W ciągu tych kilku lat tereny Stada Nocy uległy niewielkim, acz
znaczącym zmiano. Las Śmierci, który niegdyś, wbrew swojej nazwie,
tętnił życiem, został zapomniany przez Dzieci Nocy i tylko nieliczni
nawiedzają te tereny. Jak wszyscy wiedzą, na terenach HOTN znajduje się
potężne źródło bliżej nieokreślonej energii magicznej, która przyciąga
przeróżne istoty. Świadczą o tym miejsca takie, jak te, które znalazłaś
razem z Aldieb - oddzielone od reszty świata niewidzialną kopułą martwej
ciszy.
____________________________________
Raksho, przyszły Magu Mroku,
Aldieb, przyszła Szamanko,
Dowiedzcie się czym spowodowana
jest ta cisza i czemu takie miejsca występują w Lesie Śmierci.
Postarajcie się wykorzystać Wasze wrodzone zdolności, odszukajcie leśne
dusze, opiekunów tego zapomnianego miejsca. Raksho, z dawnych opowieści
możemy tylko domyślać się, iż jest to pewna mroczna energia. Poznaj ją,
spróbuj okiełznać. jeśli jest groźna. Uważajcie, Las Śmierci stał się
dość tajemniczym i niebezpiecznym miejscem, odkąd pozostawiliśmy go woli
Matki Natury.
Tak cichego, niemalże uśpionego lasu jeszcze nie miała okazji
odwiedzić. Miejsce, w którym nie wyczuwała nawet najlżejszego ciepła innych
ciał, już na samym początku ostrzegało, że lepiej nie zagłębiać się w jego
tajemnice. Otaczająca je cisza wydawała wwiercać się nieprzyjemnie w umysł
pantery, tak bardzo wyczulonej na każdy zapach i dźwięk, których teraz tak
nagle zabrakło. Potrzebowała dłuższej chwili, by przyzwyczaić się do nowej
sytuacji. Czarny ogon strzelił lekko przy bokach Rakshy, kiedy powoli sondowała
wzrokiem teren, jakby szukając jakiejś żywej duszy.
- Pusto - mruknęła, prostując się i podnosząc lekko pysk. Dotąd
płasko położone na czaszce uszy, podniosły się, próbując wychwycić dźwięk
niepochodzący od ich dwójki. Pantera zmarszczyła zabawnie pysk, a jej fiołkowe
ślepia ciągle obserwowały uważnie teren wokół. - Zupełnie pusto. Tylko że to
jest raczej niemożliwe, prawda? - zwróciła się do wilczycy, tylko na chwilę na
nią zerkając. Wolała w każdej chwili być gotowa na coś niespodziewanego i chociaż
ciało miała raczej rozluźnione, nie zdradzało to siły, jaką dysponowałaby,
gdyby zaszła potrzeba obrony.
Aldieb wahała się dłuższą chwilę z odpowiedzią. Możliwe, czy nie?
Któż to wiedział. Była pewna jedynie tego, że w swym życiu natknęła się na
wiele dziwniejszych zjawisk, by móc powątpiewać. Z całą pewnością nienaturalne.
Tego słowa użyłaby w pierwszej kolejności. A „pustka”, jak określiła to
Raksha, była bardzo adekwatnym stwierdzeniem. Zupełnie jakby znalazły się w
próżni. Brak dźwięków, zapachów, ciepłoty żyjących organizmów. Co więcej, nie
potrafiła nawet wyczuć energii duchowej, którą Las Śmierci powinien był
emanować.
- Nie wiem - odrzekła w końcu. Zdawało jej się, jakby jej
głos dobiegał z oddali. - Mam wrażenie, jakbyśmy wpadły w sam środek
nicości. - dodała, a przez jej ciało przebiegł dreszcz niepokoju. Panujące
warunki przywracały z zakamarków pamięci niechciane i bolesne wspomnienia.
Zimny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Rakshy, gdy przemyślała
w głowie słowa wilczycy. Musiała się mocniej skupić, by dobrze ją zrozumieć,
chociaż przecież słuch miała doskonały i nigdy jej nie zawodził. Zrzuciła to
oczywiście na ową nicość, przez którą pantera miała wrażenie, jakby coś ją
zgniatało od środka. To nie było dobrym znakiem, nawet jeśli nie znajdowałyby
się w środku tak przerażającej ciszy. Kierowana dziwnym przeczuciem pomyślała,
iż za tym wszystkim musi stać magia. Jej organizm dawał jasne wskazówki, by
wynieść się z tego miejsca jak najszybciej, a równocześnie wrodzona
dociekliwość nie dawała spokoju, zmuszając do zgłębienia tajemnicy.
- Nie myślisz, że powinnyśmy to sprawdzić? - Zerknęła na wilczycę.
Powiedziała to gnana raczej instynktem niż zdrowym rozsądkiem, który tylko ponaglał
do szybkiego odwrotu.
Słysząc pytanie pantery, zadreptała w miejscu, przestępując z łapy
na łapę, przejawiając tym samym chęć jak najszybszego wyniesienia się z tego
miejsca. Wzięła głęboki wdech, siląc się na opanowanie. Wrodzony instynkt
przetrwania podpowiadał jej, że nie należy przebywać tu zbyt długo, jednakże
poczucie obowiązku wobec Stada a także przywiązanie do Lasu Śmierci nie pozwalało
zostawić jej sprawy nierozwiązanej.
- Tak, chyba tak. - Odparła niechętnie, postępując parę
kroków dalej na sztywnych łapach. Jednak mimo silnego dyskomfortu już zaczynała
analizować wszystko co do tej pory miało miejsce, próbując odgadnąć przyczynę zaistniałej
Ciszy. - Zastanawia mnie co się stało ze wszystkimi istotami, które tu
mieszkały. Nie wyczuwam żadnej żywej istoty, a kiedy mocniej się skupię, mam
wrażenie jakby nawet roślinom zabrano dusze.
Raksha ruszyła za towarzyszką, na ugiętych łapach stawiając
ostrożne kroki, które w nawet w normalnym środowisku byłyby niedosłyszalne, a w
tym miejscu wydawały się całkowicie wytłumione. Wytężyła swój dodatkowy zmysł
wyczuwania ciepłoty ciał, jednak nawet temperatura stojącej obok Aldieb
dochodziła do niej jakby rozproszoną falą, a żadnego innego ciepła nie mogła
zlokalizować w najbliższej okolicy.
- Nie wiem nic o duszach, ale wierzę ci. Nie czuję żadnego ciepła,
jesteśmy tutaj właściwie całkiem same - stwierdziła powoli, z zainteresowaniem
przyglądając się wszystkiemu dookoła. Wciągnęła nosem więcej powietrza niż
zwykle, a niepokojący ucisk w okolicach uszu powiększył się. - Też to czujesz?
- Zerknęła na wilczycę. - To musi być sprawka magii - dodała, a jej ogon
ponownie strzelił przy bokach, ale poruszając się jakby w zwolnionym tempie.
- Czuję…? - powtórzyła jak echo za kocicą, nie bardzo
rozumiejąc co ta ma na myśli. - Co przez to rozumiesz? - Wilczyca
spojrzała w jej stronę pytającym wzrokiem, jednocześnie sama starając się dojść,
co też takiego pantera wyczuła. Sama miała wrażenie, jakby ktoś wyłączył jej
wszystkie zmysły, po za jednym, na którym najmniej polegała -
wzrokiem.
Czarna potrząsnęła pyskiem, nie bardzo wiedząc, jak ubrać swe dziwne
odczucia w rozsądne słowa.
- Jestem istotą czysto magiczną - przyznała wpierw, chociaż nigdy
nie wypowiedziała tego na głos. Podniosła pysk, ponownie wciągając powietrze
nosem i przymykając powieki, jakby próbując skupić się na owej ciszy. - Nie
umiem tego wyjaśnić, ale jestem pewna, że to spowodowane jest magią, bardzo
silną. No bo co innego byłoby wstanie wyssać z kawałka lasu całą energię... -
urwała, marszcząc pysk, jakby właśnie powiedziała coś istotnego, a równocześnie
nie pamiętała, co miała na myśli. Podniosła wzrok na wilczycę, jakby z niemym
pytaniem we fiołkowych ślepiach.
Samica zatrzymała się raptownie, jej ślepia rozszerzyły się
szeroko, a po chwili zawidniało w nich nagłe zrozumienie.
- Tak, to jest to. Jeśli ktoś… lub coś, jakaś istota magiczna,
demon, czy też inny twór… Zresztą nie ważne co. Ale jeśli właśnie to coś zdołało
wedrzeć się niezauważone na tereny stada i ukryć tutaj w Lesie Śmierci, miejscu
być może tak starym jak sam świat, nasączonym potężną magią i energią
tajemniczych stworzeń, jakie się tu kryją… Jeśli mu się udało i ukrył się
gdzieś tu, a teraz zaczął wchłaniać całą tą energię. Jeśli… - niemal
zachłysnęła się następnym słowem, kiedy nagle urwała i spojrzała przerażona na
Rakshę. - Zdajesz sobie sprawę z tego jak ta istota może być teraz
potężna? Nie mamy pojęcia kiedy tutaj przybyła, ani jak wielki jest obszar, z
którego wysączyła życie. - Potrząsnęła głową, zupełnie jakby chciała
poupychać chaotycznie rozbiegane myśli we właściwych miejscach. - W każdym bądź
razie dopóki nie dowiemy się czegoś więcej, powinnyśmy jak najszybciej stąd
znikać. Jeśli się nie mylę i naprawdę coś zagraża puszczy, myślę że Las zechce
nam pomóc i da nam kilka wskazówek jak się uporać z goszczącym tu
Mrokiem.
Pantera skinęła pyskiem, po raz pierwszy uśmiechając się lekko.
Było to jednak uśmiech całkowicie pozbawiony wesołości.
- Myślę, że się nie mylisz. To coś jest potężne i pełne Mroku,
mogę to powiedzieć nawet teraz. Jeśli zdołasz uzyskać pomoc od Lasu to
świetnie, musimy mieć chociaż jako takie pojęcie, co kryje się w tej gęstwinie,
a eksperta od Mroku masz przy swoim boku - powiedziała z chłodnym spokojem,
jakby cała ta sytuacja niewiele ruszała panterę, chociaż w duchu czuła, jak
dziwna siła miażdży ją od środka. Dobrze wiedziała, że Mrok, z jakim będą miały
do czynienia, nie był tym zwykłym i tak dobrze jej znanym. Niczego jednak nie
pokazała na zewnątrz, pozostając całkowicie opanowaną. Trzeźwe myślenie
pozwalało jej tak szybko reagować. - Gdzie chcesz zacząć poszukiwania
informacji na temat tego czegoś? Potowarzyszę ci, a może przy okazji sama wyczuję
z czym wiąże się ten Mrok.
- Najłatwiej by było gdyby… Ech, ale to jest za daleko. Podróż
zajęłaby nam za dużo czasu. Chyba, że umiałabyś Nas teleportować. -
Uśmiechnęła się cierpko, nie bardzo wierząc w taką możliwość. - Przede
wszystkim musimy wyjść poza barierę. Potem będę musiała odnaleźć drzewo
zamieszkałe przez Ducha. Tak najłatwiej będzie mi się skontaktować, chociaż i
tak nie gwarantuję, że się uda. Niektóre z nich nie są zbyt rozmowne…
Pantera nie odpowiedziała w pierwszej chwili, rozmyślając na
słowami Aldieb, jednak już po chwili lekki uśmiech wrócił na jej pysk, tym razem
jakby bardziej zadowolony.
- Dziwnym zbiegiem okoliczności mogłabym spróbować nas przenieść,
jeśli tylko wyjaśnisz mi gdzie dokładnie - odpowiedziała, spoglądając na
wilczycę swoimi fiołkowymi ślepiami, w których teraz pobłyskiwały iskierki.
Mimo beznadziejnej sytuacji, Rakshę zaczęła coraz bardziej fascynować owa
Cisza. Po chwili jednak jej uśmiech zniknął, zastąpiony przez zamyślenie. -
Jednak nie mogę wykluczyć opcji, że owo coś wyczuje, jak używam tutaj magii.
Jeśli potem tu wrócimy, pewnie łatwo zlokalizuje nasze położenie... Jeśli już
tego nie zrobił - dodała z lekkim zamyśleniem. Pokręciła pyskiem, uspakajając
swoje myśli. Musiała być całkowicie opanowana. - To zależy od ciebie, jeśli
chcesz, przeniosę nas choćby zaraz. Powiedz tylko gdzie.
- Och. Hm, dobrze. - Dość zaskoczona tym nagłym obrotem
sprawy, poczuła się nieco wybita z wątku. Zaraz jednak się pozbierała, by
kontynuować. - Tak czy siak, musimy stąd wyjść. Obawiam się, że używając
tu magii, mogłybyśmy tylko na tym stracić.
Obydwie samice ruszyły żwawym stępem w drogę powrotną. Aldieb
musiała zaufać panterze, bowiem jej orientacja w terenie zagubiła się gdzieś w
międzyczasie.
- Chodzi mi o miejsce niedaleko granicy Lasu Śmierci.
Znajduje się tam niewielkie wzgórze, na którym rośnie samotne drzewo. Dość
charakterystyczne. Niskie, o grubym pniu i rozłożystej koronie. Jedna z gałęzi
jest niemal równoległa do podłoża. Nie wiem, czy kiedykolwiek na nie trafiłaś.
Trudno mi orzec czy pokazuje się komukolwiek innemu niż mnie… To jest na
północy terenów stada, czyli zupełnie gdzie indziej niż my teraz się znajdujemy.
Przy wschodniej granicy. Całkiem niedaleko wodospadu.
Gdy samica próbowała wyjaśnić o jakie miejsce dokładnie jej
chodziło, zdążyły dojść do punktu wyjścia. Gama zapachów i dźwięków buchnęła w
otumanione do tej pory zmysły towarzyszek. Ciemnobrązowa wręcz zachwiała się na
miękkich łapach, czując zawroty głowy. Jednocześnie odczuła ulgę, gdy świat
powrócił do swoich praw, a życie znów kwitło wokół nich.
Do równowagi przyprowadziła ją czujna jak zwykle Raksha. Wilczyca
wciągnęła nozdrzami wibrujące od zapachów powietrze, czując jak wracają jej
siły. Niespodziewanie, zapominając całkowicie o kocicy, podbiegła kilka kroków
do starego dębu. Przedreptała pomiędzy jego korzeniami, by za chwilę zanurkować
pod zwalonym pniem jakiegoś świerku. Na moment zniknęła całkowicie pod gęstym
igliwiem, by po kilkunastu sekundach wyłonić się z drugiej strony. Idąc jak
zahipnotyzowana, po nienamacalnym dla innych tropie, nie obejrzała się ani na
chwilę, całkowicie pochłonięta swoim zadaniem. Obeszła dookoła porośnięty mchem
głaz, dalej przecisnęła się pomiędzy rosnącymi blisko siebie krzewami, by
chwilę potem w końcu przystanąć. Przechyliła łeb, wpatrując się w górujące nad
nią drzewo. Jej ślepia iskrzyły się złotym blaskiem, w panujących w lesie
ciemnościach Nocy.
Na jej pysku z wolna wypłynął zadowolony uśmiech.
- Wygląda na to, że nie będziemy musiały nadwyrężać Twoich
sił. ??? powiedziała, odwracając się w stronę towarzyszki.
- To dobrze, przydadzą się do opanowania naszego tajemniczego
Mroku - odrzekła pantera, podchodząc nieco bliżej i zatrzymując się w stosownej
odległości, by przypadkiem nie przeszkadzać. Usiadła na miękkiej trawie,
spoglądając na wielkie drzewo, a zaraz potem na wilczycę. - Czyń swą powinność,
będę cię osłaniać - dodała pół żartem, pół serio, uśmiechając się lekko.
Oczywiście, nie miała teraz nic do roboty, gdyż kompletnie nie znała się na
rozmawianiu z duchami drzew, więc mogła tylko pilnować, by nic nie
przeszkodziło Aldieb.
Raksha rozejrzała się po polanie, wciągając w nozdrza mieszankę
znajomych zapachów. Z ulgą odczuła brak miażdżącego uczucia w okolicach uszu
oraz zewsząd dochodzące do niej, znajome dźwięki. Teraz mogła się całkowicie
skupić na otoczeniu, toteż czujnym wzrokiem obserwowała, pozostając
równocześnie całkowicie rozluźnioną. Czekała tylko na rozwój wypadków.
~***~
Odetchnęłam głęboko. Przybliżyłam pysk do pnia drzewa, niemal
dotykając nosem jego chropowatej kory. Przymknęłam ślepia, oczyszczając się ze
wszystkich myśli. Chłonęłam całą sobą otaczające mnie bodźce. Dotyk ściółki pod
łapami. Miękki, wilgotny mech, kujące igliwie, plączące się pomiędzy nimi
szyszki. Szmer ocierających się o siebie gałęzi, kołyszących się lekko na
mroźnym, nocnym wietrze. Zapach żywicy i świerków. Ciche szuranie myszy. Łopot
skrzydeł sowy, która poderwała się do lotu.
W miarę gdy się zatracałam, mogłam wyczuć każde otaczające mnie
stworzenie. Jego istotę, jego „ja”. Coraz dalej i dalej. Poprzez gryzonie
i mrówki, żyjątka pełzające w ziemi i runie leśnym, kończąc na wszystkich
żywych roślinach. Dosłownie czułam otaczający mnie las.
A także mrok. Gdzieś tam na granicy mego pola widzenia ziała
przepaść. Czarna, lodowata dziura, ziejąca wszechogarniającą nicością.
Patrzyłam jak powoli się rozrasta, pochłaniając na swej drodze wszelkie żywe
istnienia.
Musiałam niemal zmusić się, by nie zapomnieć o oddychaniu. Wzięłam
jeden głęboki wdech. Rozejrzałam się swym „drugim wzrokiem” dookoła
polany, potwierdzając swoje obawy. Odkąd wyszłyśmy poza barierę, nie
dostrzegłam ani jednego ducha, których przecież było pełno w tym starym lesie.
Jedynie smugi energii, jak tropy prowadzące w stronę otchłani.
Jednak nie było czasu na próżne rozmyślania. Potrzebowałyśmy rady
mądrzejszych od Nas istot. Tak jak przeczuwałam wokół polany rozsiane były
głazy, układające się w okrąg. Podeszłam do pierwszego z nich, modląc się w
duchu, by Raksha nie próbowała interweniować, cokolwiek by się działo.
Opuszkami łapy dotknęłam zimnej, chropowatej powierzchni. Przesunęłam ją, rysując
znak mocy. Symbol na mojej skórze rozbłysnął delikatnym światłem. Wzywałam na
pomoc Wiatr, by udzielił mi swych sił.
Podchodziłam po kolei do każdego z kamieni, na każdym rysując co
innego. Przy każdym szepcząc pradawne słowo prawdy. Gdy kończyłam, drzewa
chyliły się na wietrze. Las szumiał od silnych podmuchów, a liście wirowały w
oszalałym tańcu. Mój przyjaciel przybył, tak jak go prosiłam.
Biorąc głęboki wdech, stanęłam na środku polany. Wypowiadałam kolejne słowa
formuły, a te niesione przez wzburzony wiatr zdawały się dobiegać jakby
zewsząd. Ostatnie zdanie, ostatni wers. Symbole na kamieniach zaświeciły się
niebieskawym światłem. Wokół mnie z wolna zaczynał formować się cyklon. Pęd
wiatru dudnił mi w uszach, a świat zdawał się wirować niczym oszalały.
Nagle wszystko ustało. Zapadła błoga, spokojna cisza. Sylfy
czmychnęły w swoje strony, nie zostawiając po sobie najmniejszego śladu.
Wszystko powróciło do normalnego stanu rzeczy.
Udało mi się nawiązać połączenie.
~***~
Jeśli jeszcze pozostała w niej jakakolwiek nadzieja, że może cała
ta sprawa okaże się tylko błahostką, właśnie umarła śmiercią tragiczną. Pantera
ponownie miała wrażenie, jakby coś od środka rozsadzało jej czaszkę, chociaż
ciągle tkwiły poza granicami owej przerażającej Ciszy. Plan, ułożony na
podstawie wskazówek Ducha, ciągle wydawał się mieć niezałataną lukę, która nie
dawała czarnej spokoju. Był dobry, nie mogła zaprzeczyć, jednak niepokój dawał
jej się we znaki.
Przechadzała się po jaskini, przyglądając się porzuconym i nieraz
pięknym przedmiotom. Zapomniane, niechciane, ale przede wszystkim bardzo cenne
artefakty leżały porozrzucane na kamiennym podłożu niczym bezwartościowe
śmieci. Raksha nie miała pojęcia o istnieniu tej pieczary, więc kiedy Aldieb
przekazała jej wiadomość od Duchów, była niemal pewna, że musiał to być jakiś
żart. A jednak, widocznie mieszkał tam kiedyś wielbiciel starych, magicznych
przedmiotów.
- Woda, ziemia, wiatr, ogień - mruczała pod nosem nazwy
żywiołów, dla których odpowiednie i już uzupełnione pojemniki znalazły się poza
grotą, gotowe do użycia. Został tylko jeden, który, jak miała nadzieję,
wypełniony będzie już światłem, bowiem ona sama z tym żywiołem miała najmniej
do czynienia i nie wiedziała, czy byłaby w stanie go użyć. Westchnęła cicho i
dokładnie w tym samym momencie jej wzrok padł na stary, złoty wisior,
błyszczący lekko w cieniach jaskini. Podbiegła do niego i uśmiechnęła się lekko
pod nosem. - Tu cię mam. - Chwyciła go w zęby, czując, jak błogie
ciepło przepływa przez jej ciało, równocześnie wywołując nieprzyjemny ból w
czaszce. Skrzywiła się, jednak zignorowała to i pobiegła do wyjścia. Mijając
Aldieb skinęła na nią i obie wyszły przed jaskinię, stając przy zebranych
artefaktach, do których chwilę później dołączył wisior.
- Czegoś mi tu brakuje - stwierdziła wilczyca, spoglądając na
przepełnione magią przedmioty.
Raksha skinęła pyskiem, odczuwając dziwny niepokój, gdy stała tak
blisko ich jeszcze nieskończonej pułapki. Magia działała nawet na nią, czyli były
niemal gotowe.
- Tak, brakuje Cienia - odpowiedziała, napotkawszy
porozumiewawcze spojrzenie towarzyszki. Obie pamiętały słowa Ducha, trzymając
się przestrogi: „Jego broń przeciw niemu zwrócicie, ale uważajcie, by
dobrze wykorzystać dane wam talenty. Jeden błąd, a wzmocnicie go
zamiast unicestwić…” Czarna domyślała, co mogły znaczyć owe
słowa. - Musisz mi zaufać, tyle wystarczy. Nawet ja czuję się przy nich
dziwnie - dodała, a ogon poruszył się przy jej boku, jakby na
potwierdzenie.
- Dobrze. Rozstawię pułapkę - zgodziła się wilczyca, a czarna
uśmiechnęła się lekko. Operację czas zacząć.
Rozdzieliły się tuż przy granicy - Aldieb z artefaktami
ruszyła pieszo do wyznaczonego miejsca, a Raksha oddaliła się nieco i odczekała
chwilę tuż przy niewidzialnej błonie oddzielającej ją od martwej strefy. Obie
wiedziały, że będą działać na wyczucie, ponieważ nawet ta niewielka odległość,
która teraz ich dzieliła, była wystarczająca, by nie mogły się zobaczyć ani
nawet usłyszeć. Pantera, zdając się tylko na magię, miała odszukać
pułapkę - to było jej zadanie. Serce czarnej uderzało boleśnie o żebra,
kiedy myślała o tym, co mogło pójść nie tak. Sama podała takie rozwiązanie,
chociaż już wtedy czuła niemały niepokój. Oczywiście pozostała całkowicie
opanowana, nie mogąc ukazać ani krzty lęku, z czystym umysłem podchodząc do
całej sprawy. Aldieb pewnie wszystkiego się domyślała, ale przystała na jej
plan - tylko wilczyca według wskazówek mogła poprawnie przygotować
zasadzkę.
- Weź się w garść, Raksh - mruknęła do siebie pantera,
wbijając fiołkowe ślepia w krajobraz przed sobą.
Na ugiętych łapach, powoli przekroczyła barierę, od razu
wyczuwając miażdżące jej czaszkę ciśnienie. Ból w okolicy mózgu nasilił się
natychmiastowo, uświadamiając czarnej, że wszystko poszło dokładnie tak, jak
oczekiwała. Ich ofiara nie zwróciła najmniejszej uwagi na Aldieb, a od razu
skupiła się na owiniętej mrokiem panterze, która właśnie wkroczyła na teren
Ciszy. Dlatego uczucie miażdżenia i rosnący niepokój w klatce piersiowej
nasilały się tak szybko - demon zbliżał się do niej z każdym
krokiem.
Kroczyła powoli, w duchu przywołując każdą tkwiącą w niej krztę
mroku - jej żywioł nie mógł pomóc w walce z demonem, jednak skutecznie go
wabił. Stała się chodzącą energią, której tak potrzebował i łaknął. Idealna
przynęta - takie właśnie przydzieliła sobie zadanie. Bardziej wyczuwając
niż słysząc za sobą chrapliwy oddech, odwróciła się bokiem do sprawcy całego
problemu, a niemal natychmiastowo spięła się w niepohamowanej chęci ucieczki.
Wielkie monstrum stało na dwóch nogach, całe porośnięte czymś na kształt
grubego futra posklejanego lepką, chroniącą go mazią. Ostre pazury klekotały
cicho, gdy poruszał nimi bezwiednie, a cuchnący oddech dobywał się z paszczy o
długich kłach. Spojrzenie demona utkwione było w niej, a jego ślepia co rusz
zmieniały barwę od całkiem czarnej przez wszystkie barwy tęczy po trupią biel,
przyprawiając o dreszcz na całym ciele kocicy. Nieprzyjemna aura otaczała całą
jego ogromną sylwetkę, emanując śmiertelnie niebezpiecznym mrokiem i wyssaną z
Lasu energią. Tak paskudnej istoty jeszcze nie miała okazji spotkać.
Zadrżała ledwie zauważalnie, gdy monstrum wciągnęło powietrze,
jakby próbując zapoznać się z jej zapachem. Kiedy dojrzała charakterystyczny,
głodny błysk w zmieniających swą barwę ślepiach, wiedziała już, że plan się
powiódł a demon będzie chciał dorwać ją w swe wielkie łapy.
Wraz z chwilą, w której ich ślepia spotkały się, zastrzyk
adrenaliny wstrząsnął ciałem pantery, budząc tę najpierwotniejszą jej naturę.
Uśmiechnęła się cwanie, spinając mięśnie i błyskawicznie ruszając z miejsca
szybkim biegiem. Demon ryknął wściekle, ruszając za nią. Nie odwróciła pyska,
by spojrzeć za siebie - dobrze wiedziała, że monstrum podążyło za nią,
bardziej sunąc niż biegnąc. Czuła jak serce niemiłosiernie szybko pompuje krew
do żył, w których płynęła czysta adrenalina, napędzając silnie mięśnie łap.
Pantera lawirowała między drzewami, utrudniając pościg, jakby chciała zgubić
goniącego ją demona, który dał się nabrać na wszystkie jej zagrywki, niczego
nie podejrzewając. Niestety, mimo buzującej adrenaliny, czuła, że słabnie. Siły
opuszczały ją nadzwyczaj szybko, łapy zaczynały drżeć z każdym kolejnym
skokiem - podstępny demon już w czasie biegu wysysał z niej energię.
Dyszała ciężko, kiedy w końcu zdołała wyczuć znajome źródło ciepła
i moc artefaktów, gdzie natychmiastowo się skierowała. Monstrum ryknęło
zwycięsko, pewnie sądząc, że prowadzi go do miejsca, w którym posili się za
wszystkie czasy. Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, wypadła spomiędzy
drzew na niewielką polankę. Dokładnie na środku, ustawionych w równej
odległości od siebie, jakby na ramionach gwiazdy, stało pięć artefaktów,
tworząc pole wypełnione niesamowicie potężną magią. Ostatkiem sił przyspieszyła
i wbijając pazury głęboko w poszycie, przeskoczyła przez powstałe miejsce
mocy.
Zdołała tylko dotknąć łapami podłoża, po czym uderzyła grzbietem o
ziemię i przeturlała się parę razy. Zaraz podniosła się lekko, by spojrzeć na
demona, a przerażenie ścisnęło jej serce. Monstrum utknęło w wytworzonej
pułapce zawieszone parę centymetrów nad ziemią, magia buzowała wokół całej jego
istoty, wnikając w ciało z niesamowitą prędkością. Aldieb stała niedaleko,
również przyglądając się całemu procesowi, minę miała dokładnie taką samą jak
pantera - owa luka w ich planie zaczęła się właśnie pokazywać. Demon
począł zmieniać się w kłębek czarnej, śmiertelnie niebezpiecznej mocy, która
mieszała się z tą wyssaną Lasowi. Uwolniony Mrok mógł w jedną chwilę zniszczyć
połać Lasu, której Aldieb miała zwrócić energię.
Pantera w jednej chwili poderwała się na równe łapy, choć
przysporzyło jej to sporo trudu i wysiłku.
- Raksha! - zawołała na nią wilczyca, a kiedy ich porozumiewawcze
spojrzenia spotkały się, obie już wiedziały, co robić. - Zajmij się
tym! - krzyknęła jeszcze i dokładnie w tej samej chwili nastąpił
oczekiwanych wybuch.
Gdy artefakty przekazały całą swą moc, demon nie zdołał tyle
przyjąć za jednym razem i eksplodował czystą energią. Odgłosy, zapachy, całe
życie Lasu zostało uwolnione w jednej chwili. Aldieb nie pozwoliła, by się
rozpierzchło - w sobie tylko znany sposób skierowała całą energię z
powrotem do Lasu, przywracając dusze wszystkim roślinom, oddając wszystko, co
demon zdążył zaabsorbować. Raksha mogłaby podziwiać tego całego magicznego
zdarzenia, zmuszona skupić się na
czarnej kuli Mroku, która zawisła nad miejscem eksplozji potwora. Jednym
płynnym ruchem wbiła pazury w poszycie i używając resztek pozostałej siły,
odbiła się od podłoża. Wskoczyła w buzującą energię, zanim ta również wybuchła,
niwecząc wysiłki szamanki. Mrok zamiast rozpierzchnąć się, przyczepił się
czarnej, osiadając na jej sierści i powoli wpijając się do jej wnętrza,
przesączając się przez skórę.
Uderzyła łapami w poszycie dokładnie w chwili, w której Las
ponownie odżył. Wszystko trwało ułamek sekundy, w którym cała energia powróciła
do przyrody, a Mrok owinął słabą sylwetkę pantery. Raksha czuła, jak cienie
przesiąkają jej ciało i dodają siły, ale równocześnie przenikają
niewyobrażalnym bólem, wywołując drżenie całego ciała. Wydawało jej się, jakby
niewidzialne igły przebijały jej skórę, mięso i kości, jakby coś ponownie
chciało zmiażdżyć jej mózg. Zaciskała szczęki tak mocno, że pewnie poraniła
sobie dziąsła, jednak to nie mogło równać się z psychicznym bólem.
- Raksha?! Wszystko w porządku? Powiedz coś! - Aldieb w
jednej chwili znalazła się tuż przy jej boku, jednak nie miała pojęcia co mogła
zrobić. Pantera stała na prostych łapach, cała się trzęsąc.
Trwało to kilka sekund, które dla czarnej były jak wieczność, a
kiedy w końcu ból zelżał, pozostawił za sobą niezwykle wyczerpany organizm. Coś
czuła, że chyba się rozchoruje.
- To nic, musiałam sobie poradzić z tym dziwnym Mrokiem. Za parę
dni dojdę do siebie - powiedziała słabo. Zimne dreszcze przeszywały jej
ciało, ale nie przejęła się tym specjalnie. Zlizała krew, która pociekła z jej
pyska, po czym przeciągnęła się lekko, krzywiąc się z ledwo odczuwalnego na granicy
zmysłów bólu. Podniosła wzrok na, w dalszym ciągu nieco zaniepokojoną, wilczycę
i uśmiechnęła się z rozbawieniem. - Przyznaj, że przynęta ze mnie pierwsza
klasa - dodała żartobliwie, powoli skierowując się w stronę, skąd
przybyła. Łapy jej drżały, ale całkowicie się tym nie przejmowała, tak po
prostu. Czuła też, że teraz potrzebuje dużej dawki snu.
- Niezgorsza, racja -
przyznała wilczyca, parsknąwszy krótkim śmiechem, po czym ruszyła za
towarzyszką, co jakiś czas zerkając na nią z troską w oczach.
W Lesie natomiast znów wesoło hulał wiatr, liście i gałązki
szeptały między sobą sekrety drzew, a po mrocznej energii nie pozostało nawet
śladu, jakby nic się nie wydarzyło. Nie licząc kilku zużytych, starych
przedmiotów, które teraz całkowicie pozbawione swej mocy i znów zapomniane
przez wszystkich, pozostały jako świadectwo niedawno rozegranej walki.
`Raksha & Aldieb