Leżałem w błocie jakiś czas, sam dokładnie nie wiem jak długo. Czułem ulgę na poparzonej skórze, moją twarz dotknęła delikatna dłoń. Ust dotknęła chłodna ciecz, woda.
- Dalia? - wyszeptałem wybudzając się.
Usłyszałem ruch i nie czułem już żadnego dotyku, ktoś podciągnął nosem. Zacząłem otwierać oczy, ale obraz był bardzo niewyraźny, nagle coś uderzyło w moją twarz i poczułem okropny ból nosa. Próba otwarcia oczu szybko poszła w niepamięć. Nadal leżałem, tylko teraz z rozciętego nosa leciała mi krew. Zebrałem siły i podniosłem się na łokciach, udało mi się rozkleić powieki, w dali widziałem jak ktoś biegnie. Obraz jednak nadal był nieco zamazany więc nie poznałem kto to taki.
- Nie Dalia. - stwierdziłem tylko i dotknąłem nosa. - Pięknie. - dodałem i rozejrzałem się przystosowując wzrok do światła, zobaczyłem niedaleko miskę. Zakrwawiony jej kant dał mi odpowiedź czym mnie zaatakowano. Chwyciłem ją i obejrzałem dokładnie.
- Jak coś to byłaś jakimś ostrym przedmiotem. - zaśmiałem się i raz jeszcze rozejrzałem. Mój wzrok zatrzymał się na połamanych gałęziach drzew, połamanych przeze mnie, podczas mojej ucieczki. Przypomniało mi się dlaczego właściwie tu leżę. Przełknąłem ślinę, uśmiech zamienił się w ponurą minę.
Musiałeś nas poświęcić
Te słowa mocno utkwiły mi w pamięci. Podniosłem się powoli do siadu i cisnąłem miską w jedno z drzew. Rozprysłą się na kilka mniejszych części. Krwawiący nos poszedł w zapomnienie, przetarłem twarz i spojrzałem na zakrwawione dłonie. Zatrzymałem oddech. Poczułem się jakbym miał Ich krew na sobie.
- Dobrze się spało? - z zamyślenia wyrwał mnie szelest krzewów i pytanie faceta, który nagle pojawił się nad moją głową. Odzyskałem oddech po kilku sekundach przyglądania mu się. Mężczyzna był wysoki, miał jakieś 2m, czarne włosy, lekki zarost, dość konkretnie zbudowany.
- A co? Przeszkadzam Panu? - zapytałem nadal bez humoru.
- Panu? - zaśmiał się. - Szybko wracasz do rzeczywistości Baru. - posłał mi uśmiech, który był mój. Zmrużyłem oczy wpatrzony w jego twarz.
- Dad? - zapytałem niepewnie.
- No, bardziej obstawiałem, że rzucisz się na mnie z Negrum w obronie swoich terenów, niż kimającego pod drzewem i z rozciętym nosem. Co Ci się do diaska stało? - zaśmiał się ponownie. Spojrzałem na rozwaloną miskę.
- Ktoś mnie dziabnął nożem. - rzuciłem bez emocji i wstałem, otrzepując się z brudu.
- Nożem mówisz? - zapytał stojąc już przy roztrzaskanej misce i składając kilka jej części. Spojrzałem na niego i mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem.
- Taaki był wielki. - pokazałem jakieś 15cm. Usłyszałem kolejną salwę śmiechu. Rozbrajającego śmiechu, ciężko było się nie zaśmiać.
- Nóż czy napastnik? - zapytał wesoło. Tym razem to ja wybuchłem śmiechem, po chwili spojrzałem na już złożoną miskę.
- Zawsze tak było? - spoważniałem i utkwiłem w nim fiołkowe spojrzenie. On również przestał się śmiać.
- Czy to ważne? - rozejrzał się dookoła, zatrzymał wzrok dopiero kiedy złączył się z moim.
- Tak. - pokiwałem głową. - dla mnie ważne.
- A chciałbyś żeby zawsze tak było? - ruszył w moją stronę. Westchnąłem.
- Chciałbym. - odpowiedziałem dopiero kiedy położył dłonie na moich ramionach.
- A więc tak było. - uśmiechnął się.
- Było bo było czy było bo chciałbym? - uniosłem się lekko, jego twarz spoważniała.
- Przyszedłem tu nauczyć Cię pozytywnego myślenia, aby On - puknął palcem w moją klatkę piersiową - nie mącił ci w głowie.
- Więc mam żyć w kłamstwach? - mój głos nadal był donośny.
Chwycił mnie za ramiona i szarpnął kilka razy.
- Popatrz co się z Tobą dzieje Hil! - krzyknął.
- Baru, kurwa! Baru! - również krzyknąłem, mój oddech przyspieszył, oczy były lekko powiększone. Patrzył na mnie.
- I tak zbiera swoje plony... - dodał szeptem kręcąc lekko głową.
Mrugnąłem kilka razy, zacząłem się uspokajać, spojrzałem na ojca wyraźnie przestraszony.
- Co się ze mną dzieje? - zapytałem.
- Po to tu jestem. Musisz opuścić na jakiś czas stado. - nie zdążyłem nawet zapytać - Nie, nie na długo. - dopiero teraz mnie puścił i ruszył w las. Spojrzałem za siebie i westchnąłem cicho. Ruszyłem za nim i już po chwili szedłem obok.
- Co to Negrum? - zapytałem, znowu się zaśmiał.
- Nigdy nie lubiłeś ciszy. - odpowiedział roześmiany, a więc i ja się roześmiałem.
CDN.
[ Jak zwykle, krótkie wprowadzenie przed rozwinięciem kolejnych części opowiadania. ]
Spodobało mi się, czekam na dalszą cześć.
OdpowiedzUsuń[ Cieszę się, kolejna część już niedługo. ]
OdpowiedzUsuńZupelnie nic z tego nie zrozumialam. o_o Nie wiem czy to dla tego ze nie czytalam Twoich poprzednich opowiadan, czy po prostu jestem glupia. Ale tak jak na poczatku nie wiedzialam co sie dzieje mialo to jeszcze jakis sens bo bohater byl zdezorientowany tuz po obudzeniu to mialam nadzieje ze pozniej sie cos rozjasni. Tymczasem do samego konca wszystko brzmialo dla mnie jak jakis belkot.
OdpowiedzUsuńNie chce tutaj krytykowac, po prstu jak dla mnie wszystko jest zbyt niejasne.
Mimo wszystko udalo ci sie mnie zaciekawic i z checia przeczytam kontynuacje tego opowiadania. c: