12 marca 2017

Mówię ci z całą mocą, że bez miłości świat byłby szczęśliwszy.

TRISTAN

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/17/0f/45/170f45a2030472d0c56bcb167ad5d156.jpg
Trzy i pół roku

Niechciany - według siebie - syn Tinkerbell oraz Membu
Młody wilk, wychowany bez Ojca. W późniejszym czasie bez Matki - z własnego wyboru

Wędrowiec, przemierzył niezliczone lasy, pola i góry w poszukiwaniu swojego miejsca
Wrócił do rodzinnych stron kierowany przeczuciem i podświadomością - ma je silnie rozwinięte w wyniku życia z samym sobą, ufa im bardziej niż sobie


Odziedziczył po Ojcu kolor jednego z oczu - jest ono żółte, drugie orzechowe
Wysoki, masywny wilk z ciałem wyrzeźbionym kilkuletnią tułaczką po świecie

Reaguje agresją na obecność Ojca - szczerze go nienawidzi i uznaje za całe zło świata
Nie wierzy w coś takiego jak miłość, nie lgnie do niej ani jej nie szuka
Spokojny, zrównoważony - agresywny w obronie Rodzicielki
Mocno rozwinięte zmysły, a także umiejętności polowania oraz tropienia
Posiada moc przekształcania rzeczywistości i otaczającego go świata, jest ona połączeniem zdolności obojgu rodziców, nie jest dobrze rozwinięta, odkrył ją niedawno
Uczeń Strażników z ambicjami na wyższe stanowisko


____________

Z całą pewnością zdjęcie zmieni się na art jeśli go skończę. Karta pisana odrobinę na szybciaka bo miało być do niedzieli. Pewnie będzie aktualizowana w miarę upływu czasu. c:

Dobry tym co nie znają Tristana 

W tytule Feliks W. Kres, Król bezmiarów, cytat znaleziony na Wikicytatach


48 komentarzy:

  1. [A więc oficjalnie witam synek! :D Wyczuwam epickie wątki, więc mam nadzieję, że się nawzajem nie zawiedziemy hehe ^^]

    OdpowiedzUsuń
  2. [No! Czas najwyższy!]

    Chłód poranka powoli budził las, przed chwilą jeszcze pogrążony w sennym letargu. Chociaż mgły, zwiastujące nadejście wiosny, dopiero podnosiły się, zasnuwając wzgórza terenu Stada mleczną pokrywą, Tin od dawna nie spała. Pewnie stawiając łapy na zmarzniętej jeszcze po zimie ziemi, przemierzała znajome okolice, poszukując syna. Nareszcie, kierując się zapachem, znalazła go śpiącego między skałami otaczającymi rzeczny meander, z dala od legowisk innych członków HOTN. Przez moment przyglądała mu się w zadumie, wreszcie jednak ruszyła w jego stronę, nie łudząc się nawet, że uda jej się podejść niezauważenie. Podejrzewała, że Tristan obudził się, gdy tylko Tin postawiła łapę w pobliżu miejsca jego dzisiejszego spoczynku. Podszedłszy wystarczająco blisko, usiadła obok syna, którego od jakiegoś czasu nie miała okazji oglądać. Miała mu coś ważnego do przekazania i nie chciała zwlekać z tym dłużej, niż nakazywał rozsądek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Korzystając z tego, że był blisko, pyskiem wygładziła niesforną sierść na karku Tristana w matczynym odruchu. Obejrzała go dokładnie, a upewniwszy się, że jest cały i zdrowy odwzajemniła uśmiech.
    - A ja szukałam Ciebie. - Odpowiedziała, układając się wygodnie na mchu porastającym gładkie skały. Jedną stronę poroża oparła o wystającą część kamienia. Wciąż nie przyzwyczaiła się do ciężaru nabytku. - Masz jakieś pytanie, czy po prostu stęskniłeś się za swoją wyrodną matką? - Spytała, po czym zaśmiała się krótko i cicho, nie chcąc swym głosem płoszyć ptaków, które poszukiwały jedzenia po długim powrocie po zimie.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Synu mój jedyny, ukochany. - Zaczęła mówić, kiedy ten układał się obok niej. - Powiem Ci coś. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, od razu zrozumiałam, że chcę mieć chłopca. Oczywiście, córkę kochałabym równie mocno, ale syn, wolny, silny i mądry, taki jak Ty, jest prawdziwym powodem do dumy. - Trąciła go nosem czule. - Dlatego nie mam Ci za złe, że odszedłeś, kiedy nadszedł Twój czas. Chodzisz swoimi ścieżkami. I dobrze. - Słowa te wypowiadała z zadowoleniem, chciała uświadomić Tristanowi, że szanuje jego wybory. - Mimo to cieszę się, że znowu jesteś.
    Samiec był teraz zbyt duży, by mogła otulić go swoim ciałem, tak jak robiła to, kiedy był jeszcze młody, jednak owinęła ogonem jego tylne łapy.
    - Mam Ci coś do powiedzenia. Ale zanim to zrobię chcę wiedzieć, że zrozumiałeś to, co Ci właśnie przekazałam. - Zerknęła na niego kątem oka w oczekiwaniu na potwierdzenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Westchnęła ciężko i pokręciła łbem.
    - To nie prawda. Mówiłam to już i powtórzę jeszcze raz. Cieszę się, że jesteś. Nie jest mi to obojętne, nigdy nie było. - Tym razem spojrzała mu prosto w oczy surowym, poważnym wzrokiem. - To, że twierdzisz inaczej łamie mi serce. Ale trudno Cię przekonać, jak już coś sobie pomyślisz.
    Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze ze świstem.
    - Twój ojciec i ja zamierzamy się pobrać. - Powiedziała, oczekując najgorszego. Nie wiedziała, że wieści dotarły już do Tristana, to też spodziewała się gwałtownej reakcji. - Jednak nie mam zamiaru tego zrobić, dopóki Ty nie zaczniesz tolerować Membu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Baru od czasu powrotu swojej córki tryskał wręcz energią. W prawdzie daleko mu było do dawnego stanu, ale to głównie z powodu zajmowanego stanowiska. Jako Alpha poczuwał się do trochę większej powagi, jednak wychodziło to różnie, za co w sumie nie miał zamiaru się karcić. Właśnie podróżował sobie po lesie. Chociaż skakanie między koronami drzew raczej ciężko nazwać podróżą. Wilk postanowił nieco przypomnieć sobie o swoich umiejętnościach. Upodobnienie do roślin było szczególnie przydatne, jeżeli chodziło o zapachy. Dlaczego? Basior umiał zataić swój zapach i zastąpić go olejkami eterycznymi roślin. Zbliżał się właśnie do polany, kiedy do nozdrzy wpadł mu znajomy zapach. Zaciekawiony ruszył w jego stronę. Zapach zdecydowanie należał do Tristana. Baru zatrzymał się na gałęzi drzewa najbliższej zbiornika wodnego i w spokoju obserwował młodzika, był świadkiem tego jak wychodzi z wody i... Chyba trenował. Zastrzygł uchem. Pamiętał dobrze jak sam biegał po tutejszych lasach, aby wyrobić sobie kondycję. Uśmiechnął się lekko. Samiec był zawzięty, od razu to było widać. Czarny ułożył się na gałęzi i obserwował go dalej w ciszy.
    - Tutaj teren jest mało wymagający, mogę zabrać Cię w miejsce, gdzie wyćwiczysz sobie refleks - powiedział głośniej, kiedy ten wykonywał już któreś okrążenie. Zeskoczył z gałęzi i uśmiechnął się lekko do młodego.

    Baru

    OdpowiedzUsuń
  7. W milczeniu wysłuchała wszystkiego, co miał jej do powiedzenia i o dziwo na jej pysku pojawił się uśmiech. Była dumna z tego, że szanował ją i jej wybory, nawet wbrew nienawiści do ojca, która była przecież ogromna. Tin podniosła się i zmieniła postać na ludzką, po czym znów usiadła i wyciągnęła ramiona w stronę syna.
    - Chodź no tu. - Gestem przywołała go do siebie. - Najprostsze wyjaśnienie słów i czynów często okazuje się niesłuszne, Ri. Mam nadzieję, że z czasem się o tym przekonasz. Ale dziękuję Ci i mówię to szczerze. Jestem Ci wdzięczna za to, że zawsze mnie chronisz. I wiedz, że nieważne, co by się działo, ja zawsze będę chroniła Ciebie. Tych słów, mam nadzieję, nie da się zrozumieć na odwrót. - Posłała mu ciepły uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  8. Również skinął mu łbem i zaraz przysiadł.
    - Weź kilka głębszych wdechów, trasa nie jest łatwa - przyznał, wspominając jak pokonanie jej wielokrotnie sprawiło mu problemy. Zaciekawiony kolejnym zdaniem wilka zastrzygł uchem.
    - Mówisz? Tin opowiadała mi, że dużo podróżujesz, myślałem, że tereny rodzinnego stada masz opracowane na tip top - wstał, a delikatny uśmiech nie znikał z jego pyska. - Rozumiem, że skupiłeś się na terenach bardziej oddalonych - przeciągnął się, aby przygotować swoje mięśnie do ponownego wysiłku. Kiwnął łbem w stronę lasu i zaraz ruszył tam truchtem.
    - Dalej, dalej, biegniemy - zawołał, czekając aż młody zrówna z nim krok.

    Baru

    OdpowiedzUsuń
  9. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy postawny już wilk położył się na jej kolanach niczym szczenię. Nie tego się spodziewała, jednak sytuacja ta była bardzo kojąca. Tin zaczęła głaskać dłońmi uszy syna, układać sierść na łbie i przeczesywać ją. Zupełnie jak za starych czasów.
    - Opowiedz mi, gdzie ostatnio bywałeś, zanim wróciłeś. - Poprosiła tym samym tonem, jakim niegdyś opowiadała mu baśnie do snu. Zawsze po usłyszeniu jego historii poprawiał jej się humor, lubiła wiedzieć co robił i jakie umiejętności nabywał. Myśląc o tym zaczęła się zastanawiać, czy może Tristan nie miał racji, czy może faktycznie nie potrzebował już jej opieki. Udowodnił to wiele razy, Tin wolała jednak myśleć, że wciąż jest mu przydatna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Słuchała go w zamyśleniu, wciąż przeczesując sierść syna nieco zmarzniętymi już palcami. Wiosna zbliżała się dużymi krokami, jednak w powietrzu wciąż czuć było zimę. Dziwiły ją słowa Tristana. Ona sama od dawien dawna nie zapuszczała się poza tereny Stada bardziej, niż musiała, a z reguły nie były to wielkie odległości. Z pewnością nie na tyle duże, by dotrzeć do innych gór. Nie wyobrażała sobie, by ziemia mogła sięgać wyżej, niż najwyższa góra HOTN.
    - Nie, nigdy nie widziałam gryfa. Musiał być piękny. - Odpowiedziała zafascynowana. - Dużo czasu z nim spędziłeś? Chciałabym go kiedyś poznać.
    Tin podzielała chęć Tristana do podróży, jednak w przeciwieństwie do niego nigdy nie miała wystarczająco dużo odwagi, by wybrać się na wędrówkę. Tutaj był dom, tu było bezpiecznie.
    - Zabierzesz mnie tam kiedyś? - Dotarło do niej, że syn, choć o wiele młodszy, zdołał zobaczyć już wiele więcej od niej.

    OdpowiedzUsuń
  11. - No, skoro tak, to lepiej dla mnie. Będę miał kogo oprowadzać - puścił oko do młodego i zaraz przyspieszył tępa. Jego mięśnie również było dobrze rozgrzane więc nagłe przyspieszenie nie sprawiło mu problemu.
    - Przygotuj się, tam gdzie biegniemy będzie sporo niespodzianek, osobiście radzę Ci pokonywać je po swojemu, nie patrz za bardzo na mnie. Przez inną budowę ciała najlepsze rozwiązania dla mnie mogą być zupełnie inne niż dla Ciebie - poinformował jeszcze. Może to głupie, ale miło mu się zrobiło, wypowiadając te pouczające słowa, poczuł się trochę, jakby przy jego boku biegł Liam.
    - Teraz! - oznajmił nagle i dał nura w krzaki, miejsce które wybrał do przeskoku było już nieco wychodzone, a trasa prowadząca za nim zaskakiwała już na samym początku. Ciężko bowiem było nie wpaść na powalony pień. Czarny zgrabnie wskoczył na przeszkodę i zaraz ruszył dalej. Trasie towarzyszyło sporo lian i wystających korzeni drzew, dodatkowo teren był dość śliski, gdyż występujący tu klimat spowalniał parowanie wody opadowej. Droga prowadziła w prostej linii, jednak liczba przeszkód, przez które trzeba było przeskoczyć, wyminąć lub prześlizgnąć się pod, była tak duża, że w połowie trasy większość młodych "adeptów toru przeszkód" biegło z wystawionym językiem i zaliczyło już kilka upadków. Basior znał na pamięć te trasę, nie biegł najszybciej jak potrafi, chciał jedynie górować tempem nad Tristanem, aby stać się celem, który wilk będzie chciał dogonić. Jednocześnie zerkał na niego od czasu do czasu, aby zobaczyć jak sobie radzi.

    Baru

    OdpowiedzUsuń
  12. [Pelna historia z wyjasnieniem tych zmian pojawi sie wkrotce, jak wroci Sei i zaczniemy prace nad pisaniem calosci :D

    Co do watku, pewnie, ja zawsze na tak. Tylko tak sobie mysle, co by tu wykombinowac ciekawego. Moze Liam wpadnie w swoja nocna.. Zadze i zaatakuje Tristana, ktory bedzie na nocnej warcie? A potem troszke sie pokiereszuja, zeby bylo dramatycznie, a potem Liam sie "otrzasnie" i nawiaza jakas konwersacje. To tyle, co mi przychodzi do glowy xD)

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  13. Noc na dobre rozpiela swoja piecze nad terenami Stada, oplatajac las coraz gesciej cienistymi ramionami. Nieprzenikniona gestwina okryla sie cisza, a czas jakby zwolnil. Przerwal ja gluchy trzask lamanej galezi. Kary basior zastrzygl. Jego miesnie drzaly niespokojnie pod pokryta sierscia skora, gotowe do zrywu. Przycupnal na jednym z konarow poteznego debu, doskonale zakamuflowany w gestym listowiu. Nasluchiwal, wczepiajac sie szponami w pokryta mchem kore. Srebrne, migocace lekko jak dwa ksiezyce slepia zarejestrowaly ruch. W gestniejacym mroku ujrzaly ledwie dostrzegalna, czarna postac. Krew szumiala glucho w uszach Karego, zagluszajac zdrowy rozsadek. Przez jego grzbiet przebiegl dreszcz ekscytacji i odrazy zarazem. Nie bylo juz Liama, nie w tamtej chwili. Zostal tylko Lowca. Doprawdy parszywe stworzenie. Tajemnicza postac zblizala sie miarowo. Niemal slyszal rytmiczne uderzenia jej serca. Naprezyl misnie, gotow do skoku. Kiedy intruz znalazl sie w jego zasiegu, gwaltownie opadl w dol, wyciagajac szponiaste lapy niczym sokol. Wczepil sie nimi w grzbiet wilka i prseturlal razem z nim, szarpiac sie chwile. Wilk musial dostrzec go w ostatniej sekundzie, bo zdolal sie mu wymknac. Czarny instynktownie uskoczyl w bok, afiszujac komplet perlowych klow i lustrujac go uwaznie. Jego oczy lsnily drapieznie, szare i jakby puste, a cale jego cialo drzalo jak struna.
    - Nie powinno cie tu byc - Zaharczal tylko, wciaz w gotowosci do ataku.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Choć wizualnie zdecydowanie smuklejszy, był od niego o łeb wyższy. Napięte do granic możliwości mięśnie nie zareagowały na tyle szybko, by uniknąć zębów wilka, jednak na tyle efektywnie, by skierować je na okolice łopatki, gdzie skóra była zdecydowanie grubsza. Czarny odepchnął napastnika silnym uderzeniem, tak, że pazury wilka pozostawiły na ziemi głębokie bruzdy. Kłapnął długimi szczękami, a z jego gardła wydobył się okropny dźwięk. Bynajmniej nie był to warkot.. Brzmiało to bardziej jak przeciągłe, potworne syknięcie. Kary zbagatelizował dane mu, pierwsze ostrzeżenie. Zaślepiony ekscytacją i instynktem, nie widział już nic prócz swego celu. Zatem nie umknął jego uwadze również kontratak. Zapobiegawczo umknął bokiem, dosłownie prześlizgując się pod wyciągniętymi łapami samca niczym wąż. Postanowił wykorzystać konsternację przeciwnika i zapierając się tylnymi kończynami naparł na niego od boku, zwalając go z nóg. Jedną z przednich łap przyparł go twardo do ziemi, tak, by nie sięgnął jej pyskiem. I stał tak, dysząc ciężko, jakby był nieczuły na krew sączącą się z jego boku. Utkwił nieobecne spojrzenie w oponencie. W każdej chwili mógł zatopić zęby w jego miękkim ciele, jednak zamiast tego zastygł, zupełnie jak gargulec. Jakby coś go powstrzymało.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  16. Baru cały czas bacznie go obserwował. Tristan już od dawna wydawał mu się dość pewnym siebie osobnikiem, a fakt, że nie siedział bezczynnie na zadzie dał do myślenia iż jego sprawność jest na wysokim poziomie. Widząc jak dobrze sobie radzi uśmiechnął się pod nosem.
    - Pięknie, radzisz sobie lepiej niż przeciętne wilki - pochwalił go, nie uznawał metod wychowawczych opartych na wymogach i braku chwalenia. Dobrze wiedział, na przykładzie ojca Tristana, do czego może doprowadzić takie traktowanie. Basior uznał, że skoro ten fragment toru nie sprawił młodemu wielkiego problemu, to nie było sensu ciągnąć go po podobnych miejscach. Zatrzymał się gwałtownie i zastrzygł uchem, zaraz po tym wskoczył na pień jednego z drzew i zaczął iść po nim bez większego problemu. Warto zaznaczyć, że szedł po pionowej powierzchni tak, jak po ziemi.
    - Weź kilka głębszych wdechów - zaproponował młodzikowi i zatrzymał się na jednej z gałęzi. - Teraz popracujemy nad spostrzegawczością, użyjemy pewnego skrótu, na tym terenie radzisz sobie bardzo dobrze, więc pora pokazać Ci inny - posłał mu zadziorny uśmiech. - Biegnij za mną! - polecił i ruszył. Przeskakiwał z drzewa na drzewo i zwinnie poruszał się po gałęziach. Tristan miał za zadanie dostrzec gdzie kieruje się Baru, jednocześnie nie tracąc orientacji w terenie.

    Baru

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaskoczył go ucisk na szyi. Instynktownie wycofał się w gwałtownym zrywie, co by uchronić gardziel przed rozszarpaniem przez siekacze wilka. Odskoczył na bok, lądując miękko. Samiec pomrukiwał nisko, okrążając go. W cieniu jego sylwetka była jednolicie czarna, jak nocne niebo. Lśniła tylko para oczu, odbijających światło księżyca, przez co zdawały się emanować własnym światłem. Opuścił łeb nisko na długiej szyi. W jego ślepia wdarła się nieśmiała nuta błękitu. Pomruk wydobywający się z jego gardła nagle zabrzmiał jak leniwy, niemrawy śmiech.
    - Ciężko będzie zabić coś, co już jest martwe. -Zarzucił, bez ustanku krążąc. Stawiał przy tym nieśpieszne lecz płynne kroki, jakby kroczył po niepewnej tafli lodu. Nie atakował. Coś w obcym osobniku wydało mu się.. dziwne. Intrygująco dziwne. Postanowił jednak poczekać na reakcję tamtego, próbując uspokoić spazmatyczne dreszcze ciała.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  18. (Również witam. c: A, bo widzisz, tam miały być króliki. Tylko, że pisząc, udało mi się o nich zapomnieć. Łe, teraz to ja też się czuję rozczarowana.

    Velka.)

    OdpowiedzUsuń
  19. (Może spróbuję później je tam wcisnąć. Albo napiszę specjalnie dla nich jakieś opowiadanko.~
    Pewnie. :D

    Vel.)

    OdpowiedzUsuń
  20. Zatrzymał się dopiero na słowo „Potworze”. Odwrócił się na pięcie i agresywnie ruszył na syna. Bez wachania pchnął go, widząc jakie ma problemy z ustaniem na nogach. Miał gdzieś, że chłopak mógł wpaść na płyciznę i pomoczyć spodenki.
    - Chcesz ojca potwora to będziesz go miał! – huknął na niego i zaraz zaśmiał się kpiąco. – Ty nie jesteś podobny?! Spójrz na siebie. Brak kontroli, moje oczy, podobna zdolność, niechęć do innych, brak kultury, ciągłe znikanie, nawet kochamy tą samą osobę! Jesteś moim odbiciem szczeniaku czy tego chcesz czy nie! Różnica jest taka, że ja chcę naprawić relację, a Ty robisz wszystko żeby było jeszcze gorzej. Więc sam sobie odpowiedź kto tu jest potworem! – w jego oczach można było zauważyć szaleństwo. – Na Twoje życzenie syneczku, jak zechcę to zrobię Ci z życia prawdziwe piekło i jeszcze za mną zatęsknisz – wyszeptał.

    Membu

    OdpowiedzUsuń
  21. (Ja również, heheh. :D
    A nie wiem, jak chcesz. Może zaczniesz od momentu gdzie kończy się moja KP? Chyba, że masz jakiś lepszy pomysł.)

    Velek.

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak, wiedział, że mu się uda. Tristan był identyczny jak on za młodu, doskonale wiedział jak go sprowokować. Może i młodzik myślał, że swoim genialnym planem zaskoczy ojca, jednak nie zrobił tego, był zwykłym gówniarzem i mógł wiedzieć sporo o życiu, jednak przy doświadczeniu Kolorowego, gówno wiedział. Piasek nie zwrócił jego uwagi, jednak pozwolił na atak. Jednak kiedy upadł zaśmiał się. Rozłożył ręce na bok i śmiał się głośno.
    - No dalej, rzuć się na mnie! Pokaż jak jesteś podobny do tatusia! Dawaj się wyprowadzać z równowagi! Unikaj innych i żyj w samotności! Rób dokładnie to co ja! No dalej - wstał do półsiadu i rozłożył ręce. - Gryź, szarp, i tak nie zrobisz na mnie wrażenia, przecież takie zachowanie jest do Ciebie podobne, zupełnie tak jak do mnie - zaśmiał się raz jeszcze.

    Membu

    OdpowiedzUsuń
  23. Coś dużego, czarnego i włochatego przysłoniło jej pole widzenia, zasłaniając cały świat. - Eeeek. - Wydała z siebie bliżej nie określony pisk i zrobiła wielkie oczy. Instynktownie położyła po sobie uszy i podkuliła ogon. Co prawda miała nadzieję, że kogoś tu spotka, nie sądziła jednak, że nastąpi to tak szybko. Podskoczyła na równe łapy i odsunęła się gwałtownie, patrząc jak to wielgachne bydle złazi z pnia na "jej" stronę, a kiedy basior się przywitał, wydała z siebie nerwowe parsknięcie, które przerodziło się w chichot. Po chwili śmiała się juz w głos. - No hej. - Wyszczerzyła białe kiełki w powitaniu i zamerdała ogonem. Przeniosła ciężar ciała nieco do przodu i przechyliła łeb, przypatrując się z dołu wilczurowi. Choć z początku przyprawił ją o mały zawał serca, szybko się pozbierała i teraz była ciekawa na kogo tak właściwie trafiła. - Ogromny jesteś, wiesz? - Dla białej, która sama była dosyć drobna, niemal wszyscy byli wielcy. - Mieszkasz tutaj? Pewnie tak, wyglądasz tak, no wiesz, na miejscu. - Znów uśmiech, ślepia błysnęły wesoło. Samka z pewnością miała wiele dobrych intencji, ale niekiedy w swojej paplaninie przestawała zwracać uwagę na rozmówcę oraz jego reakcje.

    Velka.

    OdpowiedzUsuń
  24. Zmarszczyła śmiesznie nos, ale postanowiła nie wdawać się w dyskusje na temat rozmiarów. Z jej punktu widzenia to ona była idealnej wielkości, a wszyscy inni powinni się skurczyć. Albo przynajmniej udawać skruszonych.
    - A. Stado. Czyli jest Was więcej? - Postawiła uszy, zaintrygowana. Ostatnimi czasy nie mijała po drodze zbyt wielu żywych stworzeń. A przynajmniej takich, które nie chciały by jej zjeść. Toteż brakowało jej towarzystwa. - A czemu Nocy? Jesteście jakimiś szatanistami? Yy, swędzi. - Trzepnęła łbem, ale nie poskutkowało, więc posadziła tyłek na ziemi i zaczeła się drapać tylną łapą za uchem i po szyi. Wywaliła różowy jęzor z zadowoleniem. Łypnęła okiem na wilczura i widząc jego poważną minę, natychmiast przestała i się podniosła, próbując nie robić dziwnych min. Nadal swędziało. - Tristan, tak? - Oblizała nos. - Vendela, albo po prostu Vel, zresztą mów mi jak chcesz.

    Velu.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Nie zapędzałabym się z tym domem. Ale jak to mawiają tam twój dom, gdzie twój zadek. Nie, to chyba było jednak z filmu. - Trzepnęła uchem. - W każdym bądź razie chętnie tu zostanę. Przynajmniej jakiś czas. Ale nic nie obiecuję! - Wyszczerzyła się. Wskoczyła na powalony pień. Nawet prawie jej się łapa nie omskła. Prawie. Ale udało jej się nie zlecieć i szybko złapała równowagę. - O patrz, jestem wyższa! - Wilk siedział, a Vena miała wyjątkowo duże uszy, które rzeczywiście, kiedy się wyprostowała, odrobinę wystawały ponad głowę samca.

    Vel.

    OdpowiedzUsuń
  26. Kumulujące się w jego niespokojnym ciele emocje - ekscytacja, agresja, zaskoczenie, determinacja, radość, obrzydzenie - nasiliły się do tego stopnia, że same zaczęły wzajemnie się podsycać. Choć być może była to jedynie iluzja, dłuższe futro u podstaw łap i kręgosłupa samca ustąpiło gęstemu, czarnemu jak siarczane opary dymowi. Wrząca w jego kapilarach mieszanka wybuchowa osiągnęła punkt krytyczny. Wypuścił z nozdrzy kłąb sinej pary i rozwarł szeroko oczy. Kły napastnika błysnęły ostrzegawczo. Zbliżał się. Nie zdążyły zatonąć w gruboskórnym grzbiecie, kiedy czarne ciało rozbłysnęło oślepiającym blaskiem, dezorientując przeciwnika i opalając mu pysk. Jakby Kary uległ samozapłonowi. Błyskawicznie uskoczył w bok, zostawiając po sobie gorejące jasnym, malachitowym płomieniem niedopałki. Jego oczy płonęły żywym ogniem, który lizał pieszczotliwie całe ciało. Płomienie zniknęły po chwili, a nad ciałem samca zawisł kłąb tego samego, ciemnego dymu.
    Dyszał ciężko, doszczętnie rozkojarzony. Nie miał pojęcia, co się właśnie wydarzyło. Nie potrafił przywrócić się do ładu, więc jednym potężnym, susem ulokował się na konarze, poza zasięgiem wilka, gdzie opadł ciężko.

    Liam

    OdpowiedzUsuń
  27. - Taak, ale nie pamiętam tytułu. - Skierowała na niego spiżowe tęczówki, zupełnie się nie orientując, że samiec nie ma najmniejszego pojęcia o czym mówiła. Przekrzywiła głowę na bok, końcowka jednego z uszu oklapła lekko. Nie mogła powstrzymać szerokiego wyszczerzu, słysząc pytanie kudłacza.
    - Tak jest! - Zaśmiała się. Venę łatwo było rozkojarzyć, pakowała się wszędzie bez namysłu, a chude łapy ciągle jej się plątały. Jednak kiedy znajdowała się w kryzysowej sytuacji, potrafiła zazwyczaj wykrzesać z siebie pokłady skupienia, by zwinnie i szybko uciec. - Po betonie biega się zupełnie inaczej niż w lesie. Tutaj jest pełno korzeni, kamieni, krzaków i innych przeszkadzajek.

    Venka

    OdpowiedzUsuń
  28. - Huh...? - Mruknęła, patrząc nieco zdezorientowana na wilczura. Powiodła za nim spojrzeniem, kiedy przeszedł obok niej i skierował się w kierunku paleniska. Kiedy dotarła do niej treść pytania, uśmiechnęła się szeroko. - Idę! - Zeskoczyła lekko z pieńka. Metalowy łańcuszek, kryjący się pod zieloną chustką na jej szyi zabrzęczał cicho. Pobiegła, w kilku susach doganiając spokojnie idącego samca. - A gdzie idziemy? - Spytała, zadzierając głowę i żwawo truchtając obok rosłego wilka.

    Ven

    OdpowiedzUsuń
  29. - Czyli ku przygodzie. - Zawtórowała Tristanowi, nadal szczerząc się jak głupek. Również przyspieszyła, by dotrzymać mu kroku. - Ptaszek, myszka, patyk, co popadnie. - Zaczęła wyliczać, przypominając sobie swoje ostatnie posiłki. - Ale ten parszywy królik ostatecznie mi uciekł. - Dodała, marszcząc przy tym ze złością nosek.

    Venu

    OdpowiedzUsuń
  30. Skrzydlata wilczyca przechadzała się po lesie rozmyślając. Rozrastające stado cieszyło jej dusze i serce, ale czuła się trochę nieswojo. Bowiem większość dołączających to powrotny starych członków. Przed jej odejściem kiedy stado jeszcze kwitło, nie miała z nikim mocno zacieśnionych więzi i czuła się tu obco. Jednak postanowiła to zmienić i wyjść z inicjatywą, poznać nowych członków i tych starym. Stać się prawdziwą częścią tej społeczności. Nagle poczuła znany jej zapach, wiec ruszyła w jego kierunku. Źródłem zapachu był Tristan, ile widziała był synem Tin i Membu. Wcześniej zdążyła go poznać jako małego szkraba, ale nie wiele dane było im rozmawiać. - Witaj Tristanie z powrotem. - Powiedziała wychodząc z cienia.

    OdpowiedzUsuń
  31. Membu zaśmiał się czując zęby syna na swoim przedramieniu. Zaraz po tym syknął lekko, jednak tak, jakby był zadowolony. Ugryzienie bolało, ale on zniósł w swoim życiu tyle bólu, że coś takiego nie robiło na nim wrażenia. Złapał pysk potomka w taki sposób, aby docisnąć jego kły do swojej ręki. Zaciskał coraz mocniej co mogło zacząć robić się bolesne dla samego Tristana. Krew z ręki Membu płynęła wartko. Ten jednak spojrzał jedynie głęboko w oczy syna i zacisnął zęby. Zacisk sprawił, że bolało bardziej, a on go nie poluźniał, wręcz przeciwnie.
    - Nic o mnie nie wiesz - powiedział i uśmiechnął się cynicznie, nadal patrząc mu w oczy.
    - Wgryź się mocno - dodał przymykając oczy. Dopiero teraz puścił pysk syna i wolną ręką podparł się za plecami.

    Membu

    OdpowiedzUsuń
  32. Membu jedynie opadł na ziemię i spojrzał w niebo. Leżał z uśmiecham na twarzy, a krew wypływała z jego rany.
    - To mnie nienawidź, zniosę to. Chcesz czy nie nienawiść to też jakieś uczucie - mruknął i podniósł się do pół siadu.
    - Zdecydowanie lepsze niż obojętność i nie, nie wylatuj teraz z tekstem, że jestem Ci obojętny, bo nie jestem - dodał i przybrał wilczą postać. W milczeniu spojrzał jeszcze na syna, jednak zaraz wstał i utykając zaczął się oddalać. Zostawiał za sobą krwiste ślady. Żałował, że nie mógł się wykrwawić na dobre.

    Membu

    OdpowiedzUsuń
  33. Zmarszczył pysk, jednak wargi obnażyły jedynie parę perłowych kłów. Wciąż łykając łapczywymi haustami powietrze, przeszył wilka pogardliwym spojrzeniem. Samiec nadal miał wobec niego ambiwalentne odczucia.
    - Cuchniesz wilkiem... - Odparł, nie zważając na prowokację. - ...Jednak w całym tym fetorze jest coś z Nich... - Karosz, wciąż doszczętnie zdezorientowany, zmusił się by przysiąść na konarze i zebrać galopujące szaleńczo myśli w jeden, logiczny tok. - Znam ten zapach - Dodał ciszej. Zabrzmiało to jak pytanie, jednak cichy głosik w jego głowie wzniósł się ponad szemranie tysięcy, przekonując go z każdą kolejną sekundą.
    Nie wiedział jednak, czy może w pełni ufać szalbierczym zmysłom. W końcu dziecinnie łatwo je zamglić.

    Liam
    Liam

    OdpowiedzUsuń
  34. - Jeej! - Zawołała, podekscytowana wizją współnej przygody. Tuptała raźnie u boku czarnego wilczura, machając przy tym radośnie ogonem. Jej równie czarne uszy latały wesoło w takt jej ruchów. - A na co będziemy polować? - Spytała, zerkając na Tristana.

    Kaleka

    OdpowiedzUsuń
  35. Szedł spokojnie nie zwracając uwagi na jego wyznanie. Przecież mówił mu to tyle razy, że szło się z nudy porzygać. Dopiero kiedy usłyszał skowyt zastrzygł uchem i zatrzymał się na chwilę. Obejrzał się za synem... Mógłby przysiąc, że teraz, w tej chwili widzi go jako młode szczenie, ledwo sięgające mu do połowy łapy. Doskonale znał to wycie, sam nie raz tak wył i to z powodu własnego ojca. Nawet nie zauważył jak jego ślepia zaszkliły się. Obraz małego syna znikł, a zamiast niego kawałek dalej wył praktycznie dorosły wilk, którego Membu znał tylko dzięki temu, że sporo cech odziedziczył właśnie po nim. Coś go tchnęło, wspomnienie... Przypomniał sobie jak on się czuł w takiej chwili. Przysiadł na zadzie i również zawył, aby zaraz po tym ponownie spojrzeć na syna.
    - Przepraszam, że mnie przy Tobie nie było - powiedział jedynie, nie miał zamiaru się teraz tłumaczyć, tylko przeprosić, wiedział, że miał za co. Zaraz po przeprosinach wstał i ruszył dalej. Najwyżej spodziewał się kolejnej fali ataku typu "nienawidzę Cię", więc nie miał ochoty ani tego słuchać, ani dalej drażnić potomka.

    Membu

    OdpowiedzUsuń
  36. Obnażył kły w okropnym, zębatym grymasie. Impertynencja młokosa wręcz prosiła się o stosowną interwencję. Kłapnął paszczą, spozierając na basiora pełnym pogardy spojrzeniem. Przez chwilę kłócił się z sobą, by nie posłuchać instynktu samozachowawczego i nie rzucić się na przeciwnika w przypływie amoku.- To byłaby miła alternatywa. - Syknął. - Faktycznie. Kiedy z tobą skończę też jak roślinka zaczniesz mielić glebę. Wpasujesz się tu idealnie. - Zmrużył żarzące się nienawistnie ślepia. Nagle zapomniał o całej swej niepewności. Zeskoczył w dół, opadając miękko, po czym naprężył mięśnie w gotowości do skoku tudzież uniku. Miał stanowczo dość tej paplaniny. - Zobaczymy, czy będziesz miał tyle do powiedzenia, jak już wgryziesz się w piach. -Rzucił, po czym poderwał się, nacierając na oponenta z całym impetem swego cielska, wyciągając gadzie szpony i rozwierając zębatą paszczę.

    Liam

    (PS Kurdebele, tylko wiesz, że Liamek to taka cicha woda, więc niech Tristek waży słowa, albo jakoś rozwiążmy konflikt. Chyba, że mają się naprawdę poważnie pokiereszować XD No i Liamek nie wie jeszcze, jak pobyt w zaświatach wpłynął na jego moce)

    OdpowiedzUsuń
  37. - Tristan - Westchnęła, siadając. Mokrą łapę delikatnie przyłożyła do jego rany, jeszcze delikatniej starając się rozprowadzić po niej wodę. Widziała, że mu to nie odpowiada, jednak co miała zrobić? Odejść i nie przejmować się tym, jak się czuje czy w jakim jest stanie? Chciała pomóc, a ten mały uparciuch, który w niej siedział wział nad nią górę. Nie patrzyła na niego - skupiła się na tej jednej ranie. Nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w opatrywaniu ran. Robiła to, co sama podpatrzyła od innych. Znów umoczyła łapę w wodzie, tym razem przecierajac jego udo wierzchem łapy. - Wiesz, że nic złego nie robię i nie zrobię. Chce jedynie pomóc, a taka bezinteresowna pomóc jest według mnie czymś... dobrym. - Oblizała czarnym jęzorem truflę wraz w górną wargą. Uśmiechnęła się ciepło, gdy tylko odsuneła od niego łapy. Dopiero wtedy na niego spojrzała. - Mogę kiedyś liczyć na to, że wybierzesz się ze mną na jakieś polowanie?

    Kfiotek.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ucieszyła ją jego odpowiedź, przez co z szerokim uśmiechem na pysku przestąpiła z łapy na łapę, skinąwszy uprzednio łbem. Odwróciła się do niego bokiem, by obmyć łapy oraz umoczyć pysk. Brakowało jej już zimna, więc starała się w jakikolwiek sposób schłodzić, chociaż jakąś część ciała.
    — Po co mi... co? — Odwróciła łeb w jego stronę, nie zwracając uwagi na ściekającą jej po pysku wodą. Dopiero gdy zauważyła, w którą stronę patrzył, zrozumiała, o co mu chodziło. — Aaaah~ Kulki. — Zaśmiała się krótko, oblizując jęzorem dolną wargę wraz z zębami. Wstała tylko po to, by się otrzepać i zaraz znów siedziała, przodem do niego. — Gromadzą w sobie ciepłe powietrze. W razie, gdybym zbyt długo siedziała w tej... tej kuli, którą wytworzyłam na Twoim udzie tyle, że większej i wiedziałabym, że za niedługo istnieje ryzyko stracenia przytomności, rozbijam je. — Wytłumaczyła, unosząc łapę, by ją wylizać z wody.

    Hiacia.

    OdpowiedzUsuń
  39. — Nie chodzi o samo pozbawienie się przytomności. — Uśmiechnęła się, stawiając łapę na ziemi, by zaraz obydwie wyciągnąć przed siebie w celu położenia się. Nim zaczęła ponownie mówić, potrząsnęła łbem. — Nie wytrzymuję ciepła. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Podejrzewam, że od takiej... małej kulki byłam chowana w zimnie i... przyzwyczaiłam się. — Położyła łapę na łapę, opierając o wierzch jednej pysk. Końcówką ogona zaczęła ubijać wilgotną ziemię, gdzie kulki przy jej ogonie, o których akurat była mowa, zaczęły się delikatnie o siebie obijać. — Swoją drogą, tak z czystej ciekawości. Powiedz mi coś o swoich umiejętnościach lub jak to mówią inni, o mocach. Nie powiesz mi chyba, że jesteś zwykłym wilkiem.

    Kwiatuszek.

    OdpowiedzUsuń
  40. Wysłuchała go z niemałym zaciekawieniem, przyglądając się mu. Nie dziwiła się - sama na początku nie rozumiała, jak to się dzieje, że wytwarza wokół siebie kulę powietrza, lata, czy robi inne rzeczy z powietrzem. W pewnym sensie byli do siebie podobni, z drugiej strony całkiem inni. Hiacynt od małej kulki ćwiczyła, interesowało ją to, co potrafi. Tristan, z tego, co właśnie się dowiedziała, nie wiedział, czym jest jego umiejętność i nie zapowiadało się na to, by szybko się dowiedział i opanował to. Westchnęła cicho, gdy tylko skończył. Zamknęła ślepia, a na jej pysku pojawił się delikatny uśmiech.
    — Nie jesteś za "magią", prawda? Dla Ciebie najlepiej byłoby, gdybyś nie miał mocy. — Otworzyła jedno oko, wpatrując się w niego. — Tak myślę. — Ostatnie wyszeptała, spoglądając na swoje łapy.

    Kfiatuś.

    OdpowiedzUsuń
  41. — Tak myślałam. Widać to po samej Twojej reakcji na to, co zrobiłam. — Otworzyła drugie ślepie, lokując spojrzenie niebieskich tęczówek na nim. Równie dobrze mogłaby na niego nie patrzeć - ledwo co zauważała jego sylwetkę, jednak mimo tej ciemnicy zdołała wychwycić jego oczy. Te dwukolorowe oczy, które coś w sobie skrywały. Ciekawiło ją to, jak cholera.
    — Nie bój się przyjmować ode mnie pomocy. — Odezwała się po chwili, burząc ciszę między nimi. Pochyliła łeb, wyciągając ją delikatnie w jego stronę, przechylając ją na bok razem z uszami. — Nie wiem, co Ci siedzi w głowie i jak odbierasz moją obecność. Ale nie bój się.

    Wiesz kto~

    OdpowiedzUsuń
  42. — Każdy czasem potrzebuje pomocy. — Westchnęła ni to zła, ni zasmucona jego odpowiedzią. Nie rozumiała, dlaczego tyle istot nie chce, by się im pomogło, tym bardziej że to widać, kiedy jej potrzebują. Hiacynt zawsze znalazła czas, by pomóc. Nie widziała w tym nic złego, jednak coraz częściej spotykała się z odmową. Można więc rzec, że przyzwyczaiła się do tego. Uniosła łeb ku niebu, przekręcając się zaraz na plecy. Wyciągnęła przed siebie łapę, patrząc raz na nią, raz na kierunek, jaki sobie wskazała.
    — Wiesz, tak czasem sobie myślę, dlaczego nie odziedziczyłam po Dalii skrzydeł. Przecież dzięki temu mogłabym w każdej możliwej chwili wzbić się w górę, starając się odlecieć jak najdalej. I spaść. — Wymruczała, odchylając zaraz głowę do tyłu, by na niego spojrzeć.

    Patrzta ją, smuty jakieś pieprzy ten nasz Kwiatek.

    OdpowiedzUsuń
  43. — Nie chciałbyś kiedykolwiek poczuć, jak to jest gdy bolą Cię skrzydła po dość dużym wysiłku? — Spytała, nie zmieniając pozycji. Nadal leżała na plecach z odchylonym łbem. — I nie w ten sposób odlecieć. Chciałabym... wzbić się wysoko, wysoko. Będąc na odpowiedniej wysokości ułożyć się na plecach i spadać, by przy samej ziemi rozłożyć skrzydła i polecieć dalej. — Rozmarzyła się, przez co zamknęła ślepia i mruczała. Wysunęła za chwilę jęzor, delikatnie go zagryzając, po czym otworzyła oczy, by na niego spojrzeć. Uśmiechnęła się. — A Ty? Jest coś, co chciałbyś zrobić?

    Hiacyncik.

    OdpowiedzUsuń

  44. Wpatrywała się w niego niczym wół w malowane wrota, gdy tylko zaczął mówić. Dostrzegając na jego pysku uśmiech, zagryzła w pysku język, ciesząc się z tego widoku. Lubiła go takiego, mimo iż nie znali się jakoś długo, to i tak wiedziała, że nie za często będzie go takiego widziała. Wyciągnęła delikatnie łapę przed siebie, przykładając ją do swojego pyska. Cóż z tego, że miała wielką ochotę dotknąć jego, jak zapewne znów zareagowałby agresywnie? Wolała go nie drażnić. Nie chciała, by się na nią zdenerwował i odszedł.
    — Kiedyś będziesz wiedział, co chcesz zrobić w życiu. Zapewniam Cię. — Uśmiechnęła się do niego ciepło zaraz po tym, jak potarła łapą swój nos. Hiacynt, nie. - usłyszała swój własny, wewnętrzny głos, gdy znów wyciągnęła łapę w jego stronę.

    Hiacynt.

    OdpowiedzUsuń
  45. Tristan zapewne mógł usłyszeć ciche szmery dobiegające z góry. Jakby jakiś nieporadny ptak łaził po gałęzi. Zaraz potem skrobanie, tuptanie i drobiny śniegu strącone z pnia. Venka wlazła na drzewo wcześniej - goniła ryżą wiewiórkę, potem zajęła się oglądaniem widoków, a teraz, widząc Kudłacza, postanowiła uczynić z niego swoją ofiarę. Zniżyła się na gałęzi, wlepiając w niego swoje spiżowe ślipka. "W końcu Cię mam." wyszeptała pod nosem, po czym odbiła się od gałęzi z całej siły, za cel obierając czarna kupę futra, jaką stanowił wilczur, z głośnym okrzykiem, który brzmiał coś jak "GEERONIMOOOOO-...AAARGHUHHJEBS."

    Vendela

    OdpowiedzUsuń
  46. Kirke wędrowała terenami stada cały wieczór, aż rozbolały ją łapy. Na tej poparzonej pękła skóra i drażniona zimnym śniegiem, zaczęła broczyć znów limfą i krwią. Wilczyca, jakby obrażona na życie, ułożyła się na wydeptanym śniegu wśród rzadkich drzew brzozowego zagajnika i zaczęła wylizać spękaną, zmarzniętą skórę. Miała serdecznie dość zimy, śniegu, szronu dosłownie wszędzie i kul śniegu przyklejonych do sierści. Poza tym brakowało jej towarzystwa.
    Wtedy na horyzoncie zobaczyła Tristana. Nie zawołała go, ani do niego nie podeszła, mimo, że miała ochotę. Wołać było jej głupio prawie nieznajomego samca, a wolała nie ruszać bolącej łapy. Więc pisnęła głośno, jakby ziewała i przeciągnęła się mocno, maksymalnie zwracając na siebie uwagę.
    No, podejdź. Nie każ mi ruszać dupy do Ciebie, węgielku. mruknęła niechętnie w myślach.

    Kirke

    OdpowiedzUsuń
  47. Uniosła łeb patrząc na czarnego basiora. Wydała z siebie cichutki, szczekliwy śmiech.
    - To Ty zaczynasz polować pod moimi łapami. - Nie wstając otrzepała łeb ze śniegu. - Nie chcesz chyba przeganiać starej, biednej chorej samicy, młodzieńcu.
    Kolejne, krótkie chrapnięcie. To chyba był śmiech. Ewidentnie z niego drwiła.
    - Głodnyś, Strażniku? - zapytała w końcu przyjaźniej, pochylając łeb, jakby chciała mu pokazać, że nie jest mu wroga.

    Kirke

    OdpowiedzUsuń
  48. Wygrzebała się z zaspy śniegu i otrzepała się z białego puchu, memlając śmiesznie językiem, by pozbyć się białego paskudztwa z pyska. Otrząsnęła się ponownie, a gdy skończyła, jedna z jej czarnych uszu, odwinięte było do tyłu. Pisnęła cicho, gdy nagle nie stąd ni zowąd dostała pacnięcie w nos. Pomasowała to miejsce łapą i spojrzała krzywo na Kudłacza. Masz być cicha, niewidoccznaa, przedrzeźniała go w myślach, patrząc na niego głupkowato. Zaraz jednak, przeanalizowała wszystko co powiedział i się oburzyła. - Nic mi takiego nie mówiłeś! Jak jesteś taki mądry, to może byś mnie nauczył, co? I jak mam niby nie istnieć? Musze przecież oddychać. I chodzić. I żyć. - Zdecydowanie wywód Tristana do niej nie przemówił. - Po za tyyym, prawie cię przecież miałam!

    Vela, głupek

    OdpowiedzUsuń