27 grudnia 2017

Can anybody stop me?



Fragonia

Jestem strasznym nadwrażliwcem. Bycie nadwrażliwcem to chodzenie po cienkiej linie: jest euforia, czyli nagła radość z drobiazgów albo depresja, czyli załamanie i upadek. Niektóre rzeczy widzę trzy razy mocniej niż inni. Tak jak zauważam różne piękne sprawy, tak widzę syf, którego ludzie nie zauważają. Wrażliwość, która daje mi masę możliwości, musi ze mnie wyjść. Jak zaczynam ją w sobie kumulować, to jest źle.

Bywa zmienna. Niczym pogoda. Raz - pogodna, spokojna, uśmiechnięta. Innym razem przerażona, zdezorientowana. Chodzi z głową w chmurach i myśli o niebieskich migdałkach. Jej wyobraźnia nie ma końca. Czasem na tyle potrafi się wciągnąć, iż wydaje jej się, że walczy z jakimś wrogim smokiem, lub całuje się z drzewem, myśląc, że to najprzystojniejszy basior na świecie. Zwykle jednak fantazjuje, kiedy jest sama. Ma problemy z zawieraniem nowych znajomości przez swoją nieśmiałość. Ale jest pomocna. I pomocy nie odmawia. Ma zaledwie rok na swoim koncie. Piękne, białe i zadbane futerko pokrywa jej mizerne ciało. Zakrywa liczne blizny po wielu walkach. Wyróżnia ją tatuaż w kształcie okręgu, otaczający jej lewe oko. Drobna postura, raczej nie wyróżnia się z tłumu innych wilków. Ma niedowład prawej łapy. W HOTN jest od kilku dni. Raczej nie pokazuje się nikomu. Obserwuje. Siedzi i czyha w ukryciu. Co się stało z jej rodzicami? Zostali zaatakowani przez stado zdziczałych, obcych wilków. Osierocili kilkumiesięczną Frago, która długo błąkała się sama, póki nie trafiła tutaj. Co dalej? Jeszcze nie wie, czy zostanie czy wyruszy w drogę i spróbuje szczęścia gdzieś dalej.
Od autorki →Osoba świeża na tym blogu. Z PBC nigdy nie miałam do czynienia.
→ Wizerunek: Azzai || GUWEIZ
 →Dla tych mało ogarniętych: zdjęcie zmienia się po najechaniu na nie myszką. 

→Za pomoc w karcie postaci dziękuję właścicielkom Hiacynt oraz Aldieb!
→ Tekst: Astronomical
→ Howrse: Fragonia|| e-mail: girlsdarkwolf@gmail.com ||Discord: Tyks (Fragonia#7586)

19 grudnia 2017

Leśny duch o złotych ślepiach.


Take me away from time and season
Far, far away we'll sing with reason
Prepare our throne of stars above me
As the world once known will leave me


Zachodni Wiatr
Wiatr, który przynosi wiosenne deszcze.
Aldieb
Syndrom matki alphy
Cichy duch, który widnieje na wielu kartach historii stada. Założyła odnowę HOTN, była opiekunką stada, Zasłużoną, Bethą, aż w końcu Alphą. Zawsze pomocna i miła, jednak również szczera i chwilami bezpośrednia.

Żywot
Obudziła się w styczniu 2008 roku. Zmarła wiosną 2015 roku. Została przywrócona do życia 17 grudnia 2017 roku.

Losy Aldieb w Stadzie Nocy
Zimą 2008 roku dołączyła do stada, wtedy jeszcze znanego pod nazwą Stada Śmierci i składającego się wyłącznie z koni. Niedługo potem odeszła, czując się źle w skórze roślinożercy.
Wiosną 2008 roku po kilku miesiącach powróciła, już w ciele białej wilczycy, stado istniało jeszcze pod nazwą Stada Śmierci Od tego momentu żyła w HOTN. Wraz z siódemką innych osób została powołana do grupy Wybrańców, których zadaniem była ochrona stada. Niestety, zawiedli. Wandessa zniknęła, a 20 listopada 2008 roku nastąpił koniec HOTN.
Niedługo później dołączyła do Herd Of The Fire, kontynuacji założonej przez Glolę. Gdy i ta próba ratowania stada zawiodła, razem z Venus i Revią 4 lutego 2009 roku założyła Herd Of the Dreams i póżniej wraz z Lady Killer oraz Gold Fire zaopiekowała się stadem.
21 czerwca - 6 września 2009 roku – brała udział w misji na ratunek Wandessie, która zakończyła się pomyślnie, a Stado Nocy zostało przywrócone.
7 września 2009 roku władzę ponownie objęła Wandessa. Aldieb została pierwszą Zasłużoną w odnowionym HOTN.
14 maja 2010 roku blog został usunięty, a następnie odnowiony przez Aspeney. Wtedy, za namową irbisicy oraz większej części stada Aldieb zostaje Alphą.
1 lipca 2011 roku urodziła dwoje szczeniąt: Fene oraz Tira.
14 maja 2012 roku Aldieb rezygnuje z władzy, przekazując ją w łapy Tiinkerbell.
6 sierpnia 2012 roku bez podania powodu i bez pożegnania, odeszła ze stada, opuszczając swój dom i rodzinę.
17 czerwca 2013 roku powróciła do Stada Nocy, znów wstępując w jego szeregi.
Wiosną 2015 roku zmarła w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach; jej ciało nie zostało odnalezione.
26 października 2015 roku pośmiertnie nadano jej tytuł Zasłużonej z przydomkiem Wieczny Ślad.
17 grudnia 2017 roku została przywrócona do życia przez jeleniego druida, Harolda II. W wyniku tajemniczych wydarzeń została brzemienna.
10 lutego 2018 roku narodził się jej syn Valkkai, będący personifikacją Życia.

Rodzina
Stado Nocy jest jej domem, a członkowie rodziną.
Podczas swego życia była matką dla czwórki przybranych dzieci, a także dwojga rodzonych - Fene i Tira. Dwoje ostatnich zostało poczętych przez proces zapylenia, choć inna teoria mówi, że już w fazie płodowej przedostały się wprost do jej macicy przez wrota Narnii. Tożsamość ich ojca jest nieznana, jednakże padały pewne podejrzenia w stronę znajomych drzew i traw.






Od autorki
Podobizna wykonana przez Keprion
Fragment piosenki Globus - Take Me Away
KP robiona przez utalentowaną Von ♡
Poprzednia

18 grudnia 2017

Syn Ołtarza Spalonych Serc






Seth Della San De'Kairn

Półsmok, Złodziej Dusz
7 wieków, Góry Mgliste




A FRUCTIBUS EORUM
COGNOSCETIS EOS,
     po owocach poznacie:

Ktokolwiek zna Seth'a, może śmiało powiedzieć, że jest on najbardziej obcą mu osobą, z jaką ma kontakt. Potrafi być okrutny i czuły, mściwy i łagodny, niebywale altruistyczny, ale i nad wyraz egocentryczny. Nikt nigdy się nie dowie, nikt nigdy nie przekona, jakim Seth jest naprawdę, bo zawsze może stać się kimś zupełnie innym. Jego osobowość buduje siedem tysięcy żyć, które w sobie nosi, kiedy mówi, jego głos jest głosem siedmiu tysięcy innych głosów, kiedy myśli, jego idea jest ideą siedmiu tysięcy.

ANIMAM DEBEO,
    
winny Duszę:


Jest Złodziejem Dusz. Legendarnym i mitycznym osobnikiem, któremu przypisuje się cechy boskości. Złodziej to istota, która, aby żyć, potrzebuje zabijać - pożerać życie innych. Dusza trafia do Limbusu w umyśle Pożeracza, a ten zyskuje wszelkie siły, moce i potęgi osoby, do której należały za życia. Zamknięte w Seth'cie jest siedem tysięcy istnień, z czego każde posiadało siłę, która teraz służy Półsmokowi. Bycie Złodziejem to wielkie przekleństwo - Dusze w Limbusie żyją nadal, przepełnione gniewem, cierpieniem i strachem, które z wolna zabija Pożeracza. Tedy ten musi przybyć do własnego Limbusu i niszczyć najbardziej natrętne z nich. Zniszczona Dusza zostaje uśpiona na zawsze, pozostawiając po sobie pustkę, którą musi zapełnić następne życie. To tworzy głód niezaspokojony, który stale nęka Złodzieja. 

ATTENIDITE A FALSIS PROPHETIS,
     strzeż się fałszywych proroków:

Śmierć, która wynika z głodu, zaczęła go uwierać, począł żałować, że musi zabijać. Zasiadł więc wśród mroków Jaskiń Głębokich w Górach Mglistych, z których pochodził, aby przez dziewięćdziesiąt trzy dni medytować, będąc w Limbusie swojego umysłu. Dla niego czas jednak płynął nienaturalnie. Przez lat siedemnaście rozmawiał z każdym istnieniem, jakie w sobie nosił, aż uzyskał pełne przebaczenie za każdą śmierć, jakiej był winny. Na mocy paktu, jaki nimi zawarł, ze wszelkich złych wspomnień i strachu, jaki żywiły w nim Dusze, ulepił nowe ciało. Jako, że ukoił Dusze, nie musiał już przybywać do nich, by je niszczyć, więc nie musiał już zapełniać pustki, jaką pozostawiały. Był wolny, osiągając spokój, jakiego nikt nie może osiągnąć. Teraz, choć mówi w nim głosów siedem tysięcy i siedem tysięcy sił działa na posłudze jednej osoby, wszystkie są jednomyślne.



AVIDIS, AVIDIS NATURA PARUM EST,
     dla chciwych mało całego świata:

Był owocem zdrady, uczucia, które związało kobietę i smoka z Mglistych Gór. Shayla Della, z przymusu małżonka Białego Króla, została haniebnie ochrzczona mianem "Szarej", jako że mąż jej zakazywał nadawania jej honorowego tytułu.  Biały Król był okrutny i srogi, niedbały o własne królestwo. Przybraną sobie żonę zaniedbywał jednak najmocniej. Nim Shaylę zmuszono do małżeństwa, kochała pewnego błękitnego smoka. Nie nosił on imienia, jak żaden ze smoków, a miano - "Sonat Argumentum", podobno każdy spór łagodniał, gdy ten tylko swój wzrok na kłótni zawiesił. Shayla Della nazwała go jednak "Seth". Zły los chciał, by owoc ich miłości był już w łonie Szarej Królowej, nim ta została żoną Białego. Niedługo potem widoczne było, że kobieta  jest brzemienna, a Król wiedział, że nie jego dziecko nosi w swoim łonie. Zapłonął ołtarz, a na nim Shayla Della. Wszystkie spojrzenia unikały jej krzyku, gdy ta wśród ognia rodziła swego syna. Spoglądano z trwogą na pierworodnego, ponieważ ogień bał się tknąć jego ciało. Miał umrzeć wraz z matką, lecz z rąk śmierci się wywinął. Ktoś wśród tłumu porwał dziecię i zbiegł.

Koniec świata. Początek życia.

Wystąpili:
Aldieb, Anaid, Arjuna, Dreadnott(kruk), Fene, Glola, Harold II, Kamień, Luna, Seth, Syriusz, Życie

W skrócie:
Opętało kruki. Zbliża się koniec świata. Aldieb ożywił jeleń z dzwonkami tylko po to, żeby zaszła w ciążę z kamieniem.

By zachować dla potomnych.



[17 grudnia 2017]
[19:32] Glola: Jej nadejście poprzedził tuzin ciężkich oddechów. Ryży, rozdziawiony ciężkim dyszeniem pysk wychynął zza krzewów, wtem opamiętał się, niemal dokładnie wtedy, gdy ciemne ślepia zabłysły na moment. Postąpiła jeszcze kilka kroków, by zasiąść z wypiętą piersią, wyraźnie dumna ze swojego wyczynu. Udało się, dotarła. Powiodła jeszcze raz spojrzeniem po niemal nieprzeniknionych ciemnościach, 
 wytężając wzrok, niezdecydowana, czy to moment na szeroki uśmiech zwycięstwa. - Cześć. - Tak, to był moment na ten uśmiech, także wyszczerzyła kły, w nadziei na to, że księżyc będzie tak miły, by opuścić bezpieczne objęcia chmur i rozjaśni jej sprawę, czy przywitała się głównie z drzewami, czy może był tam ktoś jeszcze.
[19:34] Seth: [elo mordo co tam kto tam]
[19:34] Seth: [XD]
[19:40] Seth: - Ta ziemia cię zna. - Wziął głęboki wdech i uniósł łeb ku kłębom, co okryły księżyc, osłaniając polanę nieprzeniknionym dla oka, ciemnym płaszczem. - I zna też mnie. Nie skora jednak nas przedstawić, ta ziemia, co zna. - dodał, mrużąc błyskotliwe ślepia i opuszczając spojrzenie z chmur. - Oczekiwałaś kogo?

6 grudnia 2017

"Prochem i cieniem jesteśmy" | 1

Były dwie siostry: Noc i Śmierć,
         Śmierć większa, a Noc mniejsza,
                 Noc była piękna jak sen, a Śmierć,
                          Śmierć była jeszcze piękniejsza...




- Zaraz rozwalę ci tę piękną buźkę! - Szorstki, męski baryton wzniósł się ponad plątaninę głosów różnej maści. Gęsty, cygarowy dym wisiał pod cedrowym sufitem jak mleczno-zielonkawa mgła. Powietrze przesycała odpychająca mieszanina potu, tanich perfum, tytoniu i alkoholu. Mężczyzna zaciągnął się tą przyprawiającą o zawroty głowy mieszanką, siląc się na leniwy uśmiech. Wewnątrz panował przyjemny półmrok, rozproszony groteskowym światłem neonów i ultrafioletu. Choć okna pozaklejano obskurnym, niegdyś - jak przypuszczał - karminowym materiałem, wiedział, że na zewnątrz od dawna panują egipskie ciemności. Tego typu zakrapiane speluny mały to do siebie, że łatwo było stracić w nich rachubę czasu.
I głowę.
Blondyn powiódł przelotnym spojrzeniem po lokalu. Awantura przyciągnęła kilku gapiów, przywiedzionych wizją potencjalnego zarobku, opcjonalnie kolejnego piwa. Już bukowali pierwsze zakłady, przekrzykując się wzajemnie jak straganowe przekupki. Kątem oka dostrzegł paru bywalców kolebiących się na chwiejnych nogach, tudzież zataczających się już zupełnie przy stołach, wisząc z nosem nad pustymi szklankami niczym sępy. Po drugiej stronie stał odseparowany od zbiorowiska długą ladą barman. Lustrował niemo wszystko, co działo się wokół. Widocznie należało to do jego rutyny. Kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy, szybko wrócił do polerowania pokalu burawą szmatką, której definitywnie przydałoby się porządne pranie. Liam w końcu skupił uwagę z powrotem na przeciwniku. Średniego wzrostu mężczyźnie, o korpulentnej sylwetce skrytej pod zwałem tłuszczu. Miał na sobie szary, przepocony tu i ówdzie bezrękawnik, jakby afiszował wielkie, pokryte witrażem kolorowych tatuaży ręce.
- Spróbuj. - Odparł wyzywająco, z zawadiackim wyrazem twarzy. Zachęcony rozgrzewającą i chłodną, cierpką i gorzkawą zarazem whisky szacował swoje szanse bardzo optymistycznie. Był wyższy, lecz znacznie smuklejszy. Przez moment przed oczami zamajaczyła mu wizja tych kobylastych łapsk przekładających mu żebra jednym, zamaszystym pchnięciem. Zniesmaczony splunął w bok. Widział, jak pod wpływem tego gestu bulwiasta twarz rywala tężeje i zmienia kolor na ciemnopąsowy, a krzaczaste brwi niemal spotykają się nad łukiem szerokiego nosa. "Pożałujesz, żeś się urodził, gówniarzu" wycedził przez zaciśnięte zęby. Zaszarżował w jego kierunku niczym burza. Był, jak też blondyn się spodziewał, dość powolny - fizycznie i psychicznie. Facet uniósł pięść przymierzając się do ciosu, jednak Liam zgrabnie go uniknął, uskakując. Kopnął napastnika w goleń. Ten runął na podłogę z impetem lawiny, nim zdążył choćby poskromić pęd, z jakim na niego ruszył. Krzyki podekscytowanych ludzi uniosły się nagle jak krakanie spłoszonego stada wron. Wykorzystując chwilę, w której oponent zbierał się z cynobrowych desek, chłopak przeczesał spojrzeniem bywalców lokalu. Uśmiechnął się pod nosem. Była tam. Obserwowała go z zaciekawieniem siedząc przy jednym ze stołów. Miała na sobie kobaltową sukienkę z głębokim wcięciem w dekolcie i drugim na plecach, sięgającym niemal pośladków. Długie, czarne włosy opadały jej na ramię. Bawiła się słomką, z której sączyła - sądząc po szklance - martini. Wyłapawszy jego spojrzenie, uśmiechnęła się kokieteryjnie. Odsunęła szklankę i pochyliła się nad stołem, w jego kierunku, prezentując swoje krągłości. Posłała mu całusa. Patrzył na nią lekko skonfundowany. Pochłaniał ją łapczywie wzrokiem, czując, jak krew z głowy zaczyna odpływać mu coraz niżej...

Poczuł silny ucisk na gardle, odcinający mu niespodziewanie dopływ powietrza. Przeklął się w duchu za ten moment rozproszenia. Zacisnął palce na ręce, która go podduszała, jednak bez skutku. Uścisk był twardy niczym stal. Liam spróbował rozeznać się gorączkowo w sytuacji. Było źle. Bardzo źle. Szarpnął się gwałtownie, kiedy gardło aż zapiekło go z bólu pod wpływem uciskających krtań mięśni. - I co, wymiękasz? - W gardłowym śmiechu mężczyzny było coś, co przyprawiło go o mdłości. Paskudny typ. Niewiele myśląc, wygiął dziwacznie ciało, po czym zamaszystym ruchem wbił łokieć mniej więcej na wysokości splotu tamtego. Taką przynajmniej miał nadzieję. Uśmiechnął się triumfalnie, słysząc przy uchu świst gwałtownie wypuszczanego powietrza. Uścisk poluzował się na tyle, by blondyn mógł się z niego wyswobodzić. Odsunął się raptownie, unikając niezdarnego sierpowego wciąż łykającego haustami powietrze oblecha. Roztarł dłonią emanującą pulsującym bólem szyję. Tym razem był skupiony. I wściekły. Posłał mężczyźnie prowokujące spojrzenie, "Tylko na tyle cię stać?". Ten nie potrzebował wiele czasu, żeby wznowić atak. Tym razem chciał wybić go z równowagi, nacierając barkiem. Liam zareagował trochę zbyt późno. Niemal otarł się o niego, wymijając go. Kątem oka dostrzegł, jak jego oponent wpada na stół, powalając go razem z krzesłami. Na jego ramionach pojawiły się pierwsze cienie siniaków. Ryknął z wściekłości i podrywając się na równe nogi jednym susem znalazł się przy młokosie. Ten jednak był szybszy. Chwycił go za wolną dłoń, którą odchylił, by zachować równowagę podczas wykonywania kompletnie nieskalibrowanego ciosu. Pociągnął ją za plecy oprycha, wyginając jego rękę w nienaturalny sposób. Kopnął go jeszcze w wewnętrzną stronę kolana tak, by upadł na klęczki, jednocześnie przyciskając dłoń do przestrzeni między jego łopatkami. Mężczyzna zawył z bólu. "Dość!" Chrapał, kiedy ten wyginał jego kończynę do granic wytrzymałości. Nagle powietrze przeszył donośny chrzęst. Blondyn puścił przeciwnika, który zaczął zwijać się z bólu na podłodze. Zdyszany, przeszył go tryumfalnym spojrzeniem. Kiedy odchodził, słyszał szelest odliczanych banknotów okrzyki zarówno pełne podziwu, jak i zażenowania przegranym zakładem. Cóż, mogło być gorzej. Nogi zabrały go w kierunku wyjścia, choć wcale z nimi o tym nie dyskutował. Był zmęczony. Po drodze chwycił pierwszą lepszą szklankę i wypił do dna jej zawartość. Kątem oka odszukał w tłumie Czarnowłosą. Kobieta rozmawiała ożywienie z jakimś kolesiem w flanelowej, rozpiętej częściowo koszuli. Poczuł, jak wzbiera w nim zazdrość, jednak nie mógł znaleźć w sobie siły, by zawrócić. Wiedział, że jeśli nie wyjdzie sam, wkrótce zrobią to ludzie mężczyzny, z którym tej nocy zadarł. Taki po prostu był. Zawsze dziwnym trafem znajdował się w złym miejscu o niewłaściwym czasie.

W jego twarz uderzyła fala przyjemnego, nocnego chłodu. Za drzwiami oczekiwała go tylko ciemność bezgwiezdnej nocy. Wąska ulica do której przylegał lokal była nietypowo pusta. Musiało być naprawdę późno. Zatrzymał się za rogiem, wydobywając z kieszeni paczkę papierosów. Rozejrzał się jeszcze pobieżnie po okolicy, po czym wsunął filtr między wargi, pstrykając w palce. Ponad jego kciukiem zamigotał wątły, soczyście pomarańczowy płomień. Podsunął go do końcówki papierosa, zaciągając się głęboko. Wypuścił powietrze z dymem, czując, jak jego ciało powoli się odpręża. Chłopak stał tam, dopóki nie skończył palić. Końcówkę upuścił na kocie łby i przygasił butem. Jego uwagę przykuło kuśtykające nieopodal, kulawe psisko. Niosło coś w pysku, nie był pewien, co dokładnie. Pies przeszedł obok niego, jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. Nagle do uszu Liama dotarł dźwięk obcasów stukających rytmicznie na bruku. Nie musiał się obracać, żeby wiedzieć, kto to. - Agnes. - Wymruczał sam do siebie, a na jego twarzy zamajaczył uśmiech. - Zmarzniesz. - Dodał, wpatrzony w czerń przed sobą. Pozwolił jej zajść się od tyłu i opleść rękami. "Tęskniłam." Szepnęła. Liam chwycił delikatnie jej dłonie, uwalniając się z jej czułego uścisku. Obrócił się i chwycił dziewczynę w talii, przyciągając do siebie. Pocałował ją, po czym objął ramionami. Oparła głowę o wgłębienie jego obojczyka. - Nie żartuję, już jesteś zimna jak sopel lodu.
- Więc mnie rozgrzej. - Odparła pewnie. Wyczuł w jej słowach niezbyt starannie zaszyfrowaną sugestię. Poczuł, że ona również się uśmiecha.
- Tu? Teraz? - Zaśmiał się pod nosem. Bawiła go jej.. frywolność. Odsunęła się nieco, by na niego spojrzeć. W jej ciemnych oczach lśniły iskierki rozbawienia.
- Wymiękasz? - Uniosła wyzywająco wąską brew. - A może mam być bardziej przekonująca?
- Zawsze możemy iść do ciebie.. - Wymamrotał półszeptem, składając pocałunek na jej skroni.

- Pewnie. Myślę, że będziemy się świetnie bawić. - Oboje obrócili się w stronę, z której dobiegał obcy głos. Liam odruchowo przycisnął dziewczynę bliżej siebie. Zmierzył ciemną sylwetkę wzrokiem, mrużąc oczy. Nie dostrzegł jednak zbyt wiele. Zmarszczył brwi.
- Czego chcesz?
- Rewanżu.
- Co, kurw...
Nie dokończył, czując, jak ktoś zachodzi go od tyłu i szarpie za ręce. Do jego uszu dotarł krzyk szarpiącej się bezsilnie Agnes. Krew zawrzała mu pod skórą. Wkrótce obraz zniknął pod szorstkim, nieprzyjemnym materiałem. Przełknął nerwowo ślinę, czując, jak nagle zasycha mu w gardle.
- Ją potraktuję jako coś w rodzaju.. trofeum. - Kolejne krzyki. Szarpnął się, lecz coś krępowało jego ruchy. - Ale najpierw skończę z tobą. Zabrać go!

3 grudnia 2017

Black wolf

   I was in the winter of my life. 
And the men I met along the road were my only summer. 
At night I fell sleep with visions of myself dancing 
and laughing and crying with them. 
Three years down the line of being on an endless world tour 
and my memories of them were the only things that sustained me 
and my only real happy times.

Scarisse 


  Lecz częściej zwą mnie Scar.



Pochodzenia nieznanego, czarna niczym smoła wilczyca o skromnej budowie ciała, w chodzie przypominająca złodziejaszka. Niby lis w przywdzianej wilczej skórze. Szósty rok jej narodzin minie w dniu pełnego rozkwitu wiosny 1 maja. Z zamiłowania zielarz, z profesji szaman.




Młódką nazwać jej nie można, bo i jak, 6-letniego wilka? Mimo wszystko wilczyca wyglądem w żadnym stopniu nie przypomina dorosłego osobnika. Chuderlawa, malutka o patykowatych łapach, pociągłym pysku i sterczących uszach. Więcej w swej osobie posiada z lisa niż wilka, toteż od zawsze nazywano ją lisem w wilczej skórze. Chód złodziejaszka, cichy i spokojny posiada w sobie coś z elegancji i powabności wilczycy wysokiego rodu, choć takową nigdy nie była. Smolista, gęsta sierść odziewa drobną posturę. Charakterystycznym w całokształcie Scarisse są oczy. Wielkie, bursztynowe ślepia o tajemniczym, chłodnym blasku. 






Powściągliwa, spokojna i opanowana. Nie zdradza swoich emocji, które łatwo mogą ją zwieść co wywołałoby nie lada katastrofę. Przez lata kreowała stoicki spokój i panowanie nad sobą. Typ melancholika z pewnymi cechami sangwinika. Pełna życia, trochę mało towarzyska i ostrożna przy pierwszym poznaniu. Dokańcza to co zaczęła i dąży do obranego przez siebie celu. W pewnym stopniu dominująca i władcza. Lubi mieć wszystko poukładane. Bywa złośliwa, arogancka i cyniczna. Czasami zachowuje się jak dziecko, lecz to zależy od tego jaki trafi jej się dzień. W przypadku tych gorszych bardziej stroni od ludzi i bliższego kontaktu, a jeśli taki jest nader konieczny bywa po prostu nieprzyjemna. 








Dziewczyna jest typowo rosyjskiej urody, która przyciąga wzrok. Nie odnosi się z nią jednak i zdaje  się na naturalność. Długie, brązowe włosy zwykle wiążę w luźny warkocz lub pozostawia rozpuszczone. Jest drobnej budowy baletnicy z jeziora łabędziego i również niewysokiego wzrostu. 






Every night I used to pray that I’d find my people and finally
I did on the open road. We had nothing to lose, 
nothing to gain, 
nothing we desired anymore except to make our lives into a work of art.
Live fast. 
Die young. 
Be wild. 
And have fun.

__________


Cześć i czołem.
Kontakt przez maila (psycho.american09@gmail.com ) lub gg 38472563
Chętnie przyjmę jakieś wątki w swe ramiona. c;