11 lutego 2013

Once, I was lost

http://www.youtube.com/watch?v=u4izoTTkhcw&list=PLB69395BD9D0BE7EC

Blada stópka zetknęła się z kojąco chłodnymi kafelkami. Drobna noga zadrżała, niepokojąco zbyt słaba by udźwignąć tak niewielki przecież ciężar dziewczyny. Blond włosy spływały lekko na jej ramiona, grzywka chaotycznie przysłaniała wyblakłe oblicze. Wypełniła płuca powietrzem, które niczym rozżarzony do rdzy węgiel poparzyło jej wrażliwe zmysły. Nie prosiła wcale o ten oddech.
- Pozwól mi. - Wyrzęziła, utkwiwszy zamglone spojrzenie wprost w ślepiach zwierzęcia naprzeciw.
Dziewczyna z każdym krokiem ku rudej istocie zdawała się coraz bardziej przypominać usychający płat kwiatu, którego kres zaznacza ścieżka usypana pyłem. Na delikatnych policzkach perliły się łzy. Lisica nawet nie drgnęła. Spojrzenie jej czarnych oczu lśniło władczością. Być może zamroczony wzrok płatał figle, a może na jej pysku faktycznie widniał zawadiacki uśmiech. Jęk wydarł się ze strapionego gardła a wiotka ludzka istota z całą swoją siłą ruszyła na przód.
- Cierp! Umieraj z tęsknoty! I zgnij wreszcie pośród wszystkiego co niszczysz! - Jej rozrywający krzyk obił się po ścianach, na co zwierz na krótko uniósł wargi, obnażając kły w akompaniamencie głuchego warkotu. Łkanie blondwłosej ucichło gdy tylko runęła na ziemię, a zarówno z jej nosa, ust jak i oczu trysnęła czarna, gęsta maź. Blady policzek przy zetknięciu z kojąco chłodnymi kafelkami naznaczył się szramą. Usta zastygły rozchylone, by toczyć wciąż  smar. Oczodoły, wytrzeszczone pustką dawały kolejny wylot substancji. Lekkie włosy zamokły, zlepiły się, przybrały kruczy odcień płynu w jakim tonęły.
Ruda cofnęła się z odrazą i przeszła obok bladej kręcąc pyskiem z dezaprobatą.
I wtedy dłoń lepka od mazi pomknęła ku lisicy, niedoczekanie, posunęła tylko paznokciami po kafelkach.
- Masochistka. Cholerna psychopatka katująca siebie samą. Nie uciszysz mnie, nie uciszysz siebie samej. - Charkot nie ustawał, ciemna masa wciąż wypływała z dziewczyny.

_____________________________________________________________________________
Tęsknię. Umieram z tęsknoty. Chciałabym ubolewać. Jakże pomocne jest odczuwanie.

Siedziała na wzgórzu. Pośród jaśniejącej swą wolą życia kiełkujących roślin, pośród rześkiego zapachu istnienia, pośród szumu traw, nieśmiałego ptasiego śpiewu i delikatnego, równomiernego oddechu wiatru. Słońce padało na jej bladą skórę, dbając by nie próbowała narzekać na zimno. Gdzieś przed nią przemknął motyl, niepozorny anioł roztańczony w połach wiatru. Patrzyła na wszystko to, czym natura usiłowała przekonać ją do swego piękna. Niczym szary, gryzący się z resztą element. Patrzyła i mimo tego, że w jej oczach błyszczały iskry, nie była w tanie zająć się cała płomieniem radości. Chłonęła piękno wokół, lecz coś broniło jej zachłysnąć się i odczuć. Jej zmysły wcale nie chciały pozostać na łące, myślami i własną osobą była zupełnie w innym miejscu. Jak zawsze. Czuła, jak ciemna smoła po brzegi wypełnia jej blade ciało.





once, I was lost
to the point of disgust
I had in my sight
lack of vision
lack of light
I fell hard
I fell fast
mercy me
it'll never last

3 komentarze:

  1. [Kiedyś napiszę coś równie ładnego.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ładne, nawet bardzo. Nie ustrzegłaś się błędów, ale było ich naprawdę nie wiele, więc nie ma się nad czym rozwodzić. Pod koniec wydaje mi się, że zbyt często używałaś określania "piękne". Za opisy chylę czoła.]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem dlaczego miałabyś niszczyć część samej siebie..? Tamta "Ty" zrobiła coś złego? Nie zmienisz tego, ale naprawić prawie zawsze można. Nie poczujesz się lepiej, dopóki nie zaakceptujesz całej siebie. To tyle ode mnie, nie wiem czy to ma sens, no alee.. Jak coś to zawsze masz mnie.

    OdpowiedzUsuń