Bycie... Pomóż mi... Nie wiem, co mam robić.
To znów się dzieje. Znów budzę się przez ucisk w klatce piersiowej i łzami, cicho i wolno sunących po moich kościach policzkowych. Wysunęłam język, by zwilżyć spierzchnięte wargi, przełykając zaraz ślinę. Patrzę w sufit. Minuta. Dwie. Pięć. Dziesięć. Próbuję nie myśleć o śnie, który mi zesłałeś, Bycie. Znów pokazujesz mi obrazy sprzed minionych dni, chcąc, bym zrozumiała popełnione błędy. Bycie, nie chcę tego widzieć. Już wystarczająco się nacierpiałam. Czy nie mogę choć raz nacieszyć się ze szczęścia, jakie mnie spotkało? Bycie, nie odbieraj mi radości chwil. Podnoszę dłoń do twarzy, by jej wierzchem przetrzeć oczy. Pociągnęłam nosem, zaciskając usta w cienką linię. Niedbale poskładane serce swymi ostrymi krawędziami zadawało mi ból, jak gdyby znów miało się rozpaść. Bycie, jestem dorosła, wiem jakie decyzje podejmuję i jakie mogą być ich konsekwencje. Przestań mnie ranić. Ostrożnie odwróciłam głowę na bok, by ucałować czoło śpiącego mężczyzny, wtulonego w mój bok, z twarzą schowaną między moimi kosmykami włosów. Tristan. Delikatnie rozchyliłam wargi, nadal przytrzymując je przy jego czole, zamykając powieki, spod których kolejne łzy znalazły ujście. Ułożyłam dłoń na jego policzku, drugą starając się odszukać jego dłoń, by móc spleść ze sobą palce. Przekręciłam się jednak na bok, a mężczyzna, czując nagłe poruszenie, jedynie przysunął się bliżej, wtulając się we mnie i układając swój policzek tuż przy moich piersiach. Oddychałam spokojnie, wolno otwierając oczy, by wpatrywać się w ciemność pokoju. Serce waliło mi jak oszalałe, choć w niewielkim stopniu starając się je uspokoić.
— Cii, cii, cii... — wyszeptałam, wyciągając rękę, by móc ułożyć ją pod głową. Uspokajająco pogładziłam go po głowie, uśmiechając się nagle, słysząc ciche pomrukiwania. Bycie, nie odbieraj mi jedynego szczęścia na tej ziemi, przytulonego do mnie we śnie. Nie chcę stracić jedynej, tak ważnej mi osoby. Skuliłam się nagle, zanosząc się ponownie płaczem. Niespodziewany ból żeber odebrał mi na chwilę dech. Jęknęłam cicho, gdy tylko zelżał, pozwalając mi zaczerpnąć oddech. Zbudziłam tym Tristana. Poruszył się, rozchylając delikatnie powieki, by jeszcze sennym wzrokiem zadrzeć głowę, by na mnie spojrzeć. Uniosłam się delikatnie na łokciu, zawieszając kosmyki białych włosów za ucho, by nie opadały mu na twarz. Z uśmiechem nachyliłam się nad nim, całując go w kącik ust.
— Co się stało? — wymamrotał, wiercąc się chwilę, by znaleźć wygodną pozycję. Co się stało... Właśnie, co?
— Nic takiego, śpij. Kocham Cię — wyszeptałam, ocierając policzek o jego, by za chwilę móc znów się położyć. Mężczyzna jedynie objął mnie w pasie i układając się we wcześniejszej pozycji, z ciężkim westchnięciem ponownie zasnął. Z uśmiechem na ustach. Kochałam ten uśmiech. Przeznaczony jedynie dla mnie. Zetknęłam w stronę okna - niebo, splamione szarymi, ciężkimi chmurami, zdawało się jaśnieć. Wczesny ranek. Przymknęłam oczy, sięgając po kołdrę, którą miałam przy biodrach, naciągając ją na plecy śpiącego Tristana. Z delikatnym uśmiechem igrającym mi na ustach starałam się usnąć, a nim sen nadszedł, chwilę myślałam o tym, jak długo wytrwa to w tak idealniej formie.
Różowo-błękitne niebo, nakrapiane czernią wzbitych do lotu ptaków, zwiastowało nadejście kolejnego, mroźnego poranka. Spomiędzy oświetlonych promieniami słońca chmur, na jasnym błękicie nieba, gwiazdy leniwie mrugały, przyćmione światłem największej z nich, wschodzącej pomału na widnokrąg. Ziemia skuta lodem, przykryta kilkunastu centymetrową warstwą śniegu, który połyskiwał w oddali na szczytach gór. Powolne kołysanie się gałęzi drzew, trącane słabymi, zimnymi podmuchami wiatru, który niósł ze sobą drobny śnieg. Zimowy krajobraz niczym nienaruszony. Otwarta przestrzeń, pogrążona w ciszy, która wżera się w uszy. Wystarczyło rzucić kamieniem, który naruszyłby idealną scenerię, by ktoś mógł odwrócić wzrok z myślą, że to już nie to samo. I miałby rację.
Dłuższy czas leżałam u podnóża gór, próbując się pozbierać. Pozdzierana, pokaleczona przez kamienie skóra, sine, poobijane i zachodzące szronem ciało. Śnieg splamiony krwią. Spojrzałam nieco nieobecnym wzrokiem w górę, w miejsce, z którego spadłam. Dobre kilkanaście metrów. Aż dziwne, że jeszcze żyję. Dźwignęłam się na łokciu, krzywiąc usta z bólu i natychmiast obejmując się drugą ręką w żebrach. Dałabym słowo, że nie są jedynie poobijane. Z trudem usiadłam, rozglądając się wokół, zgarniając sprzed oczu kosmyki włosów, smagane gwałtownym wiatrem. Nie wiedziałam, gdzie jestem, jednak krajobraz przede mną wydawał mi się dziwnie znany. Bycie, myślisz, że powinnam? - Zaciągnęłam się mocno powietrzem, zaraz tego żałując, gdy tylko cichy głosik w głowie wspomniał moje własne słowa. Słowa i sytuację, w której je wypowiedziałam, których nie chciałam pamiętać, przez które znów zaczęłam celowo spadać, krzywdząc się tym samym.
Wstałam, ledwo trzymając się na miękkich nogach. Głowa niemiłosiernie mnie bolała. Pulsowała, by za chwilę przestać i powrócić ze zdwojoną siłą. Czułam, jakby ktoś wbił mi stłuczoną butelkę w głowę i zaczął nią obracać. Ale musiałam wstać i ruszyć. Wrócić, by znów przeprosić za ucieczkę. Wrócić, by od nowa zacząć normalnie żyć.
____
nie wiem, o czym to jest. naprawdę, nie wiem. miałam opisać, jak nauczyła się tej mojej wymyślnej "magii liter/znaków", jednak nie wyszło. przepraszam. ;;
(Na początek: wyłapałam dwa błędy; w drugim zdaniu albo tam powinno być "z łzami", albo jakoś inaczej sformułowane; i w drugiej części opowiadania "Zaciągnęłam się mocno powietrze", literka Ci chyba umknęła.)
OdpowiedzUsuńA teraz czas na właściwą część komentarza.
Opowiadanie jest pięknie napisane. Tak delikatne, a jednocześnie wzruszające i przejmujące. Uwielbiam jak piszesz. Obyś pisała więcej. I mam nadzieję, że może jednak kiedyś opiszesz jak to tam było z tą nauką magii liter, bo jestem tego ciekawa.
Alkus
[Opowiadanie nie musi być konkretnie o czymś, by było bardzo przyjemne i ładnie napisane - a Twoje zdecydowanie jest ^^ Podoba mi się, jak zwracasz uwagę na ból, emocje, że przykładasz do nich taką wagę. Cała pierwsza część jest taka słodko-gorzka (a może na odwrót?) i mi się ten zabieg bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńStyl masz przyjemny, lekki, wydaje się, jakbyś to naprawdę bez wysiłku napisała, a to się ceni ^^
Również wyłapałam trochę błędów, w drugim zdaniu w ogóle pomieszane są formy, to by się zdało zredagować, potem po drodze też się kilka rzeczy znalazło. Nie będę wypisać, bo nie wiem, czy chcesz - ale jakbyś chciała, to mogę przy okazji nawet na pw Ci wysłać, jeśli nie tu, nie ma problemu ;p A, no i sprawa z niepoprawnym zapisem dialogu, to co w opku Al, pod nim też opisałam podstawową zasadę w odpowiedzi do jej komentarza, jakbyś chciała sobie sprawdzić ^^
W każdym razie nic z powyższych potknięć absolutnie nie miało dla mnie wpływu na odbiór tekstu, cieszę się, że się za niego dzisiaj wzięłam. I też jestem bardzo ciekawa, o co chodzi z tą magią znaków i jak ją pozyskała, więc bardzo chętnie poczytam, jeśli o tym kiedyś napiszesz ^^]
[O, zapomniałam dodać, że niektóre akapity aż się proszą o rozbicie na mniejsze, ale to kwestia bardzo indywidualna w dużej mierze, więc tylko taka luźna sugestia ;p]
Usuń