22 października 2014

Jedyny Słuszny Pan #7

      [...] Otworzyła oczy i zerknęła na pogrążonych we śnie zebranych. Pierwsze promienie słońca rzucały blask do jaskini, przyjemnie grzejąc i sprawiając, że jej futro lekko się mieniło. Poczuła ruch pod skrzydłem, a potem usłyszała cichy szloch. Złożyła lotki i lazurem swych oczu przyglądała się skulonej postaci.
- Nie jedz mnie... - Wyszlochała dziewczynka, ledwo zrozumiale. Wadera zaśmiała się dobrotliwie i pokręciła z dezaprobatą i rozbawieniem głową. Podniosła się i zmieniła formę na ludzką. 
- Nie zjem Cię. Chcę Ci pomóc. Gdybym chciała Cię zjeść, już bym to dawno zrobiła. - Odpowiedziała spokojnie i przytuliła do siebie rozpłakane dziecko. Dziewczynka powoli się uspokoiła. 
- Ja chcę do mamy... - Wyszeptała. Dalia myślała, że ta za chwilę znów się rozpłaczę, lecz na szczęście nić takiego się nie stało. 
      Minęła jakaś godzina nim wszyscy się obudzili, lecz udało się dojść do ładu. 
- Widzę, że ktoś tu jest rannym ptaszkiem. - Usłyszała bardzo znajomy śmiech. 
- Baru... - Wymruczała. Dziewczynka schowała się, chwytając się kurczowo jej spódnicy. - Ciii.. To jest Baru. Nie skrzywdzi Cię. - Spojrzała na chłopaka ostrzegawczo. Ten jednak wyciągnął przed siebie ręce w geście kapitulacji.
- Spokojnie. Nie tknę. - Uśmiechnął się zadziornie. Złapała dziewczynkę za rączkę i przeszła obok niego tanecznym krokiem. Poklepała go po policzku.
- Dobry pies. - Zaśmiała się cicho i nawet Mała wyszczerzyła ząbki w uśmiechu. - Ja i... - Zerknęła na dziewczynkę. - Jak ty właściwie masz na imię? - Zapytała ją szeptem. 
- Lukrecja. - Odszepnęła, przytulając się do Dalii. Ta skinęła głową.
- Ja i Lukrecja wyruszamy na poszukiwania za półtorej godziny. Do tego czasu będę u siebie w domu. Nad wodospadem, jakby ktoś nie wiedział. - Zmieniała znów formę, a dziecko wskoczyło na jej grzbiet i Biała zniknęła w obłokach.
      [...] Krzątała się po cały domu, biegając w tę i wew tę, a Lukrecja przyglądała się wszystkiemu z zaciekawieniem. Dziwne, że Dalia pomieściła wszystko w niewielkim plecaczku. Przez całe półtorej godziny był u niej chyba każdy. Raksha i Error, żeby coś pożyczyć, a Baru tylko po to by sprawdzić jak jej idzie i oczywiście, żeby ją podenerwować swoją osobą, bo w końcu to mogła być jego ostatnia okazja. Zanim wyszedł, wycisnął na jej ustach długi i soczysty pocałunek, co Lukrecja skomentowała zwykłym "fuuuj".
- Lecimy. - Zakomenderowała.
      [...] Wylądowała przed górską doliną i tam zmieniła formę. Zerknęła ukradkiem na dziewczynkę, która kurczowo ściskała jej rękę. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu Żmijoptaka. Był. Siedział bardzo wysoko na skalnej półce, a pod sobą miał gniazdo, w którym - mogłaby dać sobie rękę/łapę dać uciąć - były jaja niewyklutych piskląt. Pochyliła się do Lukrecji.
- Schowaj się. Nie ważne co by się działo nie wychylaj się. Jasne? - Nakazała dziewczynce. Ta skinęła potakująco głową i skryła się w skalnej szczelinie, gdzie chyba tylko ona mogłaby się zmieścić.
      Znów zmieniła formę na wilczą i odbiła się od ziemi ruszając szybkim lotem w stronę Żmijoptaka. Z impetem walnęła w stworzenie, zwalając je z gniazda. Zaatakował. Udało jej się uniknąć ptasiego dzioba, lecz zaraz chwycił ją szponami za skrzydło, wyrywając kilka lotek. Udało jej się uniknąć kolejnego ciosu wymierzonego w łeb i złapała zwierzę za nogę. Nie chciała go zabić. Żmijoptak wyrwał się i zakrwawionymi szponami złapał ją za tułów, wbijając ostre niczym sztylety pazury pomiędzy żebra. Przeraźliwe i donośne wycie wydało się z pyska wilczycy, co - o dziwo - odstraszyło Żmijoptaka. Zaczął wymachiwać skrzydłami na oślep i odlatywać od niej, jakby wycie było dla niego za głośne. Zawyła powtórnie i stworzenie odleciało jeszcze dalej. Uradowana, że odkryła sposób na Żmijoptaka wyła ile sił w płucach, zbliżając się powoli do gniazda. Będąc blisko podkradła jedno z jaj i odleciała, wyjąc. Schowała się szybko w jedną ze szczelin, czekając aż Żmijoptak da sobie spokój z szukaniem jej. Trwało to bardzo długo, lecz w końcu, gdy zaczęło się ściemniać, zrezygnował i wrócił do gniazda.
      Wyszła ze swej kryjówki, zabrała Lukrecję i znalazła bezpieczne miejsce na nocleg, gdzie dziewczynka opatrzyła ją i poinformowała o szokującej sprawie. Dalia była w ciąży!
     Wróciły do Stada następnego dnia. Wilczyca zdała jajko w Jaskini i nie mówiąc nic nikomu, udała się z Lukrecją do swojego domu. Położyła wyczerpaną dziewczynkę spać i również postanowiła się zdrzemnąć. Zadanie wykonała, a o następne postanowiła prosić po odpoczynku.

*  *  *
INFORMACJE PARAFIALNE:
Tak tak :D Dalia będzie miała dzidziusia. Ale nie liczcie na rozczulanie się nad nim, bo osoba prowadząca tą postać nie lubi za długo grać dzieckiem. Ewentualnie tydzień :D Płeć jeszcze nie znana. Wszelkie formalności związane z tą postacią załatwiać będę w najbliższych dniach :) 
Ps. Wiem, że słabe, ale w końcu musiałam napisać swoją część :) 

2 komentarze:

  1. [Traaa lala xD No to niech się tylko Baru dowie heh. Opowiadanie spoko, wydaje się pisane na spontana, nie wiem czy to celowy zabieg, ale nawet mi odpowiada.]

    OdpowiedzUsuń
  2. (OOOh małe Dalie I Baru XD słodkie, niestety ja do tych należę XD)

    OdpowiedzUsuń