20 grudnia 2013

A więc.

A więc jako że w zasadzie dopiero dzisiaj jestem sobie w domu, to napiszę dopiero dzisiaj. Uprzedzam, piszę z punktu widzenia autorki, nie postaci.

HOTN. Jak trafiłam..? Pamiętam to jak dzisiaj - Molly Granger wraz z inną postacią autorki Syriusza siedziały sobie na jednym z Hogwartów, jeszcze za czasów polchat'u. Nie jestem pewna, czy akurat w tym momencie byłyśmy tam obie, ale wiem, że zdarzało nam się tam często siedzieć razem. W każdym razie... Zjawiła się Avonlea. Jako że za tamtych czasów offtop był naprawdę powszechny, szybko musiała wyłapać, że jestem osobą chętną na poznawanie innych tekstowych RPG. I Avonlea zaciągnęła mnie na chat SŚ. Miałam wtedy postać o imieniu... Raksha! To były te piękne czasy Wandessy/Vandessy (nigdy nie pamiętałam, czy przez W czy V, zawsze źle pisałam..], Rubina, Neyli, Nayshy, Avonlei/Gloli. Szybko dokończyłam tworzenie postaci, robiąc z mojej Rakshy rude wilczątko, które przygarnęli Rubin i Neyla. Z Neylą raczej miałam słaby kontakt, ale z Rubinem całkiem dobry. Nawet brata miałam - przygarnęli jakiegoś źrebaka, jak mi się zdaje - ale nie było mi dane go poznać.

Później zniknęłam. Powody? Zepsuty komputer, nadszarpnięte relacje z rodzicami i szkoła. Mimo że była to podstawówka, musiałam trochę więcej czasu jej poświęcić.

Czym jest dla mnie HOTN? W zasadzie nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie nazwę go domem, bo dom to realne miejsce, w którym czuję się dobrze - czyli małe mieszkanko w bloku na wsi. Nie wiem, czy szczerym będzie, jeśli powiem, że HOTN jest dla mnie jakoś super ważne. Wydaje mi się nawet, że nie będzie to prawda. Ale HOTN oznacza dla mnie początki relacji z najlepszymi ludźmi, jakich poznałam przez internet. HOTN oznacza dla mnie też 'miejsce', do którego wciąż wracam i nie jestem w stanie tak zupełnie na stałe odejść. HOTN to dla mnie coś, co mimo wielu trudnych chwil ciągle trwa  i - jak mi się zdaje - trwać będzie jeszcze całkiem długo. :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz