycone spojrzenie na jej ruszających się skrzydłach. Roześmiała się ochryple na komentarz o swojej sierści i ponownie wyszczerzyła kły - Kolor to jeszcze nic!

    OdpowiedzUsuń
  138. -Może teraz ty opowiedz coś o sobie..? Jeśli nie masz nic przeciwko. - przeskoczyła z łapy na łapę.

    OdpowiedzUsuń
  139. Wilczyca energicznie pokiwała głową, po chwili rozejrzała się dookoła, żeby upewnić się czy nikt ich nie obserwuje. Odchrząknęła i nachylając się w stronę pantery powiedziała cichutko, tak jakby to była jakaś wielka tajemnica - Czasami mojej sierści towarzyszy dziwna poświata.

    OdpowiedzUsuń
  140. Wykrzywiła pysk w dziwnym grymasie, spojrzała na boki - najpierw w lewo, potem w prawo i odwrotnie. Jeszcze przez chwilę myślała nad odpowiedzią i w końcu nadal szepcąc odparła - Udaje mi się to tylko czasami. Nie mam jednak pojęcia od czego to zależy i czemu się tak dzieje. Jedyne co jest jasne to to, że wtedy wyglądam jak wielka, zielona żarówka. - prychnęła zła, jednak po chwili roześmiała się na swoje niedojrzałe zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
  141. -Jak się tu znalazłaś? - powiedziała po chwili zastanowienia.

    OdpowiedzUsuń
  142. - Hmm. Jak tu trafiłaś? - mlasnęła.

    OdpowiedzUsuń
  143. - To dobrze trafiłaś - uśmiechnęła się lekko. - Cóż, ja w pewnym sensie zostawiłam swoją poprzednią watahę, bo byłam już im na nic. Pomimo, że każdy wiedział, że mam rację, woleli udawać potulne owieczki i słuchali się Alphy, przez co połowa stada wyginęła w wojnie. Stwierdziłam, że nie mam ochoty patrzeć jak niszczą się dalej. Ciężko było mi opuścić najbliższych, ale musieli ponieść jakieś inne konsekwencje niż śmierć. Pewnie i tak nikt nie zauważył tego, że odeszłam - machnęła ogonem i westchnęła ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  144. - Widzieli, ale zbyt bardzo się bali. Alpha był typowym tyranem i niewielu mogło się przeciwstawić. Po dłuższym okresie jego panowania większość stada stała się marionetkami, jednostką, która odwali za niego najgorsze rzeczy - westchnęła.

    OdpowiedzUsuń
  145. Kątem oka zerknęła na Rakshę. -Bez obaw. Postaramy się wprowadzić HOTN w taki nastrój, jak panował kiedyś. Gdzie każdy odzywał się do siebie, jak do siostry, czy brata... -tu przerwała, potrząsnęła łbem, aby zrzucić z oczu grzywkę.

    OdpowiedzUsuń
  146. Tak dokładnie *zabawnie zaczęła się sprzeczać, jak urażone szczenie, zaczęła machać łapami i obijać się łbem o nią*

    OdpowiedzUsuń
  147. -Cieszę się, że zostałaś - dotknęła ją nosem w bok - Mam nadzieje, że wpleciesz się jakoś w naszą historię.

    OdpowiedzUsuń
  148. Dobry pomysł, chętnie wyprostuję łapy *uśmiecha się lekko i podnosi tyłek* to gdzie idziemy? *zerka na nią*

    OdpowiedzUsuń
  149. -Wyjatkowa - powtorzyla w zamysleniu, a po chwili znow sie rozesmiala - Tak, to brzmi calkiem niezle. Kiedys z pewnoscia zobaczysz jak sie prezentuje w zielonej poswiacie.

    OdpowiedzUsuń
  150. - Nie wybierali. W tym stadzie stanowisko Alphy przechodziło z pokolenia na pokolenie - westchnęła ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  151. -Na pewno, wystarczy robić coś dla stada. - rozejrzała się.

    OdpowiedzUsuń
  152. - Zapamietam. - odparla z usmiechem prezentujac przy tym kly - A noz widelec moze kiedys naucze sie kontroli nad ta przypadloscia?

    OdpowiedzUsuń
  153. -Przyzwyczaisz się - zamachnęła ogonem.

    OdpowiedzUsuń
  154. *śmieje się, unosząc łeb wysoko i machając ogonem po śniegu* Z kim żyjesz? pomyślmy... *szczerzy się złośliwie* żyjesz z psychopatką, Waderą, która kocha zabijać, i wygłupiać się w śniegu, z tobą *znów atakuję, radośnie powarkując i przewracając się o leżącą na śniegu Rakshę*

    OdpowiedzUsuń
  155. Chyba lubisz wysokości *uśmiecha się* pasują Ci te skrzydła *rusza w stronę szczytów* a więc chodźmy, zobaczymy czy damy radę *patrzy na nią*

    OdpowiedzUsuń
  156. -W sumie to nie - zaśmiała się cicho - nie jestem za ciekawska.

    OdpowiedzUsuń
  157. - Oczywiście, że próbowaliśmy. Za każdym razem byliśmy wpędzani do jaskini zniewolenia i byliśmy torturowani. Przez lata szkolił swoich strażników do tego. Jednak nie wyszkolił ich do końca - uśmiechnęła się szyderczo i lekko zaśmiała jak jakaś psychopatka.

    OdpowiedzUsuń
  158. *uśmiechnął się delikatnie i ruszył w stronę szczytów* Co tam właściwie u Ciebie? Nawiązałaś z kimś równie dobry kontakt co z Kayoko? *zastrzygł uchem i spojrzał na nią kątem oka*

    OdpowiedzUsuń
  159. - Wiesz. Przejdziesz parę razy z gracją i już większość samcy lgnie ci do stóp. Potem rozmawiasz z jednym o zamachu na życie tych co ci się nie rzucili. Okej, zostaje ci garstka, która cię wielbi. Co robisz? Namawiasz ich żeby sami siebie pozabijali. Jak ktoś się stawia to... sama go zabijasz i tak o to wydostajesz się z groty tortur bez większych ran i dłuższego siedzenia - wyszczerzyła się dumna z siebie.

    OdpowiedzUsuń
  160. -Jak najbardziej - odwzajemniła uśmiech. - A ty?

    OdpowiedzUsuń
  161. - Zaufaj mi, gdyby groziło Ci wyschnięcie to byś próbowała wszystkiego. Ja byłam już na tyle zdesperowana, że posunęłam się do takich czynów. Już wolałabym, żeby od razu mnie zabili niż wysychać powoli..

    OdpowiedzUsuń
  162. Tak uważasz? no może, a może nie? *śmieje się i ociera delikatnie o jej skrzydło, bojąc się żeby przypadkiem nic złego się z nim nie stało, i zaczęła się bawić jak kot, jej długim, i czarnym ogonem*

    OdpowiedzUsuń
  163. -Nie wszyscy którzy będą, posiadają ludzką formę. Zawsze można kogoś poprosić by nalał ci coś do pyska itp.

    OdpowiedzUsuń
  164. -Rozumiem - zastanowiła się przez chwile - Jestem ciekawa jak wyglądasz jako człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  165. -Przynajmniej ja będę się o to starać. Jak tylko mogę. -westchnęła i wbiła wzrok w jedno miejsce na skalnej ścianie.

    OdpowiedzUsuń
  166. - Uwierz mi, że nie chciałabyś wysychać- uśmiechnęła się lekko i pomachała płetwą na grzbiecie.

    OdpowiedzUsuń
  167. Odwrocila sie w strone pantery. - Cos mowilas ? - zapztala przygladajc sie jej z zaciekawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  168. - To prawda. Bolesna ale niestety prawda. - wstala i rozpostarla skrzydla. OOtrzepala sie ze sniegu po czym ponownie usiadla.

    OdpowiedzUsuń
  169. Co...? *wybudzona jakby z transu* ahh to *śmieje się* nie no, ja jestem Wilczycą, jeszcze nie zaczęłam mruczeć *uśmiecha się pokazując kły*

    OdpowiedzUsuń
  170. Doprawdy? *zbliżyła się do niej* a to kiedy koty mruczą? *wtuliła się do niej, nasłuchując*

    OdpowiedzUsuń
  171. Miło to słyszeć *zaśmiał się lekko i pokręcił głową* mi też tu dobrze *uśmiecha się lekko bardziej do siebie niż do niej, ale po chwili zerka w jej stronę*

    OdpowiedzUsuń
  172. Zerknęła na panterę. - Dziękuję. - uśmiechnęła się z tym swoim niewinnym dziecięcym urokiem. - Choć nie powiedziałabym tego sama o sobie. - przyznała.

    OdpowiedzUsuń
  173. Cześć *wybiegła zza jakiegoś drzewa i skoczyła jej na ogon z szerokim uśmiechem i merdając ogonem* coś tam się świeci *powiedziała wesoło*

    OdpowiedzUsuń
  174. Zaśmiała się. - Tak.. To chyba jena z niewielu rzeczy w moim wyglądzie która mi się podoba. - uśmiechała się. Wzrok utkwiła w skrzydłach Towarzyszki. - Niesamowite - mruknęła pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  175. *kichnęła cicho i podskoczyła przed panterę, wlazła pod jej brzuch i głową zaczęła pchać do przodu jedną z łap* no tam, tam *pobiegła przed siebie* chodź, pokażę ci *biegła ile miała sił w łapkach*

    OdpowiedzUsuń
  176. *drgnęła uchem słysząc mruczenie* ciekawe, jak wy to robicie *uśmiecha się lekko* ja tylko warczeć i wyć umiem

    OdpowiedzUsuń
  177. - Dobrze by było, gdybym miała z nią kontakt codziennie. Ale maksymalnie mogę wytrzymać 7 dni bez niej.

    OdpowiedzUsuń
  178. - Raksho Morte. Znów ja, bo znów tęsknię za Twoją ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  179. *wskoczył zwinnie na półkę skalną i uśmiechnął się* no ciekawe czy wspinaczka mi przypasuje *wspina się niedaleko niej* tak czy siak masz przewagę *zaśmiał się*

    OdpowiedzUsuń
  180. Hmm, co jak co, mimo że jesteśmy tak różne... to jednak mamy wiele wspólnego *uśmiecha się* podobno przeciwieństwa się przyciągają

    OdpowiedzUsuń
  181. Zachichotała cichutko. - Niesamowite jest to że tak cienki błony nie rwą się pod naporem powietrza. - wyjaśniła nadal podziwiając budowę skrzydeł pantery.

    OdpowiedzUsuń
  182. - I ja nie spodziewałem się, że kiedyś za kimś tęsknić mogę.

    OdpowiedzUsuń
  183. Dokładnie, niby takie nie do pomyślenia, a jednak ile skrywa w sobie prawdy *delikatnie macha ogonem*

    OdpowiedzUsuń
  184. *dogonił ją i jak zwykle się uśmiechnął* no, chyba nie idzie mi tak źle co?

    OdpowiedzUsuń
  185. - Może nie przychodzi to łatwo, ale dobrze jest, kiedy można komu opowiadać o sobie. Daje wytchnienie od samego siebie, swoich problemów i trosk, Rakshaho Morte.

    OdpowiedzUsuń
  186. Uśmiechnęła się promiennie. Czuła że ból po utracie rodziców zelżał dzięki uprzejmości i sympatii z jaką spotkała się w tym stadzie. - Łoł ! - wyrwało jej się widząc ogrom skrzydeł pantery. Jej własne były niczym skrzydła wróbelka.

    OdpowiedzUsuń
  187. - Nie ma to żadnego ukrytego znaczenia. Byłoby ich z pewna więcej, jeżelibym dłużej zwlekał z "odkryciem siebie". - Odpowiedział.

    OdpowiedzUsuń
  188. - Potrzebowałem wielu problemów i utrudnień, by zrozumieć, że muszę to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  189. - Prawda. - przyznała. Posłyszawszy pytanie z pyska Towarzyszki uśmiechnęła się pod nosem. - Cóż... Odpowiem to co powiedziałam pozostałym, gdyż nie jesteś pierwsza która o to pyta. - zerknęła na nią kątem lazurowego oka. - Jestem w stadzie niezbyt długo ale czuję się tu bezpieczna i akceptowana. Mam nadzieję że nie są to tylko moje domysły i odczucia że jest tak naprawdę. - westchnęła cicho. - Czas pokaże co będzie dalej. Natomiast jeśli chodzi o krajobraz to jest wspaniały. Z góry dużo widziałam jednak nie wszystko. To co widziałam zachwyciło mnie jednak chce zobaczyć to też z dołu. - westchnęła kolejny raz. Tym razem głębiej, rozkoszując się powietrzem.

    OdpowiedzUsuń
  190. *uśmiechnął się szerzej słysząc lekkie rozbawienie w jej głosie* nie no dobra *bez problemu wskoczył za nią* nie ukrywam, że nieco dałem Ci fory *udaje dumę*

    OdpowiedzUsuń
  191. - Ciągłych zmian form, mocy i osobowości, wiele konfliktów i tajemnic, które wolno odkrywałem, rozmów z wieloma szamanami i jasnowidzami. Wszelkiego śmiecia, które mogłem sobie darować, gdybym był choć trochę bardziej ambitny i odpowiedzialny. - Odpowiedział.

    [Tylko żartowałem. Nikomu nie życzę bycia tą jędzą. Podobno pies dziczeje na starość, jeśli nigdy nie podchodził do stosunków. Widać u ludzi też się to sprawdza, czego przykładem jest panna Wzorek.]

    OdpowiedzUsuń
  192. To właśnie dzięki Tobie te przysłowie nabrało dosłownego znaczenia *uśmiechnęła się, zamykając oczy i intensywniej zamerdała ogonem*

    OdpowiedzUsuń
  193. - Wierzę Ci. - uśmiechnęła się. Ona sama kochała wszystkie pory roku. - W każdej porze jest coś wyjątkowego.

    OdpowiedzUsuń
  194. *po chwili wyskoczył za nią i wypuścił głośniej powietrze z uśmiechem* ale zarzuciłaś tępo *zaśmiał się* jakoś o wiele lepiej czuję się od kiedy wiem, że to ciało jest moje. Nie wiem, czy jestem równie co Ty przystosowany do wspinaczek, ale mam przeczucie, że lubiłem wysokości *uśmiecha się szerzej*

    OdpowiedzUsuń
  195. *zatrzymała się gwałtownie, zrobiła kółko dookoła pantery i zamerdała ogonem patrząc w stronę gór* tam tam! *wskazała pyszczkiem, rzeczywiście coś tam migało* szybko, bo ktoś nam zabierze! *ruszyła dalej pędem, uśmiechała się szeroko, uwielbiała biegać* szybko Raksha *zachichotała*

    OdpowiedzUsuń