25 grudnia 2013

Miriel.

Pierwszy dzień. Wieczór, jakieś trzy lata i dziewięć miesięcy temu. Spotkanie, jedno z wielu, podczas których pośrodku polany płonęło ognisko, a wilcze oraz kocie pyski śmiały się do siebie nawzajem. Harmonia. Spokój. Poczucie, iż cała ta zgraja, pozornie rozbita po różnych kątach i w cieniach drzew, jest swoistą rodziną.
Wspólne opowiadanie. Snucie historii o wilkach zombie, które udawały się do pobliskiego miasta, by polować na ludzi; z czasem przeniosły swoje siedlisko do sieci kanalizacji pod miastem. Któregoś razu dwie postacie ze Stada Nocy zapuściły się w ciemną uliczkę pomiędzy domami. Jedna z nich stała się kolacją dla wilczego zombie. Druga - z nieznanych przyczyn, została przy życiu, a nawet trafiła do podziemi. W jednej ze specjalnie stworzonych sal odbywała się zabawa. Masa zombie, wilków, kotów i innych dziwnych stworzeń. Fontanna kisielu i galaretki. Światła. Muzyka. FBI i cysterna z wódką - jedna postać potrącona przez pojazd. Kosmita we wnętrzu któregoś z gości - opanował go, zabijał innych. Potem kosmita zabił nosiciela, przeszedł do kogoś innego. A ta osoba kulturalnie udała się do toalety, by wydalić złośliwca. Kosmita się nie dał. Zabił, urósł i rozpiździł świat.
Ktoś biegał dookoła i zbierał zioła. Jakaś czarna magia. Luna i Team siedzieli razem z boku. Aldieb obserwowała. Inni bawili się i rozmawiali.
Na polanę wpada Yuichi. Mówi, że stało się nieszczęście. Że kogoś potrącił samochód. Jedzie do szpitala.
Atmosfera z przyjaznej stała się wręcz grobowa. A jednak czuć było niezdefiniowaną bliżej więź między osoba na polanie. Jakby... rodzina. Tak stwierdziła Miriel.
Na te słowa Team zareagował dość impulsywnie: kazał jej uciszyć się; mówił, że stało się nieszczęście; nie czas na takie słowa; że nie jej oceniać kim jest Stado Nocy. Luna starała się go uspokoić. Za to Miriel wyszła.

Jakieś pół roku później, w sierpniu 2010 roku, na polanę zawitała wadera. Szara z bandażami na łapach. Postanowiła spróbować jeszcze raz. Tym razem przedstawiła się jako Naphill Farelle Naomi. I już została. Tak po prostu.

1 komentarz: