3 lutego 2018

Myśli ulotne jak płatki kwiatów...

   Wilk o potężnej posturze wstąpił na tereny stada, rozejrzał się dokoła, ile czasu go tutaj nie było? 10 lat? 20? Nie pamiętał... Dla niego postrzeganie czasu było niczym, zapomniał o tym, nie obchodziło go to... Ale ten widok kojarzył. Rozłożysta polana pokryta nocnym oświetleniem gwiazd i lśniącej pełni, kto wie jakie istoty się na niej kryły? Mimo spędzenia takiej masy czasu jako wyrzutek gdzieś na skraju ciemnej strony lasu z jakiegoś powodu nie mógł zapomnieć... To wszystko było takie, nostalgiczne...
***
Imię: Satanae, woli jednak by inni zwracali się do niego Saba
Wiek: Staruszek, ma może z 16 lat...

Satanae jako iż jest swego rodzaju zmiennokształtnym jest o wiele większy od zwykłego wilka, jego sierść jest granatowa i ciemna jak nocne niebo, a wokół karku posiada podobną do lwiej grzywę przyozdobioną jaśniejszym odcieniem błękitu, jego ciało posiada kilka wzorów o błękitnym kolorze. Brzuch ma biały jak śnieg, a zamiast jednego puszystego ogona posiada ich troje. Wszystkie te jaśniejsze odcienie koloru niebieskiego są w stanie odbijać światło gdy promienie księżyca padną na nie pod odpowiednim kątem. Jego uszy nie sterczą, są naturalnie ułożone w pozycji poziomej. Mimo bycia starym nie wygląda na takiego.
Oczy basiora są nieco wydłużone i cienkie, prawe z nich ma wady z widzeniem i jest zdecydowanie
jaśniejsze od drugiego, jemu to jednak nie przeszkadza. Przez jego prawe oko przechodzą dwie skazy.

Jego historia jest... Dziwna... Dawno temu "urodził się" w tym lesie, jego matka lub raczej stworzyciel jest niczym innym jak potworem stworzonym z czystych cieni, nie ma on ojca. Nie może się on także rozmnażać. Najwcześniejszym jego wspomnieniem jest wyruszenie na łowy, gdzie zgubił się przez swoją własną głupotę. Było w tym jednak coś dziwnego, wtedy był jeszcze samicą. Dlaczego zdecydował się zmienić swoją postać? Prawdopodobnie znudziło mu się jego stare życie... Błądząc tak wtedy po lesie natknął się na to samo stado, o którym zapomniał na tak długo do czasu ponownego odnalezienia jego tropu. Próbował przez ten czasu wielu postaci, ludzkiej kobiety, smoka górskiego, a nawet feniksa oznajmiającego nadejście zimy, jednak ta jedna zaufana postać, do jakiej tak mocno się przywiązał- postać dużego wilka o sierści dłuższej na przedzie pyska, przykrywającej nieco jego oczy spodobała mu się najbardziej. Zrezygnował z delikatniejszej budowy ciała samicy by przeżyć dłużej. Od tego czasu tak pozostało...

Po skończeniu 10 lat postanowił nie myśleć już o tym co działo się każdego dnia, po prostu żył. Dni mijały mu na polowaniach, zabawie z psotnymi duszkami oraz rozmowach wraz z nimfami wodnymi.

Z charakteru jest specyficzny. Mimo swej słabej pamięci przez długi czas jest w stanie chować urazę, niestety nie można powiedzieć tego samego o pozytywnych w stosunku do niego istot... Można odczuć wrażenie, że nienawidzi wszystkich i wszystkiego co prawdą nie jest. Zalicza się do osób sarkastycznych, czasami nawet wrednych, stara się tego jednak unikać. Jego głos jest oschły i chrypliwy, brzmi jak totalny senior.
Jeśli chodzi o młode... No nie przepada za nimi, przeszkadza mu to jak dużo energii takie dzieciaki mają, na szczęście jednak nie wyszczerzy na nich swoich kłów a szybko pogoni jeśli zaczną mu zawracać głowę. W stosunku do samic jak i inny samców jest dosłownie obojętny, z racji niemożliwości do rozmnażania się nie szuka partnerki, w końcu i tak nic by z tego nie wyszło. 

Jego moce nie są jakieś specjalne czy cudowne, ot potrafi przybrać każdą postać w tym tą z jaką się urodził- cienistą o trzech parach czerwonych ślepi.


Ma wiele postaci i wiele charakterów, woli jednak postać czworonożną.


1 komentarz:

  1. Vendelka przedzierała się w żwawych podskokach przez las. Śnieg sięgał jej niemal pod brzuch. Jej spiżowe ślepka wodziły żywo po otoczeniu, zaś czarne uszy podskakiwały w rytm jej susów. Zanurzyła się pod szafirowymi świerkami, przedzierając się przez wiecznozielone igły i rozsypując przy tym dookoła drobiny śnieżnego puchu, po czym wyszła po drugiej stronie, nie patrząc za bardzo przed siebie, gdyż rozkojarzyła się przez śnieżynki, które wpadły jej do oczu. W tym samym momencie wylądowała pyszczkiem w jakiejś wielkie górze futra. Cofnęła się odrobinę i aż przysiadła na zadzie, zadzierając wysoko łebek by ujrzeć ogromną postać. "Ooo, cholercia." wyszeptała pod nosem, nerwowo oblizując truflę i odskoczyła gwałtownie, lądując teraz z kolei na świerku, spod którego przed chwila wyszła, znowu strącając na siebie deszcz śniegu.

    Vendela

    OdpowiedzUsuń