Strach przed śmiercią i złem jest jednym z największych, pętającym nasze umysły.
Jednak niektórzy przeczą instynktowi przetrwania, niwelując go, niszcząc ból i cierpienie.
Stają się Wyklętymi, podążającymi własną ścieżką świata. Nie stoją po żadnej ze stron, jednak przydzieleni są do Ciemności. Dlaczego? Ponieważ budzą w nas przerażenie. Któż nie bałby się istoty zabijającej by się pożywić i przetrwać? Robią to samo, jednak widzą to w innej kategorii. Nie potrafią traktować ich jak siebie samych.
I są karani. Każdy kto nie docenia Dzieci Ciemności zostanie przemieniony w jedno z nich lub posłuży za ich posiłek. Jest też trzecia opcja, nie krzywdząca nikogo. Nie będą zwracać uwagi na nich, udając, że oni nie istnieją.
I co wtedy? Świat udawałby, że tajemnicze zgony i zniknięcia nie mają miejsca, a niektóre z tych dziwnych zdarzeń są błędami w raportach, obliczeniach. Dzisiejszy świat jest zbyt przyziemny by móc zapanować nad lękiem.
Asmodeusz odłożył książkę na stolik, stojący przed kanapą. Podciągnął nogi, siadając po turecku. Dłonie oparł na łydkach, wbijając wzrok w okładkę książki. Ciemna oprawa, ozdabiana skórą i złotymi elementami była miła dla oka. Treści zawarte na pożółkłych, rozpadających się stronach już nie za bardzo. Ale cóż, mus to mus. Chęci poznania też go jakoś zmusiły do dowiedzenia się czegoś o historii potworów do których teraz sam należał. Budziło to w nim teraz złość, a dawna miłość rodziła nienawiść. Dać zakuć się w pęta czasu z powodu jednego głupiego uczucia którego miał zamiar już nigdy do siebie nie dopuszczać. Wampiry jednak powinny być wybitne co do ostatniego. Nie sprowadzałyby dobrych ludzi na drogę nieszczęść i cierpienia, a sobie by też ulżyły. Jednak były plagą niemożliwą do powstrzymania, więc nie dałoby się tego opanować. Co może jeden skrzywdzony facet z psychiką dziecka i takim samym rozumowaniem? Nic nie może, bo w myślach i w mowie każdy jest mocny, ale jeśli dojdzie do czynów to lepiej nie wspominać o tej porażce.
Podniósł się, bez życia kierując w stronę kuchni, gdzie usiadł przy stole. Gdzieś kątem oka mignęła mu plama czerwieni. Nigdy nie mogła odpuścić poważnej, dorosłej rozmowy. Zawsze musiała wyczuć gdy krwiopijca tracił wiarę w siebie, w innych i cały świat. Kościej pod postacią dziewczyny przystanął przy przyjacielu, przytulając jego głowę do klatki piersiowej. Często ten drobny gest pozwalał na przywrócenie go do normalnego funkcjonowania. Uśmiechnął się z wdzięcznością, starając się zatuszować obecny nastrój. A jednak Glyzerin wyczuła, że Potworek nie chce ani pomocy, ani rozmowy i jest to stan zaawansowanej choroby psychicznej zwanej samotnością z powodu braku miłości. Dobrze, że jej to nigdy nie dotknęło i nie dotknie. Westchnęła ciężko i pocałowała go w czoło, odchodząc do salonu.
Takie stany dotykały go raz na jakiś czas, bez uprzedniego uprzedzenia chociażby jakimś drobnym znakiem. Założył wesoło kolorowe trampki, bluzę i wyszedł z domku. Niby zima, niby śnieg, a on i tak jeszcze bardziej nie czuje zimna. Kolejna rzecz której nienawidził. W sumie, w swojej wampirowatości nienawidził wielu rzeczy. I sam na siebie był wściekły, że pozwolił na coś takiego. Odruch chwili którego będzie żałować do końca tego nędznego świata. Wsunął dłonie do kieszeni, tępym wzrokiem patrząc przed siebie. Nogi automatycznie niosły go w to spokojne miejsce, gdzie było mało osób, a jakikolwiek ruch ograniczał się do minimum. Stary, opuszczony park na pagórku ze zniszczonym, miniaturowym placem zabaw. Widok był trochę niesamowity. Chociaż dla zwykłego człowieka byłby po prostu brzydki, przeciętny i niewarty uwagi. Usiadł na huśtawce, kołysząc się powoli z wzrokiem przesuwającym się po konturach budynków ciemnego, szykującego się do snu miasta. Brak na niebie było gwiazd, Księżyc zasnuwały grube chmury, zwiastujące śnieg. Oparł głowę o metalowy pręt podtrzymujący siedzisko huśtawki. Szelest w krzakach ogołoconych z liści nie zwrócił jego uwagi. Dopiero gdy rudo-czarny kot o zielonych ślepiach wskoczył na kolana Wilkowatego, ten spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. Wziął go na ręce i powolnym krokiem ruszył w kierunku domu. Zwierzak był spokojny. Widzieli się kilka razy, ale Asmo miał nadzieję, że może jednak kot ma jakiś dom. Sądząc jednak po jego zachowaniu, wyglądzie i tym, że nikt tego kota nie znał z okolicy postanowił wypełnić nim pustkę w sercu. Uśmiechnął się lekko, odsłaniając wydłużone kły.
- Nazwę Cię Syriusz.
Miłość nie warta jest jakiegokolwiek cierpienia. Zawsze będzie sztuczna i kłamliwa. Nie warta jest zachodu. Nigdy nie będzie prawdziwa i wieczna.
Głupie bajki dla dzieci, głupie "żyli długo i szczęśliwe".
[No i co ja mam powiedzieć? Smutne to. Nie, żeby to było złe, wręcz działa na plus - jakkolwiek to brzmi. Klimat został zbudowany odpowiednio i to się chwali, nawet jeśli w tekście zdarzały się potknięcie, jak parę powtórzeń, czy brakujące przecinki. Cieszem się za to niezmiernie, że wrzucasz swoje teksty. Dodam jeszcze, że ten początku tekst kursywom był takim ciekawym "smaczkiem", który mnie na dobrą sprawę zainteresował. Pisz jak najwięcej, czekam na kolejne teksty ;)]
OdpowiedzUsuń[ Powtórzenia to powtórzenia, czasami zamierzone, czasami brak słów. Przecinków nie umiem wstawiać, więc i z nimi jest dużo błędów.
OdpowiedzUsuńJaki tam smaczek, zapychacz miejsca coby wyglądało na więcej napisanego. Kolejne teksty będą jak będzie znów źle lub mnie najdzie. W 20 minut niecałe napisane dlatego takie o. XD
Dziękuję Raku. :3'
Ha, pamiętałam o akapitach, specjalnie dla Ciebie. ]
[ Zgadzam się z Raksh, smutne to, ale prawdziwe. Jak już wspominałam nie patrze aż tak na błędy, a tekst mi się podoba. Pisz częściej ! To rozkaz :D ]
OdpowiedzUsuń[ Dzięki Baruś. XD'
OdpowiedzUsuńSmutne bo było smutno więc prosz. Pisać częściej będę. Znaczy, postaram się. I nie obiecuję, że te teksty będą długie.]
[Bu. To było bardzo smutne i mam poczucie winy. To trochę tak, jakby Ser zniszczył całe Twoje życie, ale oboje wiemy jak było. No, ale kto wie. Może będzie lepiej. /Seru.]
OdpowiedzUsuń[ Taak to już jest. Innym razem, kiedyś, będzie lepiej raczej. c:
OdpowiedzUsuńA Seru to stara dupa. ]