21 września 2013

Frosty night.

 ~***~


Liście szemrały cicho pod wpływem chłodnego wieczornego wiatru. Granatowe niebo było częściowo zasnute chmurami, spoza których wyglądały gwiazdy oświetlające polanę srebrzystym światłem. Panowała cisza wręcz nienaturalna dla tego miejsca, w taki dzień, o takiej porze. Lecz wyglądało na to, że nic ani nikt tego nie zmieni...
Zjawiła się jak duch, bezszelestnie. Wyłoniła się wprost z mroku, wpasowując się idealnie w ciszę. Nie zakłócając harmonii. Stawiając bez pośpiechu łapy, przekroczyła zasnutą gęstą trawą polanę, kierując się wprost pod swoje ulubione drzewo. Odwróciła głowę, by zakreślić spojrzeniem koło wokół wygasłego paleniska. Zadreptała kółko wokół własnej osi, by usadowić się wygodnie na swoim miejscu. Czując za plecami znajomy pień drzewa, zwinęła się w kłębek, opatulając się ciasno ogonem. Ułożyła smukły pysk na przednich łapach i zwróciła złote ślepia ku centrum polany. 
Mroźny wiatr zawył wśród nocnej ciszy. Skulona, drobna postać żałowała teraz, że nie potrafi rozpalić zwykłego ogniska. Albo, że nie ma teraz przy niej nikogo, kto by ją rozgrzał.


~***~


[Dno. Właściwie nieco dramatyczne dno. Do kitu.
Ale wiecie nad czym tak naprawdę rozpaczam? Że straciłam te wszystkie epitety i metafory. Teraz piszę krótkie, proste zdania, bez opisywania tej samej rzeczy na dziesięć różnych sposobów. Uważam, że to smutne.
A co do tego na górze, to weszłam na chat i zaczęłam pisać sama do siebie, a potem postanowiłam opublikować, tylko po to, żeby cokolwiek opublikować i dać znać, że żyję, bo nie wiem co odpisać w komentarzach, a w naszym wspólnym zadaniu teraz jest kolej Rakshy, bo ja swoją zwaliłam.
Ale, dobra, będę się streszczać, bo zaraz komentarz będzie dłuższy od pseudoopowiadania. Już chyba jest. Nieważne.

Witaj wśród Nas, Lisbeth. Ponownie, o ile się nie mylę. Nie wiedziałam jak Cię przywitać, bo jako kot się ulotniłaś, a ponieważ jesteś cieniem, to nie mogę wyczuć Twojego zapachu, więc w sumie nadal nie wiem, że istniejesz. To znaczy właściwie nie ja, tylko Aldieb. No, na jedno wychodzi. To tyle.

edit: ostatnie zdanie brzmi tandetnie. x_x]

`Aldieb

1 komentarz:

  1. Wydaje mi się, że to kwestia starań, jeżeli przeczytałabyś twór jeszcze raz, znalazłabyś małe, ale jednak niedociągnięcia. Klimat wciąż jest, a chyba on jest najważniejszy. To, jak piszesz, zależy od tego, co czytasz.

    OdpowiedzUsuń