– Dag Hammarskjöld
____________________________________________
Pochodzi z Watahy Elf
berbulu, co z indyjskiego oznacza "włochate elfy". Przydomek ten został
im nadany dawno temu, za sprawą wysokiej, smukłej budowy ciała, długich
uszu i zdolności powiązanych z naturą. Wataha tak naprawdę składa się z
rasy Jaksz i Jakszini, indyjskich bożków chroniących lasy, posiadających
zdolność zmiennokształtne. Wśród ludzi postrzegani są jako humanoidy,
jednak ich pierwotną formą jest postać zwierzęca. Szczep, z którego
pochodzi Baru składa się jedynie z istot psowatych. On sam, mimo
wyraźnej, wizualnej należności do stada, nie pasował tam mentalnie. Jego
rodzina rządziła się starymi, dziwnymi prawami, przez co samiec od
małego uchodził za dość problematycznego osobnika. Uwielbiał bowiem
wykręcać różnego rodzaju psikusy. Za jeden z nich groziła mu kara
wygnania, więc opuścił rodzinne strony, nim stanął przed "sądem". Tym
oto sposobem, zmierzając ku przygodzie, spotkał na swojej drodze dziwną
istotę - Membu. Stworzenie to posiadało dziwnego rodzaju zdolności i z
egoistycznych powódek zaatakowało młodego samca. Podczas walki doszło
jednak do komplikacji i Hilarem obudził się z dziwnym głosem w głowie i
zanikiem pamięci. Od tej pory został nazwany Baru Saya, a dzień później
znalazł się na terenach HOTN, gdzie jego przygoda trwa po dziś dzień.
____________________________________________
Ciekawostki:
- Alpha stada,
- zajmuje stanowisko Zastępcy Przywódcy Obrońców,
- stara się o stanowisko Generała,
- nie ma już amnezji,
- ma 110cm w kłębie.
____________________________________________
____________________________________________
Witam wszystkich nowych!
OdpowiedzUsuń— Ojcze. — mruknęła, będąc ku wejściu do jaskini. Białą sierść smagał jeszcze zimny podmuch wiatru, który ustąpił w chwili, gdy postąpiła jeszcze kilka kroków wgłąb. Schyliła delikatnie łeb, za chwilę nim potrząsając, jakgdyby chciała pozbyć się zimna, które sama wytworzyła. Rozejrzała się ciekawie po wnętrzu, chcąc wyłapać wzrokiem ciemną sylwetkę samca. Nie za często tu przebywała, a jeśli do tego już doszło, starała się zapamiętać każdy najmniejszy szczegół.
— Ojcze? — zawołała, nie słysząc odzewu. Niepewnie stawiała kolejne kroki na przód, nieprzerwanie się rozglądając.
córa.
Słysząc jego słowa pokiwała głową. Doskonale wiedziała, jak mógł się czuć, rozumiała także wszelkie strategie oczekiwania. Ona sama będąc w takiej sytuacji lubiła o tym rozmawiać, czuła wtedy, że to wszystko nie było iluzją, pomagało się uspokoić myśli. Wiedziała jednak, że Baru mógł mieć inne podejście, postanowiła więc zmienić temat. - Nowy Alpha. Baru, sprawdzisz się lepiej niż ktokolwiek inny. Może chcesz jakiejś rady? - Zaczęła poważnie, jednak ostatnie zdanie było zdecydowanie żartem. Wszyscy wiedzieli, że Tin była najgorszą i najbardziej nieodpowiedzialną Alphą, z jaką to stado miało do czynienia. Ona sama doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Była za to przekonana, że samiec poradzi sobie doskonale. I tak spełniał tę rolę już od dłuższego czasu. - Jak się z tym czujesz? - Dodała.
OdpowiedzUsuń- Oooh, doskonale wiem, co masz na myśli. Chociaż ja sama w pewnym momencie nie kojarzyłam nawet jednej trzeciej stada, tyle było świeżaków. - Zaśmiała się cicho. Cieszyła się, że dla Baru funkcja Alphy była formą oderwania się od natrętnych myśli. Jej samej stanowisko to ciążyło podczas trudnych chwil, samiec różnił się jednak od niej w wielu aspektach i była z tego powodu bardzo zadowolona. - Właściwie, Baru, skoro teraz jesteś Alphą, mam Ci coś do pokazania. Masz teraz wolną chwilę? - Spojrzała na niego nieco tajemniczo.
OdpowiedzUsuń- W takim razie idziemy. Postaram się zająć trochę Twoje myśli. - Posłała mu uśmiech, po czym podniosła się z ziemi i zamiatając chłodną, zmarzniętą jeszcze po zimie glebę ogonem, ruszyła przez tereny Stada raźnym, acz spokojnym krokiem. Miejsce, do którego zmierzali nie było wcale daleko, to też pośpiech nie wydawał się potrzebny. - Słyszałam, że Twoja córka wróciła. Nie miałam chyba jeszcze okazji jej poznać, a na pewno nie ostatnio. - Wilczyca zaczęła temat. - Opowiesz mi coś o niej? - Dodała z nadzieją, że Baru podejmie temat. Z jednej strony chciała go zagadać, z drugiej była zaś szczerze ciekawa. Gotowa wysłuchać jego słów, pewnie stawiała łapy wśród mgły zasnuwającej poranek. Słońce podnosiło się znad jeziora i wzgórz, a jego barwa i ciepło, jakiego dostarczały jego promienie, zwiastowały powolne zbliżanie się wiosny.
OdpowiedzUsuńSłuchała go, aktywnie okazując zainteresowanie temat. Jednak kiedy zauważyła, jak mina Baru posępniała, szybko podjęła temat swojego syna. - Tristan jest wolnym duchem. Podobnym do ojca, choć obraziłby się, gdyby to usłyszał. Czasem się tu pojawia, nie za często co prawda, ale nie mam mu za złe. - Mówiła, gdy zbliżali się do niegdyś najważniejszego miejsca w całym HOTN. Pośród drzew wyrastała wielka góra, piętrząca się nad rzeką uderzającą żywo o kamienie. Ich oczom ukazało się wejście do jaskini. Podejrzewała, że Baru już tu był, jednak jeszcze nigdy jako przywódca. Postanowiła poczekać z tym tematem, aż znajdą się w środku. - Jestem z niego bardzo dumna. Jest silny, choć brak mu czasem samokrytyki. Przejdzie z wiekiem. - Dodała. - Spytam go, czy ich gdzieś nie spotkał podczas swoich wędrówek, kiedy wróci. - Zapewniła zupełnie poważnie. Wiedziała, że Baru starał się żartować, ale temat był dla niego bardzo ważny.
OdpowiedzUsuńWilk trwał w postanowieniu omijania terenów Głównej Polany. Towarzystwo innych nie było mu aż tak potrzebne. A gdy ogarniało go uczucie samotności, czekał aż samo przejdzie.
OdpowiedzUsuńDołączył do Stada z prostego powodu - chciał być bliżej Matki. Ale wiązało się to też z tym, że będzie widział Ojca. A tego nie chciał. Wczorajsze spotkanie z nim dostarczyło mu wrażeń na najbliższych kilka dni.
Parsknął cicho niezadowolony i przeciągnął się lekko, siedząc na brzegu jeziora. Wpatrywał się w jego powierzchnię, zastanawiając się nad sensem wszystkiego. Westchnął cicho i podniósł się, wchodząc powoli do zimnej wciąż wody. Przeszedł na głębszą wodę i zanurzył się w niej powoli, zaczynając pływać. Nie miał zamiaru odpuścić okazji zahartowania ciała. Postanowił, że będzie silny i miał zamiar tego dokonać, różnymi metodami ale na pewno tylko i wyłącznie sam, bez ułatwień.
Po kilku minutach wyszedł z wody i otrzepał z niej sierść. Zaczął truchtać po brzegu jeziora, a wydychane ciepłe powietrze tworzyły wokół jego pyska kłęby pary. Było mu zimno ale już nie raz robił coś takiego. I nie miał zamiaru odpuścić. Wpatrywał się przed siebie wzrokiem upartego dziecka, zataczając kolejne już kółka.
//Tristan
Nie zauważył wcześniej Baru. Skupił się na swoich myślach, na planowaniu kolejnych ćwiczeń i planowaniu trasy, która miała za zadanie przypomnienie mu terenów stada dokładniej.
OdpowiedzUsuńZatrzymał się gdy usłyszał głos, oddychając spokojnie dla opanowania oddechu. Otrząsnął się mocno i przeciągnął zaraz. Gdy wilk znalazł się na ziemi, pochylił przed nim łeb w oszczędnym ukłonie. Zaraz uniósł go, przyglądając się Baru.
- Byłbym uradowany. - Rozciągnął kąciki ust w lekkim uśmiechu, odpowiadając tak na uśmiech Alphy. - Nie poznałem jeszcze do końca tych terenów chociaż staram się to nadrabiać przy każdej możliwej okazji. - Dodał jakby na wytłumaczenie.
//Tristan
Słowa Baru akompaniowały krokom obu wilków, których dźwięk teraz rozlegał się już w jaskini. Ich oczy musiały przyzwyczaić się do ciemności zalegającej w kątach groty, jednak najważniejsze elementy były dobrze widoczne. Tin zmieniła nieco ton, czas było przejść do docelowej części rozmowy.
OdpowiedzUsuń- Bary Saya. Od początków istnienia Stada Nocy, w tej jaskini zbierała się Rada, by podejmować wszelkie decyzje. Miejsce Alphy... - Zerknęła na niego kątem oka. - Twoje miejsce, znajduje się najwyżej. - Ruchem pyska wskazała mu skalną półkę górującą nad wszystkimi innymi. - Tradycja ta została zaniechana, nie mniej jednak jest to ważne miejsce i chciałabym, aby takim pozostało. - Tin uśmiechnęła się do samca i usiadła na chłodnej powierzchni. - To Ty zadecydujesz, które miejsce należeć będzie do kogo.
Posłusznie skinął łbem, idąc za radą starszego wiekiem samca. Odetchnął głęboko i zastrzygł uszami, słysząc wzmiankę o Matce. Uśmiechnął się pobłażliwie i pokręcił łbem, przeciągając się mocno po raz kolejny.
OdpowiedzUsuń- Nie, rodzinnych stron nie znam zbyt dobrze. Rzadko tu bywałem. Przychodziłem raz na jakiś czas, widziałem się z Matką i odchodziłem. Teraz mam braki w wiedzy. - Mruknął. A widząc, że wilk ruszył, potruchtał za nim bez problemu doganiając go po dłuższej chwili.
Rozgrzane mięśnie, przyzwyczajone do najróżniejszych wysiłków nie miały zamiaru buntować się sprawiać problemów. Kątem oka rzucił na większego samca. Musiał wykonywać odrobinę dłuższe kroki by mieć łeb na wysokości jego łba.
Przeczucie mówiło mu, że akurat ten wypad może skończyć się poszerzeniem jego wiedzy. Same plusy, zero minusów.
//Tristan
Dzięki temu, że Baru był przed nim, słyszał jak ten wskakuje na pień. Dlatego dla niego nie było to prawie żadne zaskoczenie. Zgrabnie go przeskoczył wybijając się przed nim mocno i ruszył dalej, skupiając się na trasie.
OdpowiedzUsuńOmijał zwisające pnącza, wbijał pazury w glebę, próbując ograniczyć poślizgnięcia i biegł dalej, niepowstrzymanie. Przeskakiwał mniejsze kłody, wskakiwał na większe i biegł dalej, widząc przed sobą zad Baru. Myślał, że go tym zaskoczy? Nie było czym. Widział gorsze trasy w swoim krótkim życiu. Dlatego ślizgi pod lianami, gałęziami i wysokimi pniami w jego wykonaniu były zgrabne i wyuczone.
Pokonała go pewność siebie. Gdy zeskakiwał z jednego z pni łapy obsunęły mu się na ruchomej, mokrej ziemi i przewrócił się na bok, obijając sobie ciało. Warknął i podniósł się szybko, biegnąc dalej. Położył po sobie uszy i zaraz był już za Baru.
Zmęczenia po młodym wilku nie było widać zbyt mocno. Nie miał wywalonego języka, był tylko lekko ubłocony ale parł przed siebie nie chcąc zostać z tyłu i chciał również pokazać Alphie, że nnie jest wcale słaby.
//Tristan
[Nonono, aż takiej tragedii chyba nie będzie. Nie planuję zrobić z niego niereformowalnego ponuraka, ale z góry ostrzegam, że Baru będzie musiał się trochę nagimnastykować, żeby wyciągnąć od niego wszystko xD Bo Liam sam też nie jest do końca pewien, co mu się przytrafiło i będzie sobie przypominał stopniowo. A co do wątku, pewnie! Ale zaczniesz, proszę?]
OdpowiedzUsuńLiam
Wnętrze jaskini wielkościowo nie różniło się od innych. Owszem, było przytulnie urządzone, jednak czegoś w niej brakowało. Hiacynt wiedziała doskonale, czego — była to miłość. Nie taka normalna miłość, takiej jeszcze nie doświadczyła. Brakowało miłości, jaka panuje w rodzinie. Biała nie przypominała sobie, kiedy ostatnio przebywała tu z całą swoją rodziną. Westchnęła cicho, chcąc już odpuścić, zawrócić i więcej nie stawiać łapy w tejże jaskini, jednak głos basiora, który zabrzmiał za nią, zmienił diametralnie jej plany. Odchyliła uszy na boki, chcąc wyłapać więcej dźwięków, i w takiej pozycji trwała przez kilka sekund. Dopiero po tym czasie się odwróciła, a jej ślepia delikatnie zaiskrzyły.
OdpowiedzUsuń— Ojcze. — Uśmiechnęła się, podbiegając do niego. Wtuliła pysk w jego szyję, delikatnie pocierając truflą o jego czarną sierść. — Nie sądziłam, że przybędziesz. — Wyszeptała, za chwilę odsuwając się od niego, by usiąść naprzeciw.
Hiacyncik
Zarył pazurami w ziemi, w ten sposób wytracając szybkość z jaką biegł. Zatrzymał się tuż za Baru i spojrzał na niego, spokojnie oddychając. Postawił ciekawsko uszy gdy ten wszedł na pień i przekrzywił łeb jak pies który widzi coś dziwnego. Patrzył przez chwilę na samca ze zdziwieniem i zaraz potrząsnął łbem, wracając do uspokajających oddechów.
OdpowiedzUsuńNie powinno go to dziwić. Jego Matka miała rogi, Ojciec był.. Demonem bo innych słów na tę chwilę nie mógł znaleźć, a większość członków tego stada była szczególna. Poza tym, nie jeden dziw już widział podczas wędrówek. Odetchnął i otrzepał się, unosząc pysk.
Nic nie mówił, słuchając uważnie jego słów. A gdy usłyszał polecenie biegu, wystartował od razu z miejsca, podążając śladem Baru. Musiał uważać na przeszkody terenowe, jednocześnie obserwując też które gałęzie uginają się pod ciężarem samca.
Nie miał zamiaru dać pokonać się komukolwiek. Poza tym.. Usłyszał od niego pochwałę. A to było coś co rzadko przez swoje krótkie życie słyszał. I to go mocno zmotywowało do pokazania wszystkiego na co go stać i do większych starań przyłożonych do "testu".
//Tristan
Czas umykał szybko jak piasek przez palce, kiedy samiec stał nad brzegiem jeziora, brodząc przednimi kończynami w jego rozpromienionej popołudniowym błękitem nieba tafli. Spoglądając przed siebie nieomal miało się wrażenie, że stoi się na krawędzi świata. Niebo zlewało się z wodą w nieprzeniknioną, lazurową sferę. Jednak nie to przykuwało teraz uwagę Czarnego. Skupił wzrok na swoim odbiciu. Taksował je odkąd tylko nogi przywlokły go w to na swój sposób magiczne miejsce. Nie dbał o to, czy ktoś go obserwuje, śledzi, czy nawet planuje go podejść. Był na to zbyt.. przygnębiony. Nie rozumiał, co się z nim stało. Choć zapewniano go już niejednokrotnie, że należy do Stada, że to dom, czuł się obcy. Nie pasował tutaj. Zmrużył ciemne, szafirowe ślepia, pogrążając się bez reszty w kontemplacji nad własnym losem, jednak w głowie dalej miał pustkę. To wszystko zwyczajnie go przerastało. Zwłąszcza w momentach, w których był naprawdę sobą.. jeśli w ogóle można brać to pod uwagę. Westchnął, zamyślony. Choć intensywna, wilcza woń podrażniła jego nozdrza, zignorował ją.
OdpowiedzUsuńLiam
(Witam i dziękuję. c: )
OdpowiedzUsuńVelka.
Kiedy usłyszał swoje imię, zadrżał nieznacznie aż po koniuszek wężowego ogona. Samiec mimochodem postawił uszy na sztorc, wyginając długą szyję bez obracania się. Zgarbił się przy tym jak gargulec - zapobiegawczo nadstawiając gruboskórny grzbiet w razie ewentualnego ataku. Szyja Karego wygięta była w tak przerażająco nienaturalny sposób, że jego pysk był skierowany nieomal bezpośrednio w tył. Widok ten wręcz przyprawiał o niespokojne dreszcze. Kiedy jego oczy napotkały rosłego basiora, ich granat dziwnie spłowiał.
OdpowiedzUsuń- Skąd znasz moje imię? - Rzucił, zawczasu naprężając każdy mięsień, w razie potrzeby przygotowany do wymanewrowania błyskawicznego uniku.
Liam
Słysząc pytanie dotyczące jej matki i brata, tylko pokręciła łbem. Dalii nie widziała od bardzo, bardzo dawna, więc nawet jeśli by na nią wpadła, pewnie pomyliłaby ją z innym członkiem stada. A co do brata... Jeśli doszłoby do spotkania z nim, to młódka miałaby na sobie jakiekolwiek rany, które sama sobie zadała. Może to i dobrze, że jeszcze się nie spotkali? Miała czas na pogodzenie się z myślą, że ten nic jej nie zrobi. Albo, co gorsza, że to ona sama nie nabawi się ran.
OdpowiedzUsuń— Wyprzedziłeś mnie. Miałam pytać o to samo. Jak widać, oboje o niczym nie wiemy. — Odpowiedziała spokojnie, owijając ogonem jedną z przednich łap. Odkąd znów jest w domu, miewała przebłyski wspomnień z dzieciństwa. Pamiętała jedynie głos i zapach Dalii, jednak Liama... Potrząsnęła łbem, za chwilę spoglądając w bok. Uśmiechnęła się półgębkiem, odwracając łeb w stronę środka jaskini.
— Dlaczego wcześniej nie odwiedzałam tego miejsca? — Bardziej pytała samą siebie, niźli ojca. Opuściła łeb, by podrapać się za uchem.
Hiacyncik.
Skrzydlata wilczyca przechadzała się po lesie rozmyślając. Rozrastające stado cieszyło jej dusze i serce, ale czuła się trochę nieswojo. Bowiem większość dołączających to powrotny starych członków. Przed jej odejściem kiedy stado jeszcze kwitło, nie miała z nikim mocno zacieśnionych więzi i czuła się tu obco. Jednak postanowiła to zmienić i wyjść z inicjatywą, poznać nowych członków i tych starym. Stać się prawdziwą częścią tej społeczności. Nawet nie zauważyła, gdy znalazła się koło jaskini Alphy. Stanęła na przeciwko i nad czymś się zastanawiała. - Może rozmowa z Baru by mi pomogła? - Pomyślała. Dalej jednak nie mogła się zdecydować czy wejść czy nie.
OdpowiedzUsuńKropelki potu spływały po jej czole. Ogniste włosy lepiły się do niego, nasiąkając słoną wodą. Powieki nerwowo drgały, jakby gałki oczne poruszały się szybciej niż to możliwe. Usta rozchyliły się, lecz minęła chwila, zanim jakikolwiek dźwięk się z nich wydobył. - Liam! - Krzyknęła przenikliwie, zrywając się z łóżka, zbudzona przez własny koszmar. Rozejrzała się dookoła, przeczesując szarym spojrzeniem otaczającą ją czerń nocy. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła goszko szlochać, a ramiona trzęsły się w niekontrolowanych spazmach. (...) - Już nie spędzamy tyle czasu razem co kidyś. - Powiedziała, zamiast przywitania, wchodząc do jaskini, gdzie kiedyś zbierało się całe stado i zasiadało na skalnych półkach. - Tęsknię za Tobą i twoimi żartami. - Smutek zagościł w jej głosie, nadając mu ton z nutką pretensji. Przysiadła na jednej z niższych półek, obejmując dłońmi ramiona.
OdpowiedzUsuńCzując silne ramiona mężczyzny, obejmujace ją od tyłu, nie wahała się. Oparła powoli głowę na jego piersi i wygięła szyję by spojrzeć mu w fiołkowe oczy. - Rozumiem. Po prostu mi Ciebie brakuje. - Wyszeptała. Nie mówiła mu o koszmarach. Miał wystarczająco dużo na głowie, a ona jako partnerka Alphy powinna go wspierać, a nie obarczać dodatkowymi problemami. Zresztą, dobry makijaż potrafił zakryć nawet największe worki pod oczami. - Nie żądam od Ciebie każdej minuty, chciałam tylko po prostu poczuć twoją bliskość. - Obróciła się w jego ramionach, zaplatając mu palce na karku. Schowała twarz w zagłębieniu między szyją a obojczykiem, składając tam delklatny, przyprawiający o dreszcze, pocałunek. - Czy mogę Ci jakoś pomóc? - Zapytała, chcąc po części zająć czymś myśli, a po części naprawdę do czegoś się mu przydać.
OdpowiedzUsuńKarosz ani drgnął. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wstrzymuje oddech. Powoli napełnił powietrzem zniszczone płuca, które rozciągnęły się opornie, przypominając mu salwą kłującego bólu, że nadal żyje. Kiedy nadchodzący z naprzeciwka basior postąpił kilka kolejnych kroków, samiec obrócił gwałtownie całe ciało, cofając się nieznacznie. Jego gęste futro zjeżyło się falą, która przemknęła aż po nasadę ogona zanurzonego częściowo w wodzie.
OdpowiedzUsuń- Ja.. Muszę cię ostrzec. - Urwał, by zebrać myśli. - Głupotą byłoby powiedzieć, że jestem tym, za kogo wszyscy mnie macie.
Liam zmrużył nieco szaroniebieskie ślepia, by widzieć wilka wyraźniej w jeszcze zbyt jaskrawym, popołudniowym świetle dnia. Na jego pysku ni stąd, ni zowąd zamajaczył gorzki, pozbawiony cienia rozbawienia uśmiech. - Sam nie wiem, kim do końca jestem.. właściwie, czym jestem.
Liam
- Polowanie? - Powtórzyła, gdy tylko zwróciła ku niemu łeb. Nie tak, że potrafiła polować. Po prostu jej jedyną zdobyczą były małego rodzaju żyjątka, typu króliki, czy młode dziki. Nigdy przedtem nie udało jej sie zabić sarny, czy większego zwierzęcia. Oblizala jęzorem truflę, delikatnie skinąwszy łbem. - O ile mi pomożesz. Wiesz, że nie jestem w tym dobra. - Odpowiedziała, a w jej głosie dało się wyczuć niepewność. Musiała dać z siebie wszystko, by pokazać basiorowi, że można na nią liczyć w łowach. W głębi duszy nadal miała obawy, że zbłaźni się przed ojcem. Westchnęła cicho, podnosząc sie zaraz. - Gdzie więc ruszamy?
OdpowiedzUsuńKfiotek
Skrzydlata stała zamyślona i dalej nie zdecydowana, gdy nagle usłyszała czyiś głos i aż podskoczyła. Żałosne, jak mogła dać się tak zaskoczyć i to jeszcze przez właściciela jaskini, na którego czekała. - Witaj Baru. - Posłała mu zażenowany uśmiech, dała się przyłapać na swych bujaniu w obłokach. - Co tam u ciebie Baru? Jak się miewasz? - Zagaiła, jakoś nie mogła się ośmielić by zacząć prawdziwy temat na jaki chciała z nim porozmawiać.
OdpowiedzUsuń(Co powiesz na to, żeby dokończyć w komentarzach wczorajszy wątek z chatu? c: )
OdpowiedzUsuńVelka
[ Dziękuję za to przywitanie! c: W takim razie będę cierpliwie czekać na ten wątek. :D ]
OdpowiedzUsuńScar