Minęła dość długa i męcząca noc
Miałam jeszcze cień nadziei, że to wszystko było tylko snem. Że obudzę się w jaskini naszego stada, i zacznie się kolejny typowy dla mnie dzień.
Niestety to nie był sen... a koszmar w najczystszej postaci
Znów zaczęłam nerwowo krążyć po celi, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Podchodziłam do krat i gryzłam, intensywnie ale ciszej niż kiedy to robiłam w przypływie w agresji, usłyszałam kroki idącego do mnie Sadatakę i spojrzałam "spod byka" na niego...
- I jak się spało mojej kochanej siostrzyczce?
- ...
- czyżbyś się nie wyspała?
- przestań mnie drażnić, wypuść mnie w końcu
- oh, jeszcze nie mogę. To by mi wszystko popsuło
- możesz chociaż mi powiedzieć, co planujesz?
*westchnął, pokręcił się i wyszczerzył do mnie kły*
- Powiedz mi, kochanie co byś mogła zrobić dla mnie, bym cię wypuścił?
do czego jesteś w stanie się posunąć bym, cie uwolnił czy też nie krzywdził twoich "przyjaciół"
- ty... ty, mnie zwyczajnie szantażujesz!
- Hahhaa! tak dokładnie
*odsunęłam się od krat i odwróciłam od niego*
- To nie ma sensu... *powiedziałam cicho* cokolwiek bym nie zrobiła i tak będę na przegranej pozycji...
- Dlaczego mi nie ufasz, kochanie? *dalej mówił tym swoim drażniącym mnie głosem*
Nie odpowiedziałam nic, milczałam... myśląc czy nie znalazłabym innego wyjścia z tej sytuacji. Wiedziałam do czego on zmierza, jeśli bym mu się oddała, zrobił by ze mnie swoją niewolnice, tak jak z reszty swoich sługusów, wieczne usługiwanie mu na zawsze... na pewno by się mną posłużył. To ja bym była najeźdźcą na swoje stado, bo widzi jak bardzo mi zależy. Głupie uczucia! *warknęłam do siebie w myślach* wszystko niszczą, nie masz ich czujesz się przygnębiona, zabijasz bez litości. Nikogo nie żałując... Ale kiedy je masz i zaczynasz się poświęcać dla innych, wtedy zawsze ktoś to musi wykorzystać.
Zerując na twoje słabości...
Sadatakę zaczął się niecierpliwić że tak długo milczę, wreście on postanowił za mnie
- Skoro teraz nie potrafisz zdecydować, to zrobimy inaczej. Daje ci trzy dni na przemyślenie, nie zobaczysz nikogo. Ani mnie ani moich sług. Będziesz miała dość czasu, na odpowiedź a przy okazji zobaczymy czy twoi przyjaciele się po ciebie pofatygują i spróbują uwolnić.
*chwilę milczy i uśmiechając się do siebie szyderczo powiedział*
W każdym bądź razie i tak bym ich zabił, bez względu na to co byś postanowiła...
*Odszedł od kraty a za nim, jego opętane wilki, głucho zamknęła się brama komnaty...*
Wyszczerzyłam kły do siebie, zaciskając mocno oczy, chyba kilka łez spłynęło mi po pysku, skuliłam się próbując dusić w sobie ogromną ilość mieszanych uczuć. Zadając sobie pytanie, najeżdżając sama na siebie
cicho szeptałam
- Dlaczego...? dlaczego mi tak bardzo zależy? gdybym tylko nie okazywała swoich uczuć, mogłam ich uratować, nie powinnam w ogóle tam zbyt długo przebywać... co ja zrobiłam!? dlaczego...
całe moje ciało drżało, wreście już nie wytrzymałam... uniosłam łeb wysoko w stronę małej szczeliny, gdzie mogłam ujrzeć mały skrawek nieba.
Z głośnym jękiem i rozpaczą, żałośnie zawyłam...
[ To Twoje wycie będzie bardzo przydatne przy poszukiwaniach. Ogólnie podoba mi się, umiesz zainteresować czytelnika. ]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję, aczkolwiek bałam się czy ja znowu coś nie zamotałam w opowiadaniu.]
OdpowiedzUsuń[Mam wrażenie, że twoja pisownia jest o wiele lepsza niż w poprzednich notkach, zwłaszcza z przecinkami jest lepiej. Fajnie, fajnie, w mej główce już zaczyna kiełkować pomysł. Oby tak dalej.]
OdpowiedzUsuń