9 lutego 2018

Wzywała ją zielona trawa,
a przybywszy zobaczyła jedynie śnieg


theme
KIRKE
To, że stoi przed Tobą demon, łatwo zaakceptować. Łatwo go nienawidzić. Trudniej już, gdy okazuje się, że i Ty nim jesteś. Wtedy są dwa wyjścia. Albo i on nim nie był, albo i Ty nim jesteś. Pozostaje prosta konkluzja; albo jesteś demonem, albo podłym mordercą.
Obydwa paskudne.
Jaką wersję przyjmiesz?

Długie łapy, karykaturalna sylwetka. Żółte oczy, kołyszący chód, lekka kulawizna. Szczeknięcia przypominające ochrypły warkot. I aura potężnej magii. Ciało stworzone z wyobraźni, bo poprzednie zdychać zaczęło za życia. Oto Kirke, kiedyś czarownica, potem umarła za życia, dzisiaj Strażniczka Czarnego Płomienia, jakkolwiek debilnie by to nie brzmiało.

Całe jej życie opierało się na tęsknocie za rodziną, za Stadem Nocy. Gdy nareszcie tu dotarła, okazało się, że nikt jej nie pamięta i nie ma tu bliskich. Mimo, że będąc poza swoją świątynią ryzykuje życiem, ma to całkowicie gdzieś. Już za długo czekała, za długo cierpiała.

Ma swoje lata, choć świat poznaje na nowo po wieloletniej samotności i wygnaniu w towarzystwie jedynie Kruka. Wygląda na młodą, choć taka nie jest. Dopiero powoli zdaje sobie sprawę z tego, że nie umrze, jeśli będzie dobrze wykonywać swoją misję. Jak na razie wykonuje ją wręcz fatalnie.

Jest bezpośrednia, trochę niewychowana, nadto impulsywna i porywcza. Wesoły pysk słabo ukrywa bezbrzeżny strach, potrzebę akceptacji i ogromne wyrzuty sumienia. Panicznie potrzebuje bliskich, kogoś kto udowodni jej, że ta samobójcza wyprawa i porzucenie swojego przeznaczenia ma jakiś sens. Ciąży nad nią klątwa samotności i tajemnicy, z którą już sobie nie radzi. Chce mieć swoje stado i lepszy cel istnienia.

7 komentarzy:

  1. Cisza tej nocy była więcej niż trochę niepokojąca. Wżerała się w umysł pantery nie tylko swym niebytem, ale i wspomnieniem sprzed lat, gdy podobnej pustki doświadczyła i zwalczyć ją musiała. Nie należało to do rzeczy, które lubiła sobie przypominać.
    Dlatego też z pewną irytacją, słabo maskującą przejęcie, wybiła się w przestworza mocnym susem, by skierować się zaraz nad Las Śmierci. Oprócz przeszywającej ciszy jednak wszystko zdawało się płynąć własnym tokiem - punkty ciepła śpiących istot uspokoiły panterę na tyle, by po ogarnięciu stanu całego Lasu, rozluźniła się nieco i wykorzystała lot do przyjemnego szybowania.
    Noc tym razem nieco mniej mroźna i tak jednak dawała się we znaki ciepłolubnej panterze, dlatego po kilku niewielkich akrobacjach dla rozgrzania, obrała sobie za cel mały prześwit, obok którego wyczuła większy i żywszy jakby punkt ciepła.
    Wspomagając się nieco przychylnym wiatrem, wylądowała długimi susami, skrzydłami wzbudzając podmuchy, które naruszyły spokojne dotąd krzewy, i uśmiechnęła się lekko do siebie. Na ziemi łatwiej było ocieplić powietrze wokół, zatem z milczącym zadowoleniem zatrzęsła skrzydłami, rozpryskując nieco kropelki wody z roztopionego szronu. I zapomniała prawie, że obok nadal ktoś się znajdował.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekki szelest zwrócił uwagę pantery, a wraz z nim przyszedł zapach ledwie poznanej jej postaci. Wtedy też obróciła pysk, zauważając sylwetkę Kirke.
    Cieszyła się, że pomimo tak przelotnego spotkania, samiczka wydawała się witać ją przyjaźnie.
    - Hm, tak, wbrew pozorom Las Śmierci chowa w sobie wiele życia. I oby tak pozostało - mruknęła, ostatnie zdanie jakby bardziej do siebie. Zaraz potem uśmiechnęła się lekko i skinęła rozmówczyni. - Cieszę się zatem, że Ci się podobało. Nie sądziłam, że ktokolwiek dojrzy mnie nocą na niebie. - W głosie pantery pojawiło się nieco rozbawienia i jakby więcej ciepła. - Chociaż możliwe że gdyby dłużej poszukać, znalazłybyśmy jeszcze kogoś, kto nie może spać. To chyba jednak dość częste w tym stadzie - dodała, nadal nieco rozbawiona, zwłaszcza wspominając długie noce przy ogniskach. W tej kwestii wszystko wydawało się pozostać niezmienione.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień spędził tak jak zwykle. Na kręceniu się po terenach, udawaniu, że robi coś ważnego. Kilka godzin przespał w jakiejś znalezione jamie, by wypełznąć z niej zmarznięty. Dlatego też zrobił sobie trening na rozgrzanie. Bieganie po lesie gdy każdy krok mógł skończyć się wywróceniem dobrze działało na umysł i ciało, każąc im się skupić.
    Zatrzymał się pomiędzy drzewami, strzygąc uszami. Słyszał skądś ciche skrzypienie śniegu. Opuścił łeb i węsząc obracał nim, próbując zlokalizować źródło jego zapachu. Zając, do tego głupi. Ostrożnym krokiem ruszył w jego stronę, starając się wydawać jak najmniej dźwięków łapami. Przyglądał się każdemu miejscu, szukając takich gdzie śniegu było mało lub gdzie było coś na co mógł postawić łapę.
    Jego polowanie zepsuł pisk i ziewnięcie. Poderwał łeb, spoglądając w stronę niedawno poznanej samki, którą zauważył dopiero teraz. Skrzywił się mocno, słysząc odbiegający posiłek.
    - Musiałaś? - Zapytał sam siebie, zauważając, że wcale tak daleko do niej nie ma. A to co robiła zdecydowanie chyba wskazywało na chęć rozmowy.
    Lub czegoś.
    Ponownie skrzywił pysk i ruszył powolnym krokiem w jej stronę, strzygąc uszami.

    Węgiel.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszała szelesty i szmery, dobywające się sprzed jaskini. Miała nadzieję, że to tylko lis, który szybko się zniechęci i pójdzie dalej. Valkkai całe szczęście akurat spał i nie wydawał, żadnych głośniejszych dźwięków. Sama położyła łeb na łapach i przymknęła oczy, chociaż jej uszy nerwowo chodziły na wszystkie strony, czujnie wyłapując wszelkie dźwięki. Jednakże szmery nie ustały, a wręcz się nasiliły, jakby dzik postanowił sobie zrobić tam żerowisko. A przecież upewniła się, że okolice groty, są tak zarośnięte, że żadna większa zwierzyna się nie przeciśnie. Wtedy usłyszała czyjś stłumiony głos. Postawiła uszy, unosząc przy tym pysk i otwierając ślepia. Westchnęła lekko. Podniosła się, uważnie omijając szczeniaka, by go nie obudzić i wychynęła z groty przez wąskie przejście. Stanęła pyskiem w pysk z Kirke, spoglądając na nią pytająco.

    Aldieb

    OdpowiedzUsuń
  5. Venka truchtała wesoło przez las, zbliżając się do jeziora. Biegła jak zwykle, całkowicie bez celu, po prostu tam gdzie akurat łapy ją niosły. Mimo, że wydawało jej się, że zwiedziła już prawie całe tereny Stada Nocy, przez ostatni rok, co chwila trafiała na jakieś miejsce, gdzie jeszcze nie była. Każdego dnia mogła jej się trafić jakaś niespodzianka. Akurat teraz przyuważyła grzejące się na brzegu ptactwo wodne. Zamachała ogonem i szczeknęła cicho, podekscytowana, kiedy wpadł jej do głowy pomysł na zabawę. Przyczaiła się, zadreptała tylnymi łapami, machając przy tym kuprem na boki, po czym wystrzeliła do przodu, lądując w samym środku gromadki kaczek i płosząc je głośnym szczekaniem. Jej małe szczęki zacisnęły się o cal od jednego z ogonów, choć wcale nie chciała żadnej z nich uszkodzić - po prostu się z nimi bawiła.

    Vendela

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie odpowiedziała, tylko przyglądała się waderze z niewielką dozą ciekawości. Dostrzegłszy, jak ta zrywa śnieg z dziwnie zdeformowanej łapy, pantera zmarszczyła nieco czoło, a powietrze wokół ich dwójki ociepliło się nieznacznie.
    - Nie, nigdzie mi nie śpieszno, lubię spędzać noce w spokoju i bez pośpiechu. Pytaj śmiało - zachęciła, a niewielki uśmiech znów zawitał na jej pysk przez krótką chwilę, nim zobaczyła, że Kirke czymś się zafrasowała. Zanim jednak była w stanie zapytać, usłyszała pytanie i myśli całkiem inne zalały umysł pantery.
    Z cichym mruknięciem na chwilę wycofała się we własny umysł, by uspokoić wspomnienia dawnych wcieleń i móc skupić się na czasie teraźniejszym. Nie była pewna, jak długo to trwało, ale miała nadzieję, że Kirke nie zdążyła zacząć się martwić.
    Mrugnąwszy raz, wracając nagle z odmętów pamięci, potrząsnęła również pyskiem nieznacznie.
    - Szczerze mówiąc, nie do końca wiem. Może zmęczyłam się znów latami samotności, gdy doświadczyłam już lat przeżytych ze stadem. Może moje wędrówki przez życia na tyle mnie zmęczyły, że zawędrowała znów do znajomych terenów. Nie jestem pewna, co najbardziej przeważyło, ale jestem pewna, że nie przestałam w sobie nosić tęsknoty za Stadem - odpowiedziała szczerze, już dawno porzuciwszy niegdysiejszą chęć ukrywania się w cieniach i tajemnicach. Tutaj przecież nie musiała.
    Ogon pantery zamiótł nieco ziemi wokół jej łap, a fiołkowe ślepia uważniej spojrzały na Kirke.
    - Mogę zapytać o to samo, Kirke? Dlaczego wróciłaś?

    OdpowiedzUsuń
  7. - Nie jesteś stara jak już kiedyś wspominałaś. - Spojrzał na nią odrobinę nieprzychylnym wzrokiem. - I chora co najwyżej na głowę. - Dokończył w myślach.
    - Nie, nie jestem głodny. Gdybym był, poradziłbym sobie tak czy siak, sam. - Wzruszył lekko barkiem. - Czegóż tu szukasz? Potrzebujesz czegoś? Mam Ci pomóc? - Zapytał, nie chcąc by stała się jej jakakolwiek krzywda. A może była taką samą kaleką fizyczną jak Hiacynt?
    Oby nie.. Dwa takie.. Osobliwe osobniki to już za dużo jak na jego siły.

    Wungiel.

    OdpowiedzUsuń