2 października 2013

Są samotni.

Ogień.
Dym.
Zniszczenie.

    Nieznaczne ruchy dłoni, przekładające tak wiele zdjęć.
    Dłonie, nieruchomiejące na kilka sekund pod wpływem napływu wspomnień.
    Trawiący je ogień, przeskakujący z palców na kolorowe fotografie, wypalający w nich dziury.
    Kupka popiołu, powiększająca się z każdą minutą.

    Szloch. Krew płynąca po przedramionach, gojące się rany.

    Chłopak siedział na krześle przy zniszczonym już stole. Przeglądał zdjęcia które przedstawiały niezbyt miłe jego sercu sceny. Zdjęcia dwóch osób, śmiejących się, bawiących dobrze. Smutny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wydawało się, że to wszystko było tak dawno. A teraz się skończyło.
     Wspomnienia były dobrą rzeczą. Przyjemną.
     Co zrobić gdy bolą? Pozbyć się dowodów, znaków, wszystkiego.
     To też robił. Zapach benzyny unosił się w kuchni, podczas gdy ogień pochłaniał jedno po drugim zdjęcie.

     Nic wielkiego.
     Wszystko jest w porządku.

     Kłamstwa które wiele osób ignorowało. Możliwe, że to doprowadziło go na skraj wytrzymałości psychicznej. Nawet Ci na których mu zależało, którzy byli dla niego ważni nie chcieli lub nie umieli mu pomóc. Trzeba radzić sobie samemu z własnymi problemami ale on nie umiał. Cierpieli na tym inni i on sam.
     Cichy płacz przerodził się w szloch. Okropne. Pozbywać się tego, co było ważne. Wciąż jest ważne. Ale nie miało szans na kontynuację czy po prostu minęło. Mimo wszystko bolało. Był zdolny do wszystkiego byle ugasić to uczucie.
     Uspokajający głos, ciepło ciała i delikatny dotyk. Czerwone włosy, wymykające się z gumki łaskotały go po uchu. Wtulił się w ciało dziewczyny, trwając przy niej dłuższą chwilę. Przesuwała dłonią po jego głowie, wysłuchując jego żalów. To nic, niech się żali. Będzie mu lżej na duchu.
Lecz czy rozmowa z samym sobą jest bezpieczna dla psychiki? Z pewnością niezbyt.

     Nie było jego siostry, nie było tego na kim mu zależało.
     Nie miał nikogo na kim mu zależało, nikogo kto by go tu trzymał.

     Odsunął się od Kościeja i uśmiechnął się w podzięce. Podniósł się, nie zwracając już uwagi na popiół rozniesiony po pomieszczeniu w podmuchu wiatru, przedostającego się oknem. To co było już nie istnieje i nie wróci. Zmył z rąk krew i rzucił okiem na długie, głębokie, pionowe rany biegnące po wewnętrznych stronach przedramion. Zaczęły już się goić. Przemiana w wampira jednak nie była dobrym pomysłem. Teraz tu tkwił. Razem z nią. Miał towarzystwo, nie byli samotni.
     Wyszedł z budynku który nosił na sobie już ślady starości i zniszczeń. Znów będzie płonąć. Ale tym razem spłonie cały. Tak jak wszystko inne. Wilk zostawił za swoimi plecami wszystkie wspomnienia, dawny czas, a także całą nadzieję. Tuż za nim podążało szczenię z błyszczącymi oczyma, czerwonym irokezem i kilkoma złotymi kolczykami w uszach. Nie miała tego co Asmo. Dla niej to wszystko skończyło się dawno, lecz pogodziła się z tym. Nie robiło jej różnicy już nic. Starała się wszystko przyjmować pozytywnie ale to też jej już nie wychodziło.
Zostawili ścieżkę ulaną benzyną, zostawili wszystko.
     Trzask gorejącego, walącego się budynku odprowadził dwójkę zwierząt znikających za drzewami lasu. Nie było szans by pożar rozprzestrzenił się bardziej. Miał zniszczyć tylko ich przeszłość.
     Połączyli się by nie doskwierała im samotność.
     Mimo wszystko..
     Są samotni.


_____
Wybaczcie za spam. Najpewniej będzie jeszcze jedna część jeśli tylko się poprawi wszystko.
Obstawiam stany depresyjne i potrzebę psychologa.
Wiecie, że Was wszystkich kocham, nie? Jesteście moją zajebistą rodzinką.
Dziękuję Wam za tak wiele. 
 
To brzmi jak żale czy pretensje, jezu. Miało tylko odzwierciedlać stan ducha i nie miało na celu wzbudzenia na nikim litości czy jego sumienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz