( Ostatnia część "Rozwinięcia" )
Powiedział
"może byśmy tak kiedyś... może dzisiaj?" - powiedział
"Tak, zróbmy to, tak, by nikt nie widział”.
Biegłem, obraz zamazywał się przed oczyma. Blond włosy
roztargane na wietrze, to jedyny punkt jaki dobrze widziałem. Czas zwalnia,
wszystko wokół zwalnia, słyszę bicie swojego serca…
„Wiesz, chciałbym,
może byśmy tak kiedyś na ulicy
W jakimś ciemnym miejscu, tak, by nikt nie widział?"
Zacisnąłem zęby, wspomnienia wróciły. Kolejna furtka amnezji
została otworzona. Pamiętałem wszystko, jak ją poznałem, jak na nią patrzyłem,
jak była ważna. Pamiętałem jej uśmiechnięty pysk, nigdy nie widziałem jej w tej
formie, w naszym stadzie ludzkie postacie można było pokazać jedynie stałemu
partnerowi. Krok w krok, jakby stopy były bezpośrednio połączone ze
wspomnieniami. Urocze spojrzenia, słodkie uśmiechy, szturchanie pyskiem i
pocieszanie. Głupie miny, poważne rozmowy o przyszłości. Kontemplacje na temat
gwiazd i całego wszechświata. Jej ciepło i blask bijący z białego jak śnieg
futra. Śmiech… ten słodki śmiech.
Te same sceny, nawet w snach je widzę.
Widzę w snach wciąż to samo, ciągle boję się zasnąć.
Słodki śmiech, a zaraz po nim ten… ten pełen pogardy.
„Myślałeś, że Cię kocham?!” wykrzyczane przy tak wielu innych pyskach.
Poniżające teksty i szturchania przy każdym wyminięciu, krzywe spojrzenia.
Parada uczuć do Duxa prosto przed moim wzrokiem. Jej sierść z czystej bieli
stawała się w moich oczach jakby bardziej brudna, może dlatego z czasem mi
przeszło. Jednak wróciła… Po tym wszystkim. Pojawiła się, aby zniszczyć to co
mam… Nie pozwolę.
Mówił "ciekawe jak to jest, tak naprawdę zabić?
W rękach trzymać przeznaczenie, jego panem być?”
- Nie pozwolę! – krzyczę w jej stronę i przybieram wilczą
postać, z głośnym warkotem wydobywającym się z pyska przyspieszam. Jest coraz
bliżej. Co za ironia losu, tak blisko, a tak daleko. Strzelała do Dalii, teraz
do ojca. Nie pozwolę…
- To nie tak Hil! – słyszę, że ma zapłakany głos. Emocje
biorą górę. Pamiętam jak udawała zapłakaną chwilę przed wyznaniem mi prawdy.
Skaczę na jej plecy i powalam na ziemię. Upadając na jej ciało przybieram
ludzką postać.
„Tylko pamiętaj - bez hałasu, bez zbędnych emocji
Poczuj w sobie siłę…”
- Nigdy więcej rozumiesz?! – wysyczałem przez zaciśnięte
zęby. Chwyciłem mocno jej włosy i zbliżyłem usta do ucha dziewczyny, szeptałem
coś, nie pamiętam, mój umysł jakby został zamglony. Szarpnąłem kilka razy.
„… i rób tak, żeby
zabić.”
Puściłem włosy, ich kępy zostały mi na dłoniach, w oczach
zebrały się łzy.
- Nie… - wyszeptałem.
Krew była wszędzie
wokół, pamiętam to dobrze
Płynęła niczym rzeka z potrzaskanej głowy
Krew pulsowała w skroniach, rozsadzała czaszkę
Ręce drżały - nie wiem, z podniecenia czy ze strachu?
Pamiętam, On się śmiał, mówił coś o filmach
"Zapamiętaj to" - pamiętam, "prawie tak, jak w filmach"
Zszedłem z nie ruszającej się dziewczyny i powoli wstałem do
pionu, spojrzałem w niebo… Mój głośny, długi krzyk przeszył powietrze, ptaki z
pobliskich drzew zerwały się do lotu.
Ale to nie był film…
Upadłem na kolana i zakryłem twarz zakrwawionymi dłońmi.
- Baru? – usłyszałem przejęty głos ojca, skierowałem na
Niego załzawione oczy, patrzył na mnie z przerażeniem wyrysowanym na twarz.
…to nie był film.
Tekst –
Myslowitz „To nie był film”